Przy Nicku jej silna wola topnieje. Staje się uległa, gotowa na wszystko. A on może złamać jej serce w mgnieniu oka. Co jej wtedy zostanie? Zwątpienie i rozczarowanie w stosunku do siebie. Będzie wyrzucać sobie własną głupotę i brak wyobraźni. Teraz tęskni za nim i jest jej smutno, gdy nie ma go przy niej, ale te uczucia nie mogą się równać z lękiem, który bezustannie będzie ją dręczyć. I ciągłymi obawami, czy Nick już nie zaczyna się nią nudzić.
A jeśli zainteresował się nią tylko z powodu Shanea? Póki bracia nie dojdą do porozumienia i nie ustalą planów na przyszłość, może tylko spekulować, czy Nick ma czyste zamiary.
Przez lata Nick był obiektem jej westchnień, jednak to, co czuje do niego teraz, jest niewyobrażalnie silniejsze. Kocha go, i przez to traci kontrolę nad tym, co może się stać. Za nic nie chciałaby zrobić czegoś, czego potem będzie żałować. Tym bardziej że nie ma całkowitej pewności co do szczerości jego intencji. A do siebie już nie ma zaufania. Bo gotowa mu ulec.
To wszystko stało się tak szybko i nieoczekiwanie. Znalazła się w zupełnie nowej dla siebie sytuacji. Wczoraj Nick panował nad sobą, ale to pewnie wynika z jego doświadczenia. Choć wcale nie jest pewna, czy jej doświadczenie w czymkolwiek by pomogło. Wątpi w to. Bo za bardzo się zaangażowała.
Dlatego powinna zwolnić. Zrobić wszystko, by nieco ochłonąć, nabrać dystansu. Przede wszystkim Nick nie powinien być pewny, że zawsze będzie miała dla niego czas. Już i tak narobiła sobie tyle zaległości, że to powinno być dla niej przestrogą i otrzeźwieniem. Gdyby przez to miał szybciej się do niej zniechęcić, tym lepiej.
Taka możliwość jest jak najbardziej prawdopodobna. Dlatego im szybciej to przerwie, tym mniej ucierpi jej duma. Jemu nic się nie stanie. Ugania się za nim tyle dziewczyn, łącznie z piękną Sereną. Szybko sobie odbije. Co innego z nią. Na pewno przeżyje to znacznie boleśniej niż Nick. Dlatego musi myśleć przede wszystkim o sobie, choćby to było okropnie egoistyczne podejście.
Trudno jej było się zebrać, by zadzwonić i odwołać dzisiejszy wieczór. Zjadła lunch, zdrzemnęła się na dziesięć minut i zadzwoniła do Merricków. Szczęście jej sprzyjało, bo Nicka nie było. Zostawiła wiadomość jego gospodyni.
Wsiadła do samochodu, by objechać pastwiska. Nim obejrzy stada i wróci do domu, będzie ciemna noc. Nawet gdyby Nick próbował ją łapać, nikt nie odbierze telefonu. I dobrze, bo nie wiadomo, czy nie dałaby się namówić na te wieczorne tańce.
W domu Corrie nie paliło się żadne światło. Jedynie lampy na zewnątrz rozjaśniały ciemności, oświetlając podwórko. Nick podjechał pod tylne wejście. Skrzywił się gniewnie, widząc zaparkowany pod domem samochód Shanea. Od razu przebiegło mu przez myśl, że może to dlatego Corrie odwołała dzisiejsze spotkanie. Umówiła się z Shaneem. Zatrzymał się przy jego samochodzie i uważnie popatrzył na dom. Shane siedział na barierce ganku. Corrie nigdzie nie było.
Nick wysiadł i wszedł po schodkach na ganek. Od razu spostrzegł dwa pudełka z pizzą i zgrzewkę gazowanego napoju.
– Cześć, braciszku – przywitał go Shane. – Czyli Corrie nie wybrała się dzisiaj z tobą? – W głosie Shanea nie było złości. Brzmiał podejrzanie przyjaźnie.
– Pizza wystygnie, co? – skwitował Nick, rozglądając się po podwórku. Nigdzie ani śladu samochodu Corrie. Choć mogła wstawić go do stajni. Popatrzył na brata.
– Właśnie. A napój się ogrzeje – rzekł Shane. – Może wybrała się gdzieś z kimś innym.
Nick podszedł do drzwi.
– Pukałeś? – zapytał i sam zastukał.
– Nie ma jej samochodu, więc po co pukać. Dzwoniłem do niej wcześniej, ale nie odbierała. Czyli nie ma jej w domu od dłuższego czasu. Powinna niedługo się zjawić, bo tutaj ludzie wcześnie chodzą spać. – Shane uśmiechnął się. – Nie ma sensu, żebyś na nią czekał razem ze mną. Powiem jej, że byłeś, a potem zdam ci relację. Raczej już rano przy śniadaniu, bo ty też kładziesz się wcześnie.
– Uważaj na siebie, Romeo! – zareplikował Nick. – Jak już będziesz mieć swoje ranczo, to też zmienisz tryb życia i skończą się nocne powroty do domu. Może już powinieneś zacząć się przyzwyczajać. Jak Corrie wróci, powiem jej, że byłeś. Jeśli będzie ci chciała coś przekazać, zrobię to przy śniadaniu.
Shane się zaśmiał.
– To rewanż za czasy, kiedy nabijałem się z ciebie, gdy kręciłeś się wokół jakiejś panienki?
Nick pokręcił głową.
– Nie. Za tamto odpłacę ci, gdy przestaniesz robić podchody do mojej dziewczyny i znajdziesz sobie swoją.
– Tak? Aha.
Nick przysiadł na barierce z drugiej strony ganku. W dali dostrzegł dwa słabe światełka. Jakiś samochód zbliżał się od zachodu. Shane chyba tego nie widział. Światła stawały się coraz większe.
– Corrie pracuje do późnej nocy? – zapytał brata, wskazując na jaśniejące w ciemności światła.
Shane popatrzył w ich stronę, przez chwilę milczał.
– Nie mam pojęcia – rzekł. – Może wczoraj zabrałeś jej tyle czasu, że musiała to dzisiaj nadrobić. Wiem, że niektóre prace robią do spółki z innymi drobnymi ranczerami. Tak jak jej ojciec, zatrudnia niewielu pracowników i tylko na parę godzin. Większość roboty spada na nią.
– Jej ojciec też stale ją do czegoś angażował – przypomniał Nick. Po uwadze Shane a na temat wczorajszego dnia miał wyrzuty sumienia.
– Tak. Nawet gdy była małym dzieciakiem. Nie powinien był jej tak wykorzystywać. – Shane popatrzył na Nicka i uśmiechnął się. – Powiem jej, że tu byłeś, jeśli chcesz wracać do domu.
Nick uśmiechnął się lekko, ale nie odpowiedział. Teraz już słyszeli szum silnika. Patrzyli, jak Corrie podjeżdża do głównej bramy, wysiada, by ją otworzyć, i wjeżdża na teren. Znowu wysiadła, by zamknąć bramę. Po chwili podjechała pod stajnię i zatrzymała samochód.
Shane zszedł z ganku i ruszył w jej stronę. Nick został na miejscu. Corrie miała twarz ocienioną kapeluszem, więc nie mógł dostrzec jej miny, ale ich obecność chyba nie była dla niej miłą niespodzianką. Instynktownie czuł, że wolałaby ich tutaj nie zastać. Teraz żałował, że nie odjechał, pozostawiając ją sam na sam z bratem. Przecież nie chce otwarcie z nim konkurować.
Ma powody przypuszczać, że nie jest jej całkowicie obojętny, dlatego tym bardziej powinien unikać bezpośredniej konfrontacji z Shaneem. Corrie na pewno nie czułaby się dobrze, choć dla większości kobiet taka sytuacja byłaby źródłem satysfakcji.
Obserwował podchodzącą do domu parę. Corrie zamieniła z Shaneem ledwie kilka słów. Shane szedł obok niej. Zachowywał się tak, jakby nic szczególnego się nie stało, jednak Nick podejrzewał, że to tylko gra na pokaz.
Z daleka dobiegło go pytanie Shanea:
– Dlaczego wracasz tak późno?
Nie dosłyszał, co odpowiedziała Corrie.
– Przywiozłem pizzę – ciągnął Shane. – Potrójne pepperoni, podwójny ser, do tego suszone papryczki i ser do posypania, który tak lubisz. Trochę wystygła, więc trzeba będzie ją podgrzać.
Corrie podeszła do schodów, zdjęła kapelusz.
– Cześć Nick – powiedziała cicho, oficjalnym tonem.
Skinęła głową. – Wejdźmy do środka. Skoro obaj tutaj jesteście, coś zaczyna mi się klarować.
Weszła do domu, powiesiła kapelusz na kołku i ruszyła korytarzem do łazienki.
– Idźcie do kuchni i wstawcie pizzę, żeby zaczęła się grzać! – zawołała. – Muszę się trochę umyć.
Zamknęła za sobą drzwi, a po chwili rozległ się szum wody.
Shane doskonale orientował się w jej kuchni. Umył ręce, wyjął z dolnej szafki blachy i wyłożył na nie pizze. Wsunął pierwszą blachę do piekarnika, nastawił temperaturę i czas. Robił to nie pierwszy raz i z satysfakcją demonstrował to teraz bratu.