Illan chrząknęła dyskretnie. Widocznie nie interesowały jej mity przeszłości.
– Opowiedz o Ziemi-jeden – poprosiła. – Zaatakowali cię? Jak to się stało? Dlaczego?
– Ziemia-jeden to Arkan – powiedziałem. – Świat, który, jak sądzono, wyprzedza nasz o trzydzieści pięć lat. Ale to nieprawda…
21.
Wrogowie zostają przyjaciółmi znacznie rzadziej niż przyjaciele wrogami.
Takie jest prawo natury. Wszystko na świecie dąży od złożoności do prostoty. To, co żywe, umiera, skały rozsypują się w piasek, wzorzyste śnieżynki topnieją i przemieniają się w krople wody. Ogień w ciągu minuty pożera drzewo, które rosło dziesiątki lat. Butelka z kwasem w rękach maniaka w ciągu trzech sekund rozpuszcza farby na obrazie, któremu malarz oddał połowę swojego życia. Kula w jednej sekundzie przerywa życie dziecka, które matka nosiła w swoim łonie przez dziewięć miesięcy, a potem jeszcze osiemnaście lat wychowywała. Jedno jedyne słowo może przemienić starych przyjaciół w zajadłych wrogów. Asteroida, której droga przecina się z orbitą planety, niszczy wszystko, co żyje. Gwiazda, stając się supernową, spala swoje planety, materia i energia nieuchronnie rozbiegają się w przestrzeni, przemieniając żywy wszechświat w nieruchomą nicość.
Rozpad, śmierć, zniszczenie – to bardzo proste działania. Ale życie sprzeciwia się prostocie, buntuje się przeciw prawom przyrody. Nie dostrzegając śmierci i rozpadu, rosną trawy i zwierzęta. Zapominając o śmierci i rozkładzie, żyją ludzie, i na przekór prostym i wygodnym prawom przyrody tworzą swoje stosunki – znacznie bardziej złożone niż najbardziej wymyślne maszyny i mechanizmy. Czym jest silnik spalania wewnętrznego w porównaniu z ogniem ludzkiej namiętności? Jaki aparat fotograficzny zarejestruje wschód słońca lepiej niż pędzel malarza czy słowa poety? Czy wybuch bomby jądrowej jest bardziej niszczycielski niż wściekłość Czyngis-chana i szaleństwo Hitlera?
Człowiek ma w swej naturze sprzeciwianie się zniszczeniu. Sam sens ludzkiego istnienia polega na wiecznej, zaciekłej walce, której nie można wygrać i od której nie można odstąpić.
I mimo wszystko bardzo trudno jest zostać przyjacielem byłego wroga. A jeszcze trudniej samemu uznać się za jego przyjaciela.
Opowiedziałem Illan wszystko, co wiedziałem. Zacząłem od polityka i jego prośby znalezienia Arkanu. Opowiedziałem krótko o Nirwanie – początkowo Illan słuchała obojętnie, zaniepokoiła się dopiero wtedy, gdy wspomniałem o Nastii. Ale mimo wszystko Ziemia-jeden interesowała ją znacznie bardziej.
– Tak jak myśleliśmy – powiedziała, gdy skończyłem. – Musieli istnieć ci, którym się to opłaca. Zawsze są ci, którym się to opłaca.
Moim zdaniem zawsze są tylko głupcy, ale się nie spierałem.
– I co masz zamiar teraz zrobić, celniku? – spytała Illan. – Zastanawiałeś się nad tym?
A jakże.
– Na pewno nie otwarta wojna. I nie partyzantka. Illan, uważam, że powinniśmy opowiedzieć o wszystkim innym funkcyjnym. Wyjaśnić im, że nasze światy to poletka eksperymentalne.
Illan się skrzywiła.
– Tak? I co to pomoże?
– Razem moglibyśmy stawić czoło funkcyjnym z Ziemi-jeden. Mamy te same możliwości.
– Nie, nie te same. Oni umieją przemieniać ludzi w funkcyjnych.
– Co najwyżej to… Ale nasze światy interesują ich jedynie jako obiekty eksperymentalne. Weźmy na przykład Antyk. Tam eksperymentują z ustrojem, który zawiera niewolnictwo, prawda? Jeśli niewolnictwo zniknie, ten świat przestanie ich interesować. U was interesuje ich brak wielkich mocarstw.
– Interesuje ich również postęp techniczny. W Antyku zatrzymano go na poziomie mechanizmów. W Opoce – tam gdzie panuje Kościół – położono nacisk na badania biologiczne.
– Właśnie! – Skinąłem głową. – I do tego potrzebne jest im cło: żeby ze świata do świata nie przenoszono zakazanych urządzeń technicznych! Gdyby dać Antykowi maszyny parowe i koleje, a waszemu światu elektronikę i silniki spalania wewnętrznego…
– Nie dasz, nie mamy ropy.
– No dobrze, to tylko elektronikę i silniki elektryczne. Wszystko jedno! Jeśli zakłócimy czystość eksperymentu, jeśli światy zaczną się zmieniać, Ziemia-jeden przestanie się nimi interesować. Będą musieli zostawić nas w spokoju i poszukać innych obiektów do badania.
– Jesteś pewien, że szukają? – zapytała Illan. – A co, jeśli oni je tworzą?
Przeszył mnie dreszcz, ale pokręciłem głową.
– Jestem pewien. Jak można stworzyć świat bez ropy? Ingerować w procesy geologiczne milion lat temu? Oni nie umieją podróżować w czasie. A nawet gdyby umieli, nie przesuną gór, nie zmienią atmosfery. Oni szukają, Illan. Pewnie ich celnicy lepiej się kontrolują, znajdują światy na zamówienie. Albo jest ich bardzo wielu, dlatego znajdują więcej światów. Kirył Aleksandrowicz mówił, że znają bardzo dużo zamieszkanych światów, więcej niż my.
– Czyli proponujesz, żeby przemieszać technologie różnych światów?
– Złamać czystość eksperymentu. – Uśmiechnąłem się. – Wyobraź sobie, że zajmujesz się doświadczeniami chemicznymi. Na maszynkach spirytusowych powolutku podgrzewają się czyste roztwory. I nagle ktoś podchodzi i miesza płyny z pięciu różnych probówek. No?
– Po pierwsze, jakaś probówka może pęknąć – odparła Illan. – A po drugie, chemik może spokojnie wylać zniszczone roztwory i umyć probówki.
Zapadła cisza.
– Skąd mieliby mieć takie możliwości? – zapytał cicho Kotia, zupełnie zdruzgotany. – I co wtedy, rozpętają u nas wojnę jądrową?
Wzruszyłem ramionami.
– Dlaczego nie? Skąd możemy wiedzieć, do jakiego stopnia kontrolują polityków? Któryś może się zgodzić, rozpętać wojnę i otrzymać za to azyl na Ziemi-jeden.
Illan westchnęła.
– Kirył, nie myśl, że jestem przeciwna twojemu planowi. Coś w nim jest… Ale w pojedynkę nic nie zdziałasz. Musimy mieć poparcie większości funkcyjnych. Zacząć wojnę przeciwko Ziemi-jeden.
– Myślisz, że nie zaczną?
– Po co mieliby to robić? To przecież wstrząsnęłoby wszystkimi światami. Kto chce, żeby uładzone życie runęło, żeby wokół się zagotowało? Tylko ci, którzy nie mają nic do stracenia. A funkcyjni mają do stracenia bardzo wiele.
– Ale przecież to przykre być królikiem doświadczalnym!
Po raz pierwszy Illan popatrzyła na mnie z sympatią.
– Ja też tak uważam. Ale obawiam się, że większość domyśla się prawdy i jakoś to znosi.
– No dobrze. A co ty proponujesz? Masz jakiś plan?
Wydawało mi się, że coś powie, ale tylko pokręciła głową.
– Pójdę do Feliksa – zdecydowałem.
– To nic nie da. Ja już z nim rozmawiałam.
– Wtedy nie wiedział o Ziemi-jeden!
– Jesteś tego pewien?
Po zastanowieniu musiałem przyznać, że nie jestem.
– Najpierw porozmawiam ze wszystkimi funkcyjnymi – zaproponowałem niepewnie. – Oni mnie poprą i wtedy pójdziemy do Feliksa.
– Skąd wiesz, nowicjuszu, że cię poprą? Feliks ma autorytet, powszechny szacunek.
– I wszystkich smacznie karmi.
– To też. Jeśli zaczniesz podburzać naród przeciwko niemu, funkcyjni i tak ci nie uwierzą, a Feliks się obrazi.
– To idę prosto do niego.
– Nie bądź głupi! A jeśli on sam jest z Ziemi-jeden? Jeśli kontroluje wszystko w Kimgimie?
Kotia, który popatrywał na nas niespokojnie, zawołał:
– Stop, stop, stop! Tylko się nie kłóćcie! Przecież macie jeden cel, pamiętacie? Przerwać ingerencję w nasze życie!
– Nie kłócimy się. – Illan od razu spuściła z tonu. Ku mojemu niebotycznemu zdumieniu urok Kotii działał na nią dokładnie tak samo jak na studentkę z prowincji. – Ale zrozum, Kotia…