– Tak.
– I przeprosisz Andrieja Piotrowicza. – Natalia pogroziła mi palcem. – No jak tak można? Wykorzystać to, że oddalił się od swojej funkcji, walczyć z nim, zranić! Bardzo nieładnie! Poza tym, to podrywa autorytet wszystkich policjantów!
– Przeproszę – powiedziałem. – Naprawdę jest mi głupio. To taki… inteligentny człowiek. Z przyjemnością go przeproszę.
Na górze huknęły naczynia. Popatrzyłem na schody? Natalia zrobiła to samo i westchnęła.
– A teraz najtrudniejsze…
– Ona zostanie ze mną – powiedziałem szybko.
– Kirył, wszystko ma swoje granice. Nasza pobłażliwość również. Niepotrzebnie zabrałeś dziewczynę z Nirwany, to było dla niej idealne miejsce. Można by ją było ściągnąć z powrotem za jakiś miesiąc czy dwa, akurat nabrałaby rozumu.
– To przecież moja wina, nie jej.
– Uczestniczyła w idiotycznych akcjach terrorystycznych, to raz. – Natalia zaczęła demonstracyjnie zaginać palce. – Ukrywała zbiegłego przestępcę, to dwa. Złamała obietnicę nierozgłaszania i nieprzeszkadzania, którą składa każdy człowiek, dowiadujący się o funkcyjnych, to trzy. I jeszcze bezczelnie oznajmiła, że będzie kontynuować swoją działalność. To już cztery. A do tego wszystkiego zaatakowała funkcyjnego. Funkcyjnego policjanta, będącego w trakcie pełnienia obowiązków służbowych! To pięć! – Natalia uderzyła pięścią w stół.
– To się więcej nie powtórzy – powiedziałem. – Żadnego terroryzmu, żadnego ukrywania. Wykaże skruchę i przeprosi Andrieja Pietrowicza.
– Kirył, nie jesteśmy w przedszkolu. – Natalia pokręciła głową. – „Przepraszam, więcej nie będę” i znowu to samo. Nie, Kirył. Sprawa Nastii już została ustalona.
Poczułem, że zaczynam się wpieniać. Położyłem rękę na jej dłoni, przycisnąłem do stołu.
– Nastia nigdzie stąd nie pójdzie – warknąłem. – Basta. Koniec i kropka.
Natalia ściągnęła brwi, jej twarz stała się jeszcze brzydsza.
– Tak myślałam, że z tym będzie największy problem. No i po co ci była utrzymanka biznesmena? Bab ci mało? Wybierz sobie, jaką chcesz! Doświadczone suki, przyzwoite żony i matki, naiwne nastolatki. Wyjrzyj przez okno, całe stada tyłkami kręcą!
– Już wybrałem.
– Ta sprawa już została załatwiona, Kiryle. – Natalia położyła nacisk na słowie, „już”.
– Nastia! – krzyknąłem, zrywając się z krzesła. – Nastia!
Bez odpowiedzi.
– Ale pójdę ci ma rękę – mówiła dalej Natalia, jakby nie dostrzegając mojego zachowania. – I ona nigdzie stąd nie odejdzie.
Podbiegłem do schodów, wbiegłem na drugie piętro. Drzwi do kuchni były otwarte.
Nastia leżała na podłodze przy kuchence. Na patelni przypalała się jajecznica. Brzegiem świadomości zarejestrowałem, że jest zrobiona tak, jak dla dzieci, w postaci wesołej buzi z oczami-żółtkami i paskiem bekonu zamiast ust. Metalowa łopatka, którą Nastia chciała przenieść jajecznicę na talerz, leżała w drugim kącie kuchni.
Gdy pochyliłem się nad Nastią, w jej oczach nadal było życie. Życie i strach są zawsze razem, nierozerwalne… Wydawało mi się, że mnie poznała. I chyba się ucieszyła. Ale chwilę później w jej oczach pojawiła się śmierć i strach zniknął.
Potrząsnąłem głową.
Nie!
No, jak to tak? To mój dom. Moja twierdza. Nawet u przygłupiej Róży Białej debilna służba doszła do siebie w ciągu kilku minut. Jestem celnikiem. Prawie żołnierzem. Wyzdrowiałem, chociaż cały brzuch miałem zmielony na farsz. A tutaj nawet ran nie widać!
– Nastiu! – krzyknąłem. – Nie umieraj!
Potrząsnąłem ją za ramiona, doskonale rozumiejąc, że ona umarła. Trzymała się przez minutę, chociaż serce już stanęło. Jak to było? Najpierw upadła i upuściła łopatkę, która brzęknęła nad moją głową. Dlaczego nie krzyknęła? Nie mogła? Nie chciała? Nie krzyknęła, ale żyła jeszcze przez pół minuty, czekając, aż przyjdę.
– Żyj! – rozkazałem. – Żyj!
Położyłem ręce na jej piersi. Wyobraziłem sobie, jak z moich palców płyną niewidocznie prądy, uruchamiając serce. Jak uderza ładunek, niczym błękitna błyskawica.
Powinno się udać!
Powinno?
Ale się nie udało.
Serce stanęło i ona umarła. Żadnej mistyki.
– Nie żyje – oznajmiła Natalia, stając w drzwiach i przyglądając mi się w zadumie.
– Ożyw ją! – krzyknąłem.
– Nie.
– Nie możesz? Czy nie chcesz?
– Nie chcę – przyznała Natalia. – Mówiłam ci: są rzeczy, których nie wybaczamy. Atak na policjanta jest jedną z nich. Uspokój się, wszystko już się skończyło.
– Jestem spokojny – powiedziałem, patrząc na Nastię.
– To dobrze. Ta dziewczyna miała trzech mężczyzn, a przecież nie skończyła jeszcze dziewiętnastu lat. Po co ci taka? Przecież nie jesteś głupi, nie powiesz mi chyba, że to była miłość? Był tylko seks! Specjalnie wam nie przeszkadzałam w nocy, pozwoliłam ci się rozerwać.
– I po co tak? Po chamsku?
– Żebyś zrozumiał, że potrafimy być chamscy. – Zmrużyła oczy. – Ta dziewczyna nie jest nam potrzebna, ale ciebie chcielibyśmy zatrzymać. Jeśli przełkniesz to, co się stało, zostaniesz z nami. Jeśli nie, dołączysz do niej.
– Więc to tak?
– Właśnie tak.
Przesunąłem dłonią po twarzy Nastii, zamknąłem jej oczy. Poprawiłem bluzkę, która wysunęła się ze spodni. Wstałem.
– Nie rozumiem, po co to chlapnęła – poskarżyłem się Natalii. – O tym, że lepiej umrzeć, stojąc. Przecież policjant chciał dać nam szansę. Nie kłamał?
– Nie. Pozwoliliby jej żyć.
– Jaka to głupota… – westchnąłem. – Wszystkie te wielkie słowa i piękne pozy. „Nie przejdą”. „A jednak się kręci”. „Ojczyzna albo śmierć”. „Umrzeć za przekonania”. To wszystko nie jest warte funta kłaków, gdy przychodzi prawdziwa śmierć. To wszystko jest dla dzieci. I dla dorosłych, którzy nimi manipulują.
Natalia skinęła głową.
– Ale przecież jednak się kręci – mówiłem dalej. – Prawda? Ona się kreci, oni nie przejdą, a ojczyzna pozostaje ojczyzną. I nawet jeśli śmierć staje się śmiercią i nikt nie jest gotów umrzeć, to czasem łatwiej umrzeć niż zdradzić. Jesteś brzydką, złą kobietą, której nikt nigdy nie kochał tak po prostu. Nawet do naszego świata przyszłaś nie dlatego, że kochasz swój, a dlatego że chcesz władzy.
Natalia klasnęła w dłonie, jak nauczycielka, której ulubiony uczeń błyskotliwie rozwiązał równanie całkowe, za to zapomniał, ile to jest dwa razy dwa. Na jej twarzy pojawił się smutek.
– Jesteś łajdaczką – oznajmiłem. – Wszyscy jesteście łajdakami. I nie chodzi o to, że sterujecie nami potajemnie, że kręcicie naszymi światami jak chcecie. I tak ktoś by nami rządził, ktoś by manipulował. Nie w tym rzecz, że zabieracie nam wolność, a dajecie złotą klatkę. Wolności nie mierzy się w kilometrach kwadratowych. Nie chodzi nawet o to, że odbieracie nam bliskich i krewnych. My i tak ich pamiętamy, a to najważniejsze. Jesteście łajdakami dlatego, że zabieracie nas tym, którzy nas kochają. Nie zostawiacie im nawet pamięci. Ale i tego było ci mało, prawda? Ludzie to dla was tylko figury, które można przestawiać na szachownicy jak się chce. Jednego pionka zmieniamy w hetmana, a innego zbijamy i usuwamy z szachownicy.
Zamilkłem.
Zamilkłem, bo wszystko zrozumiałem. Zrozumiałem to co najważniejsze.
Zrozumiałem, dlaczego przemieniono mnie w funkcyjnego.
I zapytałem:
– Kim powinienem był zostać?
24.
Wyobraź sobie, że masz wielką klatkę, w której mieszkają małe ludziki doświadczalne. Ciężko to sobie wyobrazić? No dobrze, w takim razie wyobraź sobie dużą klatkę, w której mieszkają małe myszki doświadczalne.