Выбрать главу

Klatek wokół jest dużo i w każdej umieszczono parkę myszy. Wprawdzie w jednej klatce samiec okazał się sterylny, w drugiej zepsuło się automatyczne poidło i myszki się utopiły, do trzeciej wpadł wielki dziki szczur i zakąsił mieszkańcami klatki, w czwartej spadła lampa kwarcowa, a z piątej myszy uciekły na wolność i rozbiegły się, ale mimo to spora liczba klatek pozostała zamieszkana. Gdy chcesz poprawić warunki życia myszek w swojej klatce, zerkasz na sąsiednie – co tam słychać? W tej myszki tworzą jedną wielką rodzinę? Zabawne. Popatrzmy, może i nasze warto by nauczyć kolektywizmu? A tamte rozbiegły się po kątach. No cóż, zobaczymy, może tak będzie im lepiej?

Niespecjalnie przejmujesz się losem myszy w innych klatkach. Wprawdzie nie jesteś sadystą i nie masz nic przeciwko tym małym puszystym zwierzaczkom, ale najważniejsza jest dla ciebie tylko jedna jedyna klatka – ta, którą założyłeś jako ostatnią. Do żyjących w niej zwierzątek naprawdę się przywiązałeś.

W pozostałych możesz robić doświadczenia.

W tej klatce, w której myszki chowają się po kątach, kilku osobników zaprzyjaźniło się i próbuje stworzyć duże stadko. O, nie! Nie można na to pozwolić! Ta grupa kontrolna powinna być rozdzielona! Oczywiście mógłbyś zabić rozzuchwalone myszy czy spuścić je do sedesu, ale nie jesteś okrutny. Dlatego tworzysz w różnych kątach klatki wygodne domki, wkładasz tam dużo sera i umieszczasz w tych domkach myszy naruszające czystość eksperymentu – na krótkiej smyczy. Możesz nawet zawiązać myszkom kolorowe kokardki i karmić je witaminami – swego rodzaju rekompensata za brak wolności. Najprawdopodobniej myszy przyzwyczają się, a nawet będą zadowolone.

W drugiej klatce można dodać do wody jakiegoś preparatu chemicznego. Może myszy będą bardziej szczęśliwe od porcji środka rozweselającego? Niestety, nie, zdechły. Szkoda.

W trzeciej, w której myszy nauczono biegać w kółko według wskazówek zegara, izolujesz te, które uparcie biegają w przeciwną stronę. I znowu: małe domki, smycz i szczególnie smaczna karma.

Z czasem troszczenie się o kontrolne klatki możesz przerzucić na same myszy – na te, które mogły zakłócić eksperyment i zostały umieszczone na krótkiej smyczy. Właśnie one głośnym piskiem zwrócą twoją uwagę, gdy zacznie się coś dziać. Dotkliwie pogryzą swoich pobratymców, którzy spróbują pójść ich drogą. „Gdy ja biegałem w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, to dostałem domek i porcję sera. A może stanie się tak, że gdy ktoś jeszcze zmieni kierunek biegu, to jemu oddadzą moją porcję?”.

Powoli cały proces się normuje. Zwierzątka w twojej ulubionej klatce czują się doskonale. Uniknęły epidemii dżumy, która wystąpiła w klatce numer osiem, gdzie przestałeś sprzątać, nie zdechły od szkorbutu, jak mieszkańcy klatki dwadzieścia pięć, w charakterze eksperymentu przestawionej na inną karmę, nie wybiły się nawzajem bronią jądrową. A nie, przepraszam, jaką bronią, przecież mówimy o myszach!

I wszystko jest w porządku.

Teraz jesteś już pewien, że wcześniej czy później uda ci się wyhodować populację wspaniałych, szczęśliwych myszek.

Przynajmniej w jednej wybranej klatce.

* * *

– Kim miałem zostać? – zapytałem Natalię.

– Aha – powiedziała. – Jednak dotarło. Nie wiem, Kiryle. To poza moimi kompetencjami. Ja jestem akuszerką ginekologiem, pamiętasz?

– Akuszerka ginekolog nie tylko przyjmuje porody.

– Owszem, czasem jeszcze przeprowadza aborcje. Ale dlaczego komuś trzeba pomóc się urodzić, a komuś wprost przeciwnie, tego mi nie mówią. Sama żałuję. – Rozejrzała się i westchnęła. – W twojej wieży było bardzo sympatycznie. Od razu widać, że z ciebie porządny człowiek. Szkoda. Wielka Szkoda, Kiryle!

Uniosła rękę i przesunęła nią wzdłuż ściany.

Po tynku zaczęła sunąć cienka, wąska szczelina. Potem coś pękło w środku ściany i ze szczeliny posypał się rudy, ceglany pył, jakby zadomowił się tam stalowy kornik.

Poczułem ukłucie po prawej stronie pod żebrami. Krótkie i ostre. Ból zapłonął i zgasł.

Natalia zmrużyła oczy i machnęła ręką, jakby dyrygując niewidoczną orkiestrą.

Wieżą wstrząsnęło, jakby ziemia się pod nią wybrzuszała, nie wytrzymując nacisku pięciu światów. Wydawało się, że każda cegła w ścianach podryguje, próbując utrzymać się na swoim miejscu.

Straciłem oddech i upadłem na podłogę. Z trudem ukląkłem, opierając się rękami o podłogę. Czyste żółte deski ciemniały w oczach, pokrywając się siecią zadrapań, wykrzywiając się i wybrzuszając.

– No widzisz, Kiryle – powiedziała Natalia. – Nie zawsze da się umrzeć stojąc.

Niszczyła moją wieżę! Nade mną nie miała władzy, ale to nie było ważne. Mogła zniszczyć moją funkcję. A gdy zginie moja funkcja, zginę i ja.

Próbowałem wstać. Udało mi się, budynek jeszcze się trzymał, a to znaczy, że ciągle byłem funkcyjnym. Nawet zrobiłem w stronę Natalii kilka niepewnych kroków. Dosięgnąć ją… uderzyć… wczepić się w gardło…

Kobieta zaśmiała się i cięła ręką powietrze. Za jej plecami wybuchły kręcone schody – zapłonęła drewniana poręcz, pękły i z hukiem posypały się mosiężne tralki, a centralny słup wykrzywił się, jakby stopiony żarem.

Ból przeszył mi plecy ognistą żerdzią, palącymi strumyczkami rozpłynął się po żebrach. Zakręciłem się, próbując uciec przed tym ogniem, i padłem na wznak, prosto do nóg Natalii.

Pochyliła się nade mną, zajrzała mi w oczy.

– No i jak, Kiryle? Trzymasz się?

Najstraszniejsze, że w jej głosie nie było okrucieństwa, złości, sadystycznego podniecenia czy pogardy. Przeciwnie, było współczucie i ciekawość. Wstrzykując truciznę niepodejrzewającej niczego myszce, laborant może szczerze kochać zwierzęta.

Muszę się uspokoić. Przepędzić z duszy lepki strach. Ten, kto spanikował, już przegrał.

Ona jest silniejsza. Umie przemieniać ludzi w funkcyjnych i pozbawiać ich funkcji. Ale siła to nie wszystko. Garstka młodzików z Illan na czele umiała przecież związać Różę Białą, ponieważ staruszka z natury nie jest bojownikiem. A ja zdołałem pokonać policjanta, ponieważ byłem bliżej centrum swojej siły – wieży.

A teraz jestem w samej wieży. Rozpadającej się, ale ciągle stojącej. Tutaj ozdrawiałem po śmiertelnej ranie. Czy to może mi pomóc? Nie. Co jeszcze? Każdej nocy wieża przeistaczała się, dopasowując się do moich gustów. Gdy chciałem, w wieży pękły rury. Czy to może mi pomóc?

Tak.

Jeśli wieża posłucha.

Nie wiem, jakie siły sprawiają, że wieża się przekształca. I chyba ona bardzo nie lubi robić tego przy świadkach. Ale teraz umiera.

– Zaatakowałaś… celnika – wykrztusiłem. – Ty też łamiesz… prawa funkcyjnych… Mogę się… bronić…

Zdaje się, że moje słowa rozbawiły Natalię.

– Proszę bardzo. Broń się.

Klasnęła w dłonie – w oknach ze smutnym brzękiem pękły szyby. Podniosła rękę, jakby chwytając coś niewidocznego, i pociągnęła.

Z sufitu posypały się białe odpryski farby. Nad moją głową w płytach sufitu pojawił się szew.

Pociemniało mi w oczach, jakby ktoś ścisnął moją czaszkę stalową obręczą.

I w tej samej chwili kołysząca się na kablu żarówka zapłonęła oślepiającym światłem, szklana kolba rozpadła się w drobny mak i kabel zaczął sunąć w dół. Zrozumiałem, co się dzieje, dopiero wtedy, gdy wąsiki (między którymi białym dymkiem dopalała się wolframowa spirala) niczym zęby żmii wbiły się w szyję Natalii Iwanowej.