– Emily, najdroższa, życzę ci wszystkiego najlepszego. Pomyśl tylko – moja mała siostrzyczka markizą Palin. Och, doprawdy, aż brak mi słów.
– Na Jowisza, to o czymś świadczy – pokpiwał John. – Sprawić, że mojej Letty brak słów.
– Kiedy pomyślę o tym wszystkim, co trzeba będzie zrobić… przyjęcia, wyprawa, zaproszenia…
– Spójrz, jak jej błyszczą oczy – zauważyła Emily, jednocześnie starannie zasłaniając Letty przed wzrokiem brata. – Ona to uwielbia.
– A cóż może być bardziej zabawne? – Letty najwidoczniej postanowiła podjąć grę. – Znasz mnie tak dobrze, kochanie. Tylko przyznaj, że nie zaręczyłaś się wyłącznie po to, aby mi sprawić przyjemność. Nie jestem aż taką egoistką, żeby pchać się do ołtarza tylko dlatego, że tak wielką radość sprawiłoby mi przygotowywanie tych wszystkich uroczystości.
W spojrzeniu błękitnych oczu Letty było coś szczególnego, Emily zorientowała się, że szwagierka nie żartuje. Czy to było powodem przerażenia Letty? Czy sądziła, że w jakiś sposób jest odpowiedzialna za decyzję Emily?
– Nie, nie, Letty. – Emily wyciągnęła rękę i ujęła dłoń szwagierki w znaczącym uścisku. – Przysięgam, że ta decyzja miała uszczęśliwić mnie, nie ciebie.
Niewątpliwie miała rację, Letty musiała czuć się winna, bo widać było, jak odprężyła się po tym zapewnieniu. Niemniej jednak w jej spojrzeniu wciąż czaił się pewien niepokój. Emily pomyślała, że zna jego przyczynę, lecz jeśli ma rację, to chodzi o zarzut, na który i tak nie mogłaby odpowiedzieć w możliwy do przyjęcia sposób. Powiedziała szybko, żeby ukryć zakłopotanie:
– Oczywiście, wcale nie jestem pewna, czy będziesz zachwycona, mając zorganizować wesele w tak krótkim czasie. Edward chce wziąć ślub w końcu lipca, tak żebyśmy mogli pojechać w podróż poślubną najpierw do Paryża, a potem do Wiednia na czas trwania Kongresu.
– Co za uroczy pomysł.
Emily dyskretnie skubnęła Letty. Nawet John mógł zauważyć tę uszczypliwość.
– Planuje ślub, ale czy wie, co to znaczy? – dodała Letty ze skruchą.
– Próbowałem go ostrzec, kochanie – powiedział John z komicznym westchnieniem. Najwidoczniej brał wszystko za dobrą monetę. John nie był niewrażliwy, lecz zakładał, że wszyscy są tak wielkoduszni jak on sam. Nie przyszło mu do głowy to, o czym pomyślała Letty, że na plany matrymonialne Edwarda większy wpływ mają jego aspiracje polityczne niż nagłość afektu.
– Wiesz, jak to jest, kochanie – powiedział obejmując żonę ramieniem. – Ci młodzi zakochani po prostu nie chcą słuchać głosu rozsądku.
Młodzi zakochani. W tym rzecz, zdała sobie sprawę Emily, kiedy John wraz z żoną odeszli i zostawili ją samą z jej myślami. Nie byli zakochani, ona i Edward.
Emily na wpół świadomie powędrowała na drugie piętro do pokoju dziecinnego. Bliźnięta zawsze ją rozweselały. Nigdy przy nich nie czuła się winna czy przestraszona z powodu własnych uczynków. Pomagały nawet zapomnieć na chwilę o dręczących ją od czasu do czasu wątpliwościach.
Teraz za późno już było na wątpliwości, lecz właśnie teraz opadły ją silniej niż kiedykolwiek. Nawet szybka gra w ciuciubabkę i biegi z dziećmi na barana nie usunęły zmartwień. Dlaczego musiała należeć do jedynej rodziny w całym wytwornym towarzystwie, w której wierzono w małżeństwa z miłości? Każda inna rodzina przez ostatnie trzy sezony doradzałaby Emily, żeby zabezpieczyła sobie przyszłość, zanim będzie za późno. Wszystkie dziewczęta, z którymi Emily weszła w świat, ostrzeżono, aby nie ulegały romantycznym skłonnościom. Powiedziano im, żeby były praktyczne, żeby były rozsądne, i takie były, i znalazły sobie odpowiednich mężów.
Emily nigdy nie mogła uwierzyć przyjaciółkom, kiedy twierdziły, z przekonaniem, jak je nauczono, że małżeństwa z miłości nigdy nie są szczęśliwe. Jak mogłaby uwierzyć w taki nonsens widząc, jak oddani są sobie jej brat i Letty, jej matka chrzestna i lord Castlereagh? Nie, twierdzenie, że małżeństwa z miłości są niebezpiecznie niepewne, to oczywista nieprawda. Emily przekonała się natychmiast, że zdarzają się niesłychanie rzadko. Wielka miłość nie przychodzi do każdego. Nie przyjdzie do niej.
Ale nie chciała tego wyznać Johnowi. John, ponieważ sam był szczęśliwym małżonkiem Letty, sądził, że każdy może osiągnąć takie samo szczęście. Letty znała zwyczaje świata dużo lepiej niż on. Mogła ich nie lubić, lecz rozumiała.
Odgłos kroków za drzwiami zapowiadał, że Emily wkrótce dowie się dokładnie, jak dalece wyrozumiałą ma szwagierkę.
– Mama! Mama! – ogłosiły bliźniaki.
Nie zważając na swą modną suknię i staranną fryzurę, Letty dołączyła do tria na podłodze dziecinnego pokoju.
– Tak myślałam, że cię tu znajdę – zwróciła się do Emily. – Nie patrz na mnie z takim lękiem. Nie chcę ci dokuczać.
Emily siódmy raz podniosła jedną z zabawek Katy i czekała.
– Chciałabym tylko, żebyś powiedziała mi na pewno, że twoja decyzja nie opiera się na jakimś źle zrozumianym przez ciebie powiedzeniu czy uczynku. Przyszło mi do głowy, że ponieważ w tym roku wskazałam ci kilku dżentelmenów stanowiących dobre partie
– Letty mówiła z trudem – mogłaś opacznie pomyśleć, że chciałabym się ciebie pozbyć.
– Letty! – Emily wpatrzyła się w nią w osłupieniu otworzywszy usta. Zignorowała nawet Coonora, który natarczywie usiłował zwrócić na siebie uwagę.
– Coonor, przestań wieszać się na cioci – automatycznie powiedziała Letty. – Martwię się, że w jakiś sposób sprawiłam, iż poczułaś się niemile widziana, a przecież razem z Johnem bylibyśmy uszczęśliwieni, gdybyś zamieszkała z nami na zawsze. Albo może obawiasz się, że zostaniesz czymś w rodzaju rodzinnego popychadła. To prawda, że zbyt często liczymy na twoją pomoc.
– Rodzinnego popychadła? Nie bądź niemądra, Letty. Nie mogłabyś sprawić, żebym czuła się bardziej pożądana. Bardzo dobrze wiem, że niełatwo ci było rozpoczynać życie małżonki z piętnastoletnią szwagierką na głowie.
Letty w odpowiedzi wykrzywiła się. Bliźniętom wydało się to zabawne i przez chwilę usiłowały wyżebrać powtórkę, po czym same spróbowały naśladować jej minę.
– Wiem też, dlaczego nasyłałaś na mnie tych wszystkich jegomościów – powiedziała Emily, przekrzykując hałas czyniony przez bliźnięta. – Ale to bez sensu. Gdybym mogła się zakochać, z pewnością bym to uczyniła, ale nie sądzę, żebym miała na to jakiś wpływ. A także żaden z tych gości nie wydawał się pałać do mnie namiętnym uczuciem.
– Dlaczego, znam z tuzin dżentelmenów, którzy pobiegną za tobą na najlżejsze skinienie.
Emily ze śmiechem wyplątywała się z uścisku Coonora.
– To prawda. Ale ich uczucia do mnie są bardziej romantyczne niż… niż te, które żywi do mnie Coonor. Mam paru dobrych przyjaciół. Natomiast nie mam konkurentów.
Letty zdawała się czuć niezręcznie, nie mogąc zaprzeczyć temu oświadczeniu.
– A jeśli widzą w tobie tylko siostrę, czyja to wina?
– Och, bez wątpienia moja – radośnie zgodziła się Emily.
– Nie – zaprzeczyła Letty z poważną miną. – Obawiam się, że to mnie należy o to winić. To ja ci wciąż mówiłam, jak masz się zachowywać. "Nie okazuj, jaka jesteś inteligentna – mówiłam – ludzie czują się nieswojo". I jaki jest rezultat?
Emily pochyliła się do przodu, żeby dodać siły swoim słowom.
– Rezultat jest taki, że ludzie nie ziewają w mojej obecności ani nie uciekają z pokoju na dźwięk mojego imienia. Zawarłam też parę cudownych przyjaźni, co w innym wypadku mogłoby się nie zdarzyć, przyjaźni, które – mam nadzieję i ufam – przetrwają przez całe moje życie. Z pewnością nie możesz się winić o to, że nauczyłaś mnie, jak najlepiej postępować w towarzystwie.