Emily ogarnęło poczucie winy. Powinna była pomyśleć o wysłaniu Edwardowi jakiegoś ostrzeżenia, ale głowę miała pełną Tony'ego. Oczywiście, odpowiedział jej cyniczny głos wewnętrzny, liściki niewiele pomogą, jeśli Edward tak starannie unika okazania cienia poufałości z Meritonami.
– Więc chciałbym byś go zapewniła, Emily – ciągnął John – że nawet jeśli nie jest markizem Palinem, jest wciąż przyjacielem tej rodziny. Ilekroć zapragnie odwiedzić nas i swego kuzyna, będzie bardziej niż mile widziany.
Emily musiała ukryć zaskoczenie udając kaszel. Zdarzało jej się myśleć o Edwardzie z dużo większym miłosierdziem, lecz nigdy nie oczekiwała, że jej brat zachowa się tak łaskawie.
– – Dobrze, John – obiecała. – Mam tylko nadzieję, że on zechce mnie wysłuchać.
Gdyby nie zechciał – to rozwiązałoby problem, lecz nie życzyła sobie tego rozwiązania za cenę długiej i cenionej przyjaźni.
– No, jeśli nie zechce, to jest głupcem i nie zasługuje na ciebie. Ale bardziej wierzę w jego osąd. Powiedziałaś mu, że tytuł i majątek nic dla ciebie nie znaczą, więc musi wiedzieć, że będziesz przy nim na dobre i złe. Powiedz mu, że zmiana jego stanu nie ma wpływu na nasze zdanie co do zaręczyn. John Meriton nie jest człowiekiem, który stanąłby na drodze Prawdziwej Miłości.
John objął ją ciepłym uściskiem, za co była wdzięczna, mając szansę ukrycia płonących policzków.
Miała teraz nowy kłopot. Nie tylko musiała znaleźć bolesny sposób zerwania zaręczyn z Edwardem, musiała znaleźć sposób, który nie rozczarowałby jej brata.
Rezultatem tych niemiłych rozmyślań było kilka poprawek, których Emily musiała dokonać w swoim wyglądzie, zanim udała się po Letty, a potem na dół, gdzie czekało na nie dwóch dżentelmenów. John, najwyraźniej uradowany, gawędził z mężczyzną, który kiedyś uciekł z jego żoną. Tego się Emily mogła spodziewać ze strony swojego brata, lecz zadowolona była widząc, że Tony'emu udzieliło się spokojne dostojeństwo Johna. Emily wiedziała, że to dla niego nie było łatwe. Lecz wszelki ból, jaki odczuwał Tony, spotykając męża Letty, wydawał się nie zawierać urazy.
Emily czuła, że w miarę jak dojeżdżali do siedziby Devonshire'ów, Tony stawał się coraz mniej napięty. Przypomniała sobie, jak wychodząc z przyjęcia u Georgy powiedział, że niepewnie czuje się w towarzystwie, od którego tak długo był izolowany. Czyżby nie był świadomy, jak elegancko się prezentuje? W stroju wieczorowym wyglądał na wielkiego pana, nawet nieco onieśmielał.
Natomiast Letty przeciwnie, w miarę jak zbliżali się do milieu (środowisko), w którym zwykła błyszczeć – stawała się coraz radośniejsza i swobodniejsza. Nie mogła się doczekać, kiedy wysłucha plotek z ostatnich tygodni i dołoży do nich swój wkład – jej oczy błyszczały entuzjazmem. Siedzący obok niej John nie mógł oderwać od niej wzroku.
Emily z zaskoczeniem uświadomiła sobie, Ze Tony uważnie obserwuje ją, a nie jej błyskotliwą szwagierkę. Choć mogła pogratulować sobie niezłej już umiejętności czytania z jego twarzy, tego wyrazu nie potrafiła zinterpretować. Przez chwilę miała wrażenie, że Tony coś chce powiedzieć, lecz strumień wymowy Letty płynął nieprzerwanie. Powóz zajechał przed wejście i chwila ta minęła, a Emily wdzięczna była za paruminutową zwłokę u drzwi, mogła uspokoić gwałtowne bicie serca.
To był dla niej tego wieczoru ostatni spokojny moment. Kiedy zaanonsowano ich wejście, na wielkiej sali balowej na dwie minuty zapadła cisza. Najwidoczniej gospodyni przed ich przyjściem opowiedziała nowinę wszystkim gościom. Czy zaakceptują Tony'ego, czy odwrócą się do niego plecami? – zastanawiała się Emily. Czuła, jak dwieście par skupionych na jednym człowieku oczu mierzy i decyduje.
Letty poradziłaby sobie w każdym wypadku, lecz wierny kapitan Hottendorf czuwał. Szybko podszedł i przedstawił księciu Hardenburgowi Tony'ego – człowieka, który uratował mu życie podczas ucieczki od Francuzów. Fakt, że trzeba było głośno krzyczeć, by prawie głuchy książę zrozumiał, co się do niego mówi, sprawił, że wiadomość rozeszła się bardzo szybko.
Jedynym cieniem mącącym ich radość, a choćby tylko radość Letty, była nieobecność cara. Letty była zdruzgotana odkrywszy, że ambasador rosyjski zwrócił w imieniu cara zaproszenie, tłumacząc to wyjazdem dworu wczesnym rankiem następnego dnia. Kiedy wywołano lady Jersej z balu, by pożegnała cara, John powiedział, że już to samo jest dostateczną dla Letty karą za jej niemądre zachowanie.
Jednakże Emily zdawało się że Letty najbardziej cierpi, będąc zmuszona siedzieć spokojnie, podczas gdy tancerze szykują się do walca. Dla Emily fakt, że Letty nie może tańczyć, znaczył również, że oszczędzony jej będzie ból z powodu widoku objętych w tańcu Tony'ego i szwagierki. Zamiast tego, kiedy orkiestra zagrała na trzy, to do niej Tony wyciągnął ramię z zaproszeniem.
Emily cały wieczór rozmawiała z Tonym. Każda osoba, która do niej podchodziła, pytała albo dyskretnie albo otwarcie, czy Tony jest rzeczywiście synem starego markiza. Emily bała się wyobrazić sobie, jak wygląda śledztwo w sprawie Tony'ego. Rozdzielono ich prawie tuż przy wejściu. Teraz trzymał ją w ramionach, a ona nie była w stanie pomyśleć o czymkolwiek, co mogłaby mu powiedzieć. Choć wiedziała już, że w towarzystwie Tony'ego nie musi nic mówić. On również się nie odzywał, lecz milczenie, jakie między nimi zapanowało, było raczej przyjacielskie niż pełne napięcia czy kłopotliwe.
Zmęczyły go obowiązki towarzyskie, to dostrzegła. Obserwowała go przez cały wieczór i zachwycała się jego zachowaniem. Z pewnością nikt nawet by nie pomyślał, że jest zdenerwowany. Choć Emily pragnęłaby, żeby uważano ją za podniecającą lub oszałamiającą, zadowolona była, że Tony może się przy niej odprężyć. Pierwszy raz od wielu godzin jego uśmiech wyglądał naturalnie.
Równie naturalnie czuła się w jego ramionach. Tańczyli lekko, pewnie i zgodnie. Ramię Tony'ego wokół jej kibici – tak jakby tam przynależało. KIedy tak patrzył na nią serdecznie i pytająco, wydawało się, że łatwo jest wcisnąć się ciaśniej w jego objęcia, musnąć palcami małą bliznę na jego skroni i unieść twarz w oczekiwaniu pocałunku.
W tej chwili złudzenie prysło. Emily zmusiła się do rozsądku. Ramiona Tony'ego nie przyciągną jej bliżej. Jeżeli ona zbliży się do niego, jego oczy wyrażą tylko strach i konsternację. Zamiast ujrzeć miłość, której pragnął, ujrzy tylko, że ona to nie Letty.
Brutalnie przypominając sobie wszystkie bolesne fakty, których świadoma była, kiedy zdecydowała się poślubić Edwarda, Emily wyliczała je w myślach w takt muzyki. Nie jest piękna; brak jej zwykłej u kobiet sztuki uwodzenia. Dla mężczyzn jest współczującym słuchaczem, dobrym przyjacielem, ale nie dziewczyną, którą się kocha i poślubia. Czas tych faktów nie zmieni.
Jedyny problem w tym, że czas pokazał jej, iż może prawdziwie pokochać, głęboko i wiernie. I że nie może poślubić Edwarda.
Zmęczona i pogrążona w niewesołych rozmyślaniach, wracając do domu, Emily nie była radosna. Ten wieczór przekonał ją bez reszty, że Tony jest teraz własnością publiczną. Nie będzie już sposobności do cichych rozmów, nie będzie powodu, by je prowadzić. Jedyną korzyścią, którą dostrzegła Emily, było że w tym całym zamieszaniu nikt, a z pewnością nawet Tony, nie zauważył, jak nieszczęśliwa była w głębi serca.
Będą w takim nastroju, Emily nie spodziewała się, że znajdzie powód do śmiechu. Wszystkim, z wyjątkiem Tony'ego trochę kleiły się oczy. Z drugiej strony Tony'ego po balu nie opuszczało napięcie. Szybki spacer, powiedział, odprowadzając ich do drzwi, tego mu trzeba, by się odprężyć.
Za drzwiami czekała wściekła i zniecierpliwiona niania.
– Czy wiesz, która godzina? – napadła na Johna. Wpół śpiący, podskoczył i stanął na baczność. – Jest czwarta rano, czwarta godzina, i to nie jest pora, żeby przyzwoici ludzie gdzieś się włóczyli. Jeśli chcesz zrujnować sobie zdrowie rozpustą, to twoja sprawa.