– Myślał, że próbujesz groźbą wymusić od niego pieniądze – wyjaśnił Tony cierpliwie. – Albo raczej, że próbujesz zastraszyć go, żeby przemówił na twoją korzyść.
Myśl o Emily-szantażystce znowu go tak rozśmieszyła, że musiał próbować pokryć śmiech kaszlem.
– Och. Och, nie!
Tony uśmiechnął się na widok jej przerażonej miny.
– Och, tak. Teraz jest pewnie w drodze do Ameryki.
Zakryła usta dłonią.
– Jeśli nie zaszkodzi naszej sprawie, zmyślając opowieści o tym, jak dobrze cię zna. Tak mi przykro, Tony. Jak w ogóle mogłam powiedzieć coś takiego temu człowiekowi?
– Myślę, że powiedziałaś już dosyć. Nie radziłbym ci próbować tego naprawiać.
– Wyrazy ubolewania, panie Stanhope, ja tylko chciałam przekonać się, czy nie był pan przypadkiem zdrajcą. – Przejrzała sobie w myślach inne wersje. Żadna nie była dobra. – Nie, przypuszczam, że nie potrafię tego dobrze wytłumaczyć.
Tony, odwracając stronicę, lekko się przesunął. Siedział tuż koło Emily. Kiedy tak śmieli się razem, prawie udało jej się stłumić wrażenie, jakie na niej wywierała jego bliskość. Teraz musiała powstrzymywać w sobie odsunięcia pukla włosów, który uparcie spadał mu na czoło. Przypomniała sobie, jak ujrzała Letty z Johnem siedzących tak samo na sofie, lecz głowa Letty wygodnie spoczywała na ramieniu męża. Jakże zaszokowany byłby Tony, gdyby wiedział, że ona pragnie uczynić to samo wobec niego.
Lekko potrącił stopą jej stopę i to uświadomiło jej, o czym rozmawiali: o przestępstwach Stanhope'a.
– Oooch – powiedziała, zadowolona, że ma wymówkę na swoje mechaniczne drgnięcie. – Czułabym się o wiele więcej winna, gdybym nie myślała, że ten człowiek zasługuje na karę za zbrodnie popełnione na parkiecie.
– Aż tak źle? – spytał.
– Posiniaczona od pięt do kolana. To dlatego podejrzewałam, że mógł być winien bardziej występnych czynów.
Tony uśmiechnął się ze zrozumieniem, lecz jego następne słowa zdradziły, że wciąż zastanawiał się nad tym, czego dowiedzieli się o Stanhopie.
– Trudno, przykro mi za niego – powiedział. – To była okropna rzecz, ale mogę zrozumieć, dlaczego się złamał. Wirion był ekspertem w tego rodzaju wymuszeniach. – I dodał, już żartobliwie: – Może takie doświadczenie wyjaśnia, dlaczego Stanhope z miejsca spodziewał się tego samego po sobie.
– Bardziej prawdopodobne, że jego nieczyste sumienie.
Tony zamyślił się. Ale to zamyślenie nie wyglądało tak jak wtedy, gdy Emily podejrzewała, że wraca do przeszłości. Coś chodziło mu po głowie.
– Nieczyste sumienie. To prawda – przyznał. – Kiedy zrobisz coś, o czym raczej nie chcesz rozpowiadać, stajesz się rozmyślnie czuła na tym punkcie. Jakbyś miała na czole wyryty sekret.
– Tak – zgodziła się Emily cicho. Dokładnie tak czuła się ze swoją miłością do Tony'ego. Czyż on mógł tego nie dostrzec? Czy był po prostu za bardzo dżentelmenem, by to okazać?
– Myślałem…
Z pewnością myślał. Mogła to prawie widzieć.
– Nie – ciągnął – to byłoby ohydne. Udawać, że wie się więcej niż ktoś naprawdę zrobił i delikatnie zagrozić wyjawieniem.
Emily, wstrząśnięta odwróciła się do niego.
– Tony! To byłoby podłe. – Podniosła głos na tyle, że w końcu Letty rzuciła jej ostrzegawcze spojrzenie. – Gorzej, to byłoby niebezpieczne – wyszeptała.
– Cóż, trzeba być bardzo ostrożnym. Szczególnie jeśli ta osoba okaże się człowiekiem nieskazitelnie cnotliwym. Głupio byśmy wyglądali strasząc kogoś takiego jak mój wuj, który wiedzie żywot świętego.
Emily pomyślała, że Tony nie słucha uważnie tego, co ona mówi.
– Nie! Nie masz chyba zamiaru…
Rozmyślnie dawać do zrozumienia, że wie się więcej niż się wie, aby spowodować ostrą reakcję, jeśli nie wyznanie, wydało się co najmniej nieroztropne.
– Nie mówilibyśmy nic, co uraziłoby kogoś o czystym sumieniu – powiedział głosem, który miał uspokajać, lecz nie uspokajał. – Tylko sugeruję, byśmy kontynuowali to, co tak zręcznie zaczełaś. Jak powiedziałaś, tylko ktoś, kto naprawdę ma jakiś brudny sekret na sumieniu, przypisze coś więcej naszej ciekawości.
Emily nie sądziła, by powiedziała cokolwiek w tym rodzaju, lecz zbyt mało było czasu na protesty. Za chwilę Tony powinien wyjść. Czy ona zachce wprowadzić w życie jego plan, czy też nie – wiedziała, że on zamierza spróbować.
– Zobaczymy – powiedziała oziębłym tonem, którego nauczyła się od niani Letty.
– Twój brat zabiera mnie dziś po południu do swojego klubu. Mam nadzieję, że może tam spotkam Underwooda. – Tony wydawał się świadomy jej dezaprobaty. – Emily, mogłabyś okazać trochę zaufania. Nie będę sprawiał kłopotów twojemu bratu, kiedy jest tak dla mnie uprzejmy.
Bez wątpienia. Obawy Emily w tym kontekście wyglądałyby głupio, aż przypomniała sobie, kogo oni i czego szukają. Wczoraj wieczorem zachowała się dość niefrasobliwie, może dlatego, że John Stanhope nie był z pewnością człowiekiem, którego poważnie można by wziąć za łotra. Prawdziwy zdrajca to był ktoś, kto tylko po to, żeby uniknąć najmniejszej szansy rozpoznania, pozwolił, by Tony gnił w więzieniu przez prawie dziesięć lat. Czegóż nie uczyniłby teraz, żeby nie zostać nierozpoznanym?
Emily zadrżała. Nie byłoby sensu przypominać Tony'emu, że to nie przelewki. Zdrajca pozostawił go bez szansy, obrabowując go ze sposobności odegrania jakiejkolwiek roli w ostatnich latach wojny. Nie mogła go winić za to, że nie chce, by i teraz odebrano mu szansę działania.
– W ten sposób zostaje Neale i de Crespigny – powiedziała. – Myślę, że równie dobrze mogę zająć się Nealem. Wygląda na to, że on cię unika, a mnie zna. Mam nadzieję, że doceniasz moją wielkoduszność. Z nich wszystkich, on musi być najmniej podejrzany.
– Prawda – powiedział Tony powoli – lecz jeśli ma coś do powiedzenia, myślę, że łatwiej to wydobyć z niego niespodziewanie, przez zaskoczenie.
– Tak, a ostatnim razem, gdy rozmawialiśmy, był bardzo niekomunikatywny, coś dla mnie nowego. Wizyta cara musiała być dla niego niezłym kołowrotkiem. Bardzo dobrze, wezmę de Crespigny'ego.
Emily nie była zadowolona z programu, który Tony dla nich ułożył. Kiedy tak siedzieli śmiejąc się i rozmawiając w uroczym saloniku Letty, nic z tego nie wydawało się rzeczywiste. Ale chodziło o prawdziwego, realnie istniejącego zdrajcę. Nie umiała tak łatwo jak Tony odsunąć od siebie strachu, nawet jeśli rozumiała jego zdeterminowanie.
Uśmiechając się, Tony ujął jej dłoń.
– Zatem do wieczora – rzekł.
Słysząc tę obietnicę Emily zamknęła oczy na wszelkie niebezpieczeństwa. Wmawiała sobie, że zdrajca już nie żyje albo jest za granicą. Nic nie miało znaczenia poza faktem, że znowu zobaczy Tony'ego. Dziś wieczorem.
Tony, tak jak obiecał, towarzyszył Emily w teatrze. Jednakże wraz z kapitanem von Hottendorfem nie byli jedynymi gośćmi Letty. Nadzieje Emily na spokojną rozmowę i dobre przedstawienie zostały przekreślone wraz wraz z nagłym pojawieniem się lady Soames z rodziną. Choć Emily i Tony siedzieli w tej samej loży, mnóstwo prowadzonych dookoła rozmów uniemożliwiało im poufne omówienie czegokolwiek.
Nie pomógł im także fakt, że Letty prawie siłą usadowiła Emily obok kapitana. I że starsza córka lady Soames, uradowana swoim pierwszym sezonem w towarzystwie, zapamiętale flirtowała z Tonym. Zachowywała się tak, że Emily miała ochotę złapać za rózgę.
Na szczęście znalazła sposobność pomówienia z Philipem de Crespigny już wcześniej, kiedy powoli przemierzali kuluary. Nie było to przyjemne. Wszystko w de Crespignym budziło jej strach. Pierwszy raz w życiu Emily pomyślała, że zostanie ofiarą niechcianych zalotów mężczyzny i to tylko dlatego, że członkowie jej rodziny stali parę kroków dalej, gdzie Tony usiłował ściągnąć ich uwagę na siebie.