Выбрать главу

– Albo klips – wtrącił Joel bardzo cichym głosem. Te słowa nie umknęły uwagi Barneya, który nie spuszczał teraz wzroku z brata.

– Prawie zgadłaś, Saro – powiedział, nie podnosząc głosu. – Tak naprawdę to diament. Nie byle jaki diament. Olbrzymi. Z tego, co słyszałem, to prawdziwy gigant.

– To ekscytujące! Czy ktoś go ukradł?

Na twarzy Barneya pojawił się grymas.

– Szczerze mówiąc, to nie wiem. Nie mogę nic powiedzieć, dopóki go nie znajdę. Został prawdopodobnie wykopany na jednej z moich działek, kiedy byłem w Durban. Krąży na ten temat wiele różnych plotek, chociaż wcale nie wiadomo, czy on naprawdę istnieje. Nikt się jeszcze nie przyznał, że go posiada.

– To pewnie jeszcze jedna z tych niestworzonych historii wymyślanych przez czarnych – powiedział Joel z wymuszonym uśmiechem na twarzy. – Zawsze wymyślają takie historie, żeby zdenerwować białych, a oni biegają potem w kółko jak pies za własnym ogonem. Jeden z nich powiedział mi, że wie, gdzie jest schowany skarb króla Salomona. Pięćdziesiąt metrów pod ziemią pod twardym podłożem skalnym. Kazałbym go porządnie wychłostać, gdybym go złapał.

– Ale to jest diament, Joelu – powiedział Barney i nagle spoważniał. – To olbrzymi diament. Ma prawie czterysta karatów i został znaleziony na naszej działce.

Joel pokręcił głową i parsknął śmiechem.

– Kiedy ty byłeś w Durban, braciszku, ja tutaj zarządzałem. A powiem ci coś jeszcze, potrafię dopilnować robót w tej kopalni dziesięć razy lepiej niż ty. Nawet jeśli spluną na ziemię, dostają natychmiast kuksańca, a gdybym złapał któregoś na kradzieży, to jak Bóg mi świadkiem, udusiłbym własnymi rękami.

– Próbujesz mi wmówić, że ten olbrzymi diament nie istnieje, co? Myślisz, że to wymyślona historia, tak?

Joel spojrzał uważnie na brata.

– Może istnieje, Barney, ale ja go nie widziałam. Nie mów, że mi nie wierzysz. Jałt myślisz, co bym zrobił, gdybym go znalazł? Pokazałbym tobie, prawda? Od razu po twoim powrocie z Durban. Nie jestem złodziejem diamentów, wszystko tylko nie to. A poza tym jestem twoim bratem.

– Cieszę się, że to powiedziałeś – skonstatował Barney. – Bo kiedy teraz rozmawiamy, twój pokój jest przeszukiwany. Kazałem im nawet przekroić mydło.

Sara była zaszokowana.

– Barney, to po prostu nie do wiary! – zawołała.

– W porządku – powiedział Barney spokojnym tonem. – Po prostu nie do wiary, mówisz? Lecz ja tyle się dzisiaj nasłuchałem o tym mitycznym diamencie, że wiem, co robię. W pierwszej kolejności muszę przeszukać ten dom. Chodzi o diament, który może być wart ponad milion funtów, Saro, a kiedy w grę wchodzi tyle pieniędzy, lojalność schodzi zwykle na drugi plan. Lojalność rodzinna, lojalność służby, obojętnie jaka lojalność. Większość ludzi postępuje według jakichś tam norm, zgoda. Większość ludzi zna swoje powinności i żyje uczciwie, starając się nie zawieść swoich bliskich, lecz dla większości ludzi milion funtów jest więcej wart niż uczciwość. Milion funtów wystarczy, by przekonać większość ludzi, że czas zapomnieć o obowiązkach i przyjaciołach, nawet o tych, których się kocha. Milion funtów wystarczy, by większość ludzi zapomniała o Bogu.

Nastąpiła chwila ciszy. Joel spojrzał na Sarę i wzruszył ramionami, tak jakby chciał powiedzieć, że być może on mi nie wierzy, ale wiem, że ty tak.

– Może myślisz, że oszalałem – powiedział Barney. – Może myślisz, że podejrzewanie własnej rodziny jest równie naganne jak sama kradzież. Może masz rację. Ale chcę ci powiedzieć tylko jedną rzecz. Kiedy w grę wchodzi milion funtów, jestem tak samo chytry i bezwzględny jak wszyscy inni, szczególnie gdy wiem, że to mój milion funtów, który sprzątnięto sprzed nosa.

– Więc oskarżasz mnie o przywłaszczenie sobie największego kamienia w Kimberley, powiem więcej, jednego z największych kamieni szlachetnych na całym świecie?

– Tego nie powiedziałem – powiedział spokojnie Barney.

– Nie musiałeś – odciął się Joel. – Wystarczy, że kazałeś swoim czarnym małpom przeszukać mój pokój. I prze-kroić moje mydło? Jesteś równie zwariowany jak mama.

– A co ty byś zrobił, będąc na moim miejscu? – chciał wiedzieć Barney.

– Gdybym podejrzewał cię o kradzież jakiegoś fikcyjnego diamentu, na miłość boską, Barney, podkreślam „fikcyjnego", byłbym na tyle przyzwoity, żeby cię uprzedzić. Na pewno zadbałeś o to, żeby grzebali mi w bieliźnie, co? I we wszystkich moich osobistych pamiątkach? W moich listach, zdjęciach mamy i taty? Na pewno zadbałeś, żeby odarli mnie z tej resztki godności, która mi jeszcze została, prawda?

Barney postawił drinka na małym inkrustowanym stoliku obok.

– Przykro mi, Joelu – powiedział ściszonym głosem. – Ale taka jest właśnie różnica między nami.

– Jaka różnica? O co ci chodzi?

– O twoje przechwałki, o to właśnie mi chodzi. O głupie gadanie. Bez przerwy mnie pouczasz, od kiedy tylko zacząłeś mówić. A teraz bez przerwy odwołujesz się do sprawiedliwości, Boga i do wszystkiego, co ci przyjdzie do głowy. Ale w gruncie rzeczy niczego specjalnego nie dokonałeś, prawda? Nigdy nie uprawiałeś ziemi na farmie w Derdeheuvel. Straciłeś wszystkie swoje pieniądze w Klipdrift. Zostałeś oskarżony o kradzież diamentów w Kimberley. Na próżno użalasz się nad sobą, nie pomogą ci żadne moce niebieskie. I tylko mnie zawdzięczasz, że siedzisz teraz w tym pokoju i czekasz na dobrą kolację.

– Rozumiem, że mam się spakować i wynieść? – zapytał Joel, a jego bladą twarz wykrzywiła nienawiść.

– Nie – powiedział po prostu Barney. – Ale masz mi powiedzieć wszystko, co wiesz o tym diamencie, i przestań udawać głupszego, niż jesteś.

– Dobre sobie! – krzyknął Joel, lecz głos uwiązł mu w gardle, co popsuło zamierzony efekt. – To ty udajesz głupszego, niż jesteś! Zaskoczyłeś mnie tą opowieścią o olbrzymim diamencie. Słyszę ją pierwszy raz w życiu, a ty oskarżasz mnie od razu o kradzież! To idiotyczne! A zaraz potem mówisz mi, że udaję!

Sara zwróciła się do Barneya błagalnym tonem:

– Czy nie możemy zmienić tematu, kochanie? Nie chcę, żebyśmy pokłócili się tuż przed kolacją.

Barney ciągle jeszcze patrzył na Joela, a na jego twarzy malowała się nieufność.

– Proszę tylko o jednoznaczną odpowiedź. Wiem, że ten diament istnieje. Jestem tego pewien. Powiedział mi o tym Harold Feinberg; mówili mi też ludzie, którym ufam. Więc jeśli Joel nic o nim nie wie, mogę tylko powiedzieć, że jego pamięć jest tak samo zawodna jak jego lojalność.

W tej chwili Michael wszedł przez otwarte drzwi do pokoju gościnnego, spojrzał ukradkiem na Barneya i potrząsnął głową.

– Aha – powiedział Joel i usiadł wygodniej w fotelu. – To chyba znaczy, że zostałem oczyszczony z zarzutów.

– To znaczy, że nie znaleźli diamentu w twoim pokoju, to wszystko – powiedział Barney.

– Diamenty – kpił Joel, wybuchając głośnym śmiechem. – Gdybyś mnie pytał o zdanie, to powiedziałbym ci, że za długo już siedzisz w Kimberley. Opanowuje cię gorączka.

– Ten diament istnieje – obstawał przy swoim Barney. – Waży ponad trzysta pięćdziesiąt karatów i założę się, że gdzieś tutaj jest.

– Czy zdradzisz nam tożsamość swojego informatora? – zapytał Joel, unosząc brwi.

Barney spojrzał na Sarę. Nareez i tak już dostatecznie narozrabiała, mówiąc Sarze o jego uczuciach do Mooi Klip. Jeśli Joelowi uda się obudzić podejrzenia Sary, informując ją o tym, że Mooi Klip była tu tego wieczoru, będzie musiał przez dwa dni przekonywać ją, że to już skończone, że Mooi Klip wróciła do Klipdrift, aby poślubić farmera i hodować kurczaki. Nie spuszczając wzroku z Joela, powiedział prawie szeptem: