– Jesteś taki ostrożny – kontynuował Edward. – Jeżeli Barney nie zareaguje szybko na ofertę złożoną mu przez firmę Leopold & Wavers oraz na całą resztę innych ofert, to skończy się na tym, że kamień będzie wart trzy razy tyle co teraz, tylko że nikt go wtedy nie kupi.
– Zajmij się swoją geologią – odciął się Harold. – Co wiesz o marketingu diamentów? Shikkerl
Edward westchnął, zdjął okulary i środkowym palcem zaczął obmacywać swoje gałki oczne, tak jakby sprawdzał, czy śliwki są już wystarczająco dojrzałe.
– Wy, Żydzi, doprowadzacie mnie do szału – powiedział z zamkniętymi oczami. – Ktoś się z wami nie zgadza
1 zaraz wybuchacie potokiem niezrozumiałych słów.
– Shikker znaczy pijak – powiedział Bamey szeptem. – A poza tym nie macie się o co kłócić.
– O co ci chodzi? – odezwał się Edward. – Zawsze się kłócimy. To dobrze robi na wątrobę.
– No właśnie, ja o rynkowej cenie diamentów, a on o wnętrznościach.
– Wszystko jedno – stwierdził Barney. – Nie ma diamentu. Został ukradziony.
Zapanowała pełna wyczekiwania cisza przerywana tylko sapaniem Harolda. Edward założył ponownie okulary
1 utkwił wzrok w Barneyu jak Galileusz wpatrujący się w swój siedemnastowieczny, prymitywny teleskop, który nie może się zdecydować czy planeta Saturn jest okrągła, czy trójkątna, lecz ma nadzieję, że nie jest jednak trójkątem.
– Został ukradziony? Mój drogi przyjacielu! Ale jak? Nie trzymałeś go pod kluczem w sejfie? Nie mogę w to uwierzyć!
Harold nic nie powiedział, opuści! tylko głowę na piersi. Jego oddech stawał się coraz bardziej chrapliwy; odgłosy, które wydawał, przypominały dźwięki wydobywające się ze starych miechów fisharmonii w drewnianym kościółku w Klipdrift.
– Odwiedził mnie ktoś, kogo znam jeszcze z Capetown – powiedział Barney. – Złożył ofertę kupna, mówiąc, że Brytyjczycy chcą zaprezentować diament królowej. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, ale dowiedziałem się później, że prawdopodobnie nie pracuje już dla Brytyjczyków od wielu lat. Ma jakieś powiązania ze zwiadowcą Burów o nazwisku Simon de Koker, który jest z kolei tajnym agentem ruchu oporu w Transvaalu.
Harold podniósł głowę i ciągle jeszcze z niedowierzaniem patrzył na Barneya. Był wstrząśnięty i miał trudności ze złapaniem oddechu.
– Wpadł w ręce Burom? Diament powędrował do Burów?
– Takie są moje przypuszczenia – powiedział Barney.
– Miłosierny Boże, nie mogę w to uwierzyć – powiedział Harold. – Wiesz, co będzie, kiedy Burowie położą na nim swoje łapy? Albo zażądają za niego okupu i będą domagać się uznania ich niepodległości, albo sprzedadzą go Rosjanom i kupią wystarczająco dużo broni oraz amunicji, żeby wykurzyć Brytyjczyków z pól diamentowych i zepchnąć ich aż do Oranjerivier.
– Wiem o tym, Haroldzie. – Barney wzruszył ramionami. – Nie mam stuprocentowej pewności, że chodzi o Burów. Nie ma żadnych pewnych dowodów. Ale to wydaje się najbardziej prawdopodobną wersją. Burowie mogliby bardzo wiele zyąkać, kradnąc diament, i równocześnie bardzo wiele stracić, gdyby został oszlifowany i sprzedany za granicą.
– Jak oni…? – zapytał Edward, pokazując ręką na sejf.
– Obawiam się, że Sara dała im klucz – powiedział Barney. – Uciekła razem z nimi, z Joelem i nianią.
– Pstrokata załoga – zauważył Edward.
– Pstrokata czy nie, mają Gwiazdę Natalię i nie wiadomo, gdzie są.
– Wybaczcie mi, ale muszę poprosić o szklankę wody – powiedział Harold.
Barney zadzwonił dzwonkiem na Horacego. Harold rozluźnił krawat. Siedział w fotelu, ocierając czoło i ciężko dysząc.
– Więc nazwałeś go Gwiazdą Natalią? – uśmiechnął się Edward. – Czy to między innymi dlatego Sara tak gorliwie służyła im swoją pomocą?
Barney spuścił wzrok i zaczął układać pióra oraz ołówki na biurku.
– Powiedzmy, że nasze małżeństwo dalekie było od ideału. Ale mimo wszystko przeżyłem szok, kiedy zorientowałem się, że to jej sprawka.
– Kiedy to się stało? – zapytał Harold.
– Wczoraj rano, kiedy byłem w kopalni. Dopiero wczesnym popołudniem spostrzegłem brak klucza i zrobiłem z siebie kompletnego idiotę, puszczając się za nimi w pogoń wzdłuż Hopetown Road, myśląc, że pojechali do Cape. Jednak ani śladu po nich.
– Z tego, co mówiłeś o Simonie de Kokerze, wydaje się bardziej prawdopodobne, że pojechali do Transvaalu – powiedział Harold.
Wszedł Horacy i Barney poprosił o szklankę wody dla Harolda oraz o filiżankę mocnej kawy dla siebie. Edward powiedział, że „zadowoli się" karafką whisky, która stała na biurku.
– Najważniejsze, żeby przeszkodzić tym draniom w oszlifowaniu go – powiedział wolno Harold, kiedy Horacy wyszedł. – Kiedy się go oszlifuje, nie masz prawie szans na udowodnienie, że jest twój. Kiedy znajduje się jeszcze w stanie surowym, możemy go zidentyfikować. Robiłem zdjęcia ze wszystkich stron i rysunki. Mam też odlew gipsowy.
– Nie powinni mieć wielkich trudności z oszlifowaniem go, prawda? – Zastanawiał się Barney. – Jest przecież wielu dobrych szlifierzy w Amsterdamie, którzy zrobią to, nie zadając zbędnych pytań.
– Tak, masz rację – westchnął Harold. – Lecz szlifowanie takiego dużego diamentu, Gwiazdy Natalii, jak go nazwałeś, może potrwać nawet do osiemnastu miesięcy.
A zanim wygładzą wszystkie powierzchnie, ciągle jeszcze będziemy mieć szansę udowodnienia, że jest twój.
– Jeśli w ogóle pojedzie do Amsterdamu i jeśli go tam odnajdziemy. Równie dobrze mogą go teraz sprzedać na dwór rosyjski lub Austriakom, mogą go też wysłać do Ameryki.
Harold wypił wodę i wytarł usta chusteczką.
– Trzeba się trochę rozejrzeć i koniecznie musimy się dowiedzieć, dokąd go wywieźli. Jedno jest pewne – nie powierzą go drugorzędnym szlifierzom. Będą musieli dotrzeć do najlepszych, więc nie mają specjalnie wyboru.
– Myślę, że tylko trzej szlifierze wchodzą tutaj w rachubę: Josef van Steenwijk, który pracuje dla Costera w Amsterdamie, Levi Baumgold z Annen's, także w Amsterdamie, oraz Itzik Yuseel, który jest czołowym szlifierzem Roosendaal w Antwerpii.
Barney usiadł wygodnie na krześle i małymi łyczkami popijał kawę. Był niepocieszony.
– Mogą trzymać diament w ukryciu przez wiele lat, zanim zdecydują się go oszlifować. Mogą też sprzedać go teraz, w ogóle nie szlifując.
– No cóż – powiedział Harold – musimy się z tym liczyć… wtedy nie zobaczysz go już nigdy na swoje oczy. Ale myślę, że każdy, kto decyduje się sprzątnąć największy diament na kontynencie jego właścicielowi prosto sprzed nosa, jest na tyle inteligentny, że będzie próbował zarobić na nim jak najwięcej pieniędzy. Nie szlifowany będzie zbyt łatwo rozpoznawalny i równocześnie zbyt trudno będzie go potem ponownie sprzedać. Przypomnijcie sobie, co Thomas Pitt zrobił z Regentem… wysłał go prosto do Londynu i dał tam oszlifować, żeby nikt inny nie mógł go sobie przywłaszczyć. Moim zdaniem w ciągu miesiąca diament zostanie przemycony do Amsterdamu lub Antwerpii.
Edward Nork nalał sobie pełen kieliszek whisky i głośno zatkał karafkę. Przeszedł przez pokój i stanął przy oknie z okularami zatkniętymi na czole pogrążony w swoich własnych myślach.
– Trzeba będzie wysłać kopie rysunków Harolda do wszystkich głównych kupców diamentów, informując jednocześnie, że diament został skradziony. Nie powstrzyma to co prawda tych pozbawionych skrupułów, ale być może przestraszy niektóre szacowne domy. Na zdrowie!
Przełknął whisky, po czym dostał takiego ataku kaszlu, że aż zsiniał na twarzy.
– Zgoda – powiedział Barney. – Jeśli to najlepsze wyjście z sytuacji, to zróbmy tak. Ale coś wam powiem: wolałbym, żeby ten diament wpadł mi do przepaści, niż dostał się w ręce tych ludzi.