V
Wszyscy zgodnie pracowali:
Więc niedźwiedzie – wzorem drwali –
Dostarczały pni i pali.
Sarny z wszystkich stron się zbiegły
I lepiły z gliny cegły.
Z wodnej tafli jeleń szybki
Pozdejmował szklane szybki.
Przy stawianiu pieców kuna
Wykonała pracę zduna.
Jeże igieł dostarczyły,
A dzięcioły z całej siły
Deski nimi przybijały
Do podłogi i powały.
Pracowali wszyscy zgodnie
I w niespełna dwa tygodnie
Sklep stał całkiem już gotowy
Na polanie wśród dąbrowy.
Wnet borsuki, tchórze, kozły
Najróżniejszy prowiant wiozły:
Sadło, kaszę i serdelki,
I przysmaków wybór wielki.
Oprócz tego sklep był pełny
Ciepłych futer, pierza, wełny,
Ptasich czubków, barwnych piórek
I kapturków dla wiewiórek.
A za ladą lis Mikita
Kupujących grzecznie wita,
Tu odważy, tam odmierzy,
Towar dobry, tani, świeży.
Nikt nikogo nie oszwabia,
Nikt na nikim nie zarabia,
Bo gdzie łączą wspólne cele,
Tam są wszyscy przyjaciele.
Sklep szedł odtąd jak najlepiej,
Każdy wszystko dostał w sklepie
I w powszechnym dobrobycie
Upływało leśne życie.
A kukułka z przyjaciółką
Wciąż latały tylko w kółko
I na przekór innych ptakom
Ułożyły piosnkę taką:
– Powiedzcie, jaskółki,
Ku – ku,
Gdzie mam kupić bułki?
Ku – ku!
W spółdzielczym sklepie,
Ku – ku,
Kupisz najlepiej,
Ku – ku!
– Powiedzcie mi, kraski
Ku – ku,
Gdzie mam kupić placki?
Ku – ku!
– W spółdzielczym sklepie,
Ku – ku,
Kupisz najlepiej,
Ku – ku!
– Powiedzcie, słowiki,
Ku – ku,
Gdzie kupić pierniki?
Ku – ku!
– W spółdzielczym sklepie,
Ku – ku,
Kupisz najlepiej,
Ku – ku!
Tak śpiewały i kukały
Dwie kukułki przez dzień cały.
Bury wilk przed sklepem swoim
Stał i patrzył z niepokojem.
Wreszcie zamknął go na kłódkę
I opuścił las ze smutkiem.
– Trudno! – westchnął ryś Bazyli.
Także zamknął sklep po chwili
I opuścił z żalem knieję.
Co się z nimi teraz dzieje,
Tego nawet dzięcioł sowie,
Choć jest plotkarz – nie opowie.
ENTLICZEK-PENTLICZEK
Entliczek-Pentliczek
Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek,
A na tym stoliczku pleciony koszyczek,
W koszyczku jabłuszko, w jabłuszku robaczek,
A na tym robaczku zielony kubraczek.
Powiada robaczek: – I dziadek, i babka,
I ojciec, i matka jadali wciąż jabłka,
A ja już nie mogę! Już dosyć! Już basta!
Mam chęć na befsztyczek! – I poszedł do miasta.
Szedł tydzień, a jednak nie zmienił zamiaru;
Gdy znalazł się w mieście, poleciał do baru.
Są w barach – wiadomo – zwyczaje utarte:
Podchodzi doń kelner, podaje mu kartę,
A w karcie – okropność! – przyznacie to sami:
Jest zupa jabłkowa i knedle z jabłkami,
Duszone są jabłka, pieczone są jabłka
I z jabłek szarlotka, i placek, i babka!
No, widzisz, robaczku! I gdzie twój befsztyczek?
Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek.
Chrząszcz
W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie
I Szczebrzeszyn z tego słynie.
Wół go pyta: – Panie chrząszczu,
Po co pan tak brzęczy w gąszczu?
– Jak to – po co? To jest praca,
Każda praca się opłaca.
– A cóż za to pan dostaje?
– Też pytanie! Wszystkie gaje,
Wszystkie trzciny po wsze czasy,
Łąki, pola oraz lasy,
Nawet rzeczki, nawet zdroje,
Wszystko to jest właśnie moje!
Wół pomyślał: – Znakomicie,
Też rozpocznę takie życie.
Wrócił do dom i wesoło
Zaczął brzęczeć pod stodołą
Po wolemu, tęgim basem.
A tu Maciek szedł tymczasem.
Jak nie wrzaśnie: – Cóż to znaczy?
Czemu to się wół prożniaczy?!
– Jak to? Czyż ja nic nie robię?
Przecież właśnie brzęczę sobie!
– Ja ci tu pobrzęczę, wole,
Dosyć tego! Jazda w pole!
I dał taką mu robotę,
Że się wół oblewał potem.
Po robocie pobiegł w gąszcze.
– Już ja to na chrząszczu pomszczę!
Lecz nie zastał chrząszcza w trzcinie,
Bo chrząszcz właśnie brzęczał w Pszczynie
Hipopotam
Zachwycony jej powabem
Hipopotam błagał żabę:
– Zostań żoną moją, co tam,
Jestem wprawdzie hipopotam,
Kilogramów ważę z tysiąc,
Ale za to mógłbym przysiąc,
Że wzór męża znajdziesz we mnie
I że ze mną żyć przyjemnie.
Czuję w sobie wielki zapał,
Będę ci motylki łapał
I na grzbiecie, jak w karecie,
Będę woził cię po świecie,
A gdy jazda już cię znuży,
Wrócisz znowu do kałuży.
Krótko mówiąc – twoją wolę
Zawsze chętnie zadowolę,
Każdy rozkaz spełnię ściśle.
Co ty na to?
– Właśnie myślę…
Dobre chęci twoje cenię,
A więc – owszem. Mam życzenie…
– Jakie, powiedz? Powiedz szybko,
Moja żabko, moja rybko,
I nie krępuj się zupełnie,
Twe życzenie każde spełnię,
Nawet całkiem niedościgłe…"
– Dobrze, proszę: nawlecz igłę!
Na Wyspach Bergamutach…
Na wyspach Bergamutach
Podobno jest kot w butach,
Widziano także osła,
Którego mrówka niosła,
Jest kura samograjka
Znosząca złote jajka,
Na dębach rosną jabłka
W gronostajowych czapkach,
Jest i wieloryb stary,
Co nosi okulary,
Uczone są łososie
W pomidorowym sosie
I tresowane szczury
Na szczycie szklanej góry,