Выбрать главу
Chcieli pracę skończyć w piątek, A to ledwie był początek.
Zamyśliła się sobota: – Toż dopiero jest robota!
Poszli razem do niedzieli, Tam porządnie odpoczęli.
Tydzień drapie się w przedziałek: – No, a gdzie jest poniedziałek?
Poniedziałek już od wtorku Poszukuje kota w worku… I tak dalej…

Grzebień i szczotka

Jurek bardzo był niedbały, Aż się ciotki zamartwiały, Aż ze złości ciotki chudły: – Masz nie włosy, tylko kudły, Potargane, rozczochrane, To są rzeczy niesłychane! Raz się uczesz, raz przynajmniej, Dużo czasu to nie zajmie, Masz tu szczotkę, masz tu grzebień, Musisz zacząć dbać o siebie.
Grzebień zęby szczerzy, A szczotka się jeży: – Czesz się, Jerzy, jak należy, Czesz się, Jerzy, jak należy!
Poszedł Jurek raz przy święcie Do kolegów na przyjęcie, Oczywiście – nieczesany, Potargany, rozczochrany, Dzwoni, chciałby wejść do środka – Patrzy: grzebień, patrzy: szczotka!
Grzebień zęby szczerzy, A szczotka się jeży: – Czesz się, Jerzy, jak należy, Czesz się, Jerzy, jak należy!

Mucha

Z kąpieli każdy korzysta, A mucha chciała być czysta. W niedzielę kąpała się w smole, A w poniedziałek – w rosole, We wtorek – w czerwonym winie, A znowu w środę – w czerninie, A potem w czwartek – w bigosie, A w piątek – w tatarskim sosie, W sobotę – w soku z moreli, Co miała z takich kąpieli? Co miała? Zmartwienie miała, Bo z brudu lepi się cała, A na myśl jej nie przychodzi, Żeby wykąpać się w wodzie.

Tańcowała igła z nitką

Tańcowała igła z nitką, Igła – pięknie, nitka – brzydko.
Igła cała jak z igiełki, Nitce plączą się supełki.
Igła naprzód – nitka za nią: – Ach, jak cudnie tańczyć z panią! Igła biegnie drobnym ściegiem, A za igłą – nitka biegiem.
Igła górą, nitka bokiem, Igła zerka jednym okiem.
Sunie zwinna, zręczna, śmigła. Nitka szepce: – co za igła!
Tak ze sobą tańcowały, Aż uszyły fartuch cały!

ZOO

Niedźwiedź

Proszę państwa, oto miś, Miś jest bardzo grzeczny dziś, Chętnie państwu łapę poda. Nie chce podać? A to szkoda.

Wilk

Powiem ci w słowach kilku, Co myślę o tym wilku: Gdyby nie był na obrazku, Zaraz by cię zjadł, głuptasku.

Lis

Rudy ojciec, rudy dziadek, Rudy ogon – to mój spadek, A ja jestem rudy lis. Ruszaj stąd bo będę gryzł.

Dzik

Dzik jest dziki, dzik jest zły, Dzik ma bardzo ostre kły. Kto spotyka w lesie dzika, Ten na drzewo szybko zmyka.

Żubr

Pozwólcie przedstawić sobie: Pan żubr we własnej osobie. No, pokaż się, żubrze. Zróbże Minę uprzejmą, żubrze.

Struś

Struś ze strachu Ciągle głowę chowa w piachu, Więc ma opinię mazgaja, A nadto znosi jaja wielkości strusiego jaja.

Papuga

– Papużko, papużko, Powiedz mi coś na uszko. – Nic ci nie powiem, boś ty plotkarz – Powtórzysz każdemu, kogo spotkasz.

Pantera

Pantera jest cała w cętki, A przy tym ma bieg taki prędki, Że chociaż tego nie lubi, Biegnąc – własne cętki gubi.

Słoń

Ten słoń nazywa się Bombi. Ma trąbę, lecz na niej nie trąbi. Dlaczego? Nie bądź ciekawy – To jego prywatne sprawy.

Kangur

– Jakie pan ma stopy duże, Panie kangurze! – Wiadomo – dlatego kangury W skarpetkach robią dziury.

Wielbłąd

Wielbłąd dźwiga swe dwa garby Niczym dwa największe skarby I jest w bardzo złym humorze, Że trzeciego mieć nie może.

Żyrafa

Żyrafa tym głównie żyje, Że w górę wyciąga szyję. A ja zazdroszczę żyrafie, Ja nie potrafię.

Krokodyl

– Skąd ty jesteś krokodylu? – Ja? Znad Nilu. Wypuść mnie na kilka chwil, To zawiozę cię nad Nil.

Żółw

Żółw chciał pojechać koleją, Lecz koleje nie tanieją. Żółwiowi szkoda pieniędzy: – Pójdę pieszo, będę prędzej.

Tygrys

– Co słychać, panie tygrysie? – A nic. Nudzi mi się. – Czy chciałby pan wyjść zza tych krat? – Pewnie. Przynajmniej bym pana zjadł.

Małpy

Małpy skaczą niedościgle, Małpy robią małpie figle – Niech pan spojrzy na pawiana: Co za małpa, proszę pana!

SIEDMIOMILOWE BUTY

Siedmiomilowe buty

Pojechał Michał pod Częstochowę, Tam kupił buty siedmiomilowe.
Co stąpnie nogą – siedem mil trzaśnie, Bo Michał takie buty miał właśnie.
Szedł pełen dumy, szedł pełen buty W siedmiomilowe buty obuty. W piętnaście minut był już w Warszawie: – Tutaj – powiada – dłużej zabawię!
Żona spojrzała i zapłakała: – Już nie dopędzę mego Michała!
Dzieci go ciągle tramwajem gonią, A on już w Kutnie, a on już w Błoniu.
Wybrał się Michał z żoną do kina, Lecz zawędrował do Radzymina.
Chciał starszą córkę odwiedzić w mieście, Adres – wiadomo – Złota 30.
Poszedł piechotą, bo było blisko, Trafił na Złotą, ale w Grodzisku.
Raz się umówił z teściem na rynku, Zanim się spostrzegł – był w Ciechocinku.