Panna Fellowes podniosła wzrok na Timmie’ego, który bawił się jakąś zabawką w drugim końcu pokoju.
— Posłuchaj — powiedziała. — „Najstarsza pamiątka po wczesnych mieszkańcach Europy.” On mówi o jednym z twoich krewnych.
Na Timmiem nie zrobiło to wrażenia. Mlasnął kilka razy obojętnie i wrócił do swojej zabawy.
Panna Fellowes czytała dalej. Bardzo szybko książka potwierdziła to, co ona przeczuwała: że neandertalczycy, będąc oczywiście dawnymi mieszkańcami Europy, byli dalecy od tego, żeby być jej mieszkańcami najdawniejszymi.
Po odkryciu oryginalnych skamielin neandertalskich nastąpiły w późniejszych latach dziewiętnastego wieku podobne odkrycia w innych częściach Europy. Odkopano następne skamieniałe kości prehistorycznych człekopodobnych stworzeń z pochyłymi czołami, ogromnymi wypukłymi brwiami i jeszcze jedną typową cechą charakterystyczną, a mianowicie cofniętym podbródkiem. Uczeni dociekali, jakie te skamieniałe szczątki mają znaczenie, a kiedy teoria Darwina spotkała się z powszechną akceptacją, nastąpiła ogólna zgoda co do tego, że okazy neandertalskie są pozostałościami prehistorycznych istot ludzkich o prymitywnym wyglądzie, które były przodkami człowieka współczesnego i znajdowały się na drabinie ewolucji być może w połowie drogi między małpami człekokształtnymi a ludźmi.
— O prymitywnym wyglądzie? — prychnęła panna Fellowes. — To rzecz gustu, prawda Timmie?
Ale później odkryto inne formy skamieniałych szczątków ludzkich: na Jawie, w Chinach, w innych miejscach w Europie i formy te wydawały się nawet bardziej prymitywne niż neandertalczycy. A w dwudziestym wieku, kiedy opracowano pewne metody oceniania wieku wykopalisk, okazało się, że neandertalczycy żyli stosunkowo niedawno, stosunkowo blisko nas na skali czasowej ewolucji człowieka. Prymitywne formy ludzkie znalezione na Jawie i w Chinach miały co najmniej pół miliona lat, być może były nawet starsze, podczas gdy neandertalczycy pojawili się dopiero jakieś sto pięćdziesiąt tysięcy lat temu. Przez ponad sto tysięcy lat zamieszkiwali najprawdopodobniej większość terenów Europy i Bliskiego Wschodu, mnożąc się intensywnie aż do okresu oddalonego od czasów współczesnych o jakieś trzydzieści pięć tysięcy lat. Następnie zniknęli, a ich miejsce wszędzie zajęła forma człowieka takiego jak człowiek nam współczesny, która najwyraźniej zaczęła istnieć już wtedy, kiedy pojawili się pierwsi neandertalczycy. Wyglądało na to, że ludzie podobni do nas żyli równocześnie z neandertalczykami, że koegzysto-wali z nimi — pokojowo lub nie — i że trwało to tysiące lat, dopóki nie nastąpiła wśród nich nagła eksplozja populacyjna i dopóki nie wyparli kompletnie innych form ludzkich.
Wyglądało też na to, że istnieje kilka odrębnych teorii wyjaśniających nagłe wymarcie neandertalczyków. Co do jednego jednak wszyscy uczeni się zgadzali: neandertalczycy zniknęli z powierzchni Ziemi w późnym okresie epoki lodowcowej.
Tak więc neandertalczycy nie byli jakimiś prymitywnymi, podobnymi do małp przodkami człowieka współczesnego. Nie byli w ogóle jego przodkami. Byli po prostu inną formą człowieka, różniącą się pod wieloma względami od współczesnych im ludzi reprezentujących odmianę, która przetrwała do naszych czasów. Te dwie odmiany były prawdopodobnie dalekimi kuzynami. W epoce lodowcowej obie istniały równolegle, koegzystowały mniej czy bardziej zgodnie. Jednak tylko jedna z nich przetrwała czasy, w których Ziemię pokrywały wielkie lodowce.
— Więc ty jesteś człowiekiem, Timmie. Tak naprawdę to nigdy w to nie wątpiłam — (powiedziała tak, chociaż na samym początku miała taki zły moment, którego się dotąd wstydziła) — a teraz mam to tutaj czarno na białym. Po prostu wygląd masz trochę niezwykły… to wszystko. Ale jesteś człowiekiem tak samo jak ja. Tak samo jak wszyscy naokoło.
Timmie mlasnął parę razy i zamruczał.
— Tak — powiedziała panna Fellowes. — Ty też tak uważasz, prawda?
A jednak te różnice… jakie one były?
Wzrok panny Fellowes przebiegał szybko po stronach. Jak ci neandertalczycy naprawdę wyglądali? Początkowo prowadzono na ten temat ożywione dyskusje, gdyż szczątków neandertalskich było tak mało, a także dlatego, że, jak się okazało, najwcześniej odkryty szkielet należał do mężczyzny, którego kości zostały zniekształcone przez osteoartrozę, co dawało mylny obraz osobnika jego gatunku. Jednak stopniowo, w miarę odkrywania kolejnych szkieletów, uformowano sobie ogólnie przyjęty obraz neandertalczyka.
Neandertalczycy byli niżsi niż ludzie nam współcześni. Najwyżsi mężczyźni nie mieli prawdopodobnie więcej niż jakieś metr pięćdziesiąt wzrostu. Byli przy tym bardzo krępi, mieli szerokie ramiona i potężne beczkowate klatki piersiowe, pochyłe czoła, wały czołowe ogromne, a zamiast podbródków zaokrąglone dolne szczęki. Nosy duże, szerokie i nisko sklepione, a wysunięte do przodu usta przypominały pyski. Stopy płaskie i bardzo szerokie, z krótkimi i grubymi palcami, kości — ciężkie i grube, stawy potężne, a mięśnie musiały być bardzo dobrze rozwinięte. Ich nogi, w porównaniu z tułowiami, były krótkie i pałąkowate z natury. Kolana stale ugięte, tak że prawdopodobnie neandertalczycy chodzili pociągając nogami.
Nie byli ładni, nie. W każdym razie jeżeli zastosować współczesne kryteria urody.
Ale byli ludźmi — to bezdyskusyjne. Gdyby neandertalczyka ogolić, obciąć mu włosy i ubrać go w koszulę i parę dżinsów, mógłby prawdopodobnie chodzić po ulicach każdego miasta na świecie, nie zwracając niczyjej uwagi.
— A posłuchaj tego, Timmie!
Panna Fellowes przesunęła palcem po stronie i odczytała głośno:
— „Miał duży mózg. Wielkość mózgu określa się mierząc pojemność czaszki w centymetrach sześciennych. U współczesnego nam Homo sapiens przeciętna pojemność czaszki wynosi czterysta albo tysiąc pięćset centymetrów sześciennych. U niektórych ludzi objętość mózgu wynosi tysiąc do tysiąca dwustu centymetrów sześciennych. Przeciętna objętość mózgu neandertalczyka wynosiła około tysiąca sześciuset u samców i tysiąca trzystu pięćdziesięciu u samic. To więcej niż przeciętna objętość u Homo sapiens”.
Panna Fellowes roześmiała się.
— Co ty na to, Timmie? „Więcej niż przeciętna objętość u Homo sapiens!”
Timmie uśmiechnął się do niej. Prawie tak jakby zrozumiał! Ale panna Fellowes wiedziała, że to niemożliwe, że wcale jej nie rozumie.
— Oczywiście — powiedziała — tak naprawdę nie liczą się rozmiary czaszki, tylko jakość mózgu, który się w niej mieści. Słonie mają większe czaszki niż ktokolwiek, ale nie mogą nauczyć się algebry. Ja zresztą też, ale ja potrafię czytać i prowadzić samochód. A pokaż mi słonia, który by to umiał! Czy myślisz, Timmie, że jestem głupia? Bo mówię do ciebie w ten sposób?
Twarz chłopca była poważna. Mlasnął raz czy dwa razy.
— Potrzebny ci tutaj ktoś, z kim będziesz mógł rozmawiać. Ja zresztą też potrzebuję kogoś do rozmowy. Podejdź do mnie na chwilę, dobrze?
Panna Fellowes kiwnęła na niego ręką. Chłopiec popatrzył na nią wzrokiem bez wyrazu i nie ruszył się z miejsca.
— Chodź tu do mnie, Timmie. Chcę ci coś pokazać.
Timmie ani drgnął. Wymyśliła sobie ładną bajkę, wyobrażając sobie, że on zaczyna rozumieć jej słowa. Jednak wiedziała bardzo dobrze, że to tylko bajka.
Nie wzywając go już więcej, podeszła do niego sama, usiadła obok i pokazała mu książkę, którą czytała. W lewej części strony był obrazek — rekonstrukcja twarzy neandertalczyka, masywnej, z typowymi wypukłymi ustami, wielkim spłaszczonym nosem i dziko zmierzwioną siwą brodą. Głowa neandertalczyka wysuwała się do przodu. Jego wargi były nieco cofnięte, a zza nich ukazywały się obnażone zęby. Owszem, było to oblicze dzikusa. Można by nawet powiedzieć, że było to oblicze o cechach zwierzęcych — nie dało się tego faktu pominąć.