Выбрать главу

— Byli takim mieszkańcami ostępów, kuzynami ze wsi?

— To niezłe określenie — powiedział Mclntyre.

— Dziękuję za uznanie. A czy byli mniej inteligentni niż Homo sapiens sapiens!

Mclntyre znowu okazał zniecierpliwienie.

— Tego nie będę mógł pani powiedzieć, panno Fellowes, dopóki nie pozwoli mi pani przeprowadzić poważnych badań dotyczących zdolności umysłowych Timmie’ego i jego umiejętności…

— A jak pan uważa? Bez tych badań.

— Byli mniej inteligentni.

— Na czym opiera pan to twierdzenie, panie doktorze? Na uprzedzeniu?

Delikatna cera Mclntyre’a zaczerwieniła się.

— Prosiła mnie pani, żebym pani powiedział, co myślę na ten temat, nie dając mi szansy zbadania jedynego dostępnego nauce materiału. Czymże może być mój sąd, jeżeli nie odzwierciedleniem uprzedzenia?

— No tak, tak. Rozumiem. Ale to twierdzenie musi być oparte na jakimś konkrecie. Jaki jest ten konkret?

Starając się panować nad sobą, Mclntyre powiedział:

— Poziom kulturalny człowieka mustierskiego — bo taki mamy termin na określenie kultury neandertalskiej — otóż ten poziom nie był zbyt wysoki, a poza tym przez setki lat swojego istnienia kultura ta nie wykazywała oznak postępu. Na stanowiskach antropologicznych człowieka neandertalskiego znajdujemy tylko proste narzędzia z krzemienia, które rzadko się zmieniają. Tymczasem linia sapiens w okresie paleolitu bez przerwy ulepszała swoją technologię i kontynuuje to ulepszanie aż do czasów obecnych, dzięki czemu to właśnie ludzie z linii sapiens sprowadzili neandertalskie dziecko z głębin czasu, a nie neandertalczycy dziecko z linii sapiens. — Tu Mclntyre przerwał, żeby zaczerpnąć tchu. — Nie istnieje też żadna znana nam forma sztuki neandertalskiej: nie ma rzeźb, malowideł naskalnych, nie ma śladów zdobień o charakterze religijnym. Przypuszczamy, że neandertalczycy musieli mieć jakąś religię, bo znaleźliśmy groby neandertalskie, a gatunek, który grzebie swoich zmarłych, musi mieć jakiś rodzaj wiary w życie pozagrobowe, i co za tym idzie, w wyższe byty duchowe. Jednak na podstawie odkrytych i przebadanych miejsc, w których neandertalczycy mieszkali, możemy tylko wnioskować, że prowadzili najprymitywniejsze życie myśliwych i zbieraczy. A poza tym, jak już pani mówiłem, nie jesteśmy pewni, czy byli fizjologicznie zdolni do posługiwania się językiem. Nie mamy też pewności, czy posiadali intelektualną zdolność do posługiwania się nim, nawet gdyby ich krtanie i języki były w stanie wytwarzać dźwięki mowy.

Panna Fellowes poczuła, że ogarnia ją ponury nastrój. Spojrzała na Timmie’ego, zadowolona, że chłopiec nie rozumie nic z tego, co mówi Mclntyre.

— Myśli więc pan, że byli rasą niższą pod względem intelektualnym. To znaczy w porównaniu z Homo sapiens sapiens.

— Na podstawie tego, co dotychczas wiemy, musimy tak uważać — powiedział Mclntyre. — Z drugiej strony, uważając tak, nie jesteśmy wobec nich do końca sprawiedliwi. Neandertalczycy mogli nie potrzebować tych kulturowych fanaberii, które były ważne w oczach podgatunku sapiens sapiens. Ich narzędzia, chociaż proste, zostały doskonale przystosowane do wykonywania zadań, które przed nimi stały. Do zabijania drobnej zwierzyny, do krojenia mięsa, do skrobania skór, do ścinania drzew, do takich rzeczy. A to, że nie malowali i nie rzeźbili, mogło wynikać po prostu z faktu, że uważali te czynności za bluźniercze. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy tak nie było. Nawet w młodszych kulturach funkcjonowały zakazy dotyczące tworzenia bożków.

— Ale i tak uważa pan neandertalczyków za rasę niższą. To znaczy za niższy podgatunek.

— Rzeczywiście. I to jest uprzedzenie, panno Fellowes, czyste uprzedzenie, przyznaję. Nie mogę nic poradzić na to, że jestem przedstawicielem Homo sapiens sapiens. Mogę rozstrzygnąć sprawę na korzyść neandertalczyków, ale to nie zmieni faktu, że uważam ich w zasadzie za tępą, nieewoluującą formę człowieka, formę, którą przewyższyli i w końcu starli z powierzchni Ziemi nasi ludzie. Oczywiście fizyczna wyższość to co innego. Jeżeli się weźmie pod uwagę warunki panujące w tamtych czasach, można uznać neandertalczyków za formę wyższą. Te cechy, które skłaniają nas do myślenia o nich jako o brzydkich, prymitywnych istotach, mogły być dowodami tej wyższości.

— Proszę o przykład.

— No na przykład ich nosy — powiedział Mclntyre i wskazał Timmie’ego. — On ma nos o wiele większy niż współczesne nam dziecko.

— Rzeczywiście.

— Niektórzy powiedzą, że jest brzydki, bo jest taki szeroki i gruby i wystający.

— Niektórzy mogliby tak powiedzieć — zgodziła się panna Fellowes.

— Ale proszę się zastanowić, jaki był klimat, z którym musiał się zmagać człowiek paleolityczny. Większą część Europy pokrywała wieczna zmarzlina. Na równinach wiał ciągle zimny, suchy wiatr. Śnieg padał o każdej porze roku. Wie pani, jak to jest, kiedy człowiek oddycha naprawdę zimnym powietrzem. Jedną z funkcji ludzkiego nosa jest ogrzewanie i zwilżanie wdychanego i płynącego do płuc powietrza. Im większy nos, tym większa zdolność ogrzewania.

— Nos służy jako coś w rodzaju podgrzewacza, tak?

— Właśnie. Twarz neandertalczyka jest zbudowana tak, żeby zapobiec docieraniu zimnego powietrza do płuc… i do mózgu. Bo nie należy zapominać, że arterie dostarczające krew do mózgu położone są tuż za kanałem nosowym. Duży neandertalski nos, jego wysunięcie do przodu, ogromne zatoki szczękowe, duża średnica naczyń krwionośnych obsługujących twarz — wszystkie te rzeczy mogły być dowodami przystosowania do lodowcowego środowiska, gdyż wszystkie one powodowały, że neandertalczykom o wiele łatwiej było poradzić sobie z zimnem niż naszym przodkom. Także masywna muskulatura i krępa budowa ciała…

— Tak więc ten prymitywny, „zwierzęcy” wygląd neandertalczyków był niczym innym jak wynikiem działania doboru naturalnego, wyspecjalizowaną reakcją ewolucyjną na srogie warunki, z którymi człowiek musiał się zmagać w Europie epoki lodowcowej.

— Dokładnie tak.

— Jeżeli więc byli tak dobrze wyposażeni w to, co pozwalało im przetrwać — powiedziała panna Fellowes — to dlaczego wymarli? Czy jakaś zmiana klimatu spowodowała, że ich wyposażenie przestało być korzystne?

Mclntyre westchnął ciężko.

— Ten problem stale powraca i powoduje liczne spory…

— No, a jak pan myśli? Czy oni zostali wytępieni, bo byli tak nierozgarnięci, jak pan zdaje się uważać? Czy może ich specyficzne cechy genetyczne zanikły dzięki małżeństwom mieszanym z osobnikami z tej drugiej linii genetycznej? A może nastąpiła kombinacja tych…

— Czy mogę pani przypomnieć, panno Fellowes, że mam tu dzisiaj pracę do wykonania? — powiedział zirytowany Mclntyre. — Chciałbym z panią porozmawiać o neandertalczykach, ale nie możemy zapominać o tym, że prawdziwy żywy neandertalczyk czeka w tym pokoju na to, żebym go zbadał, i że ja mam na to ograniczoną ilość czasu.

— No to proszę się do tego zabrać, panie doktorze — westchnęła panna Fellowes zrezygnowana. — Proszę badać Timmie’ego. Porozmawiać możemy kiedy indziej. Tylko proszę nie zdenerwować chłopca tak jak zeszłym razem.

* * *

Przyszedł wreszcie czas na konferencję prasową — na publiczną prezentację Timmie’ego. Panna Fellowes odwlekała ten moment tak długo, jak tylko mogła. Ale Hoskins nalegał. „Reklama”, powtarzał, „jest dla nas sprawą zasadniczą, bo dzięki niej możemy dostać pieniądze na dalsze finansowanie przedsięwzięcia”. Teraz, kiedy widać było wyraźnie, że chłopiec jest w dobrym stanie fizycznym, że nie ulegnie żadnej dwudziestopierwszowiecznej infekcji, że jest zdolny wytrzymać stres związany ze spotkaniem z przedstawicielami mediów, konferencja prasowa po prostu musiała się odbyć. To, co panna Fellowes mówiła, było prawem, jednak równocześnie w sposób oczywisty istniało jedno słowo, którego nie miała prawa wymówić — słowo „nie”. Tak, tym razem Hoskins nie zamierzał pogodzić się z jej odmową.