Выбрать главу

Już prawie skończyli. Pomalowani byli wszyscy z wyjątkiem samych malujących. Góra o Zwalonym Wierzchołku naznaczył czerwone paski na ciele Młodej Antylopy, a Młoda Antylopa niebieskie paski na ciele Góry o Zwalonym Wierzchołku, a potem wymienili się misami z farbą i Młoda Antylopa namalował czerwone paski na ciele Góry o Zwalonym Wierzchołku, a Góra o Zwalonym Wierzchołku niebieskie na ciele Młodej Antylopy. I wszyscy zawiązali sobie przepaski na biodrach i narzucili lwie opończe na ramiona, wzięli włócznie i byli gotowi do wojny.

Albo prawie gotowi. Bo najpierw Kobieta Bogini powinna była wypowiedzieć — nad nimi i w obliczu trzech czaszek niedźwiedzich — wojenne słowa. Ta Która Wie widziała teraz, że dwie młodsze Kobiety Bogini przygotowują czaszki, a najstarsza wkłada na siebie specjalne szaty, w które musiała być ubrana podczas wypowiadania wojennego błogosławieństwa.

Wzrok Tej Która Wie pobiegł w dół, w stronę sanktuarium zbudowanego z lśniących kamieni, znajdującego się w miejscu, gdzie spotykały się rzeki. Nie było tam nikogo.

Wszystko to miało na nic się nie zdać, jeżeli Inni już się stąd oddalili. Kobieta Bogini mówiła, że ślady Innych wokół sanktuarium były świeże, ale co ona tam wiedziała? Nie była przecież myśliwym. Ślady stóp, które widziała, mogły pochodzić sprzed trzech dni. A Inni mogli być już daleko stąd.

Należało teraz szybko zejść do sanktuarium i odprawić obrzęd, który Srebrny Obłok uważał za konieczny. A później Lud mógłby znowu pójść na wschód, oddalić się z tego miejsca, wrócić na zimną, pustą równinę, na którą Inni zaglądali rzadko, i żyć dalej. Jeżeli tak naprawdę nie istniała potrzeba posyłania Drużyny Wojowników, aby ta upewniła się, czy koło sanktuarium nie czyhają Inni, to Srebrny Obłok marnował cenny czas. Rok upływał. Dni stały się teraz krótsze. Niedługo śnieg miał padać codziennie. Lud powinien szybko zrobić to, co miał tu do zrobienia, i znaleźć sobie bezpieczne miejsce, w którym mógłby spędzić nadchodzące złe miesiące.

Jednak najprawdopodobniej Kobieta Bogini miała rację, a Inni byli gdzieś w pobliżu. I prawdopodobnie zbliżała się wojna, podczas której mieli ginąć mężczyźni, a może nie tylko oni.

Ta Co Przechowuje Przeszłość podeszła do Tej Która Wie i powiedziała jej do ucha:

— Bogini jest ostatnio bardzo dla nas sroga. Przyszliśmy tutaj, żeby oddać Jej cześć, a Ona najpierw zabrała nam małego chłopca, a później wprowadziła nas prosto na Innych.

Ta Która Wie wzruszyła ramionami.

— Ja nie widzę Innych. Jesteśmy tu już dwa dni i nikt nie widział ani jednego Innego.

— Ale oni tam są. Czekają na nas, ukryci tam, w dole, gotowi do ataku. Ja to wiem.

— Skąd wiesz?

— Śniło mi się to — powiedziała Ta Co Przechowuje Przeszłość. — Byli niewidzialni jak stwory zrobione z mgły, a potem stali się na wpół dotykalni jak cienie, a jeszcze później wyskakiwali z ziemi i zaczęli nas zabijać.

Ta Która Wie zaśmiała się chrapliwie.

— Jeszcze jeden zły sen.

— Jeszcze jeden?

— Przedwczoraj w nocy Srebrnemu Obłokowi śniło się, że był znowu chłopcem i że wszedł do morza, a potem zaczął z niego wychodzić i wychodząc stawał się z każdym krokiem starszy, aż w końcu, w ciągu kilku chwil, zrobił się zgrzybiały, zgarbiony i słaby. To był sen o śmierci. A teraz tobie się śniło, że Inni czekają na nas koło sanktuarium.

Ta Co Przechowuje Przeszłość kiwnęła głową.

— A na dodatek Bogini zabrała chłopca, Twarz Naznaczoną Ogniem z Nieba, nie okazując nam wcale, że jest z, tego zadowolona. Uważam, że powinniśmy stąd odejść, nie odprawiając żadnych obrzędów przy sanktuarium.

— Ale Srebrny Obłok mówi, że musimy to zrobić.

— Srebrny Obłok z wiekiem staje się coraz bardziej bojaźliwy i słaby — powiedziała Ta Co Przechowuje Przeszłość.

Ta Która Wie spojrzała na nią z wściekłością.

— Czy ty chciałabyś być wodzem zamiast niego?

— Ja? — Ta Co Przechowuje Przeszłość uśmiechnęła się. — Nie. Nie chciałabym. Jeżeli jest na świecie kobieta, która pragnie być wodzem, to tą kobietą jesteś ty. Ja nie mam apetytu na takie ciężary. Ale, skoro już o tym mowa, uważam, że przyszedł czas na to, aby Srebrny Obłok złożył buławę i czapkę i opończę.

— Nie.

— On jest stary i robi się słaby. W jego oczach widać zmęczenie.

— On jest silny i mądry — powiedziała Ta Która Wie bez wielkiego przekonania.

— Wiesz, że mówisz coś, co jest nieprawdą.

— Czy tak? Mówię nieprawdę?

— Uspokój się, kobieto. Jeżeli mnie uderzysz, zrzucę cię ze wzgórza.

— Powiedziałaś, że kłamię.

— Powiedziałam, że mówisz coś, co jest nieprawdą.

— To to samo.

— Kłamca, który okłamuje nawet siebie, nie jest prawdziwym kłamcą, tylko głupcem. Ty wiesz i ja wiem, i Kobieta Bogini wie, że Srebrny Obłok nie nadaje się już na wodza. Każda z nas na swój sposób to pomyślała ł powiedziała. A kiedy i mężczyźni zaczną zdawać sobie z tego sprawę, Drużyna Zabijaczy będzie musiała uczynić to, co do niej należy.

— Może i tak — powiedziała Ta Która Wie zmieszana.

— Więc dlaczego go bronisz?

— Żal mi go. Nie chcę, żeby musiał umierać.

— Jakaś ty delikatna. Jednak wódz sam wie, jak to się robi. Czy pamiętasz czasy, kiedy Czerwony Śnieg był wodzem i zachorował, bo zalała go zielona żółć, tak że nic go nie mogło uleczyć? I pamiętasz, jak stanął przed nami wszystkimi i powiedział, że jego czas już nadszedł? Czy wahał się choćby przez chwilę? Tak samo było z Wysokim Drzewem, jego poprzednikiem, ojcem Srebrnego Obłoku. Ja byłam wtedy dziewczynką, a ciebie nie było jeszcze na świecie. Wysokie Drzewo był wielkim wodzem, ale pewnego dnia powiedział: „Jestem za stary, nie mogę dłużej być wodzem” i przestał żyć, zanim zapadła noc. Tak samo musi się stać ze Srebrnym Obłokiem.

— Jeszcze nie. Jeszcze nie.

Ta Co Przechowuje Przeszłość powiedziała chłodno:

— Nawet jeżeli prowadzi nas ku katastrofie? Prawdopodobnie to właśnie czyni. Popełniliśmy błąd, przychodząc tutaj… widzę to teraz, chociaż przedtem tego nie widziałam. Dlaczego tak go bronisz? Przecież on nic dla ciebie nie znaczy. Nie sądziłam nawet, że go lubisz.

— Jeżeli Srebrny Obłok umrze, to kto będzie wodzem?

— Myślę, że Płonące Oko.

— No właśnie, Płonące Oko — powiedziała Ta Która Wie ze złością. — Powiadam ci, Ty Co Przechowujesz Przeszłość, wolałabym zostać z pyszniącym się Srebrnym Obłokiem i umrzeć od włóczni Innych niż żyć następne dziesięć lat z Płonącym Okiem jako wodzem tego plemienia!

— Aha — powiedziała Ta Co Przechowuje Przeszłość. — Aha! Teraz rozumiem. Przedkładasz własne uprzedzenie ponad zdrowy rozsądek, nawet ponad życie. Jakaż ty jesteś głupia!

— Zmusisz mnie w końcu, żebym cię uderzyła.

— Ale czy ty nie widzisz…

— Nie — powiedziała Ta Która Wie. — Wcale nie widzę. Ale dość już o tym. Spójrz, spójrz tam!

Podczas gdy Ta Która Wie i Ta Co Przechowuje Przeszłość rozmawiały, Kobieta Bogini skończyła błogosławić Drużynę Wojowników, więc wojownicy, odpowiednio pomalowani i wyposażeni, zeszli ze wzgórza i zajęli pozycje wokół sanktuarium. Stali teraz ramię przy ramieniu, wywijając włóczniami i spoglądając groźnie.

I pojawili się Inni. Zjawili się znikąd, jak te stwory z mgły, które stały się dotykalne we śnie Tej Co Przechowuje Przeszłość.