Выбрать главу

– No cóż, jeśli traktujesz spacer w moim towarzystwie jako karę za obżarstwo, to proszę bardzo. Poproś tatę, żeby ci pożyczył kalosze – dodała z taką nonszalancją, na jaką tylko udało jej się zdobyć. A było jej coraz trudniej. Może dlatego, że Michael i Ginny tak jawnie obnosili się ze swoim szczęściem… A może dlatego, że z upływem lat traciła nadzieję na ułożenie sobie życia. Robert był niedostępny, a Daisy nie zamierzała wychodzić za mąż za nikogo innego.

Margaret Galbraith wsunęła głowę do pokoju.

– Czy możemy teraz zasiąść do herbatki? Och, już wyjeżdżacie?

– Nie, mamo. Zabieram na razie Flossie na spacer. Odpocznij sobie, a my po powrocie przygotujemy herbatę. Robert mi pomoże.

– Naprawdę? – spytał zaskoczony.

– Musisz spalić trochę kalorii, nie pamiętasz?

– Ale nie idźcie za daleko – poradziła matka. – Za chwilę może się rozpadać.

– Zaopiekuję się Daisy. – Niespodziewanie położył rękę na jej ramieniu. – Chodźmy, Flossie – powiedział. – Spacerek! – Flossie nie trzeba było dwa razy powtarzać.

Przez chwilę szli w milczeniu ścieżką wzdłuż rzeki, a Flossie biegła przodem, płosząc bażanty.

– Nadal jesteś wściekła, że położyłem kres twojej znajomości z Nickiem? – spytał wreszcie.

– Nie bądź głupi, Robercie – obruszyła się.

– To dlaczego przez cały dzień mnie unikałaś?

– Byłam zajęta. A jeśli chcesz wiedzieć, flirtowałam z Nickiem tylko dlatego, że miałam nadzieję, iż uda mi się zaprosić go na wesele jako swego chłopaka. Niestety, wraca we wtorek do Australii.

– Trzy dni to wystarczająco długo, by kogoś poznać.

– Mnie wystarczyły trzy godziny, by się zorientować, że Nick Gregson nie jest w moim typie. W ogóle, zapraszanie mężczyzn na imprezy przysparza samych kłopotów. Wszyscy od razu wyobrażają sobie, że to taka forma podrywu.

– Równouprawnienie, jak widzisz, ma swoje dobre i złe strony.

Gdy przystanął na chwilę, odwróciła się szybko, ponieważ była pewna, że się z niej śmieje. Ale jego twarz na tle ciemnych, deszczowych chmur wydawała się skupiona i bardzo poważna.

– A czy ja nadawałbym się na twojego chłopaka? – zapytał niespodziewanie.

Serce jej podskoczyło, puls przyspieszył, ale zdołała się opanować i wykrztusić:

– Nie, Robercie. Nie nadawałbyś się. Moja matka nie potraktowałaby cię poważnie.

– Twoja matka? – Wybuchnął śmiechem. – Och, rozumiem!

– Właśnie! Nigdy byś jej nie przekonał, że jesteś dobrym materiałem na męża.

Nic nie powiedział i przez chwilę znów maszerowali w milczeniu.

– Właściwie moglibyśmy zostać na noc i wrócić do Londynu jutro rano – odezwał się w końcu. – Wieczorem wpadlibyśmy do pubu…

Przez chwilę miała ochotę ulec pokusie.

– Przykro mi, Robercie, ale muszę być dziś wieczorem w Londynie.

– Tylko tak sobie głośno myślałem – wycofał się szybko.

– Wychodzisz gdzieś dzisiaj?

Daisy zerknęła na niego z zainteresowaniem. Nigdy dotąd nie pytał, co zamierzała robić. Patrzył teraz w zamyśleniu wprost przed siebie. Trudno było zgadnąć, co też mu chodzi po głowie.

– Jutro rano muszę bardzo wcześnie wstać, to wszystko – wyjaśniła.

– Nigdy nie uważałem George'a za poganiacza niewolników, ale najpierw zmusił cię do pracy w sobotę wieczorem, a teraz chce, byś przychodziła w poniedziałek o świcie. Może powinienem porozmawiać z nim o kodeksie pracy?

– Nie idę do pracy – zaprotestowała. – Umówiłam się z fryzjerem, który będzie nas czesać w dniu ślubu. Poniedziałek, ósma rano, to był jedyny termin, jaki nam obojgu odpowiadał. Potem idę na ostatnią przymiarkę sukni. Tak więc w porze lunchu również jestem zajęta.

– Rozumiem. – Spojrzał na nią z góry i uśmiechnął się. – Zamierzasz przystrzyc sobie piórka, nieprawdaż?

– Nie wiem. Cała nadzieja w tym, że to naprawdę dobry fryzjer. Ma za zadanie okiełznać moje włosy na tyle, by można było wpiąć w nie stroik.

– Twoje włosy wyglądały bardzo ładnie w sobotni wieczór – zauważył mimochodem. – Częściej powinnaś je rozpuszczać.

Daisy udało się nie upaść z wrażenia tylko dlatego że Flossie wybrała sobie właśnie ten moment, aby rzucić się w zarośla w pogoni za kaczką. Daisy skorzystała z okazji i pobiegła zaraz za psem, unikając w ten sposób konieczności skomentowania słów Roberta.

Zanim złapała Flossie i wyciągnęła ją z zarośli oraz sprawdziła, czy kaczka wyszła z tego spotkania bez szwanku, włosy całkiem jej się rozplotły i naprawdę trudno było powiedzieć, że wyglądają ładnie.

Gdy usiłowała doprowadzić do porządku potargane kosmyki, Robert uświadomił sobie, że zawsze ochoczo żartowała ze swego wyglądu, jakby chciała uprzedzić wszelkie ewentualne uwagi innych osób. Czyniła tak, by chronić się przed ustawicznymi porównaniami ze starszą siostrą, w jakich celowała jej matka. Robert często zżymał się z tego powodu. Sarah była atrakcyjna, ale jej uroda należała do banalnych, a poza tym za dużo mówiła i, w przeciwieństwie do Daisy, nie potrafiła słuchać innych.

Zawsze uważał Daisy za silną osobę, ale przecież każdy ma swoje słabości… Jeśli teraz jakiś podstępny mężczyzna, pozbawiony zasad moralnych, wykorzysta jej brak pewności siebie, Daisy nie wyjdzie z tej przygody bez uszczerbku.

– Chyba nie masz nic przeciw temu, byśmy wrócili dziś wieczorem? – spytała po chwili.

– Nie, oczywiście, że nie. – Czy naprawdę musiała jutro wcześnie wstać, czy raczej zamierzała spędzić dzisiejszą noc z tajemniczym kochankiem? – Wreszcie zrozumiałem, czego najbardziej brakuje mi w Londynie… – Zatrzymał się, gdy dotarli do ścieżki wijącej się wzdłuż brzegu rzeki. – Wydaje mi się, że najpiękniejsze chwile swego życia spędziłem właśnie tutaj, nad tą wodą. Pamiętasz, jak Mike włożył kij w gniazdo os, a one usadowiły ci się we włosach?

– Tak, to było rzeczywiście zabawne. Zwłaszcza że wrzuciłeś mnie do rzeki, by mnie nie użądliły.

– Ale szybko cię wyciągnąłem.

– Owszem, i wyciągnąłeś też z moich włosów zmoknięte osy, które natychmiast cię zaatakowały. – Ujęła go za dłoń. – Miałeś wtedy takie spuchnięte i czerwone palce. – Pogładziła kciukiem bliznę na jego ręce. – A to pamiątka po psie Billa Pembertona. – Podniosła na niego wzrok. – Sprawiałam wiele kłopotów, prawda?

– Mnóstwo – przyznał. – Znosiliśmy cię tylko dlatego, że zawsze zabierałaś coś do jedzenia.

– Wiedziałam, że nie odeślecie mnie do domu, jeśli przyniosę kanapki.

Miała sześć lat, a już wiedziała, jak najłatwiej zdobyć serce mężczyzny, pomyślał.

– Może powinniśmy przyjechać tu w przyszły weekend? Jeśli zabierzesz jedzenie, ja załatwię robaki. – A gdy nie podchwyciła tego pomysłu, dodał: – Oczywiście, jeśli znów nie musisz do późna pracować…

– Nie jestem pewna. Cały tydzień będę bardzo zajęta. Wyjeżdżam na dwa dni na aukcję.

Przez chwilę szli w milczeniu.

– Gdzie będzie ta aukcja?

– W Wye Valley – powiedziała, zadowolona ze zmiany tematu. – Być może będę również licytować w imieniu twojej matki. Wystawiają tam naczynie w stylu imari, które chciałaby mieć, a sama nie może pojechać.

– Naprawdę? – Nigdy nie interesował się zbytnio tym, co robiła w galerii. Pamiętał, że to jego matka poleciła Daisy George'owi Latimerowi, gdy ten szukał asystentki. Z tego, co Daisy opowiadała o swojej pracy, wywnioskował, że całe dnie spędzała, odbierając telefony, parząc herbatę i odkurzając eksponaty. – To brzmi interesująco – powiedział z zadumą w głosie.

– Prawdę mówiąc, jestem trochę zdenerwowana. George po raz pierwszy wysyła mnie samą.