Spodziewała się, że George zaraz spyta ją, czy nie opiła się przypadkiem blekotu. On jednak milczał przez długą chwilę, a potem powiedział:
– Przypuszczam, że mogłabyś. – Jednak w jego głosie słychać było powątpiewanie.
– Ale nie radzisz mi tego robić?
– Mam na względzie twoje dobro. Jeśli masz rację, poczują się głupio i nigdy ci tego nie wybaczą. Odtąd na każdej aukcji będziesz otoczona przez reporterów i handlarzy; każdy będzie szukać tematu do artykułu. Oczywiście, jeśli się mylisz, wszyscy będą się z ciebie wyśmiewać, a pośrednio, również ze mnie.
– A co z właścicielami licytowanej porcelany?
– Jeśli ich rzeczoznawcy nie zauważyli niczego interesującego, to już nie twoja sprawa.
– Wiem, ale…
– Obecny baronet odziedziczył po przodkach talent do trwonienia pieniędzy. Wszystko, co zarobi na tej aukcji, i tak zaraz przepuści na wyścigach albo w modnych restauracjach. Nie zawracaj sobie nim głowy.
Rozmawiali jeszcze przez chwilę, po czym Daisy odłożyła słuchawkę. Osiągnęła zamierzony cel. Rozmowa z pryncypałem skierowała jej myśli w inną stronę. Fakt, że George podważył jej kompetencje zawodowe, trochę ją nawet zirytował.
Zdjęła ręcznik z głowy i rozczesała palcami włosy. A jednak kupi to pudło kuchennej porcelany i jeszcze wszystkim pokaże! A jeśli popełni błąd… Cóż, zna właścicielkę pewnej firmy zajmującej się organizacją przyjęć. Im zawsze przyda się zastawa stołowa w przyzwoitym stanie. Jeśli jednak naczynie, które sobie upatrzyła, okaże się autentykiem, nie zamierzała wcale chwalić się odkrytym przez siebie skarbem.
Ubrana w czarną koronkową halkę, siedziała przed toaletką i malowała sobie usta, gdy drzwi łazienki otworzyły się z impetem.
– Jesteś przyzwoicie ubrana?
– W porównaniu ze strojem, w jakim ostatnio pojawiłam się w recepcji hotelu, powiedziałabym, że mam na sobie zbyt wiele.
Nie odezwał się, więc odwróciła głowę. Robert stał oparty o drzwi łazienki, ubrany jedynie w ręcznik opasujący mu biodra. Nawet się nie uśmiechał. Mokre, ciemne, sczesane do tyłu włosy dodawały mu uroku.
Od razu zrobiło jej się sucho w ustach. Gdy Robert nadal milczał, przełknęła ślinę i spytała niepewnie.
– Co się stało?
– Nigdy nie sądziłem, że nosisz czarną bieliznę.
– Doprawdy? Czyżbyś w ogóle o tym myślał? – Właściwie wcale nie chciała poznać odpowiedzi na to pytanie, więc zaraz dodała: – Dziwne, ale ja nigdy nie pomyślałam o twojej bieliźnie.
Odwróciła głowę, by zetrzeć nadmiar szminki, a potem wstała i podeszła do szafy. Była świadoma, że Robert śledzi każdy jej ruch, przygląda się, jak wyjmuje kostium, wkłada spódnicę, zapina ją w pasie.
Spódnica była za krótka. O wiele za krótka. Czuła się w niej naga. Włożyła obcisły żakiecik i zapięła guziki. Niewiele to pomogło. Odwróciła się i sięgnęła po drinka. Był zimny i gorący zarazem. Ostry smak imbiru chłodził gardło, brandy zaś rozgrzewała całe ciało. Pod wpływem alkoholu poczuła lekki zawrót głowy.
Robert poruszył się w końcu, otworzył torbę i wyjął bordową koszulę oraz krawat.
Daisy wstrzymała oddech. Jego slipy były białe. Niespodzianki, jak widać, zdarzają się obu stronom. Robert szybko wycofał się do łazienki i zamknął za sobą drzwi.
W zaciszu łazienki głęboko odetchnął. Gdy Mike powiedział mu, że mała Daisy jest już dorosłą kobietą, ogarnęły go wątpliwości. Jak mógł być tak ślepy? A może niespełna rozumu?
Wielki Boże, co on robił, gdy Daisy dorastała? Dlaczego nie zauważył, jak bardzo się zmieniła? Czy dlatego, że nigdy nie postrzegał jej jako kobiety? A może w ogóle jej się nie przyglądał? Może ona nie chciała, by to zauważył?
Z jednej strony była to nadal stara dobra Daisy, którą znał od zawsze i której – niczym średniowieczny rycerz – pospieszył na ratunek. Daisy, która spędzała z nim czas, gdy ją o to prosił, i która potrafiła cały dzień siedzieć cicho nad brzegiem rzeki, mocząc nogi w wodzie – dziewczyna potrafiąca spojrzeć na siebie z dystansem.
Ale Daisy miała również drugie oblicze. Była to elegancka kobieta, zachowująca się z lekką rezerwą, seksowna i zmysłowa. Kobieta o gładkich ramionach, wąskiej talii i delikatnej jak jedwab skórze.
Miała swoje sekrety i być może wcale nie potrzebowała pomocy.
Gdy zapinał mankiety koszuli, zauważył, jak bardzo drżą mu dłonie. Nie powinien był tu przyjeżdżać. Ale skoro już spalił za sobą mosty i zrezygnował ze swojego pokoju, będzie musiał zostać. A może, pomimo ulewnego deszczu, lepiej by było wyruszyć natychmiast w drogę powrotną do Londynu?
Błyskawice, coraz częściej przecinające ciemne niebo, a potem niedaleki odgłos gromu, odwiodły go od tego lekkomyślnego pomysłu.
Długo zwlekał z opuszczeniem łazienki. Aż do dzisiaj nigdy nie zastanawiał się, o czym będzie rozmawiać z Daisy. Konwersacja z nią zawsze była lekka, łatwa i naturalna. Dziś rozpaczliwie szukał jakiegoś neutralnego tematu.
Wziąwszy głęboki oddech, otworzył drzwi.
– Jeśli mam wziąć udział w aukcji – powiedział, wkładając marynarkę – będziesz musiała trochę mnie podszkolić. Wolałbym nie wyjeżdżać stąd jutro z wypchaną papugą pod pachą.
Daisy roześmiała się szeroko, gdy otwierał przed nią drzwi na korytarz.
– Mówiłeś, że już byłeś na aukcji – przypomniała.
– Byłem. Miałem wtedy siedem lat i ojciec zabrał mnie na taką imprezę, pod warunkiem jednak, że będę siedział cicho jak mysz pod miotłą.
– Twój ojciec? – Spojrzała na niego zaskoczona. – Czy również jest kolekcjonerem? Jennifer nigdy o nim nie wspominała.
– Jest historykiem. Bada życie rodów, które od pokoleń mieszkają w tej samej okolicy. A moją matkę poznał właśnie na aukcji.
Robert rzadko wspominał o swoim ojcu. Daisy nie bardzo wiedziała, co powiedzieć.
– Musiałeś się bardzo wynudzić – odezwała się w końcu.
– Wcale nie. – Fakt, że przez cały dzień miał ojca tylko dla siebie wart był udręki, jaką była konieczność siedzenia bez ruchu i w milczeniu. – Zabrał mnie na lunch, dał mi kieliszek wina z wodą i pozwolił zamówić, co tylko chciałem. – A tymczasem sam flirtował z ładną kelnerką. Dziś, z perspektywy dwudziestu lat, wydawało mu się całkiem prawdopodobne, że jedynym celem wizyty ojca w tej restauracji było spotkanie z fertyczną kelnerką, a wino i dobre jedzenie miało odwrócić uwagę syna.
– Widujesz się z nim czasami?
– Owszem. Pomiędzy kolejnymi romansami skłania się ku refleksji, że moja matka była jedyną kobietą, którą naprawdę kochał, tak więc zaprasza mnie na obiad i próbuje nakłonić, bym pomógł mu odzyskać jej miłość.
– I robisz to?
– Jeśliby mu na tym naprawdę zależało, nie prosiłby mnie o wstawiennictwo. – Gdy dotarli do schodów, odwrócił się nagle. Czy to gra jego wyobraźni, czy też Daisy była wyższa, niż mu się zawsze wydawało? Zerknął na jej nogi i ze zdziwieniem zauważył, że założyła buty na bardzo wysokich obcasach.
Takie same pantofle nosiła Janine. Kosztowały fortunę, ale Janine uważała, że były niezwykle seksowne. Zgadzał się zresztą z jej opinią. Ale tak mówiła Janine, a tutaj chodziło o Daisy! Daisy, która zawsze nosiła wygodne buty na płaskim obcasie, dżinsy lub długie spódnice. Daisy, która zawsze spłatała włosy w warkocz…
– Co się stało z twoimi sznurowanymi butami? – zapytał, nie kryjąc zdziwienia.
– Wypchałam je gazetami i suszę – wyjaśniła, zdając sobie sprawę, że Robert przygląda się jej wytwornym, czarnym pantoflom. Ustawiła stopy obok siebie i zerknęła w dół. – George mnie na nie namówił – wyjaśniła. – Ma nadzieję, że dzięki nim odwrócę uwagę konkurencji.