Выбрать главу

– Wczoraj próbowaliśmy się z panią skontaktować, niestety, bezskutecznie – powiedziała. – Ale właściwie nie ma wielkiego problemu. Znaleźliśmy dla pani miejsce w innym samolocie odlatującym za pół godziny.

Był to jednak lot z przesiadką w Delhi i jednodniową przerwą w podróży. Daisy nie była z tego powodu szczęśliwa. Specjalnie zarezerwowała lot bezpośredni, by przeżywać jak najmniej startów i lądowań…

– Przeniesiemy panią do pierwszej klasy – ciągnęła gładko kobieta – i będzie pani mogła uczestniczyć w dodatkowej wycieczce…

Nie było sensu się złościć. To nie była wina tej kobiety, że nastąpiło przekłamanie w komputerze. Zadzwoniła do matki, by powiadomić ją o zmianie planów.

– Przekaż wiadomość George'owi, dobrze? Niech zawiadomi swoich przyjaciół w Tokio, by nie wychodzili na ten samolot.

– Oczywiście, kochanie. Przyślij mi kartkę z Tadż Mahal!

– Skąd…?

– I życzę ci szczęścia, kochanie.

Nim zdążyła o cokolwiek zapytać, matka odłożyła słuchawkę. Pożegnała się z nią niezwykle czule… Daisy złożyła dziwne zachowanie matki na karb wzruszeń ślubnych i wypitego szampana.

Ale Tadź Mahal?

Nie przypuszczała, że jej matka tak dobrze znała Indie. Zaraz, skąd w ogóle wiedziała o przesiadce w Delhi? Przecież plany podróży uległy zmianie dosłownie w ostatniej chwili… Och, zapewne tak się mówi do każdego, kto po raz pierwszy odwiedza Indie. Przyślij mi pocztówkę z Tadż Mahal…

Rozchmurzyła się nieco. Jeśli rzeczywiście oferowano jej dodatkową wycieczkę na pewno z niej skorzysta. Usiadła na swoim miejscu w pierwszej klasie i wyjęła książkę. Bardzo nie lubiła tych chwil przed startem, kołowania na pas startowy, ryku silników…

– Proszę ustawić fotele w wyprostowanej pozycji i zapiąć pasy.

Wiedziała, że to głupie. Znała przecież statystyki. Więcej ludzi zabijało się, wypadając z łóżka… Mimo wszystko mocno chwyciła się fotela i zamknęła oczy.

Ktoś zajął miejsce obok niej. Usłyszała trzask zapinanego pasa. Wiedziała, że wygląda jak idiotka, ale nic nie mogło zmusić jej do otwarcia oczu, zanim samolot bezpiecznie nie wzbije się w powietrze.

Nic – prócz chłodnej ręki, która nagle przykryła jej dłoń. I głosu Roberta.

– A więc to prawda.

Niedowierzanie było silniejsze niż strach. Odwróciła głowę i otworzyła oczy.

– Robert? – Choć widziała go, trzymał ją za rękę, nadal nie mogła uwierzyć.

– Myślałem, że wolisz popłynąć statkiem.

– Nie mogłam sobie na to pozwolić.

– Słyszałem, że wygrałaś na loterii.

– Dziesięć funtów. A właściwie pięć, ponieważ podzieliliśmy się z George'em… – Urwała. To w ogóle nie było ważne. – Co tutaj robisz?

– Trzymam cię za rękę. I lecę do Indii, by tam pracować w banku. Proszę cię, byś za mnie wyszła. Niekoniecznie w takiej kolejności. Mam jeszcze tydzień do rozpoczęcia nowej pracy.

Samolot ruszył, ale Daisy nawet tego nie zauważyła. Tak bardzo chciała, by to, co powiedział Robert, było prawdą, że na chwilę głos jej odebrało.

– Jedziesz do Indii? – wykrztusiła po chwili milczenia. – Co za zbieg okoliczności…

– Nazywanie tego zbiegiem okoliczności byłoby lekką przesadą. Wyjdziesz za mnie, Daisy?

To nie mogła być prawda!

– Lecę do Japonii.

– Indie są po drodze.

– Tylko wtedy, gdy leci się z przesiadką. Jak długo tam zostaniesz?

– Jak długo będzie trzeba. Znowu mi uciekasz, Daisy. Znowu ukrywasz się przede mną. – Samolot zakręcił na pasie startowym. – Obydwoje uciekaliśmy od siebie, ale czas już przestać. Wyjdziesz za mnie?

Ryk silników był coraz potężniejszy.

– Nie należysz do mężczyzn, którzy się żenią, Robercie.

– Nasłuchałaś się plotek. Ale ja też.

– Rozumiem, o co ci chodzi. Myślisz sobie: „Do diabła, to jest Daisy. Teraz, gdy już zobaczyłem jej nogi, chciałbym dodać ją do swojej kolekcji. Ale nie mogę uciąć sobie z nią małego romansu, ponieważ…"

– Ponieważ Mike nigdy by się do mnie odezwał, a twoja matka, niech Bóg broni, zaatakowałaby mnie wałkiem do ciasta. Czy to właśnie masz na myśli? – Gdy milczała, dodał: – Wiem, o co ci chodzi. To fakt, że zrozumienie problemu zajęło mi trochę czasu i potrzebowałem nawet pewnej pomocy.

– Pomocy? – Czyjej pomocy? Czego jeszcze miała się dowiedzieć?

– Mike udzielił mi pewnych wskazówek. Powiedział, że jesteś w kimś zakochana. Od zawsze. Strawiłem całe dnie, usiłując dociec, przez kogo tak cierpisz… Zamierzałem się z nim porachować.

– Och.

– Jakie jest hasło do twojego komputera? Ta rozmowa była surrealistyczna.

– Królik.

– Królik? – Z niedowierzaniem potrząsnął głową.

– Czy to ma jakieś znaczenie? – Niczego nie rozumiała.

– Teraz już nie. – Mocniej ścisnął jej rękę. – Czy wspomniałem ci, że Monty wiedział? Podkreślił, że jesteś jedyną dziewczyną, którą nigdy się nie znudziłem i do której zawsze wracałem.

– Monty tak powiedział?!

– Też byłem zaskoczony. Ale to jego specjalność, moja droga. Żyje z obserwowania natury ludzkiej. W dodatku matka powiedziała mi, że musiałaś widzieć, jak całowałem Lorraine Summers, ponieważ od tamtej pory zaczęłaś mnie unikać. Ale, cóż, byłaś o wiele za młoda na poważny związek, Daisy. A ja o wiele za młody, by czekać. Teraz proszę, wyjdź za mnie.

Coraz trudniej przychodziło jej ignorować to pytanie. Ale próbowała nadal.

– Czy twoja matka o tym wie? O tym, że tu jesteś?

– Wszyscy wiedzą. Daj spokój, Daisy. Wiem, że chcesz…

– Przestań! – Przyłożyła wolną rękę do czoła. – Przestań! – Zaczęło trząść samolotem. – Muszę pomyśleć.

– Ponieważ znów uciekasz. Ale tym razem ci nie pozwolę. – Wziął ją za drugą rękę. – Zawsze wydobywałaś ze mnie to, co najlepsze, Daisy. Nigdy cię nie okłamałem. I teraz też nie kłamię. Kocham cię. Zawsze cię kochałem. Jeśli każesz mi to udowodnić, to będę czekać. Myślę jednak, że obydwoje czekaliśmy już wystarczająco długo.

Puścił jej rękę i ujął twarz w obie dłonie. Nie mogła teraz uniknąć jego wzroku – tych oczu, które obiecywały wieczną miłość.

– Proszę cię, powiedz, czy wyjdziesz za mnie?

Pędzili po pasie startowym, a serce waliło jej w rytm potężnych silników. Ryzyko. Życie było ryzykowne. Ale znała Roberta. Nigdy nie kłamał, nigdy nie oszukiwał. Był podobny do ojca, ale także do Jennifer. Serce, które raz komuś odda, nigdy nie będzie należało do kogoś innego. A prawda była tak jasna jak światło słoneczne ponad chmurami.

– Napiją się państwo szampana?

Popatrzył na nią.

– Masz ochotę na szampana, Daisy?

Jeden długi, drżący oddech – i była stracona.

– Tak, proszę. – Gdy podał jej kieliszek, spytała: – Poczekaj, jednego nie rozumiem. Skąd wiedziałeś, że polecę tym samolotem? Miałam lecieć bezpośrednio do Tokio.

Robert stuknął kieliszkiem o jej kieliszek.

– Na szczęście zawsze można obwinić komputery. I agentkę z biura podróży, która ma romantyczną duszę.

– A więc ty to wszystko uknułeś?

– Z małą pomocą przyjaciół. Gdy George wszystko dla ciebie załatwił, opadły go wątpliwości, czy postąpił właściwie, zadzwonił więc do mojej matki po radę. A ponieważ ona znała moje uczucia, zadzwoniła do mnie.

– Ale ktoś mnie oczekuje w Tokio…

– Przyjaciele George'a zostali powiadomieni, że możesz się spóźnić – powiedział delikatnie. – Wybór należy do ciebie. Wyjdź za mnie. Pojedziesz do Japonii w przyszłym tygodniu, a ja dołączę do ciebie, gdy tylko będę mógł. Albo zostań ze mną i pojedziemy tam razem. Wezmę roczny urlop i poświęcę go na studiowanie życia codziennego Japończyków. A ty będziesz robić, co zechcesz.