– Wszystko dokładnie zaplanowałeś, prawda?
– W końcu jestem finansistą. Opracowywanie planów to moja specjalność. Ale muszę ci wyznać, że miałem ciężki tydzień.
– Dlaczego więc nie powiedziałeś mi tego wszystkiego, zanim wyjechałam?
– Zbyt wiele się działo. Zbyt wiele spraw odwracało uwagę. – Uniósł jej dłoń i pocałował. – Pomyślałem, że na to, aby cię przekonać, będę potrzebować każdej minuty z tych dziewięciu godzin bez zabłoconych psów i sióstr w nieodpowiednich momentach przerywających rozmowę – dziewięciu godzin, gdy jesteś bezpiecznie przypięta pasem do siedzenia i nie masz możliwości ucieczki.
– Trafiłeś na moją chwilę słabości. – Uśmiechnęła się szeroko. – Ale było to wspaniałe lekarstwo na strach przed lataniem. – Chwyciła jego dłoń i dotknęła nią swego policzka. – Chyba zostanę z tobą, Robercie, jeśli zawsze będziesz trzymać mnie za rękę podczas startów.
Daisy miała na sobie czerwono-złote ślubne sari, a Robert kremowy, tropikalny garnitur. Wszystkie sprawy urzędowe zostały pomyślnie załatwione i teraz siedzieli objęci, patrząc na najpiękniejszy na świecie pomnik miłości i jego lustrzane odbicie w spokojnej wodzie. Trzymali się za ręce i myśleli o przyszłości.
A potem, gdy ogromny blady księżyc pojawił się na czarnym nieboskłonie, Robert zwrócił się do Daisy:
– Kocham cię. Zawsze będę cię kochać.
A Daisy odpowiedziała:
– Ja też cię kocham. Zawsze cię kochałam.
Dotknął misternie wykonanego, złotego pierścionka, który miała na palcu, a następnie uniósł jej dłoń do ust.
– Czekanie, moja ukochana, dobiegło końca. – A potem wziął ją w ramiona i pocałował.
Liz Fielding