— Zastanawiam się, dlaczego nie zapytałeś o to Nessusa. Ale on nie odpowiedziałby ci, prawda? Nessus jest nieśmiały w pewnych sprawach. Mamy dwa rodzaje męskich osobników. Mój rodzaj umieszcza nasienie w ciele żeńskiego osobnika, a rodzaj Nessusa umieszcza w nim jajo, za pomocą bardzo podobnego organu.
— Macie trzy zestawy genów? — zapytał Chmee.
— Nie, tylko dwa. Żeński osobnik nie dołącza swojego zestawu. W rzeczywistości żeńskie osobniki łączą się ze sobą w inny sposób, w celu poczęcia kolejnych samic. Niezupełnie należą do naszego gatunku, chociaż przez całe dzieje żyją z nami w symbiozie.
Louis skrzywił się. Laleczniki rozmnażały się jak grzebacze, których potomstwo zjadało ciało bezbronnego gospodarza. Nessus odmówił rozmowy o seksie. Słusznie. To było nieapetyczne.
— Miałem rację — stwierdził Najlepiej Ukryty. — Miałem rację, że wysłałem wyprawę do Pierścienia, i udowodnimy to. Pięć dni w tamtą stronę, nie więcej niż dziesięć w porcie kosmicznym i pięć kolejnych na dotarcie do otwartej przestrzeni, gdzie będziemy mogli włączyć hipernapęd. Nie musimy wcale lądować na Pierścieniu. Halrloprillalar powiedziała Nessusowi, że statki Pierścienia zabierały ołów, żeby ładunek zajmował mało miejsca, i w czasie podróży przemieniały go w powietrze, wodę i paliwo. Rząd Konserwatystów nie poradziłby sobie z zastosowaniem takiej techniki. Przywrócą mnie na stanowisko.
Depresja spowodowana odstawieniem prądu pozbawiła Louisa ochoty do śmiechu. A przecież to wszystko było bardzo śmieszne, tym śmieszniejsze, że od samego początku wynikało z jego winy.
Następnego ranka obcy obcięli jeszcze o połowę dopływ prądu do drouda, a potem zostawili go w spokoju. Nie powinno mu to sprawić aż takiej różnicy. Będąc w transie, nadal odczuwał zadowolenie. Ale przez całe lata wytrzymywał jakoś depresje po odłączeniu prądu, gdyż wiedział, co będzie czuł, kiedy prąd znowu popłynie. Teraz jednak ataki melancholii były znacznie gorsze i brakowało mu tej pewności. Obcy mogli w każdej chwili odciąć prąd… a nawet gdyby tego nie zrobili, i tak musiałby z niego zrezygnować. Nie wiedział, o czym rozmawiali w ciągu ostatnich czterech dni. Próbował zatracić się w ekstazie podczas seansów. Mgliście przypominał sobie, że przeglądali hologramy na komputerze. Były na nich twarze mieszkańców Pierścienia: małych, złotowłosych (jeden z nich, kapłan, był ogolony); i ogromna rzeźba z drutu w podniebnym zamku (wydatny nos, łysa głowa, wąskie usta); i Halrloprillalar; i Poszukiwacz, wędrowiec, który wziął Teelę pod opiekę (prawie człowiek, ale umięśniony jak Jinxianin, bez brody). Były miasta zniszczone przez czas i latające budowle, które spadły, kiedy wyczerpała się energia. Były hologramy „Kłamcy” zbliżającego się do czarnego prostokąta oraz miasta otulonego mgłą zerwanej nici, która łączyła prostokąty.
Słońce urosło z punktu do czarnej kropki otoczonej jasną obręczą, której blask tłumiła osłona kadłuba „Igły”. Niebieskie halo wokół słońca rozszerzyło się.
We śnie Louis wrócił na Pierścień. W wielkim latającym więzieniu wisiał głową w dół na spalonym skuterze, dziewięćdziesiąt stóp ponad twardą podłogą usianą kośćmi poprzednich więźniów. W uszach zabrzmiał mu głos Nessusa, obiecujący ratunek, który nigdy nie nadszedł.
Kiedy się obudził, znalazł ucieczkę w rutynowych czynnościach… aż do wieczora czwartego dnia, kiedy to spojrzał na swoją kolację, wyrzucił ją i zamówił chleb i zestaw serów. Cztery dni na uświadomienie sobie, że na zawsze znalazł się poza zasięgiem ARM. Znów mógł jeść ser!
„Cóż jest lepszego od prądu? — zadał sobie pytanie Louis. — Ser. Dyski transferowe. Miłość (nierealne). Farbowanie skór dzikich zwierząt. Wolność, bezpieczeństwo, poczucie własnej godności. Zwycięstwo, w przeciwieństwie do przegranej. Nieżas, prawie zapomniałem, jak się myśli w taki sposób, i utraciłem to wszystko. Wolność, bezpieczeństwo, poczucie własnej godności. Trochę cierpliwości i będę mógł zrobić pierwszy krok. Co jest jeszcze dobrego? Brandy dolana do kawy. Filmy.”
Dwadzieścia trzy lata wcześniej, pilotowany przez Mówiącego-do-Zwierząt statek kosmiczny „Kłamca” dotarł w pobliże Pierścienia. Teraz Chmee i Najlepiej Ukryty oglądali zapis tamtego wydarzenia.
Widziany z bliska, Pierścień stanowił proste linie stykające się w niknącym daleko punkcie. Z miejsca, gdzie pokratkowana, błękitna wewnętrzna powierzchnia zlewała się z górną i dolną częścią krawędzi, otwory systemu hamowania statków kosmicznych wydawały się lecieć prosto w kamerę, jeden za drugim, w podczerwieni, nadfiolecie i świetle widzialnym oraz na obrazach radarowych. Albo powoli przesuwały się w tył — identyczne, ogromne elektromagnesy.
Ale Louis Wu oglądał cały ośmiogodzinny, fantastyczny epos „Zamieniona Ziemia”, upijając się jednocześnie na umór. Kawa z brandy, potem brandy z wodą sodową, następnie sama brandy. To był film, a nie rzeczywistość wirtualna: grali w nim żywi aktorzy, a oglądanie angażowało tylko dwa ludzkie zmysły. Louis oderwał się od rzeczywistości.
W pewnym momencie próbował wciągnąć Chmee do dyskusji o wykorzystaniu przez Saberhagena niesamowitych efektów wizualnych. Zachował na tyle rozsądku, by natychmiast przestać. Nie odważył się rozmawiać z kzinem po pijanemu. „Laleczniki mają ukryte uszy, ukryte uszy…”
Pierścień powiększył się.
Przez dwa dni był pięknie wykonaną niebieską obręczą, wąską, pozornie kruchą, ze słońcem przesuniętym w stosunku do środka, rosnącą wraz z jego czarną tarczą. Ukazała się większość szczegółów. Wewnętrzny krąg dających cień czarnych prostokątów. Krawędź wysoka zaledwie na tysiąc mil, ale stopniowo przesłaniająca widok wewnętrznej powierzchni Pierścienia. Pod wieczór piątego dnia „Rozżarzona Igła” wytraciła większość swojej prędkości, a krawędź stanowiła wielką czarną ścianę na tle gwiazd.
Louis nie był w transie. Dzisiaj zmusił się, żeby to rzucić; i wtedy Najlepiej Ukryty oznajmił, że odcina mu prąd, dopóki bezpiecznie nie wylądują. Uzależniony wzruszył ramionami. Już wkrótce…
— Słońce rozbłyska — poinformował Najlepiej Ukryty. Louis spojrzał. Otaczała je osłona przeciwmeteorytowa. Zobaczył tylko słoneczną koronę, krąg płomieni wokół czarnego dysku.
— Daj nam obraz — powiedział.
Pociemniałe i powiększone w prostokątnym „oknie” słońce stanowiło ogromną, modelową tarczę. Było trochę mniejsze i zimniejsze od Słońca. Pozbawione plam i skaz, z wyjątkiem Płonącego jaskrawym blaskiem skrawka w samym środku.
— Nasz punkt obserwacyjny nie jest najlepszy — stwierdził lalecznik. — Widzimy rozbłysk na pierwszym planie.
— Może słońce jest niestabilne od niedawna. To wyjaśniałoby przesunięcie Pierścienia — zasugerował Chmee.
— Możliwe. Zapisy „Kłamcy” pokazują rozbłysk w trakcie waszego zbliżania się do Pierścienia, ale przez większą część tamtego roku słońce było spokojne. — Głowy Najlepiej Ukrytego uniosły się ponad tablicę przyrządów. — Dziwne. Pole magnetyczne…
Czarna tarcza skryła się za czarną ścianą krawędzi.
— Pole magnetyczne tej gwiazdy jest bardzo niezwykłe — dokończył dwugłowy.
— Więc wróćmy, żeby jeszcze raz zerknąć – zaproponował Louis.
— Celem naszej wyprawy nie jest gromadzenie przypadkowych danych.
— Żadnej ciekawości?
— Żadnej.
Z odległości dziesięciu tysięcy mil czarna ściana wydawała się jak odmierzona linijką. Ciemność i pęd zacierały wszelkie szczegóły. Najlepiej Ukryty ustawił teleskop na podczerwień, ale niewiele to pomogło… A może jednak? W dolnej części krawędzi ukazały się cienie, chłodne trójkąty o wysokości trzydziestu, czterdziestu mil, jak gdyby coś na wewnętrznej powierzchni wysokiej na tysiąc mil ściany odbijało promienie słoneczne. A potem wzdłuż dolnego brzegu pojawiła się zimniejsza linia, przesuwająca się z lewa na prawo.