Spóźniony refleks to wspaniała rzecz. — Chmee, głęboko zamyślony, miotał się w tę i z powrotem po korytarzu, na dwóch nogach jak człowiek. — Więc jesteśmy uwięzieni przez szaloną obcą istotę, szukającą magicznej maszyny, która nigdy nie istniała. Jak sądzisz, co się wydarzy w ciągu roku, jaki nam pozostał? Trudno być optymistą bez prąciu.
— Będziemy szukali. Niezależnie od tego, czy istnieje urządzenie do transmutacji, musi być coś cennego na Pierścieniu. Może odkryjemy to. Może jest już tutaj statek ONZ. Może odnajdziemy kogoś z tysiącletniej załogi statku. Może Najlepiej Ukryty poczuje się samotny i pozwoli nam przyłączyć się do niego na pokładzie nawigacyjnym.
Kzin przemierzał korytarz, machając ogonem.
— Czy mogę ci zaufać? — rzekł. — Dwugłowy kontroluje ilość prądu dopływającego do twojego mózgu.
— Rzucę ten nałóg. Kzin parsknął.
— Na grube łapy finagla! Chmee, mam dwieście dwadzieścia pięć lat. Byłem wszystkim. Byłem majstrem. Pomagałem budować i obsługiwać rozetowe miasto nad Down. Osiedliłem się na Home i żyłem jak kolonista. Teraz jestem uzależniony. Nic nie trwa wiecznie. Nie można robić jednej rzeczy przez dwieście lat. Małżeństwo, kariera, hobby… są dobre na dwadzieścia lat, a można przejść każdy etap więcej niż jeden raz. Trochę zajmowałem się eksperymentalną medycyną. Napisałem dużą część tej rozprawy o kulturze Trinoków, która zdobyła…
— Uzależnienie od prądu wpływa bezpośrednio na mózg. To co innego, Louis.
— Tak. To co innego. — Louis odczuł przygnębienie jako przygniatającą go ścianę czarnej galarety. — Wszystko jest czarne albo białe. Prąd płynie albo nie. Nie ma urozmaicenia. Zbrzydło mi to. Zbrzydło, zanim Najlepiej Ukryty odciął mi prąd.
— Ale nie zrezygnowałeś z drouda.
— Chcę, żeby dwugłowy myślał, że nie potrafię.
— Chcesz, żebym myślał, że potrafisz.
— Tak.
— A co z Najlepiej Ukrytym? Nigdy nie słyszałem o laleczniku, który zachowywałby się tak dziwnie.
— Wiem. Zastanawia mnie, czy wszyscy szaleni handlarze byli tej samej płci, co Nessus. Czy… nazwijmy je osobnikami męskimi składającymi spermę w ciele samicy… są dominującą płcią.
— Wrrr…
— To nie musi być tak. Szaleństwo, które sprawia, że lalecznik przybywa na Ziemię, ponieważ nie może dogadać się z innymi lalecznikami, nie jest tym samym, co szaleństwo Józefa Stalina. Czego chcesz ode mnie, Chmee? Nie wiem, jak on się zachowa. Jeśli mu zaufamy, wykorzysta tradycyjne techniki General Products. To jedyny sposób, w jaki potrafi z nami postępować.
Puszkowane powietrze było chłodne i miało metaliczny posmak. Na tych statkach jest zbyt dużo metalu — pomyślał Louis. Wydawało się dziwne, że gatunek Halrloprillalar nie używał bardziej wyrafinowanych materiałów. Zbudowanie silnika Bussarda nie było zadaniem dla prymitywnych istot.
Powietrze pachniało zabawnie, a bladożółty blask ścian przygasał nieregularnie. Lepiej szybko wracać do skafandrów ciśnieniowych.
— Jest lądownik. Może posłużyć jako statek kosmiczny — powiedział Chmee.
— Co rozumiesz przez statek kosmiczny? Musi być przystosowany do podróży międzyplanetarnych. To wystarczy, żeby oblecieć Pierścień. Nie sądzę, żebyśmy mogli dotrzeć nim do innej gwiazdy.
— Myślałem o staranowaniu „Igły”. Jeśli nie ma stąd ucieczki, możemy przynajmniej zemścić się.
— Zabawne byłoby zobaczyć, jak taranujesz kadłub General Products.
Kzin zamajaczył nad nim.
— Nie bądź taki wesoły, Louis — powiedział. — Kim byłbym na Pierścieniu, bez partnerek, bez ziemi, bez nazwiska, mając przed sobą rok życia?
— Kupilibyśmy sobie czas. Czas na znalezienie drogi ucieczki. Tymczasem — Louis wstał — oficjalnie nadal szukamy magicznej maszyny do transmutacji. Przeprowadźmy przynajmniej symboliczne poszukiwania.
ROZDZIAŁ VII
Decyzja
Louis obudził się zgłodniały. Zamówił suflet z cheddara, irlandzką kawę i malinowe pomarańcze i rzucił się na jedzenie.
Chmee spał zwinięty w kłębek. Wyglądał jakoś inaczej. Porządniej… tak, porządniej, ponieważ zniknęły blizny i zaczęło odrastać nowe futro.
Jego wytrzymałość była imponująca. Przeszukali każdy z czterech statków, potem udali się do drugiego, wąskiego budynku na samym skraju próżni, który okazał się centrum obsługi akceleratora liniowego. Pod koniec Louis poruszał się z wyczerpania jak we mgle. Wiedział, że powinien badać szczegóły konstrukcji „Igły”, jej słabe punkty, drogi na pokład nawigacyjny. Zamiast tego przyglądał się Chmee z nienawiścią. Kzin w ogóle nie odpoczywał.
Pojawił się skądś Najlepiej Ukryty, z zaplecza statku albo z pomalowanej na zielono prywatnej kabiny. Jego grzywa była uczesana i puszysta, ozdobiona kryształami, które zmieniały barwę, gdy się poruszał. Louis był zaintrygowany. Lalecznik zaniedbywał się, kiedy samotnie pilotował „Igłę”. Czyżby stroił się, żeby swoją elegancją zrobić wrażenie na więźniach?
— Louis, chcesz drouda? — zapytał. Uzależniony chciał, ale…
— Jeszcze nie — odrzekł.
— Spałeś jedenaście godzin.
— Może przystosowuję się do tutejszego czasu. Zrobiłeś coś?
— Wykonałem laserowe spektrogramy kadłubów statków. Są głównie ze stopów żelaza. Mam zdjęcia radarowe, po dwa każdego z czterech pojazdów; uruchomiłem „Igłę”, kiedy spaliście. Są jeszcze dwa porty kosmiczne. Zlokalizowałem kolejnych jedenaście statków na podstawie składu ich kadłubów. Z tej odległości nie mogłem zobaczyć żadnych szczegółów.
Chmee obudził się, przeciągnął i podszedł do Louisa stojącego przy przezroczystej ścianie.
— Umiemy tylko stawiać kolejne pytania — stwierdził. — Jeden statek jest nie tknięty, trzy rozgrabione. Dlaczego?
— Może Halrloprillalar mogłaby nam odpowiedzieć — odparł Najlepiej Ukryty. — Zajmijmy się najpilniejszym pytaniem. Gdzie jest urządzenie do transmutacji?
— Nie mamy instrumentów. Przenieś nas do lądownika, Najlepiej Ukryty. Skorzystamy z ekranów pokładu nawigacyjnego.
Osiem ekranów jarzyło się wokół zaprojektowanej w kształcie podkowy tablicy przyrządów. Chmee i Louis studiowali widmowe schematy statków z silnikami strumieniowymi Bussarda, generowane przez komputer na podstawie zdjęć radarowych.
— Wydaje mi się — stwierdził Louis — że statki splądrowała jedna grupa. Mieli do przeszukania trzy obiekty i najpierw zabrali to, czego najbardziej potrzebowali. Pracowali, dopóki im coś nie przeszkodziło: zabrakło powietrza albo stało się coś innego. Czwarty pojazd przyleciał później. Hmm… ale dlaczego czwarta załoga nie splądrowała swojego statku?
— Nieważne. Szukamy tylko transmutatora. Gdzie może być?
— Nie potrafilibyśmy go zidentyfikować — powiedział Chmee. Louis studiował radarowe duchy czterech statków.
— Podejdźmy do tego metodycznie. Co nie jest systemem transmutacyjnym? — Piórem świetlnym przesunął po liniach nie tkniętego pojazdu. — Ta para torusów, tutaj, opasujących kadłub, to muszą być czerpakowe generatory pola. A tu zbiorniki na paliwo. Szyby tutaj, tu i tu… — W miarę jak je pokazywał, Najlepiej Ukryty usłużnie usuwał te części z ekranu. — Silniki termojądrowe, cała ta sekcja. Silniki do manewrowania przy lądowaniu. Usuń również nogi. Dysze korygujące tu, tu, tu, razem z rurami doprowadzającymi plazmę z tego małego generatora termojądrowego, tutaj. Akumulatory. Ta rzecz z dyszą, wystająca ze środka kadłuba… jak Prill ją nazywała?