Выбрать главу

— Nie zapomniałem o tym — odparł Louis.

— Najpierw musimy przeszukać wszystkie półki portów kos­micznych. Jest w nich po tej stronie jeszcze jedenaście statków i nieznana liczba na drugiej krawędzi…

I miną tygodnie, zanim Najlepiej Ukryty upewni się, że na tych statkach nie ma żadnych urządzeń do przetwarzania pierwiastków. No, dobrze…

— Powinniśmy wyruszyć zaraz — oznajmił Chmee. — Może sekret znajduje się w zasięgu naszych rąk!

— Mamy paliwo i zapasy. Możemy pozwolić sobie na czekanie. Chmee sięgnął do tablicy przyrządów i wdusił przyciski. Musiał to szczegółowo zaplanować; musiał dokładnie zbadać lądownik, kiedy Louis był otumaniony ze zmęczenia. Mały stożkowy pojazd uniósł się stopę nad podłogę, obrócił o dziewięćdziesiąt stopni, a wydech silnika plazmowego wypełnił ładownię białym ogniem.

— Jesteście głupcami — zganił ich śpiewny kontralt Najlepiej Ukrytego. — Mogę wam wyłączyć napęd.

Lądownik wyśliznął się przez łukowaty właz i wyskoczył w górę z brutalnym przyspieszeniem czterech g. Upadek w chwili, kiedy dwugłowy skończył mówić, zabiłby ich. Louis przeklinał siebie za to, że nie przewidział niebezpieczeństwa. Krew Chmee kipiała młodością. Połowa kzinów nigdy nie dorasta… ginie w walkach…

A Louis Wu, zaabsorbowany sobą i depresją spowodowaną odstawieniem prądu, pozwolił, by los wymknął mu się z rąk.

* * *

— Postanowiłeś przeprowadzić własne poszukiwania, Najlepiej Ukryty? — zapytał zimno.

Głowy lalecznika drgnęły niezdecydowanie nad tablicą przy­rządów.

— Nie? Więc zrobimy to po swojemu, dziękujemy ci bardzo. — Louis obrócił się do Chmee i powiedział: — Spróbuj wylądować na krawędzi — zanim zauważył dziwne napięcie, puste spojrzenie i wysunięte pazury kzina. Wściekłość? Czy kzin rzeczywiście spróbuje staranować „Rozżarzoną Igłę"?

Stwór zawył w języku bohaterów.

Lalecznik odpowiedział tym samym językiem, ale zaraz po­wtórzył to w interworldzie:

— Dwa silniki plazmowe, jeden na rufie i jeden pod spodem. Żadnych silników sterujących. Nie powinieneś odpalać silników plazmowych na ziemi, chyba że dla obrony. Możesz startować na repulsyjnych, które odpychają materiał konstrukcyjny Pierścienia. To tak, jakbyś używał generatora ujemnej grawitacji, ale silniki repulsyjne mają prostszą budowę, łatwiej je naprawiać i konser­wować. Nie używaj ich teraz. Odepchnęłyby krawędź i polecielibyś­cie w przestrzeń.

To wyjaśniało wyraźną panikę Chmee. Miał kłopoty z piloto­waniem lądownika. Nic pocieszającego. Ale występ portu kos­micznego znajdował się daleko w dole i niepokojące niezdecydo­wanie kzina przy starcie prawie zniknęło. Lecieli stałym ciągiem czterech g… który nagle wyłączył się.

— Uff! — sapnął Louis, kiedy lądownik rozpoczął swobodny spadek.

— Nie powinniśmy wznosić się zbyt wysoko nad krawędź. Przeszukaj schowki, Louis. Przejrzyj ekwipunek.

— Uprzedzisz mnie, zanim zrobisz to znowu?

— Uprzedzę.

Louis odpiął uprząż antywstrząsową i podryfował w dół schodów.

Znajdowała się tam przestrzeń mieszkalna, otoczona schowkami i śluzą powietrzną. Przybysz zaczął otwierać drzwiczki. W naj­większym schowku znalazł delikatną, jedwabną, czarną tkaninę, której musiała być co najmniej mila kwadratowa, oraz setki mil czarnej nici, po dwadzieścia na każdej szpuli. Kolejny schowek zawierał zmodyfikowaną uprząż do lotów, z silnikami repulsyjnymi i sterującymi: dwie małe sztuki i jedną dużą. Jedna oczywiście była dla Halrloprillalar. Louis znalazł latarki laserowe, ręczne pistolety obezwładniające na fale dźwiękowe i dwa ciężkie, dwuręczne dezintegratory. Znalazł pudełka wielkości pięści Chmee, z klamerką do przypinania, mikrofonem i słuchawkami (dwiema małymi i jedną dużą) w jednej przegródce. Zapewne komunikatory z wbudowanymi komputerami. Gdyby współpracowały z kom­puterem pokładowym, byłyby mniejsze.

Były tam również duże, prostokątne płyty repulsyjne… do holowania ładunku w powietrzu? Szpule łańcucha molekularnego Sinclaira, przypominającego bardzo cienkie, bardzo mocne nici. Małe sztabki złota: na handel? Gogle z regulacją natężenia światła. Ochronny strój antywstrząsowy.

— Pomyślał o wszystkim — mruknął Louis.

— Dziękuję. — Najlepiej Ukryty odezwał się z ekranu, którego tamten nie zauważył. — Miałem wiele lat na przygotowania.

Louisa zmęczyła wszechobecność lalecznika. Zabawne: usłyszał odgłosy kocich zmagań dobiegające z pokładu nawigacyjnego. Najlepiej Ukryty musiał prowadzić dwie rozmowy naraz, instru­ując Chmee przy tablicy przyrządów lądownika. Usłyszał słowa „dysze korygujące"…

Chmee ryknął, rezygnując z pośrednictwa mikrofonu:

— Louis, zajmij swoje miejsce!

Człowiek poszybował w górę schodów. Ledwo zdążył usiąść w fotelu, kiedy kzin włączył silniki plazmowe. Lądownik zwolnił i zawisł tuż nad krawędzią.

Szczyt krawędzi był wystarczająco szeroki dla lądownika, ale niewiele ponadto. W jaki sposób zareaguje obrona przeciw­meteorytowa?

„Znajdowali się wewnątrz łuku Pierścienia, spadając w stronę wewnętrznego kręgu czarnych prostokątów, kiedy fioletowe światło zalało «Kłamcę». Kadłub «Kłamcy» natychmiast otoczył się bańką, w której nie istniał czas. Kiedy czas znowu zaczął płynąć, okazało się, że kadłub i załoga wyszli bez szwanku. Ale trójkątne skrzydło statku razem z silnikami plazmowymi, hamującymi oraz czujnikami zmieniło się w zjonizowaną mgłę. A kadłub spadał na Pierścień.Doszli później do wniosku, że laser to tylko automatyczna obrona przeciwmeteorytowa. Przypuszczali, że jest umieszczony na czarnych prostokątach. To wszystko były domysły; nigdy nie dowiedzieli się niczego więcej na temat broni Pierścienia.”

System transportowy krawędzi pochodził z późniejszych czasów. Budowniczowie Pierścienia nie mogli brać go pod uwagę, programując obronę przeciwmeteorytową. Ale Louis widział go w działa­niu na starych taśmach znalezionych w budynku należącym kiedyś do gatunku Halrloprillalar. Obrona przeciwmeteorytowa nie strze­lała do elektromagnetycznych kołysek i do statków, które się do nich zbliżały. I kiedy Chmee osadzał lądownik na krawędzi, Louis zacisnął ręce na poręczach fotela, oczekując fioletowej poświaty.

Nic się jednak nie stało.

ROZDZIAŁ VIII

Pierścień

Z odległości tysiąca mil — powiedzmy, ze stacji kosmicznej na dwugodzinnej orbicie — Ziemia jest wielką kulą. Królestwa tego świata obracają się w dole. Szczegóły znikają za krzywizną horyzontu; inne, do tej pory ukryte, pojawiają się w polu widzenia. W nocy, oświetlone miasta wytyczają zarysy kontynentów.

Ale z odległości tysiąca mil nad Pierścieniem świat jest płaski, a jego królestwa ukazują się wszystkie od razu.

Ściana na krawędzi zbudowana była z tego samego materiału, co Pierścień. Louis szedł kiedyś po nim, w miejscach, gdzie odsłoniła go erozja. Był szarawy, przezroczysty i straszliwie śliski. Tutaj powierzchnię celowo zrobiono szorstką. Ale skafandry ciśnieniowe i plecaki obciążały wędrowców. Poruszali się ostrożnie. Ten pierwszy krok miał być wspaniały.

W dole tysiącmilowej ściany widniały warstwy chmur i morza: zbiorniki wody o rozmiarach od dziesięciu tysięcy do paru milionów mil kwadratowych, rozrzucone bardziej lub mniej równomiernie po powierzchni i połączone siecią rzek. W miarę jak Louis podnosił wzrok, morza malały wraz z odległością… stawały się jeszcze mniejsze, zasnute mgiełką… zbyt małe, by je dostrzec, aż w końcu razem z żyznymi ziemiami, pustyniami i chmurami zlewały się w błękitne ostrze na tle czarnego kosmosu.