– Czy boli tak bardzo, jak paskudnie wygląda? – zapytała.
– Do cholery, tak.
– Gdzie McKoy?
Paul wziął głęboki oddech.
– Nadstawił się na kulę, żebym mógł przyjść ci z odsieczą. Gdy widziałem go ostatnio, broczył krwią na podłodze Bursztynowej Komnaty.
– Bursztynowej Komnaty?
– To długa historia. Opowiem ci później.
– Wygląda na to, że będę musiała odszczekać wszystkie złe słowa, którego wypowiedziałam pod adresem wielkiego durnia.
– Wygląda no to, że tak – dobiegł ich nagle głos z dołu.
Spojrzała ponad balustradą. McKoy szedł chwiejnym krokiem korytarzem, trzymając się za krwawiące lewe ramię.
– Kto to? – zapytał, wskazując na zwłoki.
– Skurwiel, który zamordował mojego ojca! – krzyknęła w dół Rachel.
– No to rachunki zostały wyrównane. Gdzie jest kobieta?
– Nie żyje – odparł Paul.
– I chuj z nią.
– Co z Loringiem? – zaniepokoił się Paul.
– Udusiłem skurwysyna.
– 1 chuj z nim – Paul skrzywił się z bólu. – Bardzo jesteś pokiereszowany?
– Nic takiego, z czym nie poradzi sobie dobry chirurg.
– Paul zdobył się na słaby uśmiech. Spojrzał na Rachel.
– Wydaje mi się, że zaczynam lubić tego gościa.
– Odwzajemniła uśmiech, pierwszy raz od długiego czasu.
– Ja też.
EPILOG
SANKT PETERSBURG, ROSJA 2 WRZEŚNIA
Paul i Rachel stali z przodu bocznej kaplicy. Otaczały ich włoskie marmury w eleganckich tonach żółtej sjeny, zmieszane z rosyjskim malachitem. Ukośne promienie porannego słońca padały na wysoki ikonostas z tyłu za kapłanem, otaczając go poświatą migocącego złota.
Brent stał po lewej stronie ojca, Marla przy boku matki.
Patriarcha uroczystym głosem deklamował tekst małżeńskiej przysięgi. Ceremonię ślubną uświetniał cerkiewny chór. W katedrze św Izaaka nie było nikogo oprócz nowożeńców, dzieci oraz Waylanda McKoya. Paul pobiegł wzrokiem ku witrażowemu oknu pośrodku ściany z ikonami. Scena ukazywała Chrystusa Zmartwychwstałego. Nowy początek.
Idealnie pasuje, pomyślał.
Prawosławny kapłan przyjął przysięgę i pochylił głowę, kończąc ceremonię.
Paul pocałował delikatnie Rachel.
– Kocham cię – wyszeptał.
– Ja ciebie też – usłyszał w odpowiedzi.
– Ach, Cutler, nie rób ceregieli; gorzko, gorzko! – odezwał się McKoy.
Paul uśmiechnął się, posłuchał zachęty i pocałował namiętnie pannę młodą.
– Tato – wtrąciła Marla, sygnalizując, że już wystarczy.
– Nie przeszkadzaj im – skarcił ją Brent.
Poszukiwacz skarbów z Karoliny Północnej zrobił krok do przodu.
– Bystry dzieciak. W które z was wdał się ten malec?
Pan młody się uśmiechnął. Olbrzym wyglądał dziwnie w garniturze i krawacie. Zraniony bark McKoya najwyraźniej już się zagoił. Paul i Rachel również wydobrzeli, choć ostatnie trzy miesiące były czymś w rodzaju trąby powietrznej.
W ciągu godziny po śmierci Knolla Rachel zadzwoniła do Fritza Pannika. To właśnie niemiecki inspektor federalny spowodował natychmiastową interwencję czeskiej policji.
Sam Pannik z nadejściem dnia zjawił się w zamku Loukov wraz z ekipą Europolu. Rosyjski ambasador został wezwany jeszcze przed południem. Po południu przylecieli na miejsce oficjele z Pałacu Jekaterynowskiego oraz Ermitażu. Zespół fachowców z Carskiego Sioła przybył w kolejny poranek; Rosjanie nie marnowali czasu i przystąpili bezzwłocznie do demontowania bursztynowych płyt oraz przetransportowania ich z powrotem do Sankt Petersburga. Czeski rząd nie stwarzał najmniejszych trudności, gdy ujawniono szczegóły niecnych poczynań Ernsta Loringa.
Detektywi z Europolu szybko ustalili powiązania Czecha z Franzem Fellnerem. Dokumenty odnalezione w zamku Loukov oraz w Burg Herz potwierdzały istnienie i działalność klubu Wybawców Zaginionych Dzieł Sztuki. Ponieważ Franz Fellner nie pozostawił spadkobierców, sprawy przejął niemiecki rząd. W niedługim czasie odkryto sekretną kolekcję magnata medialnego. Zaledwie parę dni wystarczyło śledczym, by ustalić tożsamość pozostałych członków klubu. Ich posiadłości stały się celem ataku brygad Europolu, a konkretnie wydziału do spraw kradzieży dzieł sztuki.
Zasoby prywatnych galerii zapierały dech w piersiach.
Rzeźby, reliefy, biżuteria, grafiki i obrazy, a zwłaszcza płótna dawnych mistrzów uznane za utracone na zawsze.
W ciągu jednej nocy odzyskano skarby warte łącznie miliardy dolarów. Ponieważ jednak akwizytorzy pozyskiwali wyłącznie eksponaty pochodzące z kradzieży, liczne roszczenia byłych właścicieli okazały się niejasne albo wręcz bezpodstawne.
Liczba pozwów złożonych w sądach całej Europy ze strony rządów oraz osób prywatnych urosła szybko do kilku tysięcy.
W tej sytuacji Parlament Europejski podjął uchwałę, że ostateczną instancją w spornych kwestiach będzie Trybunał Międzynarodowy. Jeden z dziennikarzy relacjonujących przebieg tych rozpraw doszedł do wniosku, że rozstrzygnięcie wszystkich konfliktów zajmie najprawdopodobniej kilka dziesięcioleci, przy czym „w końcu jedynymi zwycięzcami okażą się prawnicy”.
Co ciekawe, odrestaurowana przez rodzinę Loringa oryginalna Bursztynowa Komnata została zrekonstruowana z taką dokładnością i precyzją, że idealnie pasowała do ogołoconych niegdyś ścian Pałacu Jekaterynowskiego. Początkowo zamierzano wystawiać odzyskany skarb gdzie indziej, pozostawiając w Carskim Siole duplikat. Jednak głosy rosyjskich patriotów przeważyły i bursztynowa boazeria powróciła w miejsce swego pierwotnego przeznaczenia – była przecież darem dla Piotra Wielkiego. Choć tak naprawdę batiuszka Piotr niezbyt troszczył się o jantarowy skarb; dopiero zasługą jego córki, carycy Elżbiety Piotrowny, było zbudowanie rosyjskiej wersji komnaty. W rezultacie w ciągu dziewięćdziesięciu dni po odnalezieniu, płyty oryginalnej Bursztynowej Komnaty ponownie zdobiły ściany pomieszczenia na pierwszej kondygnacji Pałacu Jekaterynowskiego.
Rosyjski rząd czuł się do tego stopnia zobowiązany, że zaprosił Paula i Rachel z dziećmi oraz McKoya na uroczystość oficjalnego otwarcia sali. Pokryto też koszty przelotu.
Goszcząc na rosyjskiej ziemi, rozwiedzeni małżonkowie postanowili pobrać się ponownie, tym razem w prawosławnej cerkwi. Napotkali pewne opory z uwagi na wcześniejszy rozwód. Ale gdy wyjaśniono wszystkie okoliczności i okazało się, że zamierzają ponownie tworzyć małżeńskie stadło, władze kościelne wyraziły zgodę. Uroczystość ślubna była urzekająca. Taką pamięta się przez całe życie.
Paul podziękował kapłanowi i odszedł od ołtarza.
– To było urocze – oznajmił McKoy – Świetne zakończenie całego tego g… to znaczy, bałaganu.
Rachel się uśmiechnęła.
– Czy wiesz, że dzieciaki naśladują twój styl?
– Tylko moje słownictwo.
Ruszyli do przedniej części katedry.
– Czy rodzina Cutlerów wybiera się teraz do Mińska? – zapytał poszukiwacz skarbów.
– To ostatnia rzecz, jaką mamy do zrobienia – przytaknął Paul. – Potem wracamy do domu.
Świeżo upieczony żonkoś wiedział, że McKoy szukał tu głównie rozgłosu. Chciał zasłużyć na wdzięczność rosyjskiego rządu za odzyskanie jednego z najbardziej poszukiwanych skarbów kulturowego dziedzictwa. Olbrzym uśmiechał się na wspomnienie wczorajszej ceremonii otwarcia Bursztynowej Komnaty, zachwycony licznym udziałem prasy Wczoraj wziął również udział w telewizyjnym show Larryego Kinga i dzięki satelitarnej transmisji odpowiadał na pytania nadchodzące z różnych stron świata. Stacja National Geographic negocjowała z nim temat specjalnej godzinnej audycji poświęconej Bursztynowej Komnacie. Program miał być emitowany na cały świat, a pieniądze, o których wzmiankowano, wystarczały w zupełności na spłacenie inwestorów oraz zakończenie sporu sądowego związanego z pracami eksploracyjnymi w kopalnianym wyrobisku pod Stod.