Выбрать главу

Zatrzymali się przy głównych drzwiach.

– Wy oboje, uważajcie na siebie! – doradził olbrzym, dodając: – Oraz na maluchy.

Rachel pocałowała go w policzek.

– Czy zdążyłam już podziękować ci za wszystko, co zrobiłeś?

– To samo uczyniłaś dla mnie.

– Chyba jednak nie.

– McKoy się uśmiechnął.

– Zawsze do usług, Wysoki Sądzie.

Paul wymienił uścisk dłoni z niepoprawnym poszukiwaczem skarbów.

– Będziemy w kontakcie, zgoda?

– Cóż, zapewne w niedługim czasie będę potrzebował twojej prawnej porady.

– Nie zamierzasz przypadkiem kopać nowej dziury w ziemi?

McKoy wzruszył ramionami.

– Kto wie? Tam wciąż jeszcze jest do znalezienia kupa g… rzeczy.

Pociąg wyjechał z Sankt Petersburga dwie godziny później.

Podróż na południe w stronę Białorusi trwała pięć godzin i wiodła przez gęste lasy oraz falujące pola obsiane błękitnym lnem. Nadeszła już jesień; liście wskutek porannych chłodów nabierały koloru soczystej czerwieni, pomarańczy oraz żółci.

Rosyjscy oficjele interweniowali u władz Białorusi, załatwiając wszystkie niezbędne formalności. Trumny z ciałami Boriów dotarły na miejsce dzień wcześniej, przewiezione specjalnym samolotem. Ojciec Rachel zawsze pragnął, by pochowano go na ojczystej ziemi, a ona z kolei chciała, by rodzice spoczywali razem i postanowiła przenieść ich doczesne szczątki na Białoruś.

Trumny czekały na dworcu kolejowym w Mińsku. Potem karawany przewiozły je na uroczy cmentarz oddalony o czterdzieści kilometrów od stolicy, niedaleko miejsca, w którym Karol i Maya się urodzili. Rodzina Cutlerów jechała za karawanami wynajętym autem w towarzystwie wysłannika ambasady Stanów Zjednoczonych, który miał dopilnować, żeby wszystko przebiegało bez komplikacji.

Prywatną ceremonię przeniesienia i ponownego pochówku celebrował osobiście patriarcha Białorusi. Rachel, Paul, Marla i Brent stali razem, gdy padały uroczyste słowa.

Lekki wiatr kołysał zbrązowiałymi trawami, kiedy trumny opuszczano do grobu.

– Pożegnajcie się z dziadkiem i babcią – podpowiedziała dzieciom Rachel.

Wręczyła każdemu z nich bukiet błękitnego lnu. Dzieci podeszły do odkrytego grobu i wrzuciły kwiaty lnu. Paul objął żonę. W jej oczach zalśniły łzy. Zauważyła, że Paulowi również zbierało się na płacz. Nigdy nie rozmawiali o tym, co zdarzyło się w zamku Loukov.

Na szczęście Knoll nie zdołał dokończyć tego, co zaczął. Paul zaryzykował życie, by go powstrzymać. Rachel kochała swego męża. Dzisiejszego ranka kapłan napominał ich, że małżeństwo jest związkiem zawieranym na całe życie; czymś, co winno się traktować z powagą, zwłaszcza gdy w grę wchodzi przyszłość dzieci. I miał rację. Co do tego nie było wątpliwości.

Podeszła do grobu. Z matką pożegnała się już blisko ćwierć wieku temu.

– Zegnaj, tato.

– Paul stanął za nią.

– Do widzenia, Karolu. Spoczywaj w pokoju.

Przez chwilę trwali w milczeniu, potem podziękowali patriarsze i ruszyli w stronę auta. Gdzieś wysoko na nimi na bezchmurnym popołudniowym niebie szybował jastrząb. Lekki wiatr osłabiał ciepło słonecznych promieni. Dzieci pobiegły przodem ku bramie cmentarza.

– Wracamy do pracy, co? – zapytał Paul.

– Najwyższy czas powrócić do rzeczywistości.

W lipcowej reelekcji odniosła zwycięstwo, chociaż nie zajmowała się niemal kampanią wyborczą. O jej zwycięstwie nad obydwoma rywalami zdecydował rozgłos związany z odkryciem i odzyskaniem Bursztynowej Komnaty. Marcus Nettles poniósł druzgocącą porażkę, ale postawiła sobie za punkt honoru złożenie wizyty swarliwemu prawnikowi oraz zawarcie z nim rozejmu. To był element jej nowego stosunku do świata, którego fundamentem stało się pojednanie.

– Sądzisz, że nadal powinnam zasiadać w sędziowskim fotelu? – zapytała.

– To twoje życie, nie moje.

– Zastanawiałam się, czy jest to dobry pomysł. Ta praca za bardzo mnie pochłania.

– Musisz robić to, co daje ci satysfakcję – odparł Paul.

– Wcześniej mi się wydawało, że sędziowska toga czyni mnie szczęśliwą. Ale teraz sama nie wiem.

– Znam kancelarię, która z wielką chęcią zatrudniłaby byłego sędziego w wydziale sporów sądowych.

– Czy przypadkiem nie masz na myśli kancelarii Pridgen & Woodworth?

– No wiesz, trochę się tam liczą z moim zdaniem…

Objęła go ramieniem w pasie, gdy ruszyli dalej. Czuła się dobrze, mając go przy boku. Przez kilka chwil szli w milczeniu, a ona rozkoszowała się tym uczuciem. Wybiegła myślami w przyszłość, rozmyślała o dzieciach oraz Paulu.

Powrót do praktyki adwokackiej nie był pozbawiony sensu.

Pridgen & Woodworth to świetna kancelaria. Spojrzała na męża i powtórzyła w myślach to, co przed chwilą powiedział: „No wiesz, trochę się tam liczą z moim zdaniem…”. Objęła go mocniej i po raz pierwszy nie wdała się w dyskusję.

OD AUTORA

Gromadząc materiały do tej powieści, podróżowałem po Niemczech oraz Austrii, odwiedziłem także były obóz w Mauthausen. Pod koniec tej podróży udałem się do Moskwy i Sankt Petersburga i spędziłem kilka dni w Pałacu Jekaterynowskim w Carskim Siole. Co oczywiste, zadaniem powieści jest głównie dostarczenie rozrywki, ale moim zamiarem było również przekazanie czytelnikowi sprawdzonych i precyzyjnych informacji. W Stanach Zjednoczonych temat Bursztynowej Komnaty jest stosunkowo mało znany, chociaż zasoby „światowej pajęczyny” WWW w ostatnim czasie zaczęły wypełniać tę lukę. W Europie to arcydzieło wciąż budzi zainteresowanie. Ponieważ nie władam językiem niemieckim ani rosyjskim, zmuszony byłem opierać się na źródłach anglojęzycznych, opisujących to, co mogło lub nie mogło się wydarzyć. Niestety, szczegółowa analiza tych źródeł prowadzi do wniosku, że przytaczane fakty często pozostają ze sobą w sprzeczności. Starałem się zatem ograniczyć wyłącznie do tych, które wydawały mi się logiczne. Szczegóły niespójne z całością pominąłem albo zmodyfikowałem na potrzeby fabuły Kilka konkretów: więźniów w Mauthausen torturowano w sposób opisany na stronach tej książki. Wszelako Hermann Göring nigdy nie pojawił się osobiście w obozie śmierci.

Rywalizacja Göringa oraz Hitlera na polu grabieży dzieł sztuki jest dobrze udokumentowana, podobnie zresztą jak obsesja tego pierwszego na punkcie Bursztynowej Komnaty, chociaż nie istnieją dowody, jakoby rzeczywiście usiłował ją przejąć. Sowiecka komisja, dla której pracowali Karol Boria i Dania Czapajew, istniała faktycznie i przez wiele lat po wojnie zajmowała się poszukiwaniem zagrabionych dzieł rosyjskiej sztuki, przy czym jednym z najbardziej poszukiwanych skarbów była Bursztynowa Komnata. Są ludzie przekonani o istnieniu klątwy Bursztynowej Komnaty, gdyż kilka osób jej poszukujących zginęło śmiercią nienaturalną (co opisałem w rozdziale 41.) – nie wiadomo tylko, czy był to przypadek, czy też rezultat zbrodniczych knowań. W górach Harzu naziści istotnie ukrywali zrabowane dzieła sztuki; informacje przedstawione w rozdziale 42. są prawdziwe, w tym również ta o odnalezionym grobowcu. Miasto Stod jest wytworem fantazji, ale pierwowzorem jego oraz górującego nad nim opactwa był Melk w Austrii, który naprawdę urzeka. Wykradzione dzieła sztuki opisane w różnych miejscach powieści są prawdziwe i znajdują się na listach poszukiwanych skarbów I ostatnia uwaga: historia oraz sprzeczności dotyczącego tego, co stało się z Bursztynową Komnatą, który to temat poruszony został w rozdziałach 13.