– Jak mu się wiedzie? Wypiła łyk herbaty.
– Chyba nieźle.
Obserwował twarz córki. Tak bardzo przypominała swoją matkę. Perłowobiała cera, falujące kasztanowe włosy i bystre brązowe oczy silnej kobiety. Była inteligentna. Być może zbyt inteligentna, by mogło jej to wyjść na dobre.
– A ty jak sobie radzisz? – zapytał.
– Jakoś sobie daję radę. Jak zawsze.
– Jesteś tego pewna, córko?
Ostatnio zauważył w niej pewne zmiany. Uciekała spojrzeniem, zachowywała się z dystansem i stała się pobudliwa.
Te przejawy braku życiowego celu go niepokoiły.
– Nie martw się o mnie, tato. Wszystko się ułoży.
– Wciąż żadnych kandydatów do ręki?
Wiedział, że od chwili rozwodu przed trzema laty w jej życiu nie ma mężczyzn.
– A czy ja mam na to czas? Zajmuję się wyłącznie pracą oraz opiekuję się tą dwójką. Nie wspominając o tobie.
Musiał to powiedzieć.
– Martwię się o ciebie.
– Niepotrzebnie.
Jednak uciekła gdzieś oczami, odpowiadając. Być może sama nie była tego pewna.
– Zycie w pojedynkę nie jest najlepszym rozwiązaniem.
– Udała, że nie rozumie, co ojciec ma na myśli.
– Nie jesteś sam.
– Nie mówię o sobie, wiesz o tym.
Podeszła do zlewu i wypłukała szklankę. Postanowił nie naciskać; sięgnął ręką do telewizora i nacisnął włącznik.
Odbiornik ustawiony był nadal na stację CNN Headline News, tak jak rano. Ściszył dźwięk i poczuł, że musi to powiedzieć.
– Rozwód nie był ci potrzebny.
Rzuciła w jego stronę jedno z tych swoich spojrzeń.
– Znowu zamierzasz mi zrobić wykład.
– Postaraj się poskromić dumę. Powinnaś spróbować jeszcze raz.
– Paul tego nie chce.
Patrzyli sobie prosto w oczy.
– Oboje jesteście zbyt dumni. Pomyśl o moich wnukach.
– Pomyślałam, kiedy brałam rozwód. Ciągle ze sobą walczyliśmy. Wiesz o tym.
Pokręcił z dezaprobatą głową.
– Uparta jak matka.
A może córka była taka jak on? Trudno powiedzieć.
Rachel wytarła ręce w ścierkę do naczyń.
– Paul przyjedzie tu koło siódmej po dzieci i zawiezie je do domu.
– Gdzie się wybierasz?
– Zbiórka funduszy na kampanię wyborczą. Szykuje się ciężkie lato i wcale mnie to nie cieszy.
Spojrzał na ekran telewizora, na którym pokazywano górskie pasmo ze stromymi stokami i skalistą granią.
Natychmiast rozpoznał ten widok. Przeczytał napis na dole ekranu: STOD, NIEMCY. Podkręcił głośność.
– Przedsiębiorca budowlany i milioner Wayland McKoy jest zdania, że w tej części Niemiec wciąż są ukryte skarby nazistów. Jego wyprawa w góry Harzu na obszarze byłej Niemieckiej Republiki Demokratycznej rozpoczyna się w przyszłym tygodniu. Tereny te zostały udostępnione poszukiwaczom dopiero niedawno, dzięki obaleniu komunizmu i ponownemu zjednoczeniu wschodnich oraz zachodnich Niemiec.
5
Boria odczekał następne pół godziny z nadzieją, że w kolejnej edycji serwisu informacyjnego zostanie powtórzona ta sama historia. I rzeczywiście. Pod koniec skrótu wiadomości emitowanego o szóstej po południu pojawiła się ponownie relacja na temat prowadzonych w górach Harzu przez Waylanda McKoya poszukiwań skarbów zagrabionych przez nazistów.
Dwadzieścia minut później, kiedy pojawił się Paul, nadal o tym rozmyślał. Siedział w salonie nad rozłożoną na stoliku do kawy mapą Niemiec. Kupił ją kilka lat wcześniej w pasażu handlowym zamiast starego egzemplarza wydanego przez National Geographic, który służył mu przez kilka ostatnich dziesięcioleci.
– Gdzie są dzieci? – zapytał Paul.
– Podlewają ogródek.
– Jesteś pewien, że nie zniszczą ci roślin? Karol się uśmiechnął.
– Ostatnio było sucho. Podlewanie na pewno im nie zaszkodzi.
Paul klapnął na fotel, rozluźnił krawat i rozpiął koszulę pod szyją.
– Czy twoja córka się pochwaliła, że dziś rano wsadziła do aresztu prawnika?
Nie podniósł wzroku znad mapy.
– Zasłużył na to?
– Prawdopodobnie. Ale ona ubiega się o ponowny wybór, a to nie jest gość, który pozwoli sobą pomiatać. Jej temperament któregoś dnia ściągnie na nią prawdziwe kłopoty.
Tym razem spojrzał na byłego zięcia.
– Zupełnie jak Maya. Wpada w szał w mgnieniu oka.
– -1 nie słucha zupełnie, co mówią inni.
– To również odziedziczyła po matce.
– Paul się uśmiechnął.
– Założę się, że tak – odparł. Wskazał gestem na mapę. Co robisz?
– Sprawdzam coś. W wiadomościach CNN usłyszałem, że jakiś facet zamierza szukać cennych dzieł sztuki wciąż ukrytych w górach Harzu.
– W dzisiejszym numerze „USA Today” opublikowano artykuł na ten temat. Też zwrócił moją uwagę. Jakiś facet z Karoliny Północnej, chyba McKoy Można by pomyśleć, że ludzie dali sobie już spokój ze skarbem nazistów Pięćdziesiąt lat to sporo czasu dla płócien liczących ich trzysta kilkadziesiąt i butwiejących w zawilgoconej, zamkniętej grocie. Uważałbym za prawdziwy cud, gdyby się okazało, że nie spleśniały.
Zmarszczył czoło.
– To, co wartościowe, zostało już odnalezione lub jest stracone po wsze czasy. Sądzę, że powinieneś zdawać sobie z tego sprawę.
Przytaknął.
– Odrobina doświadczenia z tamtych czasów, zgoda – odparł, usiłując nie okazywać zbyt żywego zainteresowania, choć w środku w nim wrzało. – Możesz kupić mi egzemplarz tej gazety z USA w tytule?
– Nie muszę kupować. Mam w samochodzie. Zaraz ci przyniosę.
Paul wyszedł frontowymi drzwiami, a w tym samym momencie tylne drzwi się otworzyły i do salonu wpadła dwójka dzieci.
– Wasz tata tutaj jest – powiedział Boria.
Paul wrócił, dał mu gazetę, a następnie zwrócił się do dzieci.
– Zatopiliście pomidory?
Dziewczynka zachichotała.
– Nie, tato – odparła i szarpnęła Paula za rękę. – Chodź obejrzeć warzywa dziadka.
Paul spojrzał na niego i uśmiechnął się.
– Zaraz wracam. Artykuł jest na stronie czwartej albo piątej.
Karol odczekał, aż wyjdą przez kuchnię, potem odszukał reportaż i zaczął czytać z zapartym tchem:
NIEMIECKIE SKARBY WCIĄŻ CZEKAJĄ?
Fran Downing, kronikarz wyprawy
Upłynęły pięćdziesiąt dwa lata od czasu, gdy nazistowskie konwoje przemierzały góry Harzu i znikały w tunelach wykopanych jakby specjalnie po to, by ukryć w nich dzieła sztuki oraz inne cenne zdobycze Trzeciej Rzeszy. Początkowo jaskinie wykorzystywano jako miejsce produkcji broni oraz magazyny amunicji. Jednak w ostatnich dniach drugiej wojny światowej stały się one idealnymi kryjówkami wojennych łupów i narodowych skarbów.
Dwa lata temu Wayland McKoy poprowadził wyprawę do jaskiń Heimkehl w okolicach Uftrugen w Niemczech w poszukiwaniu dwóch kolejowych wagonów zakopanych pod tysiącami ton gipsu.
Odnalazł wagony, a w nich kilka arcydzieł dawnych malarzy, za które rządy Francji i Holandii wypłaciły mu pokaźną premię tytułem znaleźnego.
Tym razem McKoy, przedsiębiorca budowlany z Karoliny Północnej, handlarz nieruchomościami i poszukiwacz skarbów, miał nadzieję na większą zdobycz. Brał udział w sześciu poprzednich ekspedycjach i oczekiwał, że ta, która rozpoczyna się w przyszłym tygodniu, przyniesie mu największe trofea.
– Proszę sobie wyobrazić. Jest rok 1945. Z jednej strony nadciągają Rosjanie, z drugiej Amerykanie.
Jest pan kustoszem Muzeum Narodowego w Berlinie, przepełnionego zbiorami zrabowanymi we wszystkich okupowanych krajach. Zostało panu zaledwie kilka godzin. Co załaduje pan na wagony, żeby wywieźć z miasta? Oczywiście, dzieła najbardziej wartościowe.