Fellner wskazał gestem.
– Dokąd prowadzą pozostałe drzwi?
– To pomieszczenie znajduje się w centrum mojej prywatnej galerii. Wznieśliśmy ściany i rozmieściliśmy drzwi i okna dokładnie tak, jak w Pałacu Jekaterynowskim. Prowadzą do innych sal mojej prywatnej kolekcji.
– Jak długo komnata się tu znajduje? – zaciekawił się Fellner.
– Pięćdziesiąt lat.
– To zdumiewające, że udało ci się ukryć ten fakt – skomentowała Monika. – Nie było chyba łatwo wyprowadzić w pole Sowietów.
– Podczas wojny ojciec utrzymywał dobre stosunki zarówno z Sowietami, jak i z Niemcami. Czechosłowacja stanowiła dla nazistów dogodny punkt przerzutowy twardej waluty i złota do Szwajcarii. Nasza rodzina pomagała w realizacji tego rodzaju transferów. Po wojnie Sowieci korzystali z podobnych usług. Stawką za to była wolność i swoboda działania.
Fellner się uśmiechnął.
– Wyobrażam sobie. Sowieci przekazywali lipne informacje na temat swoich posunięć, a te były podawane dalej Amerykanom i Brytyjczykom.
– Jest takie stare rosyjskie przysłowie: jeśli coś robi się w złym celu, nie może być dobre. Odnosi się to do podejścia Rosjan do sztuki, która ich zdaniem jest wyrazem społecznych niepokojów. I tłumaczy, dlaczego było to możliwe.
Suzanne nie przestawała obserwować Fellnera, Monika zaś podeszła do wysokich gablot ustawionych wzdłuż dwóch ścian Bursztynowej Komnaty. W środku były przeróżne eksponaty. Siedemnastowieczne figury szachowe, samowar i flaszka z osiemnastego stulecia, damska toaletka, klepsydra, łyżeczki, medaliony oraz ozdobne puzderka. Wszystko z jantaru, jak objaśnił Loring, wykonane przez mistrzów z Królewca i Gdańska.
– Są przepiękne – powiedziała z zachwytem.
– Wiele przedmiotów z bursztynu przechowuję w sali z eksponatami z czasów Piotra Wielkiego. To zdobycze Suzanne oraz jej ojca. Nie dla wszystkich oczu przeznaczone. Wojenne trofea.
Stary Czech spojrzał na Suzanne i uśmiechnął się. Potem ponownie zwrócił się do gości.
– Czy możemy teraz przejść do mojego gabinetu? Usiądziemy sobie wygodnie i porozmawiamy jeszcze przez chwilę.
51
Suzanne usiadła nieco z boku, by obserwować Monikę, Fellnera i Loringa. Z przyjemnością patrzyła, jak szef przeżywał chwilę triumfu. Lokaj właśnie wyszedł, podawszy uprzednio kawę, brandy oraz ciasto.
– Zawsze mnie zastanawiało – podjął dyskurs Fellner jakim cudem Josef przetrwał wojnę tak zdumiewająco dobrze.
– Ojciec nienawidził nazistów – odparł Loring. – Jego huty i fabryki oddano do ich dyspozycji, ale wykuwanie słabej stali lub produkowanie rdzewiejących pocisków czy armat nieznoszących mrozów wcale nie było trudne. Była to jednak niebezpieczna gra. Hitlerowcy podchodzili z fanatyzmem do jakości; jednak dobre stosunki z Kochem okazały się pomocne. Rzadko pytano go o cokolwiek. Ojciec wiedział, że Niemcy przegrają wojnę, i przepowiedział zajęcie przez Sowietów Europy Środkowowschodniej, dlatego przez cały czas współpracował z radzieckim wywiadem.
– Nie miałem o tym pojęcia – wyznał Fellner.
Loring pokiwał głową.
– Był czeskim patriotą. Ale po prostu działał na własny sposób. Po wojnie Sowieci byli mu wdzięczni. Oni również go potrzebowali, a zatem zostawili go w spokoju. Ja zaś zdołałem przedłużyć te dobre stosunki. Nasza rodzina współpracowała ściśle z każdym czechosłowackim rządem od 1945 roku. Ojciec miał rację, jeśli chodzi o Sowietów I mogę dodać, że rację miał również Hitler.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – zdziwiła się Monika.
Gospodarz położył dłonie na kolanach.
– Hitler zawsze wierzył, że Amerykanie oraz Brytyjczycy dołączą do niego w walce przeciwko Stalinowi. Prawdziwym wrogiem Niemiec była sowiecka Rosja; był też przekonany, że tak samo uważają Churchill i Roosevelt. Z tego właśnie powodu ukrył tak dużo pieniędzy i dzieł sztuki. Zamierzał sięgnąć po to wszystko, kiedy już alianci sprzymierzą się z nim z zamiarem pokonania ZSRR. Führer był, rzecz jasna, szaleńcem, ale historia potwierdziła wiele jego przekonań.
Kiedy w 1948 roku Sowieci zorganizowali blokadę Berlina, Ameryka, Anglia i Niemcy natychmiast połączyły się przeciwko Związkowi Radzieckiemu.
– Stalin był postrachem wszystkich – wtrącił Fellner. W jeszcze większym stopniu niż Hitler. Unicestwił sześćdziesiąt milionów ludzkich istnień, Hitler zaś dziesięć milionów. Kiedy Stalin zmarł w 1953 roku, wszyscy odetchnęli z ulgą.
– Zakładam, że Christian przekazał wam informacje o ludzkich szczątkach znalezionych w pieczarze pod Stod – odezwał się po chwili Loring. Ojciec Moniki przytaknął. – Pracowali w podziemnym wyrobisku; zostali wynajęci w Egipcie. Wtedy był tam ogromny szyb, podłożono dynamit tylko przy wejściu od zewnątrz. Ojciec zdetonował ładunek, przebił się przez rumowisko i wydobył rozpadające się bursztynowe płyty.
– Potem wysadził w powietrze wejście i chodnik, pozostawiając ciała w jaskini.
– Josef ich zabił?
– Własnoręcznie. Pogrążonych we śnie.
– 1 od tamtej pory mordujecie ludzi – skwitowała Monika.
Loring spojrzał na nią.
– Nasi akwizytorzy zapewniali utrzymanie sekretu w tajemnicy Muszę jednak wyznać, że gorliwość i determinacja, z jaką ludzie poszukiwali Bursztynowej Komnaty, nas zaskoczyła. Wieloma osobami zawładnęła prawdziwa obsesja odnalezienia jantarowego skarbu. Co jakiś czas myliliśmy tropy, rozgłaszaliśmy pogłoski, które naprowdzały zapaleńców na fałszywy ślad. Być może przypominasz sobie artykuł w gazecie „Raboczaja Tribuna” sprzed kilku lat. Była w nim mowa o tym, że sowiecki wywiad wojskowy zdołał odnaleźć bursztynowe reliefy w pewnej kopalni usytuowanej niedaleko starej bazy paliwowej we wschodnich Niemczech, w odległości około dwustu pięćdziesięciu kilometrów na południowy wschód od Berlina.
– Trzymam do dziś ten artykuł – przytaknął Fellner.
– Wszystko to były czcze wymysły. Suzanne zaaranżowała przeciek, który dotarł do właściwych ludzi. Żywiliśmy nadzieję, że większość tropicieli pójdzie po rozum do głowy i zrezygnuje z dalszych poszukiwań.
Fellner pokiwał sceptycznie głową.
– Ten skarb jest zbyt cenny. Zbyt intrygujący. Taki łup działa jak narkotyk.
– W zupełności podzielam to przekonanie. Ilekroć przychodzę do tej komnaty, po prostu siadam i patrzę. Niemal czuję, jak bursztyn przywraca mi zdrowie i siły.
– I w dodatku jest bezcenny – wtrąciła Monika.
– Prawda, moja droga. Czytałem kiedyś rozważania na temat wojennych łupów, czyli zabytków kultury materialnej wykonanych z drogich kamieni i szlachetnych metali.
– Autor sugerował, że przedmioty te były skazane na zniszczenie podczas wojen, gdyż łączna wartość poszczególnych ich elementów przekraczała znacznie wartość całości.
– Jeden z komentatorów, bodaj z „London Times”, napisał, że Bursztynową Komnatę należy oceniać podobnie. W konkluzji stwierdził, że wyłącznie takie artefakty, jak książki czy obrazy, których wartość zawiera się w kompozycji i treści i do których powstania użyto surowców niemających wartości materialnej, mogą przetrwać wojenną zawieruchę bez uszczerbku.
– Czy przyczyniłeś się w jakiś sposób do sformułowania tych rewelacji? – zaciekawił się Fellner.
Loring podniósł filiżankę z kawą i uśmiechnął się.