Выбрать главу

– Miałeś rację.

Podziwianie niezwykłego widoku przerwało im wejście dwojga osób przez podwójne drzwi po prawej stronie. Jedną z nich był Loring. Drugą blondynka ze Stod. Suzanne. Oboje uzbrojeni.

– Widzę, że przyjęliście moje zaproszenie – odezwał się Loring i pokazał im pistolet. – Co sądzicie na temat mojego skarbu?

McKoy przesunął się do środka. Kobieta zacisnęła palce na broni, wysuwając lufę do przodu.

– Zachowaj zimną krew, moja damo. Zamierzam tylko obejrzeć to rękodzielnicze arcydzieło – uspokoił ją Wayland, podchodząc do jednej z bursztynowych ścian.

Paul zwrócił się do kobiety którą Knoll nazywał Suzanne.

– Odnalazła pani Czapajewa dzięki mnie, prawda?

– Tak, panie Cutler. Pańskie informacje okazały się bardzo pomocne.

– Zabiła pani tego starego człowieka z tego powodu?

– Nie, panie Cutler – wtrącił Loring. – Zabiła go dla mnie.

Loring i kobieta stali w drugim końcu kwadratowego pomieszczenia, które miało dziesięć metrów wysokości.

Podwójne drzwi znajdowały się na trzech ścianach, a na czwartej było okno wychodzące na ogród. Paul szybko jednak zrozumiał pomyłkę i już wiedział, że to tylko bardzo realistyczne ścienne malowidło. Nie wątpił, że pomieszczenie znajdowało się wewnątrz zamkowego kompleksu. McKoy wciąż podziwiał bursztynowe reliefy, głaszcząc ich powierzchnię. Gdyby nie cała ta sytuacja, Paul również chętnie by pooglądał. Ale spece od postępowania spadkowego rzadko bywali w komnatach zamkowych w Czechach, w których w dodatku mierzono do nich z półautomatycznych pistoletów.

Z pewnością w programie jego uczelni nie przewidziano takiego precedensu.

– Zajmij się resztą – powiedział starzec cicho do Suzanne.

Kobieta wyszła. Loring stał po drugiej stronie pomieszczenia i wciąż w nich celował. McKoy zbliżył się do Paula.

– Poczekamy tu, panowie, aż Suzanne sprowadzi panią Cutler.

Olbrzym z Karoliny Północnej podszedł jeszcze bliżej.

– Co, do cholery, robimy? – wyszeptał prawnik.

– Nie wiem, do diabła.

Knoll ściągnął powoli kołdrę i wpełzł na łóżko. Przytulił się do Rachel i zaczął delikatnie masować jej piersi. Zareagowała na pieszczotę delikatnym westchnieniem, nadal śpiąc. Przesunął dłonią wzdłuż jej tułowia i stwierdził, że nie ma nic pod koszulą. Przesunęła się w jego stronę i przytuliła.

– Paul – szepnęła.

Chwycił ją dłonią za gardło, obrócił na plecy i przesunął ku wezgłowiu łóżka. Oczy Rachel rozszerzyły się ze zgrozy.

Przystawił jej sztylet do szyi, delikatnie przesuwając jego czubkiem po rance na podbródku, która pozostała po ich spotkaniu w opactwie.

– Powinnaś była posłuchać mojej rady.

– Gdzie jest Paul? – zdołała wyszeptać.

– W moich rękach.

Zaczęła się szarpać. Docisnął ostrze płasko do jej gardła.

– Leż spokojnie, Frau Cutler, bo w przeciwnym razie przetnę ci skórę tą klingą. Zrozumiałaś?

Przestała się wyrywać.

Wskazał głową w stronę otworu w ścianie, zwalniając nieco uchwyt, żeby mogła spojrzeć.

– Jest tam.

Potem zacisnął mocniej dłoń na jej szyi i przesunął sztyletem w dół, odcinając wszystkie guziki od koszuli. Rozsunął poły. Jej piersi unosiły się w ciężkim oddechu. Delikatnie obrysował czubkiem sztyletu jeden z sutków.

– Patrzyłem na was wcześniej zza ściany. Kochałaś się bardzo namiętnie.

Splunęła.

Uderzył ją w twarz na odlew.

– Bezczelna suka! Twój ojciec zrobił to samo i widziałaś, co go za to spotkało.

Wymierzył jej cios w brzuch, który na chwilę odebrał jej dech. Ponownie uderzył ją w twarz, lecz tym razem pięścią.

Potem znów chwycił ją za gardło. Wywróciła białkami oczu, dusząc się. Uszczypnął ją w policzki i potrząsnął głową.

– Kochasz go? Więc chyba nie zaryzykujesz jego życia? Załóżmy, że jesteś dziwką, a jego życie zależy od tego, czy dasz mi dupy. Gwarantuję ci sporo rozkoszy.

– Gdzie… jest… Paul?

Pokręcił z niedowierzaniem głową.

– Cóż za upór. Obróć ten gniew w namiętność, a twój Paul zobaczy światło jutrzejszego poranka.

Poczuł naprężenie w pachwinie, oznaczające gotowość do działania. Znów przysunął sztylet do jej szyi i docisnął.

– Dobrze – zgodziła się zrezygnowana.

Zawahał się przez moment.

– Odkładam nóż na bok. Ale jeden niewłaściwy ruch i zabiję. Najpierw ciebie, potem jego.

Zwolnił uścisk i odłożył na bok sztylet. Rozpiął pasek i zamierzał ściągnąć spodnie, gdy Rachel zaczęła krzyczeć.

– W jaki sposób płyty ścienne dostały się w pańskie ręce, Loring? – zapytał McKoy.

– Spadły z niebios.

McKoy się zaśmiał. Paul był zaskoczony opanowaniem Waylanda. Cieszył się, że przynajmniej tamten jest opanowany Bo jego paraliżował śmiertelny strach.

– Zakładam, że w którymś momencie zamierza pan posłużyć się tym pistoletem. Proszę więc, żeby spełnił pan życzenie skazańca i odpowiedział na kilka pytań.

– Miał pan wcześniej rację – podjął Loring. – W1945 roku ciężarówkami wywieziono bursztynowe płyty z Królewca.

– Później skrzynie przeładowano na pociąg. Skład został zatrzymany w Czechosłowacji. Mój ojciec starał się wtedy zabezpieczyć cenny ładunek, ale nie wyszło. Feldmarszałek von Schórner, do końca lojalny wobec Hitlera, nie dał się przekupić. Von Schórner rozkazał przewieźć skrzynie do Niemiec. Miały dotrzeć do Bawarii, ale zdołały dojechać tylko do Stod.

– Do mojej jaskini?

– Właśnie. Ojciec odnalazł bursztynową boazerię siedem lat po wojnie.

– 1 zastrzelił pomocników?

– W tych okolicznościach była to nieodzowna decyzja biznesowa.

– Czy Rafał Doliński również stanowił nieodzowną decyzję biznesową?

– Pański przyjaciel dziennikarz skontaktował się ze mną osobiście i przekazał mi roboczy tekst swojego artykułu.

– Nieszczęśliwie się złożyło, że zawarł w nim zbyt wiele informacji.

– A jak się miały sprawy z Karolem Borią oraz Czapajewem? – wtrącił pytanie Paul.

– Wiele osób widziało wcześniej to, co pan teraz ma okazję podziwiać, panie Cutler. Czy nie zgodzi się pan ze stwierdzeniem, że jest to skarb, za który warto umrzeć?

– Sądzi pan, że dotyczyło to moich rodziców?

– Zorientowaliśmy się, że pański ojciec rozpytuje się po całej Europie, i uznaliśmy, że ten Włoch zdołał dotrzeć zbyt blisko.

– Po raz pierwszy groziło nam ujawnienie sekretu. Suzanne musiała zająć się i Włochem, i pańskimi rodzicami. Ze smutkiem przyznaję, że była to kolejna niezbędna biznesowa decyzja.

Paul rzucił się znienacka w stronę starego mężczyzny.

Loring wymierzył w niego pistolet. Olbrzym chwycił Paula za ramię.

– Spokojnie, Rocket Man. Jeszcze cię postrzeli, a to niczego nie rozwiąże.

Paul usiłował wyswobodzić się z uchwytu.

– Musimy skręcić skurwysynowi kark.

Wzbierał w nim gniew. Nie podejrzewał, że jest zdolny do takiej wściekłości. Chciał zabić Loringa bez względu na konsekwencje i napawać się każdą sekundą konania skurwiela. McKoy przepchnął go na drugą stronę pomieszczenia.

Loring podszedł do bursztynowej ściany. Wielkolud odwrócony do niego plecami i wyszeptał:

– Opanuj się. Bierz przykład ze mnie.

Suzanne włączyła wielki żyrandol w głównym holu i schody zalało światło. Nie było możliwe, by ktoś ze służby przeszkodził jej w nocnej aktywności, gdyż Loring wydał wcześniej polecenie, by po północy nie wchodzili pod żadnym pozorem do głównego skrzydła. Zastanawiała się nad tym, jak pozbędzie się ciał, i postanowiła zakopać je w lesie w pobliżu zamku jeszcze przed nadejściem poranka. Powoli wchodziła po schodach z pistoletem w dłoni i doszła do podestu na czwartej kondygnacji. Ciszę przerwał nagły krzyk dobiegający z Komnaty Weselnej. Pobiegła korytarzem wzdłuż balustrady do dębowych drzwi.