Выбрать главу

Michaił popatrzył na Eugene’a z nieskrywaną tęsknotą.

— Ale ja myślę, że jego twarz, jego ciało to jego przekleństwo. Wszyscy myślą, że to tylko „ptasi móżdżek”, jak mówią moi amerykańscy koledzy. Nikt nie traktuje go poważnie. Nawet ja uważam, że jego wygląd…

— Rozprasza? — Uśmiechnęła się. — Witaj w klubie, Michaił.

Michaił powiedział nerwowo:

— Ale to właśnie to, co dzieje się w tej pięknej głowie, jest takie niepokojące.

Bud zarządził dalszy ciąg zebrania.

13. Neutrina

Kiedy głos zabrał Eugene Mangles, wszyscy skierowali na niego wzrok z zaciekawieniem. Siobhan pomyślała, że jego akcent wskazuje na jakieś małe amerykańskie miasto. Miał głos kogoś, kto jeszcze nie skończył dwudziestu lat; jego wygląd nie pasował do tego, co miał do powiedzenia.

A jego sposób przedstawienia anomalii, które odkrył w samym sercu Słońca, choć bez wątpienia ścisły od strony technicznej, wcale nie był klarowny.

Siobhan w istocie sporo wiedziała o neutrinach. Istnieją trzy znane sposoby wytwarzania neutrin: podczas reakcji termojądrowych w jądrze gwiazdy takiej jak Słońce, podczas włączania i wyłączania reaktora atomowego i podczas Wielkiego Wybuchu, który dał początek samemu wszechświatowi, gigantycznego zdarzenia, którego skutki w wielkiej skali stanowiły przedmiot badań Siobhan. To, co sprawia, że neutrina są tak użyteczne dla astronomów zajmujących się badaniami Słońca, to fakt, że materia jest dla nich niemal przezroczysta. Neutrina dostarczają więc wyjątkowej sposobności badania budowy wewnętrznej Słońca, w tym jego jądra, skąd nawet światło z trudem może się wydostać.

To było jasne. Ale kiedy Eugene wyświetlił na ekranie równania i wykresy w kilku wymiarach, zaczął mówić tak szybko, że Siobhan zastanawiała się, jak przebrnął przez egzamin ustny podczas obrony doktoratu.

W końcu przerwała mu.

— Eugene, zwolnij proszę, obawiam się, że nie nadążamy. — Obrzucił ją spojrzeniem gniewnym i pełnym urazy. Ale to było sedno sprawy. Musiała wszystko dobrze zrozumieć. — Nie pokazujesz nam wyników swych pomiarów neutrin.

— Tak, tak. Z trzech rodzajów neutrin, które są powiązane…

Zbyła to machnięciem ręki.

— Obserwujesz oscylacje strumienia neutrin.

— Tak.

— A to z kolei — nie przestawała naciskać — stanowi odbicie oscylacji reakcji termojądrowych zachodzących w jądrze.

— No właśnie — powiedział sarkastycznie. — Strumień neutrin dostraja się do lokalnych zmian temperatury i ciśnienia w jądrze. To posłużyło mi do skonstruowania modelu dynamicznych oscylacji jądra jako całości. — Wyświetlił na ekranie jakieś skomplikowane równanie, które Siobhan rozpoznała jako nieliniowe równanie falowe. — Jak widzicie…

— Eugene — powiedział Michaił łagodnie — nie masz jakiegoś rysunku?

Eugene wyglądał na zaskoczonego tym pytaniem…

— Oczywiście mam. — Postukał palcem w ekran i ukazał się obraz kuli. Pokrywała ją swego rodzaju siatka, przypominająca siatkę długości i szerokości geograficznej. Obraz rytmicznie zmieniał jasność i pulsował.

Bud Tooke gwizdnął.

— To jest jądro Słońca? Naszego Słońca? To cholerstwo kołysze się jak dzwon.

Rose Delea skrzyżowała ręce na piersiach i zrobiła minę.

— Wybacz prostemu geologowi jego sceptycyzm, ale jądro gwiazdy jest dosyć masywne. Jakim cudem nagle zaczyna oscylować?

Teraz Eugene skierował swe przerażające, gniewne spojrzenie na nią.

— To jest trywialne.

Trywialne — wśród pracowników naukowych to słowo było niezwykle upokarzające. Twarz Rose wyrażała jawną wrogość.

Siobhan powiedziała szybko:

— Wyjaśnij to krok po kroku, Eugene.

Zaczął mówić:

— Musimy cofnąć się do lat trzydziestych dwudziestego wieku, do prac Cowlinga. Cowling pokazał, że szybkość wytwarzania energii w jądrze jest funkcją czwartej potęgi temperatury. Sprawia to, że warunki panujące w jądrze Słońca są wyjątkowo wrażliwe na zmiany temperatury…

Ma rację, pomyślała Siobhan z niepokojem. Ta czwarta potęga prowadzi do tego, że nawet małe zmiany zostają zwielokrotnione. Choć jądro było olbrzymie, wcale nie musiało być stabilne i każde niewielkie zakłócenie mogło silnie zaburzyć jego równowagę.

Bud Tooke przerwał, unosząc dłoń.

— Nie chwytam, Eugene. Co z tego wynika? Nawet jeśli całe jądro wybuchnie, miną miliony lat, zanim echo tego wybuchu przedostanie się na powierzchnię.

Rose Delea uśmiechnęła się kwaśno.

— Tylko mi nie mów. Warstwa promienista też jest spieprzona, tak?

Miała rację, można to było zobaczyć na kolejnym obrazie Eugene’a. Ten wielki zbiornik wolno rozprzestrzeniającej się energii przecinała jakby pomarszczona blizna, niby rana od kuli. Siobhan poczuła się nieswojo, kiedy zdała sobie sprawę, że otaczająca jądro warstwa izolująca nie zadziała jako warstwa ochronna: cała energia uwolniona w jądrze zostanie wyrzucona prosto w otaczającą przestrzeń.

Eugene spojrzał zaintrygowany na Rose.

— Skąd wiedziałaś o tej skazie?

— Bo to ma być ten dzień.

Eugene omówił następnie swoje modele oscylacji jądra. Pragnął zbadać, jak się będą zachowywać, jeśli odwróci kierunek biegu czasu.

— Mam zamiar opracować modele zdarzeń, które zapoczątkowały tę niestabilność i które…

— Na razie mniejsza o przeszłość — wtrąciła Siobhan. — Spójrzmy w przyszłość. Pokaż, co się wydarzy.

Eugene wydawał się zdziwiony, że kogoś może interesować przyszłość, w porównaniu z nieprzeniknioną tajemnicą otaczającą źródło tej anomalii. Ale posłusznie puścił program w przyspieszonym tempie w kierunku przyszłości.

Siobhan widziała, że rozchodzenie się fal wewnątrz jądra i wokół niego odbywa się w sposób skomplikowany, do drgań podstawowych dodają się liczne składowe harmoniczne, a fale mają charakter nieliniowy, przy czym energia przenika między różnymi modami. Ale natychmiast dostrzegła obrazy interferencyjne, wskazujące na dyssypację energii, a co gorsza na rezonanse, gdy jak wyraźnie zobaczyła, energia przepływająca wokół jądra Słońca gromadzi się, tworząc potężne maksima.

Eugene zatrzymał obraz.

— Tu widać ostatni pik, to zdarzenie z 9 czerwca. — Jedna strona jądra lśniła jasno. — Dane obserwacyjne potwierdzają trafność mojego wstępnego modelowania, a także przewidywań na przyszłość… — Dane obserwacyjne, pomyślała Siobhan ze smutkiem, oznaczały w jego ustach niszczycielską burzę, która pochłonęła tysiące istnień ludzkich.

Zapytała:

— A co będzie potem?

Puścił model do przodu w jeszcze szybszym tempie. Oscylacje przepływały przed oczyma Siobhan zbyt szybko, aby mogła je dokładnie śledzić.

Nagle całe jądro rozbłysło oślepiająco. Ludzie wzdrygnęli się, zaszokowani.

Eugene wyłączył obraz i powiedział lakonicznie:

— To wszystko.

Rose Delea powiedziała głosem, w którym czaiła się groźba:

— Co to znaczy „to wszystko”?

— W tym momencie model załamuje się. Oscylacje stają się tak silne, że…

— Twój pieprzony model! — krzyknęła Delea. — Tylko tyle potrafisz wymyślić?

— Zastanówmy się nad tym spokojnie — powiedziała Siobhan, myśląc gorączkowo. — Eugene, widać tu kolejne zdarzenie, prawda? Kolejny 9 czerwca.

— Tak.

— Ale bardziej gwałtowne.