Выбрать главу

Popatrzył na nią, znów zaskoczony jej ignorancją.

— To oczywiste.

Siobhan popatrzyła na zaskoczone twarze siedzących wokół ludzi. Najwyraźniej Eugene jeszcze nie podzielił się swymi wynikami z nikim z obecnych, nawet z Michaiłem.

Bud zapytał:

— O ile bardziej? I jak to będzie wyglądać? Jak to nas ugodzi, Eugene?

Eugene próbował odpowiedzieć, ale szybko pogrążył się w szczegółach technicznych.

Michaił położył dłoń na ramieniu Buda.

— Nie sądzę, by potrafił to określić. Jeszcze nie. Popracuję z nim nad tym. — Dodał zamyślony: — Ale wiesz, to zdarzenie nie jest bezprecedensowe. Być może patrzymy na kolejny S Fornax.

— S Fornax?

Astronomowie przez całe dziesięciolecia badali gwiazdy „w średnim wieku”, podobne do naszego Słońca, i w wielu z nich zaobserwowali cykle aktywności takie jak na Słońcu. Ale niektóre gwiazdy przejawiały większą zmienność niż inne. Nieefektowna gwiazda w konstelacji o nazwie Fornax pewnego dnia nagle rozbłysła, świecąc przez około godzinę dwadzieścia razy silniej niż zwykle.

Michaił powiedział:

— Gdyby Słońce wybuchło tak jak S Fornax, wyzwolona energia byłaby jakieś dziesięć tysięcy razy większa niż podczas naszych najgwałtowniejszych burz słonecznych.

— I co by się stało?

Michaił wzruszył ramionami.

— Zostałyby unieruchomione wszystkie satelity, zniszczona warstwa ozonowa, uległaby stopieniu powierzchnia lodowych księżyców…

Siobhan pamiętała mgliście, że nazwa tej konstelacji, Fornax, znaczy „piec”. Świetnie pasuje, pomyślała. Ale Eugene tylko się roześmiał.

— Och, ta nieliniowość jądra spowoduje, że to będzie bardziej gwałtowne. Gwałtowniejsze o kilka rzędów wielkości. Czyż wy tego nie widzicie?

Ta szydercza uwaga sprawiła, że skierowały się nań spojrzenia pełne niechęci, a nawet nienawiści.

Siobhan popatrzyła na niego zdumiona. Sprawiał wrażenie, jakby dla niego było to tylko zadanie matematyczne. Pomyślała, że jest jak chłopiec, który widzi pewien wzór, układ danych; jego znaczenie w odniesieniu do ludzi było dla niego niewidoczne. Prawie ją przeraził.

Ale musiała się skupić na tym, co powiedział, nie na sposobie, w jaki to wyraził. Rządy wielkości. Dla fizyka czy kosmologa rząd wielkości oznaczał czynnik dziesięć. Więc cokolwiek się zbliżało, miało być dziesięć, sto, tysiąc razy gorsze niż to, co miało miejsce 9 czerwca, gorsze nawet niż ten S Fornax, o którym mówił Michaił. Struchlała.

I było jedno oczywiste pytanie, które teraz trzeba było zadać.

— Eugene, czy znasz datę tego zdarzenia?

— O tak — powiedział Eugene. — Model jest wystarczająco dokładny.

— Kiedy, Eugene?

Postukał palcem w ekran i podał datę według kalendarza juliańskiego, którym posługują się astronomowie. Michaił przeliczył ją na zwykłą rachubę czasu.

— 20 kwietnia 2042 roku. Bud spojrzał na Siobhan.

— Za niecałe pięć lat.

Siobhan nagle poczuła ogromne zmęczenie.

— No dobrze, myślę, że dowiedziałam się tego, po co tu przybyłam. I może teraz zrozumieliście potrzebę stosowania środków bezpieczeństwa.

Rose Delea prychnęła.

— Bezpieczeństwo, dobre sobie. Moglibyśmy wszyscy biegać w kółko nago z torbami na głowach przez następne pięć lat i nie stanowiłoby to żadnej różnicy. Słyszeliście. Jesteśmy udupieni — podsumowała krótko.

Bud powiedział stanowczo:

— Jeśli to ode mnie będzie zależało, na pewno nie. — Wstał. — Pora na lunch. Sądzę, że teraz chcesz się skontaktować z premierem, Siobhan. Z którymkolwiek z nich. A potem wracamy do pracy.

14. Zaginiona w czasie akcji

Nagle okazało się, że Bisesa nie ma już wiele czasu.

Szkoła Myry została ponownie otwarta. Dyrektorka rozumiała, że dla niektórych rodzin, które kogoś utraciły, wysiedlonych, pogrążonych w szoku albo zwyczajnie przerażonych, trzeba było więcej czasu, żeby dojść do siebie. Ale kiedy mijały tygodnie, coraz częściej słychać było nalegania. Niezależnie od wszystkiego edukacja młodzieży musiała być kontynuowana. Takie było prawo i rodzice musieli się do niego stosować.

Napięcie Bisesy rosło. Będzie musiała wypuścić Myrę, zanim opieka społeczna zacznie jej szukać. Kokon, który zbudowała wokół siebie i córki, zaczynał pękać.

Ale to brytyjska armia sprawiła, że w końcu wyszła na światło dzienne. Bisesa otrzymała uprzejmy e-mail, w którym proszono ją, aby zameldowała się u swego dowódcy.

Wedle informacji, jakimi dysponowało wojsko, Bisesa po prostu zniknęła z posterunku 8 czerwca, przed burzą słoneczną, a jej chip identyfikacyjny był już zbyt stary, aby można było ją wyśledzić; od tego czasu o niej nie słyszano. Natychmiast po burzy armia, zarówno w Afganistanie, jak i gdzie indziej, miała co innego do roboty. Ale teraz cierpliwość wojskowej biurokracji była już na wyczerpaniu.

Jej rachunki bankowe nie zostały zablokowane, jeszcze nie, ale żołd wstrzymano. Linda nadal mogła korzystać z jej pieniędzy, robiąc zakupy i płacąc rachunki, ale oszczędności Bisesy, które nigdy nie były duże, szybko topniały.

Wtedy wojsko, wciąż nie mogąc jej odnaleźć, zmieniło zaszeregowanie przypadku jej zniknięcia z „samowolnie oddaliła się” na „zaginiona w czasie akcji”. Listy doręczano jej najbliższym krewnym: rodzicom w Cheshire oraz dziadkom Myry ze strony jej zmarłego ojca.

Bisesa miała szczęście, że dziadkowie zareagowali jako pierwsi i wielce poruszeni zadzwonili do jej mieszkania. Ich telefon dał Bisesie sposobność skontaktowania się z rodzicami, zanim otworzyli otrzymany list. Nie była zbyt blisko ze swymi rodzicami; rodzina pokłóciła się, gdy ojciec sprzedał farmę, na której dorastała Bisesa. Od 9 czerwca nawet się z nimi nie skontaktowała, choć miała z tego powodu lekkie poczucie winy. Ale z pewnością nie zasługiwali na szok, jakiego doznaliby, otworzywszy ów list napisany sztywnym językiem Ministerstwa Obrony, informujący, że podjęto wszelkie wysiłki, aby ją odnaleźć, oraz że jej rzeczy osobiste zostaną im zwrócone, z wyrazami głębokiego współczucia… itd., itd.

Mogła rodzicom tego oszczędzić. Ale musiała zdradzić swoje miejsce pobytu, a kiedy władze naprawdę zaczęłyby jej szukać, nietrudno było ją odnaleźć.

Zebrała siły i poprosiła Arystotelesa, by ją połączył z dowódcą bazy ONZ w Afganistanie.

* * *

Czekając na odpowiedź, wciąż zmagała się ze swymi dziwnymi wspomnieniami.

Rzecz jasna istniało jedno oczywiste wyjaśnienie tej całej sytuacji. Dysponowała strzępami fizycznych dowodów swoich przygód na Mirze — jej widoczne zestarzenie się czy uszkodzenie chipu identyfikacyjnego. Ale wszystko, na czym naprawdę musiała polegać, to były jej własne wspomnienia tych wydarzeń. A ich wyjaśnienie nie wymagało zbudowania całej nowej Ziemi. Może przeżyła jakieś zdarzenie, które spowodowało pomieszanie umysłu, pchnęło ją do samowolnego oddalenia się z oddziału i przywiodło do mieszkania w Londynie. W końcu mogła być obłąkana. Nie myślała, że tak jest, ale to było prostsze wyjaśnienie i znajdując się w prozaicznym otoczeniu wielkiego miasta, trudno było je pominąć.

Szukała więc potwierdzenia.

Znała Abdikadira Omara i Caseya Othica, swych towarzyszy na Mirze, oczywiście przed pojawieniem się Nieciągłości. Teraz wykorzystała Arystotelesa oraz dotychczas nie anulowane hasło, aby włamać się do bazy danych armii i sprawdzić przebieg ich służby.