Выбрать главу

— No cóż — jak powiedziała wesoło kuzynka Linda — w najgorszym razie umieszczą cię w szpitalu psychiatrycznym!

Jednak całe to postępowanie było trudne do zniesienia. Z formalnego punktu widzenia przewyższała stopniem kaprala, ale tu, w swoim gabinecie, on był psychologiem, a ona osobą stukniętą; nie było żadnych wątpliwości, kto tu rządzi. Sytuacji nie ułatwiał fakt, że był od niej znacznie młodszy.

Ani też to, że na Mirze poznała innego Batsona z brytyjskiej armii, także kaprala. Marzyła, żeby spytać Batsona o jego pochodzenie i czy coś wiedział o swoim przodku sprzed sześciu czy siedmiu pokoleń, który być może służył na Granicy Północno-Zachodniej. Ale wiedziała, że lepiej tego nie robić.

— Po naszym ostatnim spotkaniu sprawdziłem zaćmienia — powiedział Batson, zaglądając do swoich notatek. — Mam tu zapisane, że odległość Księżyca od Ziemi nieznacznie się zmienia. Tak więc „całkowite” zaćmienie Słońca może nie być całkowite. Słońce i Księżyc mogą się znajdować w tym samym punkcie nieba, ale widać niewielki rąbek tarczy Słońca, ponieważ pozorna wielkość Księżyca nie jest wystarczająca, aby zakryć całą tarczę. To się nazywa zaćmienie obrączkowe.

— Wiem o zaćmieniach obrączkowych — powiedziała. — Też to sprawdziłam. Pierścień, który widziałam, był znacznie szerszy niż w wypadku jakiegokolwiek zaćmienia obrączkowego.

— No to zastanówmy się nad geometrią — powiedział Batson. — Jaka jest szansa, że nastąpi coś takiego, jak widziałaś? Może Słońce było większe. Albo Księżyc mniejszy. Albo też Ziemia znajdowała się bliżej Słońca. Albo wreszcie Księżyc był bardziej oddalony od Ziemi.

Była zaskoczona.

— Nie spodziewałam się, że przeanalizujesz moją wizję pod tym kątem.

Uniósł brwi.

— Ale wciąż powtarzasz, że to nie była tylko wizja. Pokazałem twoje szkice przyjaciółce, która jest astronomem. Powiedziała, że Księżyc rzeczywiście oddala się od Ziemi. Wiedziałaś o tym? To się jakoś wiąże z pływami, nie twierdzę, że to rozumiem. Ale tak jest, można się o tym przekonać za pomocą lasera. Jednak to oddalanie się jest bardzo powolne. Takie zaćmienie, jakie opisałaś, może nastąpić dopiero za jakieś 150 milionów lat. — Przyjrzał się jej. — Czy ta liczba coś ci mówi?

Próbowała zachować spokój, przetrawiając tę nową i zdumiewającą informację.

— Co ma mi mówić?

— Pamiętaj, że to ty masz mi odpowiadać. Mówisz, że pokazano ci to wszystko — i że przeniesiono cię z powrotem do domu — w jakimś celu. Że kryje się za tym konkretny cel tych, którzy, jak sądzisz, uknuli to wszystko. Tych, których nazywasz… — Zajrzał do notatek.

— Pierworodnymi — powiedziała.

— Tak. Czy może wiesz, dlaczego cię wybrano i zmanipulowano w taki sposób?

— Rzuciłam im wyzwanie — powiedziała. Po czym dodała: — Naprawdę nie mam pojęcia. Czuję, że chcą mi coś przekazać, ale nie rozumiem znaczenia. — Popatrzyła na niego żałośnie. — Czy ja sprawiam wrażenie szalonej?

— Tak naprawdę wręcz przeciwnie. Własne doświadczenie mi mówi, że ludzie zdrowi psychicznie akceptują to, że świat jest zaskakująco skomplikowany i niesprawiedliwy. Spójrzmy prawdzie w oczy: takie z pewnością jest wojsko! Szaleni to ci, którzy uważają, że rozumieją to wszystko.

— A więc że w ogóle nie potrafię tego zrozumieć, skłania cię do tego, żeby mi uwierzyć — powiedziała sucho.

— Tego nie powiedziałem — zastrzegł. — Ale od chwili, gdy weszłaś do tego pokoju, wiem, że mówisz prawdę, tak jak ją postrzegasz. Po prostu jeszcze nie jestem w stanie wykluczyć możliwości, że to wszystko rzeczywiście się wydarzyło… — Na jego biurku zapłonął ekran. — Przepraszam. — Postukał palcem w ekran i Bisesa zobaczyła, jak przewijają się na nim jakieś tabele i wykresy.

Po chwili powiedział:

— Nadeszły wyniki twoich badań. Oczywiście musisz je omówić z lekarzem. Ale jak widzę, jesteś z pewnością tą osobą, za którą się podajesz. Dowodzą tego twoje DNA i rejestr dentystyczny. Jesteś całkiem zdrowa, chociaż wydaje się, że nosisz ślady licznych, dość egzotycznych chorób. I twoja skóra wchłonęła więcej promieniowania ultrafioletowego, niż powinna.

Uśmiechnęła się.

— Na Mirze nastąpiło załamanie klimatu. Wszyscy spaliliśmy się na słońcu.

— Och… — Odchylił się w krześle wpatrzony w ekran.

— O co chodzi?

— Zgodnie z tymi wynikami — medyk przyjrzał się twojej telomerazie, nie wiem co to jest, ale to ma coś wspólnego ze starzeniem się komórek — jesteś o ponad pięć lat starsza, niż powinnaś. — Przyjrzał się jej i wyszczerzył zęby w uśmiechu. — No, no. Sprawa się komplikuje, pani porucznik. — Wydawał się zadowolony z tego obrotu sprawy.

17. Burza mózgów

Siobhan i Toby Pitt znów siedzieli w Sali Narad Towarzystwa Królewskiego.

Z zamontowanego na ścianie ekranu spoglądała na nich zmięta, melancholijna twarz Michaiła Martynowa. Siobhan pomyślała, że zawsze wygląda, jak gdyby w ustach miał skręta, ale na palenie nawet najnowszych nierakotwórczych, nieuzależniających i niezatruwających środowiska papierosów nigdy by nie pozwolono na terenie zamkniętej bazy księżycowej.

Michaił powiedział:

— Gdyby tylko ten problem był prostszy, gdyby nam tylko zagrażała nadlatująca asteroida! Gdzież jest Bruce Willis, kiedy go potrzebujemy?

Toby zapytał:

— Kto?

— Nieważne. Cierpię na niezdrową fascynację kiepskimi filmami z ubiegłego wieku…

Siobhan czekała, aż skończą się ich nerwowe żarciki. Tydzień po swym powrocie z drugiej wyprawy na Księżyc była przemęczona, zestresowana i męczył ją ból głowy. Po pobycie w przestrzeni międzyplanetarnej czuła się przytłoczona zatęchłą atmosferą Towarzystwa, zapachem mebli, wielkim automatem z kawą bulgoczącym gdzieś w kącie i ogromną stertą herbatników na talerzu. Była bliska rozpaczy. Od chwili gdy otrzymała od Miriam zadanie poszukiwania sposobu poradzenia sobie ze Słońcem, po miesiącu badań, otaczała ją beznadziejność i negatywne opinie „specjalistów” z całego świata.

Michaił, Toby i cała ta menażeria byli jej ostatnią szansą. Ale nie miała zamiaru im tego mówić. Powiedziała żywo:

— Bierzmy się do roboty.

* * *

Michaił zerknął do notesu znajdującego się poza polem widzenia kamery.

— Mam tutaj najnowsze przewidywania Eugene’a.

Na blacie stołu, przed oczyma Siobhan i Toby’ego, zapłonął wykres przedstawiający strumień energii w zależności od długości fali, masy cząstek i innych parametrów.

— Obawiam się, że nie zmieniło się nic istotnego. Widzimy tutaj przypływ energii słonecznej w dniu 20 kwietnia 2042 roku. Będzie on trwał przez blisko dwadzieścia cztery godziny, więc niemal każdy punkt powierzchni Ziemi zostanie ogarnięty ogniem. Nawet nie będziemy mieli osłony w postaci nocy. Ponieważ nastąpi to około wiosennego zrównania dnia z nocą, nie zostaną oszczędzone nawet bieguny. Czy na tym etapie potrzebujecie szczegółowych danych dotyczących tego, co się będzie działo w atmosferze i oceanach? Nie. Wystarczy powiedzieć, że Ziemia zostanie wysterylizowana do głębokości kilkudziesięciu metrów pod powierzchnią gruntu.

— Ale — ciągnął Michaił — obecnie mamy o wiele dokładniejsze dane, jak ta energia zostanie wyzwolona. Szukamy pęknięć w strefach promienistej i konwektywnej, gdzie normalnie zmagazynowana jest duża ilość energii… — Postukał palcem w niewidoczną powierzchnię przed sobą i została podświetlona jedna z tabel.