Выбрать главу

Kilka elastycznych ekranów zamigotało i zgasło.

— To druga strona dzisiejszych kłopotów — powiedział Philippa. — Wszystkie elektroniczne systemy łączności padają.

— To z powodu satelitów — ciągnęła. — Satelity komunikacyjne, nawigacyjne, cała ich grupa — wszystkie dostają za swoje. Wysiadają nawet linie naziemne.

Kiedy globalny elektroniczny system łączności uległ awarii, wszechobecne „inteligentne” układy, znajdujące się w samolotach, samochodach, budynkach, ubraniach, a nawet w ciałach ludzi, po prostu przestały działać. Ów biedak, który utknął w pokoju hotelowym, był tylko pierwszy. Handel stawał, gdy nie działały systemy płatności elektronicznej. Siobhan obserwowała niewielkie zamieszki przed stacją benzynową, w której implanty kredytowe nagle zostały odrzucone. Przetrwały jedynie najbardziej odporne sieci, takie jak sieć rządowa czy wojskowa. Tak się złożyło, że budynek Towarzystwa Królewskiego nadal był połączony z centralnym systemem staromodnymi kablami światłowodowymi; czcigodny establishment uratował brak inwestycji w bardziej nowoczesne urządzenia.

Siobhan powiedziała niepewnie:

— I to jest kolejny objaw tej burzy?

— Och tak. Chociaż naszym priorytetem jest Londyn, stan zagrożenia nie ma charakteru lokalnego, regionalnego czy nawet ogólnokrajowego. Z tego co nam wiadomo — kanały transmisji danych wszędzie uległy zniszczeniu — to ma charakter globalny…

Siobhan zobaczyła widok całej Ziemi przekazywany z satelity pokazującego światowe bogactwa naturalne. Na nocnej stronie planety widać było zorze tworzące delikatnie zabarwione przepiękne wiry. Ale świat widoczny poniżej nie był już taki piękny. Na tle zaciemnionych kontynentów można było dostrzec światła miast leżących wzdłuż wybrzeży i dolin głównych rzek, ale te sznury świateł były porozrywane. Kiedy przerwy w dostawach prądu powodowały problemy w sąsiednich obszarach, zaciemnienia rozprzestrzeniały się niczym epidemia. W niektórych miejscach zakłady energetyczne próbowały pomóc sobie nawzajem, ale jak powiedziała Philippa, pojawił się konflikt: Quebec oskarżał Nowy Jork o „kradzież” części megawatów. W paru miejscach Siobhan dojrzała złowieszcze łuny pożarów.

I wszystko to wydarzyło się w ciągu zaledwie kilku godzin, pomyślała. Jakże kruchy był ten jej świat.

Obrazy przesyłane z satelitów tworzyły prawdziwy galimatias, aż w końcu całkowicie znikły, pozostawiając jasnoniebieski ekran.

— To straszne. Ale co mogę zrobić?

Philippa znów spojrzała na nią podejrzliwie. Musisz pytać?

— Pani profesor, mamy burzę geomagnetyczną. A jej główną przyczyną są problemy ze Słońcem.

— Och. I dlatego wezwaliście astronoma. — Siobhan opanowała chęć wybuchnięcia śmiechem. — Philippo, jestem kosmologiem. Od czasu studiów licencjackich w ogóle nie myślałam o Słońcu.

Toby Pitt dotknął jej ramienia.

— Ale jesteś Astronomem Królewskim — powiedział cicho. — Oni zupełnie się pogubili. Kogóż innego mieli wezwać?

Oczywiście miał rację. Siobhan zawsze zastanawiała się, czy jej królewski tytuł i towarzysząca mu mglista sława były tego warte. Pierwsi Królewscy Astronomowie, tacy jak Flamsteed i Halley, kierowali obserwatorium w Greenwich i spędzali większość czasu, prowadząc obserwacje Słońca, Księżyca i gwiazd dla potrzeb nawigacji. Jednak teraz jej zadaniem było przewodniczenie konferencjom takim jak ta dzisiejsza; stanowiła też łatwy cel dla leniwych dziennikarzy poszukujących wypowiedzi dla prasy, i jak się wydawało, drogę ucieczki dla polityków podczas kryzysu.

Powiedziała do Toby’ego:

— Przypomnij mi, żebym podała się do dymisji, kiedy będzie już po wszystkim.

Uśmiechnął się.

— Ale tymczasem… — Podniósł się. — Potrzebujesz czegoś?

— Kawy, jeśli można. A jeśli nie ma kawy, wody. — Zbliżyła telefon do ucha. Ogarnęło ją poczucie winy, że nawet nie zauważyła, iż straciła sygnał. — I muszę porozmawiać z matką — powiedziała. — Mógłbyś mi przynieść telefon stacjonarny?

— Oczywiście. — Wyszedł z pokoju. Siobhan obróciła się do Philippy.

— Dobrze. Zrobię wszystko, co w mojej mocy. Proszę nie przerywać połączenia.

6. Prognoza

Michaił i Eugene, odziani w kombinezony z papieru z odzysku, siedzieli w małym, zagraconym pomieszczeniu.

Eugene trzymał w dłoniach naczynie z kawą. Obaj czuli się niezręcznie, milczeli. Michaiłowi wydawało się dziwne, że taki przystojny chłopak jest tak nieśmiały.

— Więc neutrina — powiedział Michaił niepewnie. — Ciołkowski musi być mały. I przytulny! Masz tam wielu przyjaciół?

Eugene popatrzył na niego, jak gdyby mówił w jakimś obcym języku.

— Pracuję sam — powiedział. — Większość z nich pracuje przy detektorze fal grawitacyjnych.

Michaił to rozumiał. Większość astronomów i astrofizyków zajmowała się tym, co ogromne i odległe: ewolucją masywnych gwiazd i historią samego wszechświata; informacje na ten temat niosły takie egzotyczne sygnały jak fale grawitacyjne, to było sexy. Badanie układu słonecznego czy nawet samego Słońca miało charakter lokalny, prowincjonalny, ograniczony i było pełne rozmaitych szczegółów.

— Zawsze był kłopot ze znalezieniem ludzi do pracy w kosmicznej służbie meteo, mimo że ma ona tak duże praktyczne znaczenie — powiedział. — Otoczenie układu Ziemia — Słońce jest wypełnione obłokami plazmy i polami elektromagnetycznymi, a wiążąca się z nimi fizyka jest dość zagmatwana. — Uśmiechnął się. — Przypuszczam, że jedziemy na tym samym wózku, ja na biegunie, a ty w tej dziurze po drugiej stronie Księżyca i obaj prowadzimy swoje mało efektowne prace.

Eugene przyjrzał mu się uważnie. Michaił miał dziwne uczucie, że młodzieniec dopiero teraz zwrócił na niego uwagę. Eugene powiedział:

— Więc co cię zainteresowało w związku ze Słońcem?

Michaił wzruszył ramionami.

— Lubię praktyczne zastosowania. Niebo rozciągające się ku powierzchni Ziemi… Większość pojęć kosmologicznych to abstrakcja i dotyczą one obiektów bardzo odległych, ale to nie odnosi się do Słońca. A poza tym nas, Rosjan, Słońce zawsze pociągało. Mówi się, że sam Ciołkowski, nasz wielki wizjoner epoki lotów kosmicznych, w swych niektórych zapatrywaniach odwoływał się do kultu Słońca.

— Może uważasz tak dlatego, że jak dotąd nie przyjrzałeś się uważnie jego północnej części.

Michaił był zaskoczony. Czy to był żart? Zmusił się do uśmiechu.

— Chodź — powiedział wstając. — Myślę, że już czas, abyśmy odwiedzili pokój kontrolny.

* * *

Musieli przejść krótkim, niskim tunelem do sąsiedniej kopulastej konstrukcji. Kiedy znaleźli się w pokoju kontrolnym, młody człowiek zaczął rozglądać się wokół z otwartymi ustami.

Pomieszczenie wyglądało jak pochodzące z dwudziestego pierwszego wieku sanktuarium Słońca. Jego ściany pokrywały świecące ekrany ukazujące obrazy powierzchni Słońca i jego atmosfery albo przestrzeni między Ziemią i Słońcem, wypełnionej dynamicznie zmieniającymi się układami plazmy i pól elektromagnetycznych, albo wreszcie samej Ziemi i jej magnetosfery. Obrazy były wyświetlane w różnych długościach fali — w świetle widzialnym, podczerwonym i ultrafioletowym, a także w długościach odpowiadających falom radiowym — i każdy obraz ukazywał coś wyjątkowego, jeśli chodzi o Słońce i jego otoczenie. Dla wyrobionego oka jeszcze bardziej pouczające były analizy spektralne, wykresy, które ujawniały sekrety ziemskiej gwiazdy.