Atmosfera i oceany, które wywierają przemożny wpływ na pogodę, plus kolosalne ilości energii pochodzącej ze Słońca — to ogromna machina zależna od wielu czynników, takich jak temperatura, ciśnienie i szybkość wiatru. Machina ta działa w sposób chaotyczny, ale taka natura zapewnia jej wyjątkową wrażliwość. Jeżeli zmienimy choćby nieznacznie wartość któregoś z kontrolujących ją parametrów, mogą wystąpić zjawiska o charakterze globalnym; pokazuje to, że w starym powiedzeniu, iż trzepot skrzydeł motyla w Brazylii może spowodować tornado w Teksasie, może tkwić źdźbło prawdy.
Ala jak tym kierować to było zupełnie inne zagadnienie. Na orbicie okołoziemskiej zamierzano umieścić zwierciadła, podobne do tarczy, ale znacznie od niej mniejsze, które by odbijały promieniowanie słoneczne i korygowały wartość temperatury. Układy turbin miały wytwarzać sztuczne wiatry. Pozostawiane przez samoloty smugi kondensacyjne można by wykorzystać do osłabienia światła słonecznego padającego na wybrane fragmenty Ziemi. I tak dalej.
Oczywiście towarzyszył temu niemały sceptycyzm. Nawet dziś, kiedy Eugene opowiadał o swojej pracy, Michaił powiedział trochę zbyt głośno:
— Ktoś kradnie chmurę deszczową, plony kogoś innego spadają w wyniku suszy! Skąd możesz mieć pewność, że majstrowanie przy pogodzie nie będzie miało niepożądanych skutków?
— Wszystko dokładnie obliczamy. — Eugene wydawał się speszony tym, że Michaił podnosi takie zastrzeżenia. Postukał się w czoło. — Wszystko jest tutaj.
Michaił był niezadowolony. Ale Bisesa zrozumiała, że nie ma to nic wspólnego z etyką kontrolowania pogody. Michaił był zazdrosny, zazdrosny z powodu kontaktu, który nawiązała jej córka z Eugene’em.
Bud otoczył Michaiła ramieniem.
— Nie pozwól, aby ci młodzi zepsuli ci humor — powiedział. — Niech się dzieje, co chce, oni nie są tacy jak my. Sądzę, iż tarcza nauczyła ich, że mogą snuć wielkie plany. Tak czy owak to jest teraz ich świat! Chodź, poszukajmy piwa.
Mała grupa rozdzieliła się.
Siobhan podeszła do Bisesy.
— Więc Myra jest już dorosła.
— O tak.
— Prawie żal mi tego chłopca, chociaż nie sądzę, aby to nowe pokolenie w ogóle potrzebowało współczucia ze strony takich jak my. — Zerknęła na Eugene’a i Myrę, wysoką, ładną, pewną siebie. — Bud ma rację. Pomogliśmy im przetrwać burzę słoneczną. Ale teraz wszystko jest inne.
— Ale oni są twardzi, Siobhan — powiedziała Bisesa. — A przynajmniej taka jest Myra. Dla niej przeszłość, czas, który burza rozcięła na dwoje, był jedynie okresem kolejnych zdrad. Ojciec, którego nigdy nie poznała. Matka, która zostawiła ją w domu i wróciła zwariowana. A potem cały świat wokół niej się załamał. No więc odwróciła się od niego. Przeszłość jej nie interesuje, już nie, bo sprawiła jej zawód. Ale przyszłość może sama kształtować. Ty widzisz jej pewność siebie. Ja widzę, że jest twarda jak stal.
— Ale tak właśnie powinno być — łagodnie powiedziała Siobhan. — Teraz jest nowa przyszłość, nowe wyzwania, nowe obowiązki. Oni, ci młodzi, będą musieli wziąć za nie odpowiedzialność. A my będziemy tylko patrzeć.
— I martwić się o nich — z żalem powiedziała Bisesa.
— O tak. Zawsze tak będzie.
— Nie zniosłabym, gdybym miała ją utracić — wyrzuciła z siebie Bisesa.
Siobhan dotknęła jej ramienia.
— Nie utracisz. Bez względu na to, jak daleko się uda. Znam was obie wystarczająco dobrze. Są sprawy ważniejsze niż przyszłość, Biseso.
Tales odezwał się cicho w uchu Bisesy:
— Myślę, że uroczystość zacznie się już za chwilę.
Siobhan westchnęła.
— Wiemy — mruknęła. — Czy nie brak ci Arystotelesa? Tales ma ten denerwujący zwyczaj, że mówi coś, co jest zupełnie oczywiste.
— Ale mimo to cieszmy się, że go mamy — powiedziała Bisesa.
Siobhan wzięła Bisesę pod rękę.
— Chodź. Popatrzymy na ten show.
50. Winda
Bisesa i Siobhan przeszły przez namiot do środkowej części platformy. Dzieci roiły się wokół, w końcu ujrzawszy coś bardziej interesującego niż one same.
Centrum zainteresowania stanowił obiekt, który wyglądał jak przysadzista piramida, wysoka na około dwadzieścia metrów. Jej powierzchnia była pokryta marmurowymi płytami, które lśniły w słońcu. Ta bezpretensjonalna konstrukcja miała stanowić stację kotwiczną Windy Kosmicznej, liny węglowej wykonanej przy wykorzystaniu nanotechniki, która miała prowadzić z Ziemi do orbity geostacjonarnej oddalonej o trzydzieści tysięcy kilometrów.
— Spójrz na to. — Siobhan wyciągnęła palec w górę. Na czystym, niebieskim niebie krążyły samoloty i helikoptery. — Nie chciałabym latać tak w kółko, gdy tysiące kilometrów kabla z fulerenów rozwijają się, opadając w dół…
Premier Australii z niejakim trudem wdrapała się po schodach na podium, znajdującym się na samym szczycie piramidy o spłaszczonym wierzchołku. Uniosła do góry próbkę kabla, który w tym momencie ostrożnie opuszczano w dół atmosfery ziemskiej. Była to w rzeczywistości taśma o szerokości około jednego metra, ale o grubości zaledwie jednego mikrona. Pani premier rozpoczęła przemówienie.
— Wielu ludzi wyrażało zaskoczenie, że Konsorcjum Windy Kosmicznej wybrało Australię jako miejsce stacji kotwicznej pierwszej na świecie Windy Kosmicznej. Powszechny mit głosi, że windę trzeba zakotwiczyć na równiku. No cóż, im bliżej równika, tym lepiej, ale nie musi się znajdować dokładnie na nim, trzydzieści dwa stopnie na południe to wystarczająco blisko. A pod wieloma innymi względami to idealne miejsce. Tu, na oceanie, istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo uderzeń piorunów czy wystąpienia innych niepożądanych zjawisk klimatycznych. Australia jest jednym z najbardziej stabilnych miejsc na Ziemi, zarówno pod względem geologicznym, jak i politycznym. I jesteśmy tylko o krok od pięknego miasta, jakim jest Perth, które oczekuje, że obejmie rolę centrum nowej sieci transportowej łączącej Ziemię z przestrzenią kosmiczną…
I tak dalej. Kiedyś Bud powiedział Bisesie, że tak jest zawsze podczas uruchamiania projektów kosmicznych: mieszanina bredni i zachwytu. Na ziemi zawsze były wojny o wpływy i polityka populistyczna, ale dziś kabel z kosmosu miał naprawdę zostać opuszczony nad głowami tego odszykowanego tłumu; dziś, w świetle słonecznym, miało znaleźć swoje ukoronowanie osiągnięcie techniczne, które w czasie gdy Bisesa była dzieckiem, wydawałoby się tylko snem.
Oczywiście Winda stanowiła zaledwie początek. Plany na przyszłość były oszołamiające. Na asteroidach będzie można wydobywać metale, minerały, a nawet wodę, a elektrownie słoneczne wielkości Manhattanu będą montowane na orbicie. Właśnie miała się zacząć nowa rewolucja przemysłowa, a mając do dyspozycji energię swobodną krążącą w przestrzeni kosmicznej, możliwości rozwoju cywilizacji nie miały granic. Ale przemysł ciężki, który wyrządził tyle szkód w przeszłości, w tym górnictwo i produkcja energii, miał teraz zostać przeniesiony poza obręb planety. Tym razem Ziemia zostanie zachowana dla swego właściwego celu: będzie stanowić dom dla najbardziej złożonego ekosystemu, jaki znamy.
Tarcza, pierwszy wielki projekt techniki astronautycznej, została zniszczona, chociaż jej fragmenty zawsze będą otoczone opieką w ziemskich muzeach. Ale wiara we własne siły, jaką przyniosło powodzenie tego przedsięwzięcia, nie poszła na marne.
Jednak w przestrzeni kosmicznej chodziło nie tylko o elektrownie i kopalnie. Burza słoneczna odkryła przed ludzkością nowe światy. Ślady życia na Marsie, uśpionego od miliarda lat, teraz odnajdywano wszędzie na tej planecie. A nowa Wenus oczekiwała na przybycie człowieka. Prawie cała dusząca pokrywa atmosfery została zdmuchnięta przez burzę. To, co pozostało, było sterylnie czyste i powoli stygło, i jak twierdzili niektórzy naukowcy, planeta ta będzie mogła w końcu stać się prawdziwą siostrą Ziemi.