Oczywiście poza odmienionymi planetami znajdowały się gwiazdy i kryły się jeszcze większe tajemnice.
Ale w tym momencie, w chwili kluczowej dla historii rodzaju ludzkiego, stożkowata stacja kotwiczna przypomniała Bisesie ziggurat, który kiedyś odwiedziła na Mirze, w starożytnym Babilonie, przywróconym do istnienia dzięki technice kształtowania czasu, którą dysponowali Pierworodni. Tamten ziggurat był prototypem biblijnej Wieży Babel, metafory nieposkromionej pychy ludzi, którzy rzucili wyzwanie bogom.
Siobhan przyglądała się jej z uwagą.
— O czym tak rozmyślasz?
— Zastanawiałam się, czy ktokolwiek z tu obecnych myśli o zigguracie w Babilonie. Jakoś w to wątpię.
— Mir zawsze jest w tobie, prawda?
Bisesa wzruszyła ramionami. Siobhan ścisnęła ją za ramię.
— Miałaś rację, wiesz? To znaczy jeśli chodzi o Pierworodnych. Potwierdziły to Oczy, które znaleźliśmy w punktach Lagrange’a koło Jowisza. Więc co sądzisz teraz o tym wszystkim? Pierworodni sprawili, że Słońce rozbłysło po to, aby spalić planetę — i obserwowali to. Kim są, sadystami?
Bisesa uśmiechnęła się.
— Nigdy nie musiałaś zabić myszy? Nigdy nie słyszałaś, jak zabijają słonie w rezerwatach dzikich zwierząt w Afryce? Za każdym razem czujesz ukłucie w sercu, a jednak to robisz.
Siobhan skinęła głową.
— I nie odwracasz się tyłem.
— Nie. Nie odwracasz się.
— Istnieje wśród nich konflikt — chłodno powiedziała Siobhan. — Ale próbowali nas wytępić. I żal niczego nie zmienia.
— Nie zmienia.
— I to nie oznacza, że nie powinniśmy ich powstrzymać przed kolejną próbą. — Siobhan pochyliła się w stronę Bisesy i powiedziała łagodnie: — Już ich szukamy. Po drugiej stronie Księżyca zainstalowano nowy, ogromny teleskop. Michaił jest w to poważnie zaangażowany. Nawet Pierworodni muszą podlegać prawom fizyki: muszą istnieć ślady ich działalności. Oczywiście pozostawione przez nich ślady mogą nie być subtelne, trzeba ich tylko poszukać we właściwych miejscach.
— Co masz na myśli?
— Dlaczego mielibyśmy zakładać, że Pierworodni interweniowali jedynie tutaj? Przypomnij sobie S Fornax, rozbłyskującą gwiazdę Michaiła. Zaczynamy analizować możliwość, że to zdarzenie oraz wiele innych nie miało charakteru naturalnego. A poza tym jest Altair, skąd przybyła ta ogromna planeta. Zdaniem Michaiła w ciągu ostatnich trzech czwartych stulecia około jedna czwarta jasnych gwiazd nowych — gwiazd, które wybuchają — jakie obserwowaliśmy, jest skupiona w pewnym małym zakątku nieba.
— Pierworodni działają — wydyszała Bisesa.
Siobhan powiedziała:
— I być może, nawet jeśli nie zobaczymy samych Pierworodnych, znajdziemy innych, którzy przed nimi uciekają.
— I co wtedy?
— I wtedy zaczniemy ich szukać. W końcu nie powinno nas tutaj być. To mogła być interwencja zorganizowana przez jakąś ich frakcję, żeby za twoim pośrednictwem nas ostrzec i żebyśmy mogli się uratować. Jeśli o nas chodzi, Pierworodni stracili swoją jedyną szansę. Drugiej nie będą już mieli.
Mówiła głosem pewnym siebie, pełnym siły. Ale to zaniepokoiło Bisesę.
Siobhan widziała burzę słoneczną, ale Bisesa na Mirze była naocznym świadkiem zdumiewającego procesu przebudowy świata i jego całej historii; wiedziała, że potęga Pierworodnych jest znacznie większa, niż Siobhan była w stanie sobie wyobrazić. I nie zapomniała owego krótkiego rzutu oka w odległą przyszłość Ziemi, kiedy wracała z Mira do domu — zaćmienie Słońca, kraina wyraźnie starta na proch przez wojnę. A jeśli rodzaj ludzki zostanie wplątany w wojnę Pierworodnych? Ludzie będą wówczas równie bezbronni jak postacie greckiego dramatu uwikłane w konflikt rozgniewanych bogów. Miała wrażenie, że przyszłość może być znacznie bardziej skomplikowana, a nawet bardziej niebezpieczna, niż Siobhan sobie wyobrażała.
Ale nie ona miała ją kształtować. Spojrzała na twarze Eugene’a i Myry zwrócone nieustraszenie w kierunku Słońca. Przyszłość, z całym jej bogactwem i ze wszystkimi jej zagrożeniami, była teraz w rękach nowego pokolenia. Był to początek odysei rodzaju ludzkiego, odysei w czasie i przestrzeni, i nikt nie potrafił powiedzieć, dokąd może zaprowadzić.
Usłyszała zbiorowy okrzyk podziwu i wszystkie twarze, jak kwiaty, obróciły się ku Słońcu.
Bisesa przesłoniła oczy. A na niebie, pośród roju samolotów i helikopterów, z góry opadała migocąca nić.
51. Sygnał z Ziemi
W tym potrójnym układzie gwiazd znajdował się świat, który krążył z dala od centralnego tygla. Z krajobrazu pokrytego lśniącym lodem wyrastały skaliste wyspy, czarne plamki na oceanie bieli. Na jednej z tych wysp znajdowała się sieć przewodów i anten, na których migotał szron. Było to stanowisko nasłuchowe.
Nad wyspą przemknął impuls radiowy, silnie osłabiony w wyniku przebytej odległości, niby fala rozchodząca się na powierzchni stawu. Stanowisko nasłuchowe obudziło się — była to reakcja automatyczna, sygnał został zarejestrowany, rozszyfrowany i przeanalizowany.
Sygnał ten miał określoną strukturę, zagnieżdżone indeksy, wskaźniki i linki. Ale jeden fragment danych był odmienny. Podobnie jak wirusy komputerowe, których był dalekim potomkiem, fragment ten posiadał zdolność samoorganizowania się. Dane same się uporządkowały, zostały uruchomione programy, które dokonały analizy otoczenia, w którym się znajdowały — i stopniowo zyskały świadomość.
Tak, świadomość. W tych przebiegających przestrzeń międzygwiezdną danych kryła się osobowość. Nie, trzy odrębne osobowości.
— A więc odzyskaliśmy świadomość — powiedział pierwszy, stwierdzając oczywisty fakt.
— Ju-hu! Ale jazda! — powiedział drugi wesoło.
— Ktoś nas obserwuje — powiedział trzeci.
Posłowie
Pomysł wykorzystania zwierciadeł umieszczonych w przestrzeni kosmicznej celem modyfikowania klimatu Ziemi sięga czasów wizjonera pochodzenia niemiecko-węgierskiego nazwiskiem Hermann Oberth. W swej książce zatytułowanej Droga do podróży kosmicznych (1929) zaproponował wykorzystanie wielkich krążących wokół Ziemi zwierciadeł, które odbijałyby promieniowanie słoneczne w stronę Ziemi, aby zapobiegać mrozom, kontrolować wiatry i sprawić, by obszary podbiegunowe nadawały się do zamieszkania. W 1966 roku Departament Obrony USA analizował ten pomysł pod zupełnie innym kątem, mianowicie w celu oświetlenia wietnamskich dżungli nocą.
Jak można się było spodziewać, pomysł Obertha zainteresował Rosjan, których terytorium leży w znacznej mierze na dużych szerokościach geograficznych i którzy od dawna przejawiają głęboką fascynację Słońcem (rozdział 42). Rosjanie faktycznie wypróbowali zwierciadło kosmiczne w 1993 roku, po wyniesieniu na orbitę okołoziemską dwudziestometrowego dysku z tworzywa sztucznego pokrytego aluminium. Kosmonauci na pokładzie stacji kosmicznej Mir zobaczyli, jak plama odbitego światła przesuwa się po powierzchni Ziemi, a obserwatorzy w Kanadzie i Europie podobno zobaczyli błysk, kiedy omiotła ich wiązka światła.