– Nigdy nie poprosił o spotkanie z tobą, bo wiedział, że wielu ludzi patrzy na nieślubne dziecko jak na odmieńca – opowiadała matka. – Nasze zakłamane społeczeństwo nie dałoby ci spokoju i nie wzruszyłyby go twoje łzy.
Ponieważ cały czas milczałam, matka ciągnęła dalej:
– Mała Szóstko, nie wyobrażasz sobie, jakie on miał nędzne życie. Niemniej te osiemnaście juanów każdego miesiąca nie tylko pozwoliło cię utrzymać, ale także stanowiło ogromną pomoc dla całej rodziny.
2
Czy część tych pieniędzy nie powinna pójść na moje czesne? -miałam na końcu języka, ale się powstrzymałam.
Słowa matki mnie nie wzruszyły. Jako naturalny ojciec miał obowiązek łożyć na moje utrzymanie. A ty korzystałaś z pieniędzy, które ci dawał, nawet mi o tym nie mówiąc, wyrzucałam jej w myślach. Żyłam tu z wami pod jednym dachem przez te wszystkie lata, ale nie jesteście dla mnie rodziną. Nie należę do was i już nigdy nikomu tu nie zaufam.
Matka sporo mi opowiedziała o ojcu i jego żonie, chłopce, o dwóch synach, czyli moich przyrodnich braciach, których nie widziałam na oczy, o babce, a także o różnych innych sprawach. Wcale nie byłam zachwycona, że nagle tyle ludzi pojawiło się w moim i tak już pełnym chaosu życiu.
On przez cały czas mieszkał w hotelu robotniczym, a do domu jeździł raz na tydzień albo na dwa. Nie dość, że odmawiał sobie wszystkiego, to jeszcze woził na wieś dla świń odpadki z zakładowej stołówki. Pakował je w plastikowe worki, żeby nic nie wykapało, potem w wiadra, i tkwił godzinami na poboczu szosy, aż ulitował się nad nim jakiś kierowca ciężarówki. Zdarzało się, że spotykały go tylko zniewagi: „Ty smoluchu, zjeżdżaj stąd z tymi pomyjami!” Szedł wtedy pieszo dwanaście kilometrów do domu.
W domu wykonywał wszystkie prace polowe: orał, siał i nawoził. Synowie chodzili zrywać ostrą górską trawę, którą razem z żoną ciął drobno i mieszał ze zlewkami. Świnie jadły chętnie, ale słabo przyrastały na wadze. Pod koniec roku, kiedy były dostatecznie utuczone, odstawiał je do rzeźni, a zarobione pieniądze musiały starczyć rodzinie na utrzymanie przez następny rok, z czesnym i ubraniami dla chłopców włącznie. Nawet późnym wieczorem widywano go nad stawem, jak płukał warzywa, które na drugi dzień sprzedawał na targu za parę fenów.
Matka dopiero jakieś dwa lata temu dowiedziała się, jak marnie mu się wiedzie, i przestała przychodzić do babki po alimenty.
– Za dawnych lat, kiedy ubrał się w miarę porządnie, paradował przede mną i pytał, czy wygląda na młodego dziedzica. Śmiałam się z jego udawanej próżności i zwracałam mu uwagę, że czasy bogaczy minęły – wspominała ze smutkiem matka. – A jednak obojętnie jak mu było ciężko, miesiąc w miesiąc przysyłał te osiemnaście juanów, chociaż to prawie połowa jego zarobków!
– Nie wierzę ci – oznajmiłam. – W ani jedno słowo. – Pod moim protestem kryła się jedna myśclass="underline" choćby nawet był najlepszym człowiekiem, nie masz prawa okazywać tyle współczucia dla cudzego męża i ojca. I nie wzruszysz mnie. W moim sercu jest miejsce wyłącznie dla tego ojca, którego znam od lat i który traktuje mnie lepiej niż ty czy ktokolwiek inny w tej rodzinie. – Powinnaś na zawsze wyrzucić go z myśli. Ten człowiek nie ma nic wspólnego z naszą rodziną – powiedziałam bez ogródek.
Moje stwierdzenie musiało ją zaskoczyć, bo zaniemówiła.
– Więc jego też nienawidzisz, Mała Szóstko. Sądziłam, że tylko mnie darzysz nienawiścią.
Zmięła rękaw, który wykroiła z materiału, i usiadła ciężko na łóżku, kręcąc głową ze zmartwienia.
3
Zeszłam z Dużą Siostrą na przystań, gdzie zatrzymałyśmy się na skalnym występie, żeby poczekać na prom.
– Chcę cię o coś zapytać – zaczęła – ale musisz mi szczerze odpowiedzieć. Czy mama wzięła cię na spotkanie z Sunem?
Kompletnie zaskoczyła mnie tym pytaniem.
– Wiedziałam. Wyszłyśrie z domu razem, a potem wróciłaś z tym ładnym materiałem. To nie mogło być nic innego. Prawie dwadzieścia łat trzymała się od niego z daleka, ale go nie zapomniała. – Zaśmiała się ze złośliwą satysfakcją. – No i co tam u mego słychać?
– To ja chciałam się z nim zobaczyć – odpowiedziałam obojętnie. – Jest żonaty i ma dzieci.
– Musi nadal mnie nienawidzić za to, co zrobiłam przed laty.
– Nie wspominał o tobie.
Duża Siostra miała koszyk przytroczony do pleców. Spakowała do niego „parę niezbędnych rzeczy”. Zawsze zjawiała się w domu z pustymi rękami, a opuszczała go obładowana. Aż dziw, że cokolwiek zostawało po jej wizytach. Poprawiła pasek od koszyka, wpatrując się we mnie nieruchomym wzrokiem.
– Nie broń go – powiedziała. -1 zawsze pamiętaj, że wychowałaś się w tej rodzinie. Trzymamy się razem i wzajemnie sobie pomagamy. Gdyby nie my, już dawno byś nie żyła. Kiedy miałaś dwa lata, zrobiła ci się ogromna przepuklina na brzuchu i nie umarłaś tylko dlatego, że Druga Siostra i ojciec się tobą zajęli.
Najstarsza córka Dużej Siostry, zaledwie sześć lat młodsza ode mnie, była za ciężka, bym mogła ją wziąć na ręce. Niemniej spróbowałam, chcąc zyskać przychylność Dużej Siostry. A ona mi ją wyrwała, sądząc, że mam złe zamiary. Nawet ta siostrzeniczka wiedziała, gdzie jest moje miejsce w rodzinie, bo ilekroć przewróciła miotłę, stłukła miseczkę czy coś zbroiła, zrzucała winę na mnie. A ponieważ dziadkowie jej dawali wiarę, ja ponosiłam karę.
– Nie opowiadaj mi tych bzdur! Nawet twoja córka wie, że można mną pomiatać – rzuciłam jej w twarz, nie dbając, że mogę zranić jej uczucia. – Nie zapominaj, że matka sprzedawała własną krew, żeby kupować dla ciebie kurczaki, kiedy leżałaś w połogu.
– I po to właśnie jest rodzina. Rodzice wychowują dzieci, a potem one dbają o rodziców. Czyżbyś tego nie wiedziała?! – Podniosła głos, ale kiedy spojrzała na moją ponurą minę, opamiętała się. Nigdy celowo nie starałam się nikogo skłócić, a jeśli ludzie na mnie krzyczeli, po prostu zamykałam się w sobie. Nie potrafiłam się postawić, za bardzo to przeżywałam.
Prom ruszył z przeciwległego brzegu. Wody w rzece nieco ubyło, odsłoniło się kilka stopni, ale piaszczyste nadbrzeże nadal było pod wodą.
Duża Siostra wzięła ode mnie torbę, którą pomogłam jej nieść, ale zażyczyła sobie, abym odprowadziła ją aż na przystań, gdzie wysiadali pasażerowie. Możesz odejść, jak wejdę na pokład, zadecydowała, po czym skierowała rozmowę na własne sprawy. Jak tylko wróci do domu, będzie się domagać od drugiego męża swojej części dobytku, choćby to miał być garnek czy miseczka na ryż. Postanowiła, że tym razem nie ustąpi w walce.
Miałam już dość „walk” Dużej Siostry i chciałam ją odwieść od tego zamiaru, ale nie dała mi szansy. Oznajmiła, że postanowiła zamieszkać w mieście na dziko.
– Nie bój się – powiedziała, biorąc mnie za rękę. – Jedziemy w rodzinie na tym samym wózku. Musimy się trzymać razem. Ja nikomu nie zdradzę twoich sekretów, a ty nie mów o moich. Zgoda?
4
W drodze do domu zastanawiałam się nad tym, co powiedziała Duża Siostra. Mimo pewnego podobieństwa nasza sytuacja bardzo się różniła. Zanim tamtego wieczoru zdążyłam przemyśleć wszystko do końca, wywołała mnie z domu Czwarta Siostra i zaprowadziła na pusty plac w pobliżu Siedliska Numer Sześć. Kiedy się tam znalazłyśmy, ku swemu zdumieniu zobaczyłam wszystkie siostry i braci oraz ich mężów i żony, brakowało jedynie rodziców, no i Dużej Siostry. W słabym świetle latarni nie widziałam wyraźnie ich twarzy, ale poznałam, że kipią gniewem.