– Duże zęby, za dużo pokazuje, jak małpa.
Później w łazience Ruth oglądała się w lustrze, podziwiając swoje małe ząbki.
Była jeszcze jedna przyczyna, dla której – zdaniem Ruth – Dottie nie zasługiwała na Lance'a: była despotyczna, mówiła za głośno i za szybko. Czasami jej głos wydawał się słaby i niewyraźny, jakby Dottie musiała odchrząknąć. A kiedy krzyczała, brzmiał jak zardzewiały metal. W ciepłe wieczory otwierali okna z tyłu domu i Ruth słyszała przytłumione głosy Lance'a i Dottie, które niosły się przez podwórko, docierając do bungalowu. Kilka razy, kiedy się kłócili, słyszała wyraźnie, co mówią.
– Cholera jasna, Lance! – krzyczała jednego wieczoru Dottie. – Zaraz wyrzucę ci kolację, jak w tej chwili nie przyjdziesz!
– Odczep się. Siedzę na kiblu! – odpowiedział.
Potem, ilekroć Ruth była w łazience, wyobrażała sobie, że Lance robi to samo – stara się unikać ludzi, którzy cały czas mu dokuczają.
Innego wieczoru, gdy Ruth z matką siedziały przy stole w kuchni, na którym stała taca z piaskiem, rozległ się schrypnięty krzyk Dottie:
– Wiem, co zrobiłeś! Nie zgrywaj świętoszka!
– Nie mów mi, co zrobiłem, bo nic, kurwa, nie wiesz! Po chwili dwa razy trzasnęły drzwi i ryknął silnik czerwonego pontiaca, który ruszył spod domu z piskiem opon.
Serce Ruth waliło jak szalone. Matka pokręciła głową z niesmakiem, a później mruknęła po chińsku:
– Co cudzoziemcy to wariaci.
Ruth poczuła równocześnie dreszcz emocji i wyrzuty sumienia. Dottie odezwała się do Lance'a tak samo, jak matka często mówiła do niej, oskarżając ją bez powodu. Lance cierpiał tak samo jak ona. Z jedną różnicą – mógł się odgryźć. Powiedział dokładnie to, co Ruth chciałaby powiedzieć matce: nie mów mi, co myślę, bo nie wiesz!
W październiku matka kazała jej zanieść Rogersom czek z czynszem. Drzwi otworzyła Dottie i Ruth zauważyła, że oboje z Lance'em rozpakowują bardzo duże pudło. W środku był nowiutki kolorowy telewizor, który, jak wyjaśniła Dottie, przynieśli właśnie dziś, żeby obejrzeć “Czarnoksiężnika z krainy Oz", którego o siódmej wieczorem miała pokazać telewizja. Ruth nigdy nie widziała kolorowego telewizora, jeśli nie liczyć wystawy w sklepie.
– Pamiętasz taki moment w filmie, kiedy wszystko ma się zmienić z czarno – białego w kolorowe? – zapytała Dottie. – W tym telewizorze naprawdę robi się kolorowe!
– Hej, szkrabie – odezwał się Lance. – Może wpadniesz wieczorem obejrzeć z nami film? Ruth spłonęła rumieńcem.
– Nie wiem…
– Powiedz mamie, żeby też przyszła – dodała Dottie.
– Nie wiem. Może. – Ruth popędziła do domu. Matka sądziła, że nie powinna iść.
– Grzeczność, naprawdę wcale nie zapraszają.
– Chcą, żebym przyszła. Zaprosili mnie dwa razy. – Ruth przemilczała fakt, że zaprosili także LuLing.
– W zeszłym roku na kartce z ocenami jeden dostateczny, nawet nie dobry. Powinny być bardzo dobry tylko. Dzisiaj lepiej ucz się więcej.
– Ale to było z wuefu! – jęknęła Ruth.
– I tak widziałaś już ten program Ozzie.
– To jest “Czarnoksiężnik z krainy Oz", a nie “Ozzie i Harriet". Słynny film!
– Słynny! Hnh! Nie wszyscy oglądają, to już nie słynny! Ozzie, Oz, Zorro, wszystko to samo.
– Droga Ciocia sądzi, że powinnam go zobaczyć.
– Co mówisz?
Ruth nie miała pojęcia, dlaczego to powiedziała. Słowa po prostu same wyleciały z jej ust.
– Wczoraj wieczorem, pamiętasz? – Gorączkowo szukała odpowiedzi. – Kazała mi napisać coś, co wyglądało jak litera Z i nie wiedziałyśmy, co to może znaczyć.
LuLing zmarszczyła brwi, przypominając sobie napis.
– Chyba chciała, żebym napisała 0 – Z. Jeżeli nie wierzysz, możemy ją zaraz zapytać. – Ruth wspięła się na taboret i zdjęła z lodówki tacę z piaskiem.
– Droga Ciociu – mówiła po chińsku LuLing. – Jesteś tam? Co chcesz nam powiedzieć?
Ruth usiadła, trzymając w pogotowiu pałeczkę. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Ale przede wszystkim dlatego, że się denerwowała, bo miała oszukać matkę. A jeśli rzeczywiście istniał duch zwany Drogą Ciocią? Ruth uważała, że pisanie na piasku jest tylko przykrym obowiązkiem, a ona musi po prostu odgadnąć, co matka chce usłyszeć, i jak najszybciej zakończyć seans. Jednak bywały chwile, gdy wierzyła, że jej ręką kieruje duch, dyktując jej, co ma napisać. Czasem pisała rzeczy, które później okazywały się prawdą, jak na przykład wskazówki dotyczące akcji, w które matka zaczęła inwestować, aby pomnożyć zaoszczędzone pieniądze. Matka prosiła Drogą Ciocię, żeby wybrała między akcjami dwóch firm, na przykład IBM i US Steel, a Ruth decydowała się na krótszą nazwę, którą łatwiej było zapisać. Bez względu na wybór, LuLing serdecznie dziękowała Drogiej Cioci. Raz matka zapytała, gdzie spoczywa ciało Drogiej Cioci, by mogła je odnaleźć i pogrzebać. Koniec napisała Ruth, na co matka zerwała się z miejsca, krzycząc:
– A więc to prawda! GaoLing mówiła prawdę. Jesteś na Końcu Świata.
Ruth poczuła na szyi muśnięcie przenikliwie zimnego oddechu.
Uspokoiła myśli i rękę, przywołując całą czarnoksięską mądrość, jaką mogłaby jej przekazać Droga Ciocia. 0 – Z, napisała, po czym zaczęła powoli i dużymi literami pisać film w dobrym guście. Kiedy zaczęła skrobać G – U, LuLing wykrzyknęła:
– Gul Gu to po chińsku “kość". Dlaczego kość? Czy to ma związek z dobrą rodziną lekarza kości?
I szczęśliwym trafem wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Droga Ciocia chciała najwyraźniej powiedzieć, że “Czarnoksiężnik z krainy Oz" opowiada również o dobrym lekarzu kości i będzie szczęśliwa, jeśli Ruth obejrzy film.
Za dwie siódma Ruth zapukała do Lance'a i Dottie.
– Kto tam? – spytał głośno Lance.
– To ja, Ruth.
– Kto? – Po chwili Ruth usłyszała, jak mruknął: – Niech to szlag.
Ruth stała, płonąc ze wstydu. Może rzeczywiście zaprosił ją przez grzeczność. Zbiegła pędem po schodkach prowadzących na werandę. Teraz przez dwie godziny będzie się musiała chować na podwórku, żeby matka nie domyśliła się jej gafy ani kłamstwa.
Drzwi otworzyły się szeroko.
– Cześć, szkrabie – rzekł serdecznie Lance. – Wejdź. Już myśleliśmy, że nie przyjdziesz. Dottie! Ruth przyszła! Przynieś jej z kuchni oranżady. Chodź, Ruth, siadaj na kanapie.
W trakcie filmu Ruth miała trudności ze skupieniem uwagi na ekranie. Musiała udawać, że czuje się bardzo swobodnie. Wszyscy troje siedzieli na żółto – turkusowej kanapie, pokrytej obiciem z materiału o grubym splocie, przetykanego błyszczącą nitką, który drapał Ruth w gołe nogi. Poza tym Ruth zauważała szczegóły, które głęboko nią wstrząsnęły, na przykład to, że Dottie i Lance opierali na stoliku nogi – w butach! Gdyby widziała to matka, miałaby do powiedzenia dużo więcej prócz uwag o dużych zębach Dottie. Lance i Dottie popijali jakiś złotawy alkohol, choć przecież nie byli w barze. Ale najbardziej przeszkadzało jej kretyńskie zachowanie Dottie, która udając dziecko i głaszcząc Lance'a po kolanie i udzie, gruchała do niego:
– Ci kochany Lancey mozie żłobić tyciutko głośniej? W przerwie na reklamy Dottie przeciągnęła się, wstała i zachwiała się jak strach na wróble z filmu.
– Może chcecie trochę po… po… popcornu? Potem, wymachując szeroko ramionami, cofnęła się o krok i powlokła do drzwi, pośpiewując:
– Uuu, idziemy sobie do kuchni…
Ruth została sama z Lance'em na jednej kanapie. Wpatrywała się w telewizor, a serce mocno jej łomotało. Słyszała dobiegające z kuchni stukanie otwieranych i zamykanych szafek oraz nucenie Dottie.