Выбрать главу

Próbowała krzyknąć, nie, przestań, ale niepohamowany śmiech nie pozwalał jej zaczerpnąć tchu, nie panowała nad ruchami rąk i nóg. Spódniczka się jej zawinęła, ale Ruth nie umiała jej wygładzić. Jej ręce przypominały ręce marionetki drgające, posłuszne dotknięciom Lance'a. Starała się osłaniać przed jego palcami brzuch, piersi, pupę. Na policzkach czuła spływające łzy. Szczypał jej sutki.

– Jesteś tylko małą dziewczynką – dyszał. – Nie masz jeszcze nawet cycków. Dlaczego miałbym się z tobą zadawać? Cholera, założę się, że nawet nie masz włosów na dupci…

I kiedy jego dłonie powędrowały ku jej majteczkom w kwiatki, żeby je zdjąć, nagle odzyskała głos, wydając z siebie skrzekliwy wrzask. Przeraźliwy, przeciągły dźwięk dobywał się z nieznanego miejsca, jak gdyby odezwała się w niej jakaś inna osoba.

– Ho! Ho! – Uniósł ręce jak ktoś, kogo właśnie okradają. – Co ty wyprawiasz? Opanuj się… Uspokój się, na litość boską!

Dalej wyła jak syrena, odsuwając się od niego na pupie, podciągając majteczki i opuszczając spódniczkę.

– Nie robię ci krzywdy. Nie robię ci krzywdy! – powtarzał, dopóki jej krzyk nie przeszedł w łkanie i rzężenie. Po chwili słychać już było tylko jej przyśpieszony oddech.

Pokręcił z niedowierzaniem głową.

– Czy mi się wydaje, czy jeszcze przed chwilą się śmiałaś? Raz się bawimy, a zaraz potem zachowujesz się jak… nie wiem, może mi powiesz. – Spojrzał na nią z ukosa. – Wiesz co, chyba masz poważny problem. Najpierw sobie ubzdurasz, że ludzie robią ci coś złego, a potem, zanim zrozumiesz, jak jest naprawdę, oskarżasz ich, wpadasz w szał i niszczysz wszystko dookoła. Mam rację?

Ruth wstała. Trzęsły jej się nogi.

– Pójdę już – szepnęła. Z trudem podeszła do drzwi.

– Nigdzie nie pójdziesz, dopóki mi nie obiecasz, że nie będziesz więcej wygadywać tych cholernych kłamstw. Wbij to sobie dobrze do głowy! – Zbliżył się do niej. – Lepiej nie mów, że coś ci zrobiłem, jeżeli nie zrobiłem. Bo jak będziesz mówić, mogę się naprawdę zdenerwować i zrobić ci coś znacznie gorszego, a wtedy będzie ci bardzo przykro, słyszysz?

Bez słowa kiwnęła głową.

Wypuścił powietrze przez nos, patrząc na nią z niesmakiem.

– Wynoś się stąd. Spadaj.

Tego dnia wieczorem Ruth próbowała powiedzieć matce, co się stało.

– Mamo, boję się.

– Czemu boisz? – LuLing prasowała. W pokoju unosił się zapach rozgrzanej wody.

– Ten Lance był dla mnie niedobry…

Matka spochmurniała, a potem powiedziała po chińsku:

– Dlatego, że ciągle mu zawracasz głowę. Wydaje ci się, że ma ochotę z tobą bawić się – ale wcale nie ma! Dlaczego zawsze sprawiasz tyle kłopotów?…

Ruth zrobiło się niedobrze. Jej matka widziała niebezpieczeństwo tam, gdzie nie istniało. A gdy naprawdę zdarzyło się coś okropnego, była ślepa. Gdyby Ruth powiedziała jej całą prawdę, LuLing prawdopodobnie by oszalała. Powiedziałaby, że nie chce dłużej żyć. Zresztą co za różnica? Ruth była sama. Nikt nie mógł jej uratować.

Godzinę później, gdy LuLing robiła na drutach i oglądała telewizję, Ruth sama zdjęła z lodówki tacę z piaskiem.

– Droga Ciocia chce ci coś powiedzieć – rzekła.

– Ach! – LuLing natychmiast wstała, wyłączyła telewizor i niecierpliwie zasiadła przy stole kuchennym.

Ruth wygładziła piasek pałeczką. Zamknęła oczy, po chwili otworzyła i zaczęła.

Musicie się wyprowadzić, napisała. Zaraz.

– Wyprowadzić? – wykrzyknęła matka. – Aj-ja! Gdzie wyprowadzić?

Ruth nie zastanawiała się nad tym.

Daleko, zdecydowała w końcu.

– Jak daleko?

Ruth wyobraziła sobie odległość wielką jak ocean. Zatoka, most, długie podróże autobusem, podczas których zasypiała.

San Francisco, napisała wreszcie.

Matka wciąż wyglądała na zmartwioną.

– Która część? Gdzie dobrze?

Ruth zawahała się. Nie znała zbyt dobrze San Francisco, poza Chinatown i paroma innymi miejscami, parkiem Golden Gate, wesołym miasteczkiem w Land's End. I tak wpadła na pomysł, który szybko wprawił w ruch jej rękę. Land's End.

Ruth przypomniała sobie pierwszy dzień, gdy spacerowała po tej plaży. Było pusto, powierzchnia piasku przed nią – gładka, nietknięta ludzką stopą. Uciekła, żeby trafić do tego miejsca. Czuła, jak przenikliwie zimne fale chwytają ją za kostki, jakby chciały wciągnąć ją w wodę. Przypomniała sobie, jak krzyczała z ulgą, gdy wokół niej ryczały fale.

Teraz, trzydzieści pięć lat później, znów była tamtą jedenastoletnią dziewczynką. Wybrała życie. Dlaczego? Idąc brzegiem morza, odnajdywała ukojenie w stałości i przewidywalnym zachowaniu wody. Ilekroć fala się cofała, zmazywała wszystkie znaki pozostawione na brzegu. Ruth przypomniała sobie, jak stojąc na tej plaży po raz pierwszy, pomyślała, że piasek wygląda niby gigantyczna taca do pisania. Czysta, kusząca nieograniczonymi możliwościami. W tamtej chwili swego młodego życia jej serce odżyło nową żarliwą nadzieją. Nie musiała już wymyślać odpowiedzi. Mogła pytać.

I tak jak dawno temu, Ruth pochyliła się i podniosła ułamaną muszelkę. Wydrapała na piasku: NA POMOC. Potem przyglądała się, jak fale zabierają jej błaganie do innego świata.

Po powrocie do mieszkania LuLing Ruth zaczęła wyrzucać nagromadzone przez matkę rzeczy: brudne serwetki i plastikowe torebki, restauracyjne opakowania sosu sojowego i musztardy, jednorazowe pałeczki, zużyte słomki i nieważne kupony, waciki z fiolek z lekami i puste fiolki. Wyciągała z szafek kartony i słoiki z oryginalnymi etykietami. Zepsutym jedzeniem z lodówki i zamrażarki napełniła trzy duże worki na śmieci.

Sprzątając, miała wrażenie, jak gdyby usuwała rupiecie z umysłu matki. Otwierała kolejne szafki. Zobaczyła ręczniki z motywami ostrokrzewu, które LuLing dostała w prezencie bożonarodzeniowym i których nigdy nie używała. Włożyła je do torby z rzeczami przeznaczonymi dla biednych. Znalazła również szorstkie ręczniki i pościel kupioną na wyprzedaży, które pamiętała jeszcze z dzieciństwa. Nowa bielizna pościelowa spoczywała wciąż w ozdobnych pudełkach, w jakie zapakowano jaw sklepie.

Sięgając po stare ręczniki, Ruth zdała sobie sprawę, że tak samo jak matka nie potrafi się ich pozbyć. W te przedmioty wsiąkło jej życie i przeszłość. Miały swoją historię, osobowość, łączyły się ze wspomnieniami. Na przykład ręcznik w fuksje, który teraz trzymała, kiedyś wydawał się jej piękny. Ruth owijała nim mokre włosy, udając królową w turbanie. Pewnego dnia wzięła go na plażę, a potem matka skrzyczała ją za to, że używa “najlepszych rzeczy" zamiast wziąć zielony ręcznik o postrzępionych brzegach. Z powodu swego wychowania Ruth nie potrafiła być taka jak Gideon, który co roku kupował włoską pościel za tysiące dolarów, a zeszłoroczną kolekcję wyrzucał z taką łatwością, jak gdyby był to numer “Przeglądu Architektonicznego" z zeszłego miesiąca. Nie była wprawdzie tak oszczędna jak matka, miała jednak świadomość, że mogłaby żałować jakiejś straty. Ruth weszła do sypialni LuLing. Na komodzie stało chyba dwadzieścia kilka buteleczek wody toaletowej w opakowanych w celofan pudełkach. Matka nazywała ją “śmierdzącą wodą". Ruth starała się kiedyś wytłumaczyć jej, że woda toaletowa to nie to samo, co woda w toalecie. Ale LuLing twierdziła, że ważna jest nazwa rzeczy, i uważała, że prezenty od GaoLing i reszty rodziny miały ją obrazić.

– Cóż, jeżeli ci się to nie podoba – powiedziała kiedyś Ruth – dlaczego zawsze powtarzasz, że chciałaś dostać właśnie coś takiego?

– A jak nie mam być uprzejma?