Wtedy domyśliłam się, jaki mógł być pierwszy dźwięk: ma, odgłos, który wydaje ustami niemowlę, szukając matczynej piersi. Przez długi czas jest to jedyny potrzebny dziecku dźwięk. Ma, ma, ma. Potem matka uznała, że to jej imię i też zaczęła mówić. Nauczyła dziecka ostrożności: niebo, ogień, tygrys. Początkiem zawsze jest matka. Od niej zaczyna się wszystko.
Pewnego wiosennego popołudnia uczennice urządziły przedstawienie. Dobrze je pamiętam, akurat rozgrywała się scena sztuki “Kupiec wenecki", którą panna Towler przełożyła na chiński.
– “Na kolana i módl się" – recytowały dziewczynki. W tym momencie moje życie odmieniło się. Do sali wpadł zdyszany Nauczyciel Pan, krzycząc:
– Zabrali ich!
Pomiędzy jednym a drugim rwanym oddechem opowiedział nam, że Kai Jing i jego koledzy poszli jak zwykle do kamieniołomu. Nauczyciel Pan poszedł z nimi, aby zaczerpnąć świeżego powietrza i porozmawiać. W kamieniołomie zastali żołnierzy. Byli to komuniści, nie Japończycy, więc przybyli nie przejęli się widokiem wojska.
Podszedł do nich dowódca żołnierzy i spytał Kai Jinga:
– Hej, dlaczego nie wstąpiłeś do wojska?
– Jesteśmy naukowcami, nie żołnierzami – wyjaśnił Kai Jing. Zaczął opowiadać o pracy przy Człowieku z Pekinu, lecz jeden z żołnierzy przerwał mu:
– Od miesięcy nie prowadzi się tu już żadnych prac.
– Skoro pracujecie, by chronić przeszłość – rzekł dowódca, starając się, by zabrzmiało to bardziej życzliwie – moglibyście pracować dla przyszłości. Poza tym jaką przeszłość ocalicie, jeżeli Japończycy zniszczą Chiny?
– Macie obowiązek do nas dołączyć – burknął inny żołnierz. – Przelewamy własną krew w obronie waszej przeklętej wioski.
Dowódca uciszył go gestem. Potem zwrócił się do Kai Jinga:
– W każdej wsi, której bronimy, prosimy miejscowych mężczyzn o pomoc. Nie musicie walczyć. Możecie gotować, porządkować albo coś naprawiać. – Kiedy nikt nie odpowiedział, dodał ostrzejszym tonem: – To nie jest prośba, ale konieczność. Wasza wioska jest nam to winna. To rozkaz. Jeśli nie przyłączycie się do nas jako patrioci, weźmiemy was jako tchórzy.
Wszystko stało się bardzo szybko. Nauczyciel Pan powiedział, że jego też by zabrali, ale uznali, że prawie ślepy starzec przysporzy im więcej kłopotu niż korzyści. Kiedy żołnierze odprowadzali naukowców, Nauczyciel Pan zawołał za nimi:
– Jak długo ich nie będzie?
– Nie wiem, towarzyszu – odrzekł dowódca. – Sam sobie odpowiedz, kiedy wypędzimy stąd Japończyków.
Przez następne dwa miesiące bardzo wychudłam. GaoLing musiała mnie zmuszać do jedzenia, ale i tak nie czułam smaku niczego. Nie potrafiłam przestać myśleć o klątwie z Małpiej Szczęki i powiedziałam o tym GaoLing, ale nikomu innemu. Siostra Yu ciągle urządzała wspólne modlitwy o cud, błagając o rychłe zwycięstwo komunistów nad Japończykami, aby jak najszybciej wrócili do nas Kai Jing, Dong i Chao. Nauczyciel Pan wędrował po podwórkach, a katarakta zasnuwała jego oczy coraz gęstszą mgłą. Panna Grutoff i panna Towler nie pozwalały już dziewczętom wychodzić poza teren klasztoru, mimo ż walki toczyły się w innych częściach wzgórza. Słyszały okropne historie o japońskich żołnierzach, gwałcących dziewczęta. Znalazły dużą amerykańską flagę i wywiesiły ją nad bramą jak talizman, który mógłby je uchronić przed złem.
Mniej więcej dwa miesiące po zniknięciu mężczyzn modlitwy Siostry Yu częściowo się spełniły. Wczesnym rankiem przez bramę przeszło trzech mężczyzn. Panna Grutoff uderzyła w gong Ucha Buddy. Wkrótce wszyscy krzyczeli, że Kai Jing, Dong i Chao wrócili. Biegłam przez podwórko tak szybko, że o mało nie złamałam nogi w kostce. Padliśmy sobie z Kai Jingiem w objęcia i oboje zaczęliśmy szlochać ze szczęścia. Jego twarz była wychudła i bardzo brązowa; jego włosy i skóra pachniały dymem. A oczy – były inne. Pamiętam, co wtedy pomyślałam. Były wyblakłe i teraz myślę, że uszła wtedy z niego część siły życia.
– Japończycy zajmują już wzgórza – powiedział. – Odparli ataki naszych wojsk. – W ten sposób Siostra Yu dowiedziała się, że druga część jej modlitwy nie została spełniona. – Przyjdą nas szukać.
Zagrzałam wody, przygotowałam kąpiel, posadziłam go w wąskiej drewnianej wannie i umyłam jego ciało. Potem poszliśmy do naszej sypialni, gdzie na okratowanym oknie zawiesiłam tkaninę, żeby było ciemno. Położyliśmy się, a on kołysał mnie i cicho do mnie mruczał. Wszystkimi zmysłami czułam, że jestem w jego ramionach i jego oczy są utkwione w moich.
– Klątwy nie ma – mówił, a ja słuchałam uważnie, próbując uwierzyć, że zawsze będę słyszeć jego głos. – Jesteś dzielna, jesteś silna – ciągnął. Chciałam zaprotestować, że wcale nie chcę być silna, ale płacz nie pozwalał mi mówić – - Nie możesz tego zmienić – powiedział. – Taki masz charakter.
Ucałował moje oczy, jedno po drugim.
– To jest piękne i to jest piękne. Ty jesteś piękna i miłość jest piękna, i my jesteśmy piękni. Jesteśmy jak bogo wie, czas nas nie zmieni. – Mówił tak, dopóki mu nie rzekłam, że wierzę, i zgodziłam się, że już dość.
Japończycy przyszli po Kai Jinga, Donga i Chao wieczorem. Panna Grutoff okazała wielką odwagę, oświadczyła że jest Amerykanką, a oni nie mają prawa wchodzić do sierocińca. Nie zwrócili na nią uwagi, a kiedy zaczęli iść w stronę pokoi, gdzie pod łóżkami schowały się dziewczęta Kai Jing i dwaj pozostali wystąpili naprzód, mówiąc, że nie muszą ich szukać. Próbowałam za nimi iść.
Kilka dni później usłyszałam dobiegający z głównej sali płacz. Weszła GaoLing z zaczerwienionymi oczyma, ale powstrzymałam ją przed wypowiedzeniem tego, co już wiedziałam. Przez miesiąc usiłowałam zachować żywego Kai Jinga w sercu i myślach. Jeszcze dłużej bardzo starałam się wierzyć w to, co mi powiedział: “Klątwy nie ma". Potem wreszcie pozwoliłam GaoLing mówić.
Dwóch japońskich oficerów przesłuchiwało mężczyzn w dzień i w nocy, próbując ich zmusić do powiedzenia, dokąd poszły wojska komunistów. Trzeciego dnia ustawili w szeregu Kai Jinga, Donga, Chao i trzydziestu innych mieszkańców wioski. Obok stał żołnierz z bagnetem. Oficer powiedział, że zapyta ich jeszcze raz, jednego po drugim. Jeden po drugim kręcili głową i jeden po drugim padali na ziemię. W mojej wyobraźni czasem Kai Jing był pierwszy, czasem ostatni, czasem pośrodku.
Nie było mnie tam, kiedy to się stało, a jednak wszystko widziałam. Mogłam przed tym uciec tylko we wspomnienia. W tej bezpiecznej kryjówce wciąż byłam z nim, całował mnie i mówił: “Jesteśmy jak bogowie, czas nas nie zmieni".
CHARAKTER
GaoLing powiedziała, że niedługo Japończycy przyjdą po nas wszystkich, więc nie powinnam zadawać sobie trudu i od razu się zabijać. Dlaczego nie zaczekać i nie umrzeć razem? W ten sposób będzie mniej samotnie.
Nauczyciel Pan powiedział, że nie powinnam tego robić. Kto wtedy zostanie mu z rodziny, żeby go pocieszać w ostatnich dniach?
Panna Grutoff mówiła, że dzieci potrzebują mnie jako wzoru, kim może się stać sierota. Gdyby się dowiedziały, że straciłam nadzieję, jaka nadzieja by im pozostała?
Ale dopiero Siostra Yu przekonała mnie, abym została przy życiu i dalej znosiła cierpienia na ziemi. Powiedziała mi, że Kai Jing poszedł do chrześcijańskiego nieba i gdybym popełniła samobójstwo, Bóg zabroniłby mi się z nim zobaczyć. Wyobrażałam sobie chrześcijańskie niebo trochę jak Amerykę, odległy ląd, zamieszkany przez cudzoziemców i rządzony według ich praw. Samobójstwo było tam zakazane.