– Ach, a więc ci powiedziała. To dobrze, cieszę się. Lepiej powiedzieć prawdę.
– Wiem też, że obie z mamą jesteście pięć lat starsze, niż wszyscy myśleliśmy. I że twoje prawdziwe urodziny przypadają cztery miesiące wcześniej, tak?
GaoLing próbowała się roześmiać, ale zdawało się, że szuka wykrętu.
– Zawsze chciałam być uczciwa. Ale twoja mama bała się wielu rzeczy – och, mówiła, że władze odeślą ją do Chin, jeżeli się dowiedzą, że nie jest moją prawdziwą siostrą. I może Edwin nie ożeniłby się z nią, bo była za stara. Poza tym mogłabyś się wstydzić, gdybyś wiedziała, że twoją babką była niezamężna kobieta z okaleczoną twarzą, traktowana przez wszystkich jak służąca. A ja? Przez te lata zaczęłam myśleć nowocześniej. Dawne tajemnice? Nikt się tu nimi nie przejmuje! Niezamężna matka? Tak jak Madonna. Ale twoja mama ciągle błagała: “Nie, przyrzeknij, że nikomu nie powiesz".
– Ktoś jeszcze o tym wie? Wuj Edmund, Sally, Billy?
– Nie, nie, nikt. Przyrzekłam twojej matce… Oczywiście, wuj Edmund wie. Nie mamy przed sobą tajemnic. Mówię mu o wszystkim… No, nie wie o moim wieku. Ale nie skłamałam. Po prostu zapomniałam. Naprawdę! Nie czuję się nawet na siedemdziesiąt siedem lat. Najwyżej na sześćdziesiąt. Ale teraz mi przypomniałaś, że jestem jeszcze starsza – to ile mam?
– Osiemdziesiąt dwa.
– Wa. – Ramiona jej opadły, kiedy się nad tym zamyśliła. – Osiemdziesiąt dwa. To tak, jakby się okazało, że mam mniej pieniędzy na koncie.
– I tak wyglądasz na dwadzieścia lat mniej. Mama także. Nie martw się, nikomu nie powiem, nawet wujowi Edmundowi. Zabawne, kiedy w zeszłym roku powiedziała lekarzowi, że ma osiemdziesiąt dwa lata, pomyślałam, że coś złego dzieje się z jej umysłem. Potem okazało się, że jest chora na chorobę Alzheimera, ale nie myliła się co do swojego wieku. Po prostu zapomniała skłamać…
– Nie skłamać – poprawiła ją GaoLing. – To była tajemnica.
– To właśnie mam na myśli. Nie wiedziałabym, ile ma lat, gdybym nie przeczytała jej zapisków.
– Napisała o tym – o swoim wieku?
– O wielu rzeczach, zapisała taki gruby plik kartek. To coś w rodzaju historii jej życia, wszystko, o czym nie chciała zapomnieć. O czym nie chciała mówić. O swojej matce, sierocińcu, swoim pierwszym mężu, twoim.
Ciocia Gal czuła się chyba coraz bardziej nieswojo.
– Kiedy to napisała?
– Zapewne siedem czy osiem lat temu, kiedy prawdopodobnie zaczęła się niepokoić, że coś złego dzieje się z jej pamięcią. Jakiś czas temu dała mi część zapisków, ale były po chińsku, więc nigdy nie miałam czasu, żeby zacząć to czytać. Kilka miesięcy temu znalazłam tłumacza.
– Dlaczego nie poprosiłaś mnie? – GaoLing udawała urażoną. – Jestem twoją ciocią, a ona jest moją siostrą. Jesteśmy spokrewnione, mimo że nie miałyśmy tej samej matki.
W rzeczywistości Ruth bała się, że matka mogła napisać kilka niepochlebnych uwag na temat GaoLing. Przyszło jej teraz do głowy, że GaoLing mogłaby ocenzurować fragmenty dotyczące jej własnych tajemnic, na przykład małżeństwa z narkomanem.
– Nie chciałam robić ci kłopotu – odrzekła Ruth. Ciotka pociągnęła nosem.
– A od czego są krewni, jeśli nie od kłopotów?
– To prawda.
– Dobrze wiesz, że zawsze możesz do mnie zadzwonić. Masz ochotę na chińskie jedzenie, zaraz ci ugotuję. Przetłumaczyć chińskie pismo, proszę bardzo. Chcesz, żebym została z twoją mamą, nie musisz pytać, po prostu ją przywieź.
– Pamiętasz naszą rozmowę o przyszłych potrzebach mamy? Odwiedziliśmy z Artem jedno miejsce, Dworek Mira Mar, to dom stałego pobytu z opieką, naprawdę ładny. Personel czuwa dwadzieścia cztery godziny na dobę, organizują zajęcia, mają pielęgniarkę, która podaje lekarstwa…
GaoLing zmarszczyła brwi.
– Jak możesz wysyłać mamę do domu starców? Nie, to nie jest w porządku. – Pokręciła głową, zaciskając mocno usta.
– To nie tak, jak myślisz…
– Nie rób tego! Jeżeli nie możesz zająć się mamą, niech zamieszka u mnie.
Ruth wiedziała, że GaoLing z trudem radzi sobie z LuLing nawet przez kilka dni. Ostatnią wizytę LuLing określiła słowami: “O mało nie dostałam zawału". Mimo to Ruth poczuła wstyd, że ciotka uważa ją za niedobrą córkę, zaniedbującą swe obowiązki. Wróciły wszystkie wątpliwości, jakie miała wcześniej w związku z Mira Mar. Znów nie była pewna własnych intencji. Czy to istotnie najlepsze wyjście ze względu na bezpieczeństwo i zdrowie matki? A może porzuca matkę dla własnej wygody? Zastanawiała się, czy nie zgodziła się po prostu z rozumowaniem Arta, jak w przypadku wielu spraw dotyczących ich obojga. Miała wrażenie, jakby zawsze żyła dzięki innym i dla innych.
– Po prostu nie wiem, co innego miałabym zrobić – powiedziała głosem drgającym od rozpaczy, którą starała się zdławić. – To okropna choroba i rozwija się szybciej, niż sądziłam. Mama nie może zostać sama. Wtedy wychodzi z domu i gubi się. Nie wie, czy jadła przed dziesięcioma minutami czy dziesięcioma godzinami. Nie może się sama kąpać. Boi się kranów…
– Wiem, wiem. Trudno, to bardzo smutne. Dlatego mówię, jeżeli już nie możesz tego wytrzymać, przywoź ją do nas. Trochę będzie tutaj, trochę u ciebie. Wtedy będzie łatwiej.
Ruth spuściła głowę.
– Mama już była w Dworku Mira Mar. Spodobało jej się, mówiła, że przypomina trochę statek wycieczkowy.
GaoLing sapnęła z powątpiewaniem.
Ruth chciała usłyszeć od ciotki zgodę. Wyczuwała też, ze GaoLing chce, aby o nią poprosiła. Zawsze ochraniały się nawzajem z matką. Ruth spojrzała GaoLing w oczy.
– Nie podejmę żadnej decyzji, dopóki nie będziesz przekonana, że postępuję słusznie. Chciałabym jednak żebyś ty także odwiedziła ten dom. Jeżeli tam pojedziesz' dam ci kopię zapisków mamy.
To wzbudziło zainteresowanie GaoLing.
– Skoro o tym mowa – ciągnęła Ruth – zastanawiałam się, co się stało z tymi ludźmi w Chinach, których znałyście z mamą. Mama nie pisała nic o swoim życiu po wyjeździe z Hongkongu. Co się stało z tym człowiekiem, za którego wyszłaś, Fu Nanem, i jego ojcem? Zatrzymali sklep z tuszem?
GaoLing rozejrzała się, czy w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby usłyszeć.
– Ci ludzie byli okropni. – Skrzywiła się. – Tak źli, że sobie nawet nie wyobrażasz. Fu Nań miał dużo kłopotów. Matka o tym pisała?
Ruth skinęła głową.
– Był uzależniony od opium.
GaoLing przez chwilę wyglądała na zupełnie zaskoczoną, uświadamiając sobie, że opowieść LuLing musi być niezwykle szczegółowa.
– To prawda – przyznała. – Później zmarł, może w 1960 roku, choć nikt nie wie na pewno. Ale właśnie wtedy przestał pisać i dzwonić do różnych ludzi, których pogróżkami zmuszał do wysyłania pieniędzy.
– Wuj Edmund wie o nim? GaoLing sapnęła ze wzburzeniem.
– Jak mogłam mu powiedzieć, że jestem mężatką? Wówczas twój wuj mógłby zacząć wątpić, czy naprawdę jesteśmy małżeństwem, czy nie jestem bigamistką, czy nasze dzieci nie są… hm, takie jak twoja matka. Potem zapomniałam mu powiedzieć, a kiedy się dowiedziałam, że mój pierwszy mąż prawdopodobnie nie żyje, było już za późno na tłumaczenie rzeczy, o których i tak należało zapomnieć. Rozumiesz.
– Tak samo jak z twoim prawdziwym wiekiem.
– Tak jest. Natomiast stary Chang… cóż, w 1950 roku komuniści rozprawili się ze wszystkimi posiadaczami. Wsadzili Changa do więzienia, gdzie po torturach przyznał się, że jest właścicielem wielu firm, ma na sumieniu oszustwa i handel opium. Orzekli, że jest winny, i rozstrzelali go w publicznej egzekucji.