Выбрать главу

Ruth wyobraziła to sobie. Choć z zasady była przeciwniczką kary śmierci, poczuła satysfakcję, że człowieka, który przysporzył jej babce i matce tylu cierpień, spotkał zasłużony koniec.

– Lud skonfiskował też jego dom, zmusił żonę do zamiatania ulic, a wszystkich synów wysłano do pracy na powietrzu w Wuhanie, gdzie jest tak gorąco, że ludzie woleliby wykąpać się w kadzi wrzącego oleju niż tam jechać. Mój ojciec i matka cieszyli się, że już są biedni i ominęła ich taka kara.

– A Siostra Yu, Nauczyciel Pan? Miałaś od nich jakieś wiadomości?

– Mój brat miał – wiesz, Jiu Jiu w Pekinie. Pisał, że Siostra Yu wiele razy awansowała, osiągając w końcu bardzo wysokie stanowisko w partii komunistycznej. Nie wiem, jaki miała tytuł, coś z właściwą postawą i reformami. Ale podczas rewolucji kulturalnej wszystko przewróciło się do góry nogami i Siostrę Yu okrzyknęli przykładem złej postawy, bo w przeszłości pracowała u misjonarek. Rewolucjoniści wsadzili ją do więzienia i trzymali tam długo, traktując ją bardzo źle. Jednak kiedy wyszła, nadal cieszyła się, że jest komunistką. Potem chyba umarła ze starości.

– A Nauczyciel Pan?

– Jiu Jiu pisał, że któregoś roku w kraju urządzono wielką uroczystość na cześć Chińczyków, którzy pracowali przy odkryciu Człowieka z Pekinu. W artykule z gazety, który mi przysłał, pisano, że Pan Kai Jing – pierwszy mąż twojej matki – zginął jako bohater, nie chcąc zdradzić kryjówki partii komunistycznej, a jego ojciec, Nauczyciel Pan, przybył na uroczystość, żeby odebrać honorową nagrodę. Nie wiem, co się z nim potem stało. Teraz na pewno już nie żyje. To takie smutne. Kiedyś byliśmy jak jedna rodzina. Poświęcaliśmy się dla siebie nawzajem. Siostra Yu mogła pojechać do Ameryki, ale dała tę szansę mnie i twojej mamie. Dlatego mama dała ci po niej imię.

– Myślałam, że po Ruth Grutoff.

– Po niej również. Ale twoje chińskie imię jest po Siostrze Yu. Yu Luyi. Luyi znaczy “wszystko, czego sobie życzysz".

Ruth zdziwiła się i zrobiło się jej bardzo miło, że matka włożyła tyle serca w nadanie jej imienia. Przez większą część dzieciństwa nie cierpiała obu swoich imion, amerykańskiego i chińskiego. “Ruth" brzmiało staroświecko i matka nie potrafiła go nawet wymówić, a “Luyi" bardziej pasowało do chłopca, boksera albo zbira.

– Wiedziałaś, że twoja mama zrezygnowała z wyjazdu do Ameryki, żebym ja mogła jechać pierwsza?

– Mniej więcej. – Bała się dnia, w którym GaoLing przeczyta we wspomnieniach matki dokładny opis, jakim sposobem uzyskała zgodę na swój wyjazd do Stanów.

– Dziękowałam jej wiele razy i zawsze mówiła: “Nie, nie wspominaj o tym, bo będę na ciebie zła". Nieraz próbowałam jej się odwdzięczyć, ale zawsze odmawiała. Co roku zapraszamy ją, żeby pojechała z nami na Hawaje. I co roku mówi mi, że nie ma pieniędzy.

Ruth kiwała głową. Ile to razy musiała wysłuchiwać utyskiwań matki na ten temat.

– Za każdym razem mówię jej: “Zapraszam cię, po co pieniądze?". A ona na to, że nie pozwoli mi płacić za nią. Nie ma mowy! No więc mówię: “Weź pieniądze z konta Charlesa Schwaba". Nie, ona nie chce tych pieniędzy. Jeszcze nie będzie ich wydawać.

– Co to za konto Charlesa Schwaba?

– O tym ci nie powiedziała? Jej połowa pieniędzy twoich dziadków, które dostała po ich śmierci.

– Myślałam, że zostawili jej tylko trochę.

– Tak, źle postąpili. Bardzo staroświecko. Rozgniewali twoją mamę. Dlatego nie chciała brać tych pieniędzy, nawet kiedy wuj Edmund i ja powiedzieliśmy, że i tak podzielimy je na pół. Dawno temu zamieniliśmy jej połowę na weksle skarbowe. Twoja mama zawsze udawała, że o tym nie wie. Ale później powiedziała coś w rodzaju: “Słyszałam, że więcej pieniędzy można zarobić, inwestując w akcje". Otworzyliśmy więc rachunek giełdowy. Później mówiła: “Słyszałam, że te akcje są dobre, a te nie". Stąd wiedzieliśmy, co makler ma kupić, a co sprzedać. Potem powiedziała: “Słyszałam, że lepiej inwestować samemu, mniejsze opłaty". Wtedy otworzyliśmy rachunek Charlesa Schwaba.

Przez ramiona Ruth przebiegł dreszcz.

– Wspominała coś o akcjach takich firm jak IBM, US Steel, AT amp;T albo Intel? GaoLing skinęła głową.

– Źle, że wuj Edmund nie słuchał jej rad. Zawsze rzucał się na oferty po cenie emisyjnej.

Ruth przypomniała sobie teraz, ile razy matka prosiła Drogą Ciocię o wskazówki dotyczące giełdy, których ona udzielała za pośrednictwem tacy z piaskiem. Nigdy nie przyszło jej do głowy, że odpowiedzi mogą mieć takie znaczenie, skoro matka nie miała pieniędzy, żeby grać naprawdę. Sądziła, że LuLing śledzi notowania giełdowe, tak jak inni ludzie śledzą fabuły seriali. I kiedy matka przedstawiała jej kilka akcji do wyboru, Ruth zawsze pisała na piasku najkrótszą nazwę. A może matka podejmowała decyzję na innej podstawie? Może dostawała rekomendacje od kogoś innego?

– A więc wybór tych akcji okazał się trafny? – spytała z mocno bijącym sercem Ruth.

– Lepszy niż S i P, lepszy niż wuja Edmunda – twoja mama jest jak geniusz Wall Street! Co roku rachunek rósł coraz większy. Nie brała z niego ani grosza. Mogła popłynąć na mnóstwo rejsów, kupić wielki dom, piękne meble, duży samochód. Ale nie. Chyba oszczędzała dla ciebie… Nie chcesz wiedzieć, ile jest na tym rachunku?

Ruth pokręciła głową. Już i tak było tego za dużo.

– Później mi powiesz.

Zamiast ucieszyć się z pieniędzy, Ruth z bólem uświadomiła sobie, że matka odmawiała sobie szczęścia i przyjemności. Z miłości została w Hongkongu, aby GaoLing pierwsza mogła skorzystać z wolności. Jednak nie potrafiła przyjąć miłości od innych. Skąd to się u niej wzięło? Czy powodem było samobójstwo Drogiej Cioci?

– Przy okazji – przypomniała sobie Ruth. – Jak brzmiało prawdziwe imię Drogiej Cioci?

– Drogiej Cioci?

– Bao Bomu.

– Och, Bao Bomu! Tylko twoja matka tak ją nazywała. Wszyscy inni mówili do niej Bao Mu.

– Jaka jest różnica między “Bao Bomu" a “Bao Mu"?

– Bao może znaczyć “drogi" albo “chronić". Obydwa słowa wymawia się w trzecim tonie: baaaaooo. Sylaba mu znaczy “matka", ale kiedy jest napisane bao mu, przed sylabą mu jest dodatkowy element, więc słowo oznacza kogoś w rodzaju służącej. Bao mu to “opiekunka" albo “piastunka". A bomu znaczy “ciocia". To chyba matka nauczyła ją mówić i pisać o sobie w ten szczególny sposób.

– Jak więc brzmiało jej prawdziwe imię? Mama nie pamięta i bardzo się tym dręczy.

– Ja też nie pamiętam… nie wiem.

Ruth ogarnęło przygnębienie. Już nigdy się nie dowie, jak nazywała się jej babka. Nikt się nie dowie. Przecież istniała, a jednak bez imienia i nazwiska brakowało dużej części jej istnienia – nie można jej było skojarzyć z twarzą ani powiązać z żadną rodziną.

– Wszyscy nazywaliśmy ją Bao Mu – ciągnęła GaoLing – ale z powodu okaleczonej twarzy nadawaliśmy jej także dużo brzydkich przezwisk w rodzaju “Spalone Drewno", “Smażone Usta". Nikt nie chciał być złośliwy, to miały być żarty… Teraz myślę, że to było złe, bardzo złe. Robiliśmy jej krzywdę.

Ruth słuchała tego z bólem serca. Czuła rosnący ucisk w gardle. Zapragnęła powiedzieć tamtej kobiecie z przeszłości, że jej wnuczka o niej myśli, że chce wiedzieć, gdzie są jej kości, podobnie jak matka.

– A dom w Nieśmiertelnym Sercu? – zapytała Ruth. – Jeszcze tam stoi?

– W Nieśmiertelnym Sercu?… Ach, pytasz o naszą wioskę – znam tylko chińską nazwę. Xian Xin – wymówiła śpiewnie. – Tak, chyba tak to można przetłumaczyć. “Serce nieśmiertelnego" albo coś w tym rodzaju. W każdym razie domu już nie ma. Dowiedziałam się od brata. Po kilku latach suszy przyszła wielka burza. Z góry zsunęło się błoto i zalało wąwóz, podmywając zbocza. Ziemia, na której stał dom, zaczęła odpadać, kawałek po kawałku. Najpierw zabrało pokoje z tyłu, potem studnię, aż zostało tylko pół domu. Stał tak jeszcze kilka lat, a w 1972 roku nagle runął i przykryła go ziemia. Brat pisał, że właśnie to zabiło naszą matkę, mimo że od wielu lat nie mieszkała już w domu.