Andreasowi pozostawało tylko siedzieć i słuchać. W opowiadaniu o matce i o wielu późniejszych latach przeżytych z ojcem w zagrodzie wychwycił powtarzający się ton – ton samotności, tęsknoty i rozpaczy. Hilda naturalnie nie mówiła o uczuciach wprost, opowiadała tylko o ubogich doznaniach, drobnych epizodach, o dzikich zwierzętach, które niemal jadły jej z ręki, o zimowych zawiejach, które prawie podnosiły dach chaty, o ludziach, którzy przechodzili drogą…
Andreas wstrzymał konia.
– Prr! Jesteśmy już w Grastensholm!
Przebudziła się ze wspomnień na widok imponującego budynku.
– Ach! A ja tyle gadam! – powiedziała czerwona ze wstydu.
– Bardzo miło było posłuchać. Spójrz, tam idzie Mattias. Możesz więc tu zostać, a ja pojadę do Elistrand ze zwierzętami.
– Ja też mogę pojechać…
– Dzisiaj powinnaś odpocząć. To był dla ciebie długi i trudny dzień. Niedługo się zobaczymy.
Wóz odjechał, za nim poczłapała uwiązana krowa. Hilda została z pustymi rękami.
– Witaj na Grastensholm, Hildo – uśmiechnął się do niej Mattias.
Spojrzała zmieszana. Któż to jest? Ach, tak, doktor Mattias Meiden. Pod wpływem jego ciepłego spojrzenia rozluźniła się. Uśmiechnęła się i podążyła za nim do środka.
„Niedługo się zobaczymy”, powiedział. Teraz Hilda miała już czym żyć.
W domu poznała Liv, Taralda i Irję. Oglądała komnaty tak wielkie, że jej maleńka zagroda zmieściłaby się w nich dwadzieścia razy.
Czy wszyscy ci ludzie mają takie piękne dusze, tyle dobra w sercu? – myślała zdziwiona. Przedtem znała tylko zło, teraz stykała się z samą dobrocią.
Czy to dlatego, że jej ojciec umarł? Czy może zawsze tacy byli?
Na przykład ta naprawdę szlachetna sędziwa dama, matka ojca pana Mattiasa. Czy jest gdzieś twarz starej kobiety piękniejsza od tej? Oczy, w których ciepłem lśniła życiowa mądrość, zmarszczki mówiące tylko o radości i życzliwości? Nie sposób odgadnąć jej wieku, gdyż ruchy ma takie żywe i młodzieńcze.
I rodzice pana Mattiasa. Przystojny ojciec, który co prawda starał się wydawać bardziej władczy niż był w rzeczywistości, i matka tak pełna serdecznej troski, że Hilda dopiero później uzmysłowiła sobie, że właściwie jest ona brzydka i niezgrabna. To jednak jakby nie miało znaczenia. W jakiś sposób i tak była piękna.
Hilda dobrze się czuła w otoczeniu członków tej rodziny, pomimo że zdawała sobie sprawę z dzielącej ją od nich przepaści.
Straszliwie się wstydziła, że tak nieprzerwanie mówiła do Andreasa. Nie potrafiła się jednak powstrzymać, to przyszło samo z siebie. A on się nie rozgniewał, w każdym razie tego nie okazał.
Dostała pokój nad stajnią. Kiedy udawała się tam wieczorem na spoczynek, ujrzała Mattiasa prowadzącego ożywioną rozmowę z mężczyzną w średnim wieku, wyglądającym na bardziej miłego niż rozumnego. Niebieskie, wesołe oczy zerkały na nią z zaciekawieniem spod białej, sterczącej na wszystkie strony grzywki.
– To ci dopiero śliczna dziewucha, panie Mattiasie.
– Tak, to Hilda, Jesperze – uśmiechnął się Mattias. – Będzie tu dzisiaj nocować. Później przeniesie się do Elistrand.
– Ach, tak! Panie Mattiasie, dużo myślałem o tym, o czym mówiliśmy ostatnio. Już właściwie miałem uderzyć w konkury do tej, o której myślałem. Ale teraz nie wiem…
Mattias w lot pojął intencje Jespera.
– Hilda nie jest dla ciebie. Prawdopodobnie jest całkiem niedoświadczona.
To były nieostrożne słowa! Oczy Jespera natychmiast zapłonęły blaskiem pożądania.
– Dobranoc, Hildo! – zawołał Mattias. – Śpij dobrze!
Kiedy w małej izdebce przygotowywała się do snu, ktoś delikatnie zapukał do drzwi.
Przekonana, że to służąca, zresztą i tak nie zdążyła się rozebrać, zawołała:
– Proszę wejść!
Do środka wszedł jednak Jesper, chichocząc cicho. Hilda nie miała pojęcia, jak zachować się w tej sytuacji. Nie chciała być nieuprzejma, ale czuła, że to nie był odpowiedni czas i miejsce na wizytę. Postanowiła jednak wysłuchać, w jakiej sprawie przyszedł.
– No, tak, myślałem, że może panieneczka czuje się cokolwiek samotna – powiedział z wyszukaną niezgrabnością prostaka.
– Samotna? Tutaj? Ja, która przez całe życie byłam samotna?
– Z ludźmi nigdy nic nie wiadomo. Mogą mieć złe zamiary. Dlatego niech panienka wie, że Jesper jest tutaj, żeby wszystkiego dopilnować. Nikt panience nic złego nie zrobi.
– Dziękuję, to bardzo miło. Ale teraz może…
– Zachwycająco piękne włosy ma panienka – powiedział, głaszcząc je z podziwem. – I takie piękne piersi!
Ten rodzaj bezpośredniej ofensywy na pewno był skuteczny jeśli chodziło inne dziewczęta, ale nie w tym przypadku. Hilda gwałtownie odskoczyła jak najdalej od jego natrętnych dłoni. Ale płomień namiętności rozgorzał już w sercu Jespera. Bardzo łatwo było go rozniecić.
– Niech się panienka mnie nie boi, o nie. Potrafię obchodzić się z dziewczętami. Miałem ich pewnie ze sto i wszystkie były zadowolone.
Jeśli sądził, że liczba podziała jak zachęta, zawiódł się srodze, choć w swym zadufaniu jeszcze tego nie pojął.
– Bardzo proszę, idźcie stąd – wyjąkała Hilda przerażona.
– To zależy od narzędzia – ciągnął Jesper. Nie mógł się napatrzeć na tę zgrabną sylwetkę, wąską talię i wydatne piersi. – Dziewczyny mówią, że nie mam się czego wstydzić. Tego im potrzeba! Niech panienka sama zobaczy. Proszę dotknąć. O, teraz on ma wielką ochotę, bardzo by chciał, rozumie panienka?
Hilda nie skorzystała z propozycji i zdecydowanie przestała bawić się w uprzejmości. Jesper zagradzał drogę do drzwi, zrozpaczona zawołała więc o pomoc.
Mattias, który wrócił z wizyty u chorego i wprowadzał właśnie konia do stajni, usłyszał jej krzyk i pognał na górę. Kiedy biegł po stromych schodach, pomiędzy wołaniem Hildy o ratunek słyszał głos Jespera, który chełpliwie wykrzykiwał o swych zwycięstwach na wojnie, o tym, jak uratował Branda, króla Christiana i Tarjeia od „pewnej śmierci”, i o tym, że jest prawdziwym mężczyzną, któremu może zaufać.
Mattias jednym susem przebył ostatnie stopnie i szarpnięciem otworzył drzwi.
Hilda stała odwrócona do ściany i krzycząc przyciskała ręce do twarzy. Na środku izby stał Jesper i pokazywał wszystko, czym mógł się poszczycić.
– Doprawdy, Jesperze! – powiedział Mattias z wyrzutem. – Czy nie widzisz różnicy między łatwymi kobietami a prawdziwymi damami? Wciągaj portki i jazda stąd! Więcej tu nie wracaj!
– Chciałem tylko… – mruknął Jesper, położywszy uszy po sobie. Nie dokończył zdania, podciągnął spodnie i wyszedł.
Mattias starał się uspokoić Hildę:
– Nie przejmuj się nim. Jesper nie jest zły, ma tylko zbyt wysokie mniemanie o swej urodzie. Trzeba potraktować go ostro, wtedy uspokaja się natychmiast.
Kiwnęła głową i odwróciła się, wciąż trzymając dłonie przy twarzy.
– Dzisiaj już możesz czuć się bezpieczna, on nie wróci – powiedział Mattias. W jego przyjaznym głosie igrała wesoła nuta, ale Hilda czuła, że śmieje się z głupkowatego Jespera. – Ale na wszelki wypadek wyjmij klucz z drzwi – dodał.
– Dobrze, dziękuję – szepnęła.
– Ciężki dzień dzisiaj miałaś, moja droga – powiedział serdecznie i wyszedł.
Kiedy Hilda znalazła się już w łóżku, długo leżała drżąc na całym ciele. Nie myślała o Jesperze, który wydał jej się wstrętny i śmieszny zarazem, lecz o mężczyznach w ogóle.
Hilda nigdy jeszcze nie widziała odsłoniętej męskości. Teraz jej dłonie ostrożnie przybliżyły się do okolicy, której nigdy dotąd nie dotykała tak świadomie. Przeraziła się, czując pulsujące gorąco. Natychmiast odsunęła rękę.