Выбрать главу

– Mówiłem poważnie!

– To… to niemożliwe! – Hilda czuła się coraz bardziej nieswojo. – Jesteście baronem, a ja… córką hycla.

– W naszym rodzie nigdy nie dbano o tytuły. Wiem, że większość potomków szlachetnych rodów raczej nie wstąpi w związek małżeński, niż zwiąże się z kimś, kto nie pochodzi ze szlachty. Meidenowie nie są tacy. Z radością profanują takie tradycje. Nie, nie to mnie powstrzymuje.

– Cóż więc wobec tego?

Kiedy tylko zadała to pytanie, zorientowała się, jak bardzo było nie na miejscu. Wyglądało na to, że dopuszcza do siebie myśl, że doktor mógłby się jej oświadczyć. On jednak jakby tego nie zauważał.

– Nie, nie ma o czym mówić.

Dzieci uspokoiły się, usiadły niedaleko i próbowały grać na źdźbłach traw, ale udawało im się wydobyć tylko jakieś bardzo świszczące dźwięki.

– Nikt nie nadawałby się bardziej na męża i ojca niż wy – powiedziała cicho. – Często dziwiłam się, że do tej pory nie ożeniliście się, panie Mattiasie. Nie jesteście przecież taki bardzo młody…

– Mam trzydzieści lat – roześmiał się. – Nie wiem, co o tym myślisz. Czy uważasz, że jestem staruszkiem?

– Och, nie! Oczywiście, że nie – wyjąkała spłoniona. Że też zawsze musi palnąć jakieś głupstwo!

– Wiesz, Hildo, ze mną nie da się żyć.

– Jak to? – spytała zafrasowana. Naprawdę ją to zainteresowało. Przyjęła wyzwanie jak każda kobieta. – Wydajecie się takim wspaniałym człowiekiem.

– Być może. Ale to kosztuje. Życie kosztuje, rozumiesz?

– Czy zechcecie mi opowiedzieć? – zapytała cichutko. Skuliła się, wciągając bose stopy pod spódnicę, i ramionami otoczyła kolana.

Zawahał się, ale już wiedziała, że ma ochotę coś jej wyznać.

– Tak trudno o tym mówić. Wiesz, wiele lat temu przeżyłem coś bardzo bolesnego.

Czekała, patrząc ze współczuciem w oczach.

– Wszyscy sądzą, że to nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Że zapomniałem. Tylko ojciec i matka wiedzą, że tak nie jest. W dzień potrafię odegnać wspomnienia, ale nocą powracają. Śnią mi się prawdziwe koszmary, Hildo. Cierpię i krzyczę przez sen, czasami nawet chodzę we śnie. Matka znajdowała mnie w drodze do sadzawki i w wielu innych dziwnych miejscach.

Hilda milczała, w końcu jednak zdecydowała się zapytać.

– Co przeżyliście, panie Mattiasie?

– Byłem zamknięty w kopalni przez dwa długie lata. To, co tam widziałem i czego doświadczyłem, zapadło tak głęboko w moją pamięć, że nie mogę się od tego uwolnić. I miałem przyrodniego brata, którego bardzo kochałem… Nie, to zbyt bolesne, by o tym mówić!

– A może tak właśnie trzeba? Tak wiele razy pragnęłam z kimś porozmawiać. O wszystkim, co musiałam dusić w sobie. Biedny pan Andreas! Kiedy wiózł mnie tutaj z zagrody, przez cały czas nie zamykały mi się usta. Nie mogłam się powstrzymać. To było takie okropne, wstydziłam się bardzo, ale nic na to nie mogłam poradzić.

– Sądzę, że możliwość porozmawiania z kimś dobrze ci zrobiła. A Andreasowi nic się nie stało z tego powodu.

– Dlatego rozumiem, że jest coś, co pali waszą duszę. Nie oczekuję, że opowiecie o tym właśnie mnie, ale jeśli chcielibyście, to wiedzcie, że zachowam wszystko dla siebie.

– Gdzie nauczyłaś się tak pięknie mówić, Hildo? I tak mądrze?

Zmieszała się.

– Matka wiele mnie nauczyła. Zawsze starałam się być do niej podobna. Sądzę, że kiedy umiera jakiś człowiek, trzeba przejąć jego najlepsze cechy. Nie można pozwolić, by zmarnowało się to, co dobre.

Umilkli. Może obojgu przyszło na myśl, że niewiele cech Joela Nattmanna wartych było przejęcia?

– Co stało się z waszym bratem? – zapytała cicho.

– Był jednym z przeklętych z Ludzi Lodu. Nic nie mógł na to poradzić. Usiłował pozbyć się mnie. To on… Nie, nie chcę źle o nim mówić.

– Wybaczcie mi – powiedziała Hilda. – Nie powinnam była pytać. Rozumiem teraz jednak, że jesteście nie do końca szczęśliwy.

– Tak, to prawda. Pojmujesz więc chyba, że nie mam prawa się żenić. Nie mogę wciągać żony w moje nocne piekło.

Hilda ożywiła się.

– Sądzę, ze kobieta potraktowałaby to jako cudowne zadanie dla siebie: móc was uspokoić. Wydaje mi się, że kobieta taka właśnie jest. Chce być dla swego męża kimś naprawdę potrzebnym. I myślę, że w imię miłości potrafi wiele znieść.

– Wydawało mi się, że nie znasz żadnych kobiet – uśmiechnął się.

– Nie, ale znam siebie.

Mattias położył dłoń na jej kolanie.

– Wiesz teraz, że masz adoratora. I to ci musi wystarczyć.

– Eli mówiła o tęsknocie – powiedziała rozmarzona. – O tym, że ona jest najpiękniejsza.

– Piękniejsza niż miłość?

– Tego nie powiedziała. Myślała przede wszystkim o tęsknocie za rzeczami. Uważam jednak, że miała sporo racji. Ja wiem, co to tęsknota. Bywa paląca, bolesna, ale też i wzbogaca. I wy również ją znacie, prawda? Wiecie, jak potrafi wypełnić człowieka, tak że wydaje mu się, iż znalazł się w pustej przestrzeni, a cała reszta zgromadziła się w nim: piękno ziemi, ludzie… Wszystko jest w środku, w człowieku, ale nie można do tego dotrzeć. Wy tęsknicie za kimś, z kim moglibyście dzielić cierpienia, ale uważacie, że nie macie do tego prawa.

– Tak, masz rację.

– To bardzo miło z waszej strony, że pomyśleliście o mnie w takich okolicznościach. To dla mnie ogromna radość. Mam nadzieję, że pewnego dnia znajdziecie kogoś, kto będzie was wart.

– Chcesz powiedzieć, że to nie będziesz ty?

Była wstrząśnięta.

– Och, nie! W żaden sposób! Jak możecie o tym choćby myśleć! Powiedziałam to już panu Andreasowi i powtórzę wam: jestem przygotowana, by dopełnić życia w samotności.

– Ale chcesz zatrzymać tęsknotę?

– Tak. I marzenia. One nadają naszemu życiu sens. Chociaż tak było przedtem, bo od chwili przybycia do Elistrand moje życie stało się nieskończenie bogate. Taka jestem szczęśliwa, panie Mattiasie!

Wstał.

– Miło to słyszeć, Hildo. Muszę już iść. Dziękuję za rozmowę!

Ona także się podniosła.

– To wam należą się podziękowania. Czy wolno mi powiedzieć, że jesteście najlepszym człowiekiem, jakiego spotkałam?

Mattias uśmiechnął się.

– Dziękuję, Hildo. Do zobaczenia!

Kiedy odszedł, zaprowadziła dzieci do domu. Idąc przez łąkę bezwiednie się uśmiechała. Jego słowa wprawiły ją w kompletne oszołomienie.

Jest ktoś, komu podoba się Hilda córka Joela? Ona, która nie miała żadnego przyjaciela!

Doprawdy, w ciągu ostatnich dni dokonał się całkowity przewrót w jej życiu.

Dobrze, że nie wspomniała o panu Andreasie. I tak nic z tego nie będzie, a zasmuciłaby tylko dobrego pana Mattiasa.

Gdzieś na samym dnie duszy dręczyło ją podejrzenie, że doktor chciał ją tylko pocieszyć, rozweselić, ale to nie miało znaczenia. Jego słowa i tak sprawiły jej ogromną radość.

Wiedziała też, że pan Andreas ma przyjść wieczorem. Tak powiedział Eli.

Być może nie będzie nawet miała okazji zamienić z nim bodaj dwóch słów, ale uszczęśliwiał ją sam jego widok.

Nigdy nie przypuszczała, że życie może być tak wspaniałe!

ROZDZIAŁ VII

Nad świerkowym lasem wstawał księżyc. Przez chwilę kilka wierzchołków drzew rysowało się wyraźnie na tle żółtej tarczy, ale zaraz księżyc wspiął się wyżej i ukazał w pełnej krasie na nocnym niebie.

Hilda wyglądała przez okno. Na Elistrand czuła się cudownie bezpieczna. A gdyby tak musiała mieszkać sama w domu? Teraz za skarby świata by się na to nie odważyła. Ona, której samotność nigdy nie odstępowała, teraz zaczęła bać się ciemności.