Nie bardzo było jasne, kto reprezentuje władzę w parafii. Wójt mieszkał w sąsiedniej wiosce, a asesora nie było od czasów Daga Meidena. Ponieważ zdarzyło się to akurat w czasie nabożeństwa, zaproponowano przybyszowi, by poczekał, aż wierni wyjdą z kościoła. Po mszy będzie można pomówić z pastorem i szlachtą. I z Kalebem, znającym się na prawie, który tego dnia wyjątkowo udał się do kościoła, by wysłuchać zapowiedzi Eli i Andreasa.
Pod kościołem zebrała się więc spora gromada, zaintrygowana pojawieniem się obcego mężczyzny.
– Przyjechałem w poszukiwaniu mojej siostry – wyjaśnił.
Kaleb i Andreas kojarzyli szybko. Wymienili spojrzenia, być może był to właściwy trop.
– Siostry? – zapytał Kaleb. – Jak ona się nazywa?
– Augustyna córka Fryderyka, wdowa po gospodarzu z Agder.
Potrząsnęli głowami, pastor także zaprzeczył.
– Dlaczego sądzicie, że mogłaby być właśnie tutaj? – zapytał Andreas.
– Pisała do mnie z Christianii – odparł mężczyzna. – Miała zamiar udać się do parafii Grastensholm.
– Kiedy to było?
– W kwietniu.
– I od tej pory nie mieliście od niej żadnej wiadomości?
– Nie.
Kaleb ujął go za ramię.
– To dla nas bardzo ważne informacje. Pójdźcie ze mną do domu, przekąsicie coś i będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
– Wiecie więc coś o mojej siostrze?
– Mam nadzieję, że nie. Jeśli tak, nie będą to dobre wieści. Chodźmy do powozu!
Wkrótce znaleźli się w Elistrand. Przybył też pastor oraz mieszkańcy Lipowej Alei i Grastensholm, którzy zamierzali uczcić zapowiedzi Eli i Andreasa. Kaleb posłał również po wójta.
– Cztery zmarłe kobiety, powiadacie? – Przybysz był bardzo blady i zlękniony.
– Tak, i żadna z nich nie była znana mieszkańcom naszej parafii. A nasz wspaniały wójt postąpił niezwykle mądrze! Spalił ciała, zanim zdołano je zidentyfikować.
– Spalił?
– Niestety, tak. Powiedzcie mi, czy wasza siostra miała kiedykolwiek do czynienia z czarami?
– Niech Bóg broni! – Mężczyznę naprawdę poruszyło to domniemanie.
– Kwiecień… – powtórzył Andreas. – W takim razie to ją znaleźliśmy jako pierwszą.
To o nią zawadził pługiem, nie powiedział jednak tego głośno.
– Nie wiemy, czy wasza siostra Augustyna jest jedną z zamordowanych – zwrócił się do przyjezdnego zamyślony Are. – Ale chyba należy tak przypuszczać.
Are, siedzący na najwyższym krześle, wyciosanym z pnia drzewa, wyglądał majestatycznie. Prawdziwy patriarcha z długą siwą brodą i siwymi włosami. We włosach, gęstych jak za młodu, błyskały jeszcze gdzieniegdzie czarne pasma. Liv także już posiwiała, ale ponieważ jej włosy były kiedyś rude, teraz miały zupełnie inny odcień niż włosy brata.
Pomimo swej imponującej siwej brody Are nie wydawał się stary. Trzymał się prosto i spojrzenie miał nadal młodzieńcze, choć w smutnych oczach odczytać można było ślady tragedii, jakie spotkały go w długim życiu.
Mattias, który niemal nie spuszczał wzroku z Hildy, powiedział spokojnie:
– Ja jednak, pomimo wieczornego mroku, zdążyłem przyjrzeć się zmarłym. Przynajmniej na tyle, by ich wygląd choć trochę zapadł mi w pamięć.
Jak to możliwe? ze zdziwieniem pomyśleli pozostali.
W tych twarzach niewiele już było ludzkiego.
Mattias kontynuował:
– Andreas ma rację, mówiąc, że nie może to być kobieta zamordowana jako ostatnia. To musi być ta przedostatnia. Dwie kolejne leżały tam przez zimę. Czy w jej włosach pojawiły się ślady siwizny?
– Tak, zaczęła siwieć.
– I elegancko ubrana?
– Zawsze! Moja siostra była bardzo dobrze sytuowana, po mężu.
Wymienili spojrzenia; może taki właśnie był motyw zbrodni?
– O ile dobrze pamiętam, brakowało jej paru zębów w dolnej szczęce – powiedział Mattias.
Mężczyzna pochylił się.
– Tak, zgadza się. To musiała być Augustyna! – Znów wcisnął się w sofę. – A więc jednak nie żyje! Taki tragiczny koniec…
– Czy zechcecie pomóc nam w odnalezieniu sprawcy zbrodni? – zapytał Andreas.
– Oczywiście! Jeśli tylko mogę być w czymś przydatny…
– Na pewno tak. O czym pisała wasza siostra z Christianii?
Mężczyzna zmieszał się trochę.
– To jest nieco… krępujące. Niełatwo o tym mówić.
– Jesteśmy dyskretni – krótko powiedział Brand.
– Dziękuję. Nie byliśmy zgodni, moja siostra i ja, co do celu jej podróży… No cóż, po śmierci mojego szwagra Augustyna często czuła się samotna. Była jeszcze w kwiecie wieku, majętna i… Miała ochotę ponownie wyjść za mąż. Ale w rodzinnej wiosce nie było odpowiedniego kandydata. Należeliśmy przecież do bogatych, a ona chciała utrzymać pewien poziom.
– Rozumiemy – łagodnie powiedziała Liv.
– Augustyna usłyszała o pewnej damie w Christianii, która zajmuje się… hm… kojarzeniem związków. Wszystko bardzo dystyngowanie, nie ma w tym nic nieprzyzwoitego.
– Tak, tak – odezwała się Matylda. – Słyszałam o niej. Czy nie nazywa się Skare?
– Svane. Madame Svane. I moja siostra… pojechała do Christianii, by się z nią skontaktować. Wbrew mej woli. – Widać było wyraźnie, że przybysz czuje się nieswojo. – Przez jakiś czas przebywała w stolicy. Dostałem list. To była ostatnia wiadomość od niej. Długo szukałem siostry w Christianii i w innych miejscach, niestety bez skutku.
– A więc jesteśmy przy liście – powiedział Andreas. – Czy pamiętacie jego treść?
– Mam go przy sobie – odparł mężczyzna, przeszukując kieszenie.
– To doskonale – ucieszył się Andreas.
– Czy nie powinniśmy zaczekać na wójta? – wtrącił Tarald.
– Na tego durnia? – gniewnie parsknął Brand. – On już dość nabruździł. Będzie musiał zadowolić się streszczeniem. A teraz posłuchajmy!
– Augustyna pisze:
Drogi bracie! Złożyłam właśnie wizytę madame Svane, niezwykle interesujący ewenement. Madame była ogromnie aimable; zrozumiała, że poszukuję najlepszego i pozwoliła mi wybierać wśród poważnych ofert.
Cóż to za język! pomyśleli zgromadzeni.
Widziałam paru, ale nie przypadli mi do gurtu. Dzisiaj jednak spotkałam odpowiedniego kandydata, pana z bardzo szlachetnego rodu, wielce czcigodnego. Jutro po południu jadę więc do Grastenholm, by przyjrzeć się bliżej naszej ewentualnej wspólnej przyszłości. Łączę z tym wielkie nadzieje. Zabierze mnie tam swym powozem, opuszczam więc na dobre to ponure miejsce. Wrócę do domu, jak tylko wszystko zostanie definitywnie ustalone. Nie zapomnij…
– Nie, teraz są już tylko zwykłe polecenia – zakończył mężczyzna i opuścił list na kolana.
– Nareszcie mamy jakiś konkretny ślad! – powiedział Brand. – Oczywiście odwiedziliście madame Svane.
Mężczyzna spuścił wzrok.
– Nie, nie uczyniłem tego. Jak już mówiłem, nie zgadzałem się, by moja siostra odwiedzała tego rodzaju etablissement – posługiwał się takim językiem jak siostra w liście – i postanowiłem, że moja noga nie przekroczy progu domu tejże damy. Dlatego przyjechałem bezpośrednio tutaj.
Andreas wstał.
– A więc? Na co czekamy? Kalebie, Mattiasie! Ruszajcie, natychmiast jedziemy do stolicy!
W oczach Eli pojawił się smutek.
– Posłuchaj, Andreasie – przemówiła Matylda. – Czy nie zebraliśmy się tu na uczcie z okazji zapowiedzi? Twoich i twojej narzeczonej? I pastor jest z nami…
– Ależ tak, oczywiście – zawstydził się Andreas i usiadł obok Eli. – Wybacz mi, najmilsza, trochę się zagalopowałem.
Eli uśmiechnęła się i uścisnęła jego rękę.
– Wy trzej szybko coś zjedzcie – zdecydowała Gabriella. – Jeżeli macie dzisiaj zajechać do miasta, powinniście wkrótce wyruszyć. Sądzę, ze wszyscy jesteśmy tak zainteresowani rezultatem waszych poszukiwań, że z trudem przyszłoby nam czekać do jutra. Pozostali mogą zostać przy stole po waszym odjeździe.