– Moja córka, która go przyjęła, gdyż mnie wtedy nie było, mówiła, że to bardzo szacowne nazwisko. Skąd mogłyśmy wiedzieć… O, jest tutaj, moi panowie. Baron Meiden, dwór Grastensholm.
Wracali do domu już po zapadnięciu zmroku, przygnębieni, poważni. Najpierw skierowali się do Elistrand.
Goście już się rozeszli, ale Gabriella, Eli i Hilda czekały na nich, nie kładąc się spać.
Mężczyźni w milczeniu przekroczyli próg domu, Andreas bez słowa objął Eli, Kaleb spojrzał na żonę z rozpaczą.
– I co? – zapytała w końcu Gabriella.
– No cóż, zagadkę można uznać za rozwiązaną.
– Nie wyglądacie na uradowanych – odezwała się Hilda z nieśmiałym uśmiechem.
– A z czego mamy się cieszyć? – wybuchnął Kaleb i opadł na sofę, zasłaniając twarz dłońmi.
Andreas nie siadał.
– To niewiarygodne! Zastanawialiśmy się nad tym przez całą powrotną drogę. Wstąpiliśmy też do domu jednej z tych czterech kobiet. Okazało się, że zaginęła zeszłej jesieni, wszystko więc się zgadza.
– Wyjaśnijcie po kolei! – zdenerwowała się Gabriella.
Opowiedzieli więc o wizycie u madame Svane.
– Rozumiecie już teraz – zakończył Andreas. – Kiedy przybył ten mężczyzna, madame akurat wyjechała. Jej córka, która go wówczas przyjęła, wyprowadziła się do Kopenhagi.
– Ale znacie jego nazwisko?
– Tak. Ujawniła je.
– No i? – niecierpliwiła się Gabriella.
– Baron Meiden na Grastensholm.
Zapadła głucha cisza, w salonie powiało grozą.
Wreszcie Gabriella zdołała wyszeptać:
– Wuj Tarald?
– Nie wiemy. – Oczy Kaleba wyrażały nieopisany ból.
– Jest ich przecież dwóch.
Hilda nie zdawała sobie sprawy, że szepcze:
– Mattias chodzi we śnie.
– Znasz jego tajemnicę? – zdumiał się Kaleb. – Sądziłem, że wiemy o tym tylko Tarald, Irja i ja.
– Mattias mi o tym powiedział.
Kaleb i Andreas uśmiechnęli się ze zrozumieniem. Jasne było, ku komu zwrócił swe myśli Mattias.
Wyglądało na to, że bardzo potrzebny był jej ten uśmiech. Twarzyczka jej pobladła i skamieniała ze strachu.
– Nie sądzisz chyba, że… – Gabriella była wstrząśnięta.
– Absolutnie w to nie wierzę! – odparła Hilda gorąco. – Nie znam zbyt dobrze pana Taralda, ale uważam, że to wszystko jest tragicznym nieporozumieniem.
– Ja też tak myślę – powiedziała Gabriella. – Aha, był tu wieczorem wójt. Przyjedzie jutro wczesnym rankiem. Co mu powiemy?
– No właśnie? Co powiedzieć? – zastanawiał się Kaleb. – I ile?
– Wuj Tarald i czary? – zamyśliła się Gabriella. – To zupełnie do niego nie pasuje!
– Do Mattiasa także nie – zaprotestowała wzburzona Hilda. – Sądzę, że ktoś posłużył się ich nazwiskiem.
– Na pewno! – załkała łatwo ulegająca wzruszeniu Eli. – Och, jakie to straszne! To nie może być prawda!
– Nie, na pewno nie. – Gabriella otoczyła dziewczynę ramionami. – Przez noc musimy postanowić, co powiemy wójtowi. On może wpędzić nas w poważne kłopoty.
– Tak – powiedziała Hilda. – Wybaczcie, że się wtrącam, ale..
– Należysz do rodziny – powiedział Andreas. – Albo wkrótce będziesz należała. Co chciałaś powiedzieć?
Zaczerwieniła się, słysząc jego słowa. Chyba zbyt pochopnie wyciągał wnioski.
– Chciałam tylko zapytać: gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla wilkołaka?
– Tak. Gdzie go umieścić? – zastanawiał się Andreas.
– Babcia Liv ma całkowitą rację – orzekła Gabriella. – To za dużo na raz. Wilkołak tu zupełnie nie pasuje. Jeśli założymy, że wuj Tarald jest tym mężczyzną, rozważam jedynie teoretycznie, to jak miałby po kolei przywozić wszystkie te kobiety z Christianii konnym powozem, przeobrażać się w mistrza czarownic, sprawiać, by wiedźmy były mu powolne, a następnie przemieniać się w wilkołaka i rozszarpywać je?
– I zabierać im pieniądze – dodał Kaleb. – Pieniądze są bardzo istotne. Krewni drugiej ofiary również twierdzili, że miała ze sobą sporo talarów, udając się na spotkanie z tajemniczym zalotnikiem.
– A przecież wuj Tarald ma dość pieniędzy – powiedziała Gabriella. – Nie musi ich zabierać żądnym małżeństwa kobietom!
Andreas był zamyślony.
– Jest coś, czemu poświęciliśmy być może zbyt mało uwagi: polowanie na czarownice w sąsiedniej wiosce. Czy pamiętacie? Wójt wspomniał, że w dzień poprzedzający znalezienie zwłok pojmał czarownicę.
– Tak, pamiętam – przyznał Kaleb. – Ale nie całkiem rozumiem, jakie to ma znaczenie dla sprawy, którą się zajmujemy.
Raptem w drzwiach stanął mały chłopczyk. Miał zaczerwienioną, spoconą buzię i zamglone spojrzenie.
– Tak mnie głowa boli – pisnął.
– Chodź do mnie, Jonasie. – Gabriella wyciągnęła do chłopca rękę.
W tej chwili zapomniano o czarownicy z sąsiedniej wioski. Andreas nieświadomie poruszył bardzo istotny wątek sprawy. Wtargnięcie chłopca przerwało roztrząsanie skomplikowanego problemu. Tymczasem gdyby Andreas dokończył myśl, rodzina uniknęłaby wielu wstrząsających wydarzeń!
– Kochanie – mówiła Gabriella do Jonasa. – Naprawdę źle wyglądasz!
– Pójdę już – rzekł Andreas. – Czy mam wstąpić do Grastensholm, by Mattias przyszedł obejrzeć chłopca?
– O tak, bardzo proszę. To okrutne wyciągać go z domu w środku nocy, ale człowiek czuje się bezpieczniej, kiedy ma w rodzinie medyka i może korzystać z jego pomocy.
– Panie Andreasie – poprosiła Hilda niemal bez tchu. – Nie mówcie mu nic o… o podejrzeniach w stosunku do niego i jego ojca. Jeszcze nie teraz.
Andreas spojrzał na dziewczynę.
– Dobrze, nie zrobię tego. Powiem, że jutro otrzymamy wiadomość. Przez noc postaram się wymyślić jakieś rozwiązanie.
– Dziękuję! Możecie się już położyć – powiedziała Hilda. – Posiedzę z Jonasem i otworzę doktorowi.
Przyjęli jej propozycję życzliwym uśmiechem.
– Dobrze, Hildo.
Andreas odjechał, a Hilda starannie owinęła Jonasa i ułożyła go na sofie. Rodzina powiedziała „dobranoc” i odeszła do swoich pokoi.
Hilda siedziała, przyglądając się trawionej gorączką dziecinnej buzi. Jonas, mały buntownik, który przybył do Elistrand uzbrojony w nóż, gotów bronić się nim przed każdym wrogiem… Ile mógł mieć lat? Sześć? Osiem?
– Tak mnie boli głowa, Hildo!.
– Przyniosę ręcznik zamoczony w zimnej wodzie. A doktor na pewno da ci coś, co złagodzi twoje dolegliwości. Czy jeszcze gdzieś cię boli?
– Nie, tylko bardzo źle się czuję.
– Rozumiem.
A jeżeli Mattiasa nie było w domu? Jeśli przyjdzie jej tak siedzieć i czekać przez całą noc?
Nie było teraz pełni księżyca. Jeszcze nie.
Skąd wzięła się ta straszliwa myśl? Hilda przeraziła się samą sobą.
Nareszcie przed domem rozległ się tętent kopyt. Szybko zerwała się, by otworzyć.
Mattias jak zwykle ubrany był w zamszową kamizelkę, ściągniętą pasem, założoną na białą koszulę z szerokimi rękawami. Wyglądał młodo i świeżo. Miał miłą, uśmiechniętą twarz i niewinne błękitne oczy.
Chyba ucieszył się, że to właśnie ona otworzyła mu drzwi.
– Nie śpisz jeszcze, Hildo? Gdzie jest chłopiec?
Jonas uśmiechnął się z wysiłkiem, widząc swego doktora. Mattias ostatnio niezwykle sumiennie wywiązywał się z obowiązku doglądania dzieci z Elistrand…
Hilda była obecna przez cały czas, kiedy badał chłopczyka i przyjaźnie z nim gawędził. Czuła szczere oddanie dla Mattiasa Meidena. Dla każdego miał zawsze dobre słowo.
Podniósł wzrok na dziewczynę.