– To na pewno odra. No cóż, Hildo, przez jakiś czas będziecie mieć sporo roboty tu na Elistrand. Piątka dzieci, która musi przez to przejść.
– Czy to coś poważnego?
– Może być poważne. Ale jeśli dołożymy starań, wszystko skończy się dobrze. Będę przychodził kilka razy dziennie.
Rozpromieniła się.
– To dobrze.
– Naprawdę tak myślisz? – Popatrzył na nią badawczo.
– Wiesz o tym – odparła.
Mattias zaniósł chłopca do pokoju dziecinnego i wspólnie położyli go do łóżka. Dali mu gorący napój, który Hilda przyniosła z kuchni. Mattias wrzucił do niego jakiś proszek.
– Czarodziejska mikstura Tengela Dobrego – uśmiechnął się. – Nigdy nie zawodzi.
– A teraz przejął ją Mattias Dobry.
– Bardzo jesteś miła, Hildo.
Delikatnie ujął ją za ramię i poprowadził ku drzwiom.
– Jonasie, Hilda będzie w pokoju obok, gdybyś jej potrzebował – szepnął.
Opuścili sypialnię chłopca, Hilda sprowadzała Mattiasa na dół.
Gorąco mu współczuła. Wiedziała, co nastąpi jutro. Ale wszystko, co potrafiła na razie powiedzieć, zamykało się w banalnym pytaniu:
– Czy masz ochotę na coś do picia?
– Nie, dziękuję, muszę wracać do domu, do łóżka.
Nie chciała się z nim rozstawać, wyprowadziła go więc aż na zewnątrz.
Otoczył ich gęsty mrok, chroniąc przed resztą świata.
– Jaka ciemna noc! Czy odnajdziesz drogę do domu?
– Koń, w każdym razie, nie zabłądzi.
Słowa, słowa! Gdzie one się podziały? Tak bardzo chciała mu okazać, że może na nią liczyć, teraz kiedy jemu i jego ojcu zagraża śmiertelny cios.
– Mattiasie, ja…
W ciemności szukał jej oczu.
– Dlaczego urwałaś?
– Nie, nie przejmuj się tym!
– Ależ tak, chcę to usłyszeć! Czyżby kot znowu uciekł, a ty nie masz odwagi poprosić, bym ci jeszcze raz tam towarzyszył?
– Och, nie, nie myślałam o kocie. Zadomowił się już tutaj. Widocznie samotność w zagrodzie nie wydała mu się szczególnie interesująca. Nie było też mleka.
– O czym więc myślałaś?
Westchnęła głęboko; chciała zmusić się do mówienia, ale nie mogła wydobyć głosu. W końcu jednak znalazła wyjście.
– Czy możesz… poczekać tu przez krótką chwilę… przez długą chwilę? Mam coś dla ciebie.
– Dobrze, zaczekam.
– Możesz wejść do środka, jeśli chcesz.
– Nie, przygotuję konia. Czy tyle czasu wystarczy?
– Tak, będę się spieszyć.
Hilda wbiegła do domu, wślizgnęła się do gabinetu
Kaleba, podkradła arkusz papieru i zanurzyła gęsie pióro w kałamarzu. Zaczęła pisać swoim niepoprawnym językiem, wiele już bowiem lat upłynęło, od czasu kiedy matka dawała jej lekcje sztuki pisania:
Najdroższy Mattiasie!
Tak wiele chciałabym Ci powiedzieć, moje pisanie będzie więc chaotyczne, bo mam mało czasu. Nie umiem o tym mówić, więc piszę. Tak trudno jest wyjaśnić moje uczucie do Ciebie, tak bardzo Cię lubię, dobrze więc, że, tak jak mówiłeś, nie możesz mi się oświadczyć, bo na pewno powiedziałabym „tak”, a to byłoby niesprawiedliwe, żeby najwspanialszy człowiek na świecie wybierał najnędzniejsze stworzenie w całej parafii, ale nic na to nie poradzę, że Cię lubię. Powiedziałeś, że mogę się do Ciebie zwrócić, jeśli będę kogoś potrzebowała. Ale ja potrzebuję nie byle kogo. Potrzebuję szczególnie czułego i wyrozumiałego mężczyzny, który wprowadziłby mnie w tajemniczy świat miłości, potrzebuję poczuć się kochaną, móc dać to, co spoczywa we mnie niewykorzystane. Nie chcę twierdzić, że to, co czuję, to miłość, bo nadal jeszcze jest to dla mnie obce, ale mam jedną jedyną tęsknotę: być z Tobą. Wybacz mi moją śmiałość, ale tak to już jest. Czym jest miłość? Czy wystarczy lubić kogoś bezgranicznie, potrzebować drugiego człowieka w taki sposób, o jakim nie mówi się głośno? Nie wiem, nie jestem pewna.
Oddawać komuś taki list to okropne, ale jutro on miał stawić czoło okrutnemu oskarżeniu. Będzie mu wtedy potrzebna, ona i dowody jej wiary w jego niewinność.
Wyskrobała jeszcze: Twoja najoddana przyjaciółka Hilda, z niepokojącym przeświadczeniem, że użyła słowa, które nie istnieje, ale nie miała już czasu, by cokolwiek zmienić.
Czuła jednak, że musi umieścić jakiś dopisek. Chciałam tylko, żebyś został moim najlepszym przyjacielem, byś znał mą tęsknotę, wiedział, ile dla mnie znaczysz. Mówiłeś kiedyś o ogniu, który we mnie płonie. Miałeś rację. Bardzo się teraz wstydzę. Najwyraźniej nie jestem taka śmiała, jak mi się wydawało, ale dostaniesz ten list, jaki jest.
Wybiegła, trzymając w dłoni zwinięty arkusik. Mattias czekał, cierpliwie stojąc przy koniu.
– Masz, weź to, zanim się rozmyślę – powiedziała bez tchu. – Przeczytaj, kiedy wrócisz do domu! Będzie to zapewne męczarnia, taki jest pokreślony, pełen błędów, nieczytelny, ale nie chciałam, żebyś czekał zbyt długo…
Uśmiechnął się z powagą.
– To znaczy, że słowa płynęły prosto z serca? Bez żadnych upiększeń?
– Tego możesz być pewien!
– Ależ, Hildo, przecież ty płaczesz!
Nie zdawała sobie z tego sprawy i nie potrafiła powiedzieć, dlaczego. Prawdopodobnie z żalu nad jego losem, z rezygnacji i zmęczenia po wszystkim, co przeszła.
– To nic. Jedź już.
Wbiegła do domu najszybciej jak mogła i zamknęła za sobą drzwi na klucz. Długo jeszcze stała, nadsłuchując, aż spiął konia i odjechał galopem. Ziemia zadudniła pod kopytami.
Czy postąpiłam właściwie? zastanawiała się. Czy nie pomyliłam miłości z litością?
Było tak, jak napisała: nie potrafiła określić swoich uczuć do Mattiasa. Był mężczyzną, którego podziwiała, darzyła szacunkiem, przy którym czuła się bezpiecznie. Wiedziała, że kocha jego przymioty, ale czy jego samego? On nie był taki jak Andreas, męski, władczy i nieodparcie pociągający.
A mimo wszystko to u Mattiasa szukała pomocy, pragnąc wyrwać się z więzienia namiętności, które tłumione przez wiele lat wybuchły niczym gwałtowny pożar. Poprosiła o to właśnie jego!
Czy dlatego, że jest szlachetny i wyrozumiały, że poznał już różne oblicza ludzkiej nędzy? Czy dlatego, że nie obawiała się z jego strony drwin? Czy może dlatego, że naprawdę ją lubił?
Czy też może uczyniła to z miłości?
Nie wiedziała.
– Boże, dopomóż mi, nie wiem, czy to miłość – szepnęła. – Jeżeli tak, co w takim razie czułam do Andreasa? Skąd to pragnienie, żeby go chociaż zobaczyć? A dlaczego potem, gdy tylko zrozumiałam, że jego myśli zajęte są inną, to pragnienie zgasło? Czy marząc o kontakcie z mężczyznami na początku szukałam na ślepo? Może to nie było nic poza gorączką trawiącą ciało?
W takim razie uczucie, jakie żywiła do Mattiasa, było o wiele głębsze.
Gdyby tylko miała pewność!
– Mój Boże – szeptała. – Nigdy w życiu nie chciałabym wyrządzić krzywdy Mattiasowi. To najgorsze, co mogłoby się stać!
ROZDZIAŁ IX
Jak się spodziewano, następnego dnia w porze obiadowej mieszkańcy Elistrand zostali wezwani do Grastensholm. Po wyjściu gospodarzy Hilda musiała jeszcze przez jakiś czas zostać w domu, by pomóc dzieciom przy jedzeniu i posiedzieć chwilę z Jonasem. Chłopiec czuł się znacznie lepiej i choć objawy odry jeszcze całkowicie nie ustąpiły, wyglądało na to, że środek Tengela skutkuje.
Wkrótce Hilda przekazała obowiązki służącym i co sił w nogach pobiegła do Grastensholm.
Już w wielkiej sieni dotarły do niej wzburzone głosy z salonu. Mattias, który usłyszał, że ktoś głośno puka do drzwi wejściowych, wyszedł jej na spotkanie.
Nigdy jeszcze nie widziała go tak wstrząśniętym. Jego dobre oczy pociemniały z rozpaczy.