– Hildo, oskarżają mojego ojca! To podłe oszczerstwo, on nie jest złoczyńcą!
– Wiem, mój drogi. Nikt z nas w to nie wierzy. Ciebie także oskarżają, prawda?
– To nie ma żadnego znaczenia, wiem, że jestem niewinny i potrafię mówić za siebie. Ale ojciec jest taki bezradny, nie umie bronić się przed napastliwym i podłym wójtem.
– Rozumiem.
Wykonał gest, jakby chciał się do niej przytulić.
– Wiedziałaś o tym wczoraj, prawda?
Potwierdziła skinieniem głowy.
– Dlaczego nic nie powiedziałaś?
– Pan Kaleb chciał mieć trochę czasu, by przygotować argumenty na waszą obronę.
– Tak, spisuje się dzielnie, walczy jak lew, ale wójt jest bezlitosny. Dziękuję za list!
Zawstydzona spuściła głowę.
– Och, był okropny.
– To najpiękniejszy list, jaki kiedykolwiek dostałem. Jest prawdziwy i szczery! Przez pół nocy nie spałem, pełen niewypowiedzianego szczęścia. Miałem tyle nadziei, takie wielkie plany na dzisiaj. I oto co się stało! – W jego głosie brzmiała gorycz. – Hildo… czy napisałaś ten list, żeby… mnie pocieszyć?
– Nie, choć muszę przyznać, że gdybym nie wiedziała o oskarżeniu przeciw tobie i twemu ojcu, nigdy bym go nie napisała. Chciałam, byś dokładnie wiedział, co czuję do ciebie. Albo może raczej niedokładnie… w natłoku myśli i uczuć…
– Rozumiem cię, Hildo. Nie jesteś pewna. Ale ja jestem. My…
– Mattiasie! – dobiegło ich wołanie Arego. – Gdzie ty się podziewasz?
– Chodźmy – łagodnie powiedział Mattias do Hildy.
Weszli trzymając się za ręce. Nie była pewna, czy to on chce dać jej wsparcie, czy raczej szuka go u niej. Prawdopodobnie jedno i drugie. Należeli do siebie.
To im dodawało sił.
W salonie był także Jesper, blady i drżący ze strachu, jak gdyby miał przeciwko sobie cały świat. Hilda nie chciała na niego patrzeć. W myślach widziała go nadal z opuszczonymi spodniami.
Był tam również brat Augustyny córki Fryderyka i, rzecz jasna, cały wielki ród Ludzi Lodu.
Wójt kipiał gniewem.
– Mamy tu, jak widzę, także i córkę hycla – powiedział zjadliwie. – Zgromadzenie jest więc pełne. No tak, urządziliście niezłą zabawę! Ale w końcu mam was, prawda wyszła na jaw!
– Po raz setny powtarzam, panie wójcie – powiedziała Liv zmęczonym głosem – ani mój syn, ani wnuk nie mają nic wspólnego z tymi ohydnymi mordami.
Po raz pierwszy Hilda widziała baronową tak załamaną. Liv siedziała skulona, na jej twarzy malowało się cierpienie. Wydawało się, że tego ciosu, który spadł na jej rodzinę, nie potrafi już znieść.
– Ach tak? – drwiąco zapytał wójt. – Dlaczego więc jeden z nich odwiedził madame Svane w Christianii?
Irja była czerwona i zapłakana.
– Czy mój biedny mąż nigdy nie będzie miał spokoju? W jego życiu było tyle tragedii. A to ostatnie oskarżenie jest tak wstrętne, że nie można go nawet słuchać. Ja chyba wiem najlepiej, że Tarald nie ma nic wspólnego z tymi morderstwami!
– A wasz syn? – odciął się wójt. – Służba mówi, że on chodzi we śnie. A może wcale nie jest lunatykiem? Może to świadome oszustwo, maskujące zwyrodniałe praktyki?
– Gdybyście znali Mattiasa Meidena, nie rzucalibyście takich haniebnych oskarżeń – powiedział Brand. – To najwspanialszy człowiek, jakiego Bogu udało się stworzyć.
– No, nie przesadzajmy – mruknął Mattias.
– Może i tak być – wójt rozpoczął przemowę. – Ale ludzie składają się z dobra i zła. To, czego nie widać w dziennym świetle, zbiera się gdzieś w mrocznej głębi i nocą zaczyna działać, wyzwalając drugie zbrodnicze „ja”…
– O Boże! – westchnął Kaleb.
– I… – Wójt uniósł palec wskazujący. – Natrafiłem na jeszcze jeden ślad! Kiedy byłem w Lipowej Alei, przechodziłem obok lamusa z odzieniem. I cóż tam dostrzegłem?
Aby wzmocnić wrażenie, zrobił długą pauzę.
– No i co zobaczyliście? – zapytał sucho Brand.
– Płaszcz z wilczej skóry! Olbrzymi, z kapturem!
– Boże, daj mi cierpliwość! – jęknął Are. – Toż to moje futro odziedziczone po ojcu Tengelu! Czy ono też ma wziąć udział w tej historii? Czy chodzi wam o wilkołaka? Czy to jego skóra tam wisiała? W takim razie wilkołak, który grasuje tu po nocach, jest na wpół zeżarty przez mole.
Wójt zacisnął usta.
Sprawa utknęła w martwym punkcie.
Weszła służąca z wiadomością, że z jednej z okolicznych zagród przysłano po doktora. Zachorowało dziecka.
– Znowu odra – westchnął Mattias. – No cóż, muszę iść. Ludzie tak lekkomyślnie postępują z dziećmi, pozwalają im wstawać z łóżka zbyt wcześnie i następują powikłania. Nie możemy dopuścić do tego, co stało się w Tonsberg, gdzie z powodu bezmyślności dorosłych zmarło pięćdziesięcioro dzieci. Panie wójcie, czy zezwolicie, abym oddalił się stąd na jakiś czas?
Wójt z niechęcią wyraził zgodę. Mattias posłał Hildzie czułe spojrzenie, jakby zapowiadając, że wkrótce znów się zobaczą, i wyszedł.
Bez niego zrobiło się w salonie jakoś dziwnie pusto, w każdym razie tak odczuła to Hilda.
Jesper nie mógł już dłużej wytrzymać napięcia.
– Ja nic nie zrobiłem – załkał, nie starając się nawet obetrzeć płynących z oczu łez. – Ja nic w ogóle nie zrobiłem!
– Nikt cię o nic nie posądza – uspokajał go stary przyjaciel Brand. – Chcemy tylko się dowiedzieć, czy czegoś nie zauważyłeś.
– Co? A co miałbym zauważyć? On, ten tam, co nawet porządnie nie umie mówić po norwesku – powiedział wskazując na wójta – to głupek! Oskarża pana Taralda i pana Mattiasa! Żaden z nich tego nie zrobił, mówię wam, panie wójcie! Bo lepszych gospodarzy niż na Grastensholm i w Lipowej Alei nie ma, wszyscy to potwierdzą. Mój ojciec i matka pracowali tam przez całe życie, ojciec był głównym stajennym, i nie zamieniliby się na żadne inne miejsce na świecie!
– Wystawiłeś nam bardzo piękne świadectwo, Jesperze – powiedziała ciepło Liv. – My wszyscy wiemy, że nikt z nas tego nie zrobił. Ktoś jednak posłużył się naszym nazwiskiem..
– Dość tego próżnego gadania – przerwał wójt. – W ten sposób daleko nie zajedziemy. Baronie Taraldzie Meiden, w imieniu prawa aresztuję was jako…
– Nie! – zawołała Irja. – Nie, nie możecie tego zrobić!
– Nie mogę? To mój obowiązek…
Wtedy właśnie Hildzie zaświtał w głowie desperacki pomysł, jak przyczynić się do rozwiązania zagadki i pomóc Mattiasowi oraz jego ojcu. Pomysł był tak szalony, że gdyby zastanowiła się bodaj przez dwie sekundy, niczego by nie powiedziała.
– Posłuchajcie mnie, moi drodzy! – wykrzyknęła, wszyscy więc spojrzeli na nią, nawet służący, stojący przy drzwiach. I oto właśnie chodziło: aby jej słowa natychmiast rozniosły się po całej wsi. – Przecież ja wiem, kto to zrobił! – zawołała z mocą.
Powstał ogromny rwetes, zaczęto się wzajemnie przekrzykiwać.
Hilda była bardzo zmieszana, ale dzielnie brnęła dalej:
– Nie, teraz nie mogę nic powiedzieć. Ale mam w domu dowód. Że też wcześniej na to nie wpadłam!
– Jaki dowód? – natarł na nią wójt.
– Nie, to nie jest nic konkretnego. Muszę to najpierw sprawdzić…
Dopiero teraz uświadomiła sobie, jaką burzę rozpętała swoimi słowami, i strach pochwycił ją w swe szpony. Gdyby jednak nie zrobiła nic, wójt zabrałby pana Taralda, ojca ukochanego Mattiasa. A ten wójt bez namysłu chyba osądzał ludzi. Chcąc jak najszybciej zakończyć całą historię, był w stanie powiesić nawet bez wyroku.
Musiała więc kontynuować tę grę. Nie bardzo zdawała sobie sprawę, jak powinny potoczyć się dalej wydarzenia, nie wątpiła jednak, że pomysł sam w sobie jest dobry. Jedyną jego wadą było to, że narażała się na niebezpieczeństwo.