– Muszę iść do domu – powiedziała ze śmiertelnym lękiem w sercu. – Ale jeszcze nie teraz. Obiecałam, że po południu posiedzę z chorym Jonasem. Mogę pójść wieczorem…
– Dzisiaj będzie pełnia – cicho powiedział Andreas.
– Wiem o tym, ale nic na to nie poradzę. Nie wierzę w wilkołaki.
– Ale przecież sama go widziałaś – powiedziała Liv.
– To musiało być coś innego. Czy mogę pomówić z panem Kalebem na osobności?
– I ze mną, jeśli łaska – wtrącił wójt.
– Chętnie. I z panem Andreasem. Czy możemy przejść do innego pokoju?
Przeszli do sąsiedniego pomieszczenia i tam Hilda powiedziała:
– Muszę znaleźć to, co jest w domu. To nie jest żadna rzecz, nic, co bezpośrednio doprowadzi nas do winnego, ale gdybym to zdobyła i połączyła z tym, co mam w pamięci, wiedziałabym wszystko. Czy brzmi to bardzo zawile?
– Tak – odparł Kaleb. – Ale rozumiem, o co ci chodzi.
– Strasznie to zagmatwane – mruknął wójt. – Możemy chyba iść tam bez ciebie?
– Nie, to niemożliwe, właśnie przed chwilą wyjaśniałam. Sądzę jednak, że jeżeli wszyscy we wsi się dowiedzą, że mam zamiar udać się wieczorem do domu, to będziemy mogli pojmać winnego.
– Dobry Boże, Hildo, nie możesz tak się narażać
– Umyśliłam sobie, że będziecie czuwali wzdłuż drogi…
– Nie! – zdecydowanie sprzeciwił się Andreas. – To zbyt ryzykowne! Mattias nigdy w życiu się na to nie zgodzi.
– Mattias o niczym nie będzie wiedział.
– O, on musi się dowiedzieć – obruszył się wójt. – On jest najbardziej podejrzany, a jeśli uda się go złapać na gorącym uczynku…
– Och, przestań gadać! – wybuchnął Andreas, który nie mógł już słuchać bzdurnych oskarżeń wójta. – Mattias nie potrafi nikogo skrzywdzić. Hildo, twoja propozycja jest wspaniała, ale nie mamy dosyć ludzi, by ich ustawić w całej okolicy, jeżeli wszyscy są podejrzani.
– Mogę sprowadzić moich ludzi – szybko zdecydował wójt. – I zgadzam się odłożyć zatrzymanie pana Taralda do wieczora, jeżeli Hilda podejmie się roli przynęty.
– Nie, nie i jeszcze raz nie! – sprzeciwił się Kaleb. – Jeżeli coś jej się stanie, Mattias nigdy nam tego nie wybaczy.
– My sami sobie nie wybaczymy – stwierdził Andreas.
– Musimy jednak położyć kres tym strasznym podejrzeniom – powiedziała Hilda. – Przyznaję, że ten pomysł mnie samą przeraża, zwłaszcza historia z wilkołakiem, jednak nie możemy zrobić tego za dnia. Z drogi wszystko widać zbyt dobrze. Ale w ciemności… Jeśli postawicie ludzi w zbożu i w lesie, i koło zagrody… Musi ich być wielu! Ale przecież nie ma aż tylu…
– Mogę ściągnąć tu dziesięciu mężczyzn z sąsiedniej wioski – skwapliwie zadeklarował wójt. – I jeśli wy dwaj… pan Brand i pan Are…
– Nie, dziadek nie – zaprotestował Andreas. – On jest za stary. Może Jesper?
– Nie, oszalałeś? – obruszył się Kaleb. – Narobi w portki ze strachu. Ale możemy poprosić pastora, nie powinien odmówić.
– I kościelnego – dodała Hilda. – Tak, to chyba wystarczy.
Nagle zorientowali się, że już planują wieczorną akcję. Popatrzyli na siebie z przerażeniem. Hilda drżała na całym ciele.
– Będziemy blisko ciebie, Hildo – obiecał Andreas. – Nawet mysz nie zdoła się prześlizgnąć.
– Zastanawiam się – powiedział Kaleb – czy ktoś nie powinien iść za nią przez cały czas.
– To niemożliwe, noc nie jest aż tak ciemna.
– Macie rację, ale powinniśmy chyba być uzbrojeni?
– Oczywiście – zgodził się wójt. – Byle tylko nie znalazł się wśród nas ktoś, kto lubi sobie postrzelać i użyje broni, jak tylko coś poruszy się w krzakach.
– Musimy ostrzec wszystkich jak najsurowiej.
– Ja stanę przy zagrodzie – zdecydował Andreas. – Tam przypuszczalnie będzie najtrudniej.
– Och, dziękuję! – Hildzie odrobinę ulżyło. – Że też wymyśliłam coś takiego!
– Chcesz się wycofać? – szybko zapytał Andreas, jakby czytając w jej myślach.
– Wycofać się? Chcę uwolnić od podejrzeń Mattiasa i jego ojca. Wszystko inne jest nieistotne.
Kaleb powiedział w zamyśleniu:
– Wiecie, moglibyśmy posłać kogoś zamiast Hildy. Ja jestem chyba za wysoki, ale Mattias…
– Wykluczone! – sprzeciwił się wójt. – Po pierwsze, on sam jest podejrzany, a po drugie, Hilda ma znaleźć dowód, prawda?
– Tak, oczywiście – przytaknęła pospiesznie, choć bliska była już przyznania, że żaden dowód nie istnieje.
– Ja i moi ludzie będziemy pilnować lasu – zdecydował wójt. – Tam musimy ustawić się szczególnie gęsto.
Kaleb przyznał mu rację.
– A ja ułożę się na polu żyta. Brand też może to zrobić, ale potrzeba nam jeszcze kogoś. Weźmiemy paru waszych ludzi.
– Pastor dopilnuje okolicy kościoła – powiedział Andreas. – Tam jest sporo mrocznych miejsc. I kościelny niech czuwa gdzieś w pobliżu. Ale to i tak za mało… Już wiem! Przecież tak wielu chłopów trzymało straż, chowając w zanadrzu srebrne kule. Możemy wybrać spomiędzy nich najbardziej gorliwych i prosić, by obstawili równinę.
– Czy to słuszne? – wójt miał wątpliwości. – Jeden z nich może okazać się winny albo też zaczną strzelać do wszystkiego, co się rusza.
– Andreasie, ty dobrze znasz okolicznych mieszkańców – powiedział Kaleb. – Wybierz pięciu, sześciu najbardziej rozumnych.
– Dobrze.
– Ale nie wolno angażować nikogo więcej!
Zakończono planowanie. Ustalono jeszcze, że Hilda wyruszy koło dziewiątej, kiedy już będzie ciemno.
Rodzina była wzburzona.
– Cóż to za pomysł! – gorączkowała się Gabriella. – Puszczać dziewczynę samą po nocy!
– Hilda da sobie radę – powiedział Kaleb. – Weźmie nóż.
Nawet najbliższych nie wprowadzili w szczegóły planu. Nikt nie mógł wiedzieć o strażach, które będą czuwać nad Hildą.
Zaczęli rozchodzić się do domów, do Elistrand i Lipowej Alei, a wójt pojechał zebrać swoich ludzi. Mattias nie wrócił jeszcze, z czego wszyscy, oprócz Hildy, byli zadowoleni. Kiedy wróci, dowie się o akcji, nie zdąży jednak jej odwołać.
Popołudnie było dla Hildy nieustającym pasmem udręki. Tysiąc razy zdążyła pożałować swojego pomysłu; wielokrotnie zdecydowana była iść do Kaleba i odwołać całą akcję.
Nie uczyniła tego jednak przez wzgląd na Mattiasa i jego ojca.
Gdyby tylko mogła pomówić z Mattiasem! Gdyby mógł jej towarzyszyć! Potrzebowała go bardziej niż kiedykolwiek, ale odra grasowała w parafii i Mattias zajęty był przy chorych dzieciach.
Siedziała przy łóżku Jonasa, ocierała mu pot z czoła, wypatrując dobrze znanej wysypki, która na razie jeszcze się nie pojawiła. Mattias prosił, by zwróciła uwagę, czy chłopca nie bolą uszy, a jeśli kaszel by się wzmógł, miała go wezwać.
Wydawało się jednak, że Jonas urobiony jest z wyjątkowo odpornej materii.
U jednej z dziewczynek zaczęły pojawiać się oznaki zarażenia. Gabriella siedziała więc przy niej i pilnowała, by mała wstając z łóżka nie zmarzła.
Zaszło słońce.
Hildę oblewały zimne poty. Jak mogła wymyślić coś tak głupiego?
Andreas wyruszył już dawno temu, teraz do drogi przygotowywał się Kaleb. Gabriella dopytywała się, dokąd wychodzi, ale on odparł wymijająco:
– Idę pogadać z Andreasem.
– Przecież rozmawialiście przez cały dzień!
– Jakoś nie możemy się nagadać.
Eli miała oczy szeroko otwarte; czuła, że coś się szykuje.
– Mogę z tobą iść, Hildo.
Dobry Boże, gdyby naprawdę mogła, pomyślała Hilda.