– A więc nie złapaliście przestępcy?
– Nie – odparł Mattias. – Ale wiele wskazuje na to, że niedługo go dostaniemy. Mamo, czy Hilda będzie mogła pożyczyć nocną koszulę?
Liv podniosła się, zanim Irja zdążyła otworzyć usta.
– Dostanie ślubną koszulę, którą pożyczyłam kiedyś Irji w pewną szczególną noc. Koszula jest stara i piękna. I przynosi szczęście, Hildo. Ale, Mattiasie, niech ta koszula nie sprowadzi żadnych zdrożnych myśli!
Mattias uśmiechnął się, a jego uśmiechowi nie można było się oprzeć:
– Znasz mnie chyba, babciu! jestem grzecznym chłopcem, który nigdy zanadto nie zbliża się do dziewic.
– Wiem, wiem. Co najmniej od dziesięciu lat czekamy, byś się zdecydował.
– Babciu! Dobrze wiesz, że ktoś, kogo dręczą takie niespokojne sny, nie może mieć żony. To byłoby dla niej zbyt trudne do zniesienia. Jak na razie jakoś sobie sam radzę. Ale powiedziałem Hildzie, że gdybym mógł, poprosiłbym o jej rękę.
– To najbardziej niezgrabne oświadczyny, jakie w życiu słyszałem! – zdenerwował się Tarald. – Że też mogłaś przyjąć taki nonsens, Hildo!
– Wcale nie przyjęłam – odpowiedziała Hilda ze smutkiem. – Ja go nie rozumiem. Gdyby powiedział, że to z powodu ogromnej różnicy pochodzenia, pojęłabym od razu. Ale te inne wątpliwości? Czyżby Mattias nie rozumiał i zapomniał o tym, że przez szesnaście lat przeżywałam koszmar? Starałam się być dobra dla człowieka, od którego otrzymywałam tylko zło. Móc znaczyć coś dla Mattiasa, móc być z nim podczas jego niespokojnych nocy… To wspaniały cel życia. Bo przecież Mattias jest mi tak bardzo bliski!
– Słyszysz? – zapytała Irja. – Nareszcie jakieś rozsądne słowo w tej sprawie.
– Ale… – Hilda była zdezorientowana. – Ja przecież jestem córką hycla! A Mattias jest baronem i medykiem! A mimo to wydaje się, że wy wszyscy…
– Kochana Hildo, posłuchaj – poprosiła Irja. – Ja pochodzę z Eikeby. Tam ludzie płodzą się jak króliki i nigdy nie wiadomo, czy następnego dnia będzie co włożyć do garnka. Nikt nigdy nie chodził tam do szkoły.
– A ja jestem córką Tengela z rodu Ludzi Lodu i jego żony Silje – powiedziała Liv. – Poszukiwano ich w całym Trondelag, ponieważ ojciec pochodził z rodu, któremu nieobca była wiedza tajemna. Kiedy moja matka spotkała go po raz pierwszy, była tak biedna, że musiała pożyczyć od niego płaszcz. Inaczej zamarzłaby na śmierć. To, że nosimy tytuł baronowski, zawdzięczamy mojej teściowej. Była niezamężna, kiedy urodziła Daga, mojego męża. Tarald ożenił się po raz pierwszy z konieczności. Skandal! Czy wydaje ci się, że to wszystko brzmi bardzo dystyngowanie, że to za wysokie progi dla ciebie?
Hilda uśmiechnęła się.
– Nie. Ale ja zawsze stałam z boku. Nigdy nie sądziłam, że ktoś może mnie chcieć. A teraz Mattias… najlepszy ze wszystkich!
Znów zaczęła płakać, choć z całych sił starała się opanować.
– Przecież ta dziewczyna jest śmiertelnie zmęczona – stwierdził Tarald. – Pozwólcie jej się położyć!
Mattias poderwał się.
– Tak. Czy ona może spać w moim pokoju? Nie chciałbym, by dziś w nocy była sama.
– Kochany Mattiasie, masz trzydzieści lat. Już za późno, byśmy mówili ci, co masz robić, a czego ci nie wolno.
– No, dobrze – westchnął Mattias. – Chodź, Hildo!
Wziął ją za rękę, a ona, wymruczawszy nieśmiałe, niewyraźne „dobranoc”, poszła za nim.
Nie mogli jednak nie dosłyszeć komentarzy, wypowiedzianych zaraz po tym, jak opuścili pokój.
– No, dzięki Bogu, nareszcie! – westchnął Tarald. – Już zacząłem podejrzewać, że z tym chłopakiem jest coś nie w porządku.
– Cudownie będzie nareszcie zostać babcią – stwierdziła Irja.
Tarald, który był już trochę wstawiony, powiedział otwarcie:
– Bogowie jedni wiedzą, czy nie będzie tylko siedział przy niej, trzymając ją za rękę i patrząc na nią z podziwem. Nie potrafię wyobrazić sobie świętego Mattiasa w roli gorącego kochanka.
Mattias szybko pociągnął Hildę dalej, tam gdzie nie dochodziły już żadne rozmowy.
Ale Hilda zastanowiła się nad tym, co usłyszała. Może na tym polega właśnie cały problem Mattiasa? Może jest za dobry, zbyt łagodny? Sam powiedział, że miłość może być czymś więcej niż palącym pożądaniem. Może być oszałamiająco piękna, niemal nadziemska.
Na pewno miał rację, ale to wcale nie brzmiało obiecująco.
Nie uchybiając w niczym zasadom przyzwoitości, ułożył ją na łóżku w swej ślicznej sypialni. Pokój wiele mówił o właścicielu. Naturalnie Hilda tu i ówdzie dostrzegała rękę Irji, ale wyraźnie objawiał się gust Mattiasa. Stała tam półka na książki, pełna grubych tomów. Hilda nigdy nie widziała tak wielu książek, nie wiedziała nawet, że aż tyle ich istnieje. Wyglądało na to, że Mattias jest porządny. To dobrze, bo to także jej cecha, ale czy nie kryje się w tym odrobina lękliwej pedanterii? Zauważyła nagle, że w rogu pokoju stoi koszyk, a w nim leży mały szczeniak. Serce Hildy natychmiast stopniało. Długą chwilę spędziła na pieszczotach ze spragnionym miłości pieskiem, który uszczęśliwiony lizał ją po twarzy. W klatce na oknie siedział zraniony szpak.
Pokój urządzony był ze smakiem. Wszystko zostało starannie dobrane i przemyślane. Kolory, meble i obicia idealnie do siebie pasowały. Otwarte drzwi do pomieszczenia w głębi pozwoliły dostrzec półki zastawione medykamentami.
Szczeniak uspokoił jej nerwy. Podczas gdy Mattias dyskretnie czekał pod drzwiami, umyła się i rozebrała i spokojnie wślizgnęła pod piękną haftowaną kołdrę. Mattias odstąpił jej swoje łóżko, sam miał położyć się na ławie pod oknem.
Więcej nie należało się spodziewać, pomyślała.
Dał jej jakiś środek na sen, choć nie tak mocny, jak ten, który zaaplikowano mężczyznom w lesie. Kiedy na dole w salonie Mattias uprzedził, że Hilda dostanie środek nasenny, a on sam też coś zażyje, by nie przeszkodzić jej Swymi koszmarami, Tarald ironicznie zapytał, jaki sens wobec tego ma spanie w tym samym pokoju. Liv jednak uciszyła syna. Mattias miał zawsze piękne i szlachetne zamiary i należało je uszanować.
Kiedy świece zostały już zgaszone i Hilda czuła, że ogarnia ją coraz większy spokój, powiedziała zamyślona:
– Mattiasie, jest coś, czego nie pojmuję. Czy mogę cię o coś zapytać, choć boję się, byś mnie źle nie zrozumiał?
– Oczywiście. O czym myślisz?
– Powiedziałeś kiedyś… wtedy, gdy siedzieliśmy na łące, że nie możesz się ożenić, ponieważ dręczą cię koszmary. Ale niemal jednocześnie poprosiłeś, bym przyszła do ciebie, gdy poczuję, że ogień, który jest we mnie, chce mnie spalić. Co chciałeś przez to powiedzieć? Że mam zostać twoją kochanką?
Mattias oparł się na łokciu.
– Nie, najmilsza, to musiało okropnie zabrzmieć, dopiero teraz to rozumiem. Chodziło mi o to, że jeśli musiałabyś się poddać zmysłom, to żebyś nie pozwoliła nikomu innemu ugasić swojej żądzy. Wiem, że to brzmi bardzo egoistycznie. Nie wiedziałem, co mówię.
Hilda milczała. Ziewała, ale starała się przemóc senność. Jeszcze nie skończyła tej rozmowy.
– Mattiasie… Jaki jest prawdziwy powód tego, że nie znalazłeś dotąd dziewczyny?
Długo leżał, nic nie mówiąc. I on także stłumił ziewnięcie.
– No cóż, Hildo – westchnął. – Przejrzałaś mnie.
Koszmary nocne to tylko jeden z powodów. Ale najpierw pytanie: czy nadal nie jesteś pewna, co do mnie czujesz?
– Czy mam powiedzieć prawdę?
– Musisz.
– Dobrze. Kocham cię. Mocno i bezwstydnie, na wszystkie sposoby. Odkryłam to dzisiaj na końskim grzbiecie, i później w domu, wśród twojej rodziny, kiedy mówiono o nas i naszych przyszłych dzieciach. Wtedy opanowała mnie gorączka.