Выбрать главу

Przed jakimż jednak stanął dylematem! Jego zasady nakazywały mu, by nie ważył się tknąć jej przed ślubem, ale jednocześnie przyznawał Hildzie rację, że powinni najpierw sprawdzić, czy jest im pisana wspólna przyszłość.

Wschodzące słońce zdążyło już zalać czerwonym światłem pokój, kiedy Mattias uwolnił zdrętwiałe ramię i odwrócił się na bok. Hilda we śnie przysunęła się bliżej i całym ciałem wtuliła się w niego od tyłu. Mattias poczuł, jak ogarnia go przyjemne ciepło, ujął jej dłoń, spoczywającą na jego piersi, i ucałował. Wkrótce zasnął także święty Mattias.

Następnego dnia Andreas i Kaleb wyruszyli wczesnym rankiem. Na Grastensholm ledwie skończono śniadanie, kiedy nadjechali.

– Mattiasie, będziesz musiał dzisiaj zaniedbać obowiązki medyka. Wyruszamy zapolować na wilkołaka!

– Ale, człowieku, przecież panuje odra! Nie mogę tak zostawić dzieci!

– To prawda. W Elistrand mamy już troje chorych, ale wiemy, co należy robić.

– Pozwólcie mnie zająć się odrą – powiedziała Liv. – Mattias udzieli mi wskazówek, a Jesper przygotuje powóz i zawiezie mnie, gdzie trzeba.

– Doskonale, babciu – powiedział Mattias. – Bardzo chciałbym pojechać z chłopakami.

– Ja także – wtrąciła się Hilda.

– Nie masz już dość wilkołaka? – zdziwił się Kaleb.

– Bezpośredniego kontaktu tak. Ale domyślam się, kto nim może być, i chciałabym porozmawiać z tobą na osobności, jeśli to możliwe. Bo ty także masz pewne przypuszczenia, prawda?

Zwracała się teraz na ty do wszystkich młodych. Uważała, że już jakby do nich należy.

– Tak, mam. Chodźmy więc!

Wyszli do sieni i usiedli w wykuszu.

– Na jaki ślad wpadłaś? – zapytał Kaleb.

– Wiem, kto nie pił piwa, chociaż leżał tak, jakby spał.

– Naprawdę? To bardzo ciekawe!

– A ty?

– Ten kawałek rzemienia, który znaleźliśmy. I sznur czarownicy znaleziony w dłoni jednej z ofiar.

– Podejrzewasz kogoś konkretnego?

– Tak. Powiedz, kogo ty masz na myśli?

Szepnęła mu do ucha. Kaleb pokiwał głową i wymówił to samo słowo.

– A więc uderzamy natychmiast. Pojedziesz z nami.

Hilda nie umiała jeździć konno, co stanowiło pewną przeszkodę, ale Mattias rozwiązał ten problem, sadzając ją przed sobą na swego wierzchowca.

Ruszyli przez wzgórze do wójta. Kiedy dotarli na miejsce, okazało się jednak, że nie ma go w domu. Wyjechał, by schwytać rozbójnika.

Kaleb nawiązał swobodną rozmowę z gospodynią:

– Jak było z tą kobietą, którą wiosną oskarżono o czary? Co się z nią stało?

– Spłonęła na stosie. O, ona była winna!

– Skąd to wiecie?

– Wskazywały na to dowody, mogą mi panowie wierzyć! Całe stosy dowodów!

Gospodyni była prostą i szczerą starszą kobietą.

Stali na schodach w sierpniowym słońcu.

– Widzieliście te dowody?

– O tak. Wójt przyniósł do domu masę przedziwnych rzeczy!

– Na przykład splecionych sznurków?

– I suszonych żółwi. I sama nie wiem czego jeszcze.

Zza płotu rozległo się ujadanie psa.

– Widzę, że wójt ma psy myśliwskie.

– O tak, ma piękne psy.

– Tu są trzy. Czy to już wszystkie?

– Tak. No i Nero.

– Nero?

– Jego ulubieniec, ale trzyma go gdzie indziej.

– Tak? A gdzie?

– Na tylnym podwórzu. Wójt nie chce, żeby straszył dzieci. Ale on nie gryzie. Jest łagodny jak baranek!

– Możemy go zobaczyć?

– No, chyba tak. Jeśli panowie pójdą ze mną.

Przeszli na drugą stronę domu. Tam również zrobiono duży wybieg dla psów, ale stało w nim tylko jedno zwierzę.

Hilda odskoczyła do tyłu.

– Nie, niech panienka się nie boi. On jest potulny. Proszę wejść ze mną i przywitać się z nim!

Weszła do środka, a oni z niepewnymi minami ruszyli za nią.

Była to odmiana niemieckiego owczarka. Olbrzymi, pokryty szarą sierścią pies podszedł do nich od razu i zaczął lizać po rękach, machając przy tym szeroko ogonem. Gospodyni przemawiała do niego ciepło.

– To nie jest chyba stary pies? – zapytał Andreas.

– O nie, to młodzieniaszek. Wójt sam go wyszkolił. Ale uważam, że jest za surowy dla biednego zwierzęcia. Aż przykro patrzeć, jak go tresuje. A pies jest taki posłuszny. Wójt ma piszczałkę i w ten sposób wydaje mu polecenia. Chodź tu! Do domu! Śledź człowieka! Pies ma pomagać w sprawowaniu władzy i to na pewno jest słuszne, ale wójt jest dla niego stanowczo za surowy! Ostatnio wręcz okrutny. Związał psu nogi rzemieniem i spętanego zmuszał do biegania. Na co to komu może się przydać? Tylko dręczy zwierzę!

– To było niedawno?

– Tak, latem. A teraz chce go uśmiercić. Aż mi się serce kraje.

Kaleb pogłaskał poczciwe psisko.

Jeśli coś by się stało waszemu chlebodawcy… zaopiekowalibyście się psem, prawda?

– Całym sercem! Nie żebym chciała, żeby wójtowi się coś przytrafiło – dodała pospiesznie. – Ale u mnie miałby dobrze! Znaczy Nero!

Opuścili wybieg dla psów.

Andreas zapytał:

– Słyszałem, że podobno wójt ma bardzo piękne wilcze futro. Sam chciałbym mieć takie. Jak sądzicie, czy można je odkupić?

Gospodyni zapatrzyła się przed siebie.

– Wilcze futro? Nie, chyba nie. Ale ma kilka pięknych wilczych skór. Nawet zastanawiałam się, czy nie zamierza zrobić z tego futra, bo w paru miejscach znalazłam rozrzucone skrawki. Mam nadzieję, że nie zabrał się za cięcie tych pięknych skór własnymi rękami!

– Rozumiem – uśmiechnął się Kaleb. – No, chyba nie doczekamy się na wójta. Przyjedziemy jutro.

Kiedy zatrzymali się przy wejściu i zaczęli żegnać, Mattias zagadnął:

– Jestem medykiem. Słyszałem, że wójt zna się na lekach.

Gospodyni była zaskoczona.

– Nic o tym nie wiem. Ale ma masę rzeczy po tej czarownicy. Najrozmaitsze tajemne świństwa. To była prawdziwa czarownica od proszków. Niedawno miałam kłopoty ze snem, a wtedy wójt mi poradził, żeby spróbować proszku, który miała ta wiedźma. Trochę się bałam, ale wzięłam odrobinę, żeby go nie urazić. To był mocny i niebezpieczny środek, bo obudziłam się dopiero następnego dnia po południu. Mogłam od tego umrzeć!

– A więc nie zażywaliście tego więcej?

– O nie, niech Bóg broni, dziękuję!

Dosiedli koni.

– Wrócimy tu kiedy Indziej – powiedział Kaleb. – I nie mówcie nic, że widzieliśmy Nera, dobrze? Nie chcemy, żebyście mieli nieprzyjemności.

– Nie, nie, nic nie powiem. Żegnajcie, i dziękuję za miłą rozmowę. Tak rzadko ktoś tu zagląda!

– Tak? Sądziłem, że wójt ma wielu przyjaciół.

– On? Nie, niewielu chce się z nim przyjaźnić. Ma kilku oddanych ludzi, to wszystko. I żadnych dam.

– Rozumiem. Dziękuję za waszą życzliwość. Żegnajcie!

Kiedy znaleźli się na rozgrzanym słońcem wzgórzu, a kopyta koni miękko uderzyły o trawę, Hilda stwierdziła:

– To była najnaiwna z gospodyń, jaką zdarzyło mi się spotkać!

– Tak, najnaiwniejsza – odruchowo poprawił ją Mattias. – Tak, masz rację. Nie pojmuję wójta, dlaczego ryzykuje i ją trzyma?

– Prawdopodobnie świetnie prowadzi mu dom – powiedział Kaleb. – I niełatwo mu chyba znaleźć kogoś innego.

– Co z nim teraz zrobimy? – zastanawiał się Mattias. – Jak się aresztuje wójta? To przecież jego wyłączny przywilej.

– Trzeba jechać aż do wojewody w Akershus. Sądzę, że w tej sprawie nie wystarczy nawet asesor.

– Musicie mi teraz wszystko wyjaśnić – powiedział Andreas. – Hildo, skąd wiedziałaś, że wójt nie pił piwa?

Dumna była, że może mu odpowiedzieć, bezpiecznie siedząc na koniu razem z Mattiasem. Trzech wielkich panów słuchało jej, córki hycla.