– Oto cały mój plan – powiedział głośno poważnym tonem, obawiając się jej odmowy.
– Ponieważ Anona nie odzywała się, po chwili mówił dalej: – Będziesz tam, skarbie, nie tylko bezpieczna, lecz także dopomożesz mi. Wiesz, że muszę się ukrywać, a nie mógłbym tego zrobić, zabierając cię ze sobą. – Uśmiechnął się słabo i ciągnął dalej: – Co by ludzie powiedzieli, gdybym podróżował w towarzystwie pięknej młodej kobiety? Ci, którzy by mnie szukali, rychło by mnie znaleźli.
– Rozumiem to doskonale, tatku – wyszeptała Anona – i uczynię wszystko, czego sobie życzysz, tylko… bardzo się boję!
– To jasne – pocieszał ją ojciec – lecz mój chiński przyjaciel jest bardzo sympatycznym człowiekiem i ma bardzo miłą rodzinę. – Przerwał na chwilę, a potem kontynuował: – Jest on w Pinangu wybitną osobistością. Nikt lepiej się tobą nie zaopiekuje.
– Więc ja niczego nie pamiętam! – powiedziała Anona, jakby powtarzając swoją rolę.
– Możesz mówić, że chyba uderzono cię w głowę, ale nie jesteś pewna – podpowiadał ojciec. – Wszystko, co możesz powiedzieć, ale nie tak od razu, to że nazywasz się Anona.
Po chwili raźniejszym tonem dodał:
– Kiedy wyjedziemy już za granicę, wyjaśnię ci, w jaki sposób dzięki mojej aktywności, którą ma się rozumieć potępiasz, stałaś się posiadaczką prawdziwej fortuny.
– Jak to możliwe? – zapytała Anona.
– Złożyłem duże sumy pieniędzy w banku w Singapurze na panieńskie nazwisko twojej matki – wyjaśnił. – Uśmiechnął się, a potem dodał: – Są również dla ciebie pieniądze w banku w Dżakarcie, a także w Bangkoku. – Widząc, że słucha go uważnie, dodał: – Oczywiście może się zdarzyć, że nie będziesz mogła ich podjąć przez jakiś czas, lecz kiedy już ci je wypłacą, będziesz zabezpieczona do końca życia.
– Nie interesują mnie pieniądze, tatku – rzekła. – Chcę, żebyś żył i przebywał ze mną.
– Ja także tego pragnę – odpowiedział – lecz wszystko to zależy od tego, czy Harrison zadenuncjuje mnie władzom, czy też nie. – Przerwał na chwilę, a potem mówił dalej: – Gdyby to zrobił, poszukiwałyby mnie nie tylko brytyjskie, ale też wszystkie statki innych bander.
Anona krzyknęła z przestrachu, wstała, podbiegła do ojca i otoczyła go ramionami.
– Będę się modlić za twoje bezpieczeństwo, tatku. Jestem pewna, że mama, gdziekolwiek teraz jest, myśli o tobie i stara się ci dopomóc.
– Chciałbym w to wierzyć – rzekł ojciec spokojnie. – A teraz, kochanie, musimy się zbierać jak najszybciej.
– Co mam ze sobą zabrać? – zapytała bezradnie Anona.
– To, co masz na sobie – rzekł ojciec – i najpiękniejszą suknię wieczorową, jaką posiadasz.
Nie, nie twoją, lecz twojej matki. Tę, którą miała na sobie na balu w Singapurze, kiedy ją okrzyknięto najpiękniejszą damą wieczoru.
– I tę właśnie suknię mam mieć na sobie w łodzi? – zapytała.
– Tak, właśnie tę – wyjaśnił ojciec. – I musisz mieć też na sobie biżuterię matki. – Anona patrzyła na niego zdumiona, a on mówił dalej: – Dzięki temu będziesz traktowana z należytym respektem, a nie jak zwykły rozbitek. Będą podejrzewali, że jesteś księżniczką wyrzuconą na brzeg przez morskie fale. – Przerwał, a potem dodał: – Chciałbym, żebyś była traktowana jak tajemnicza księżniczka.
– Ale kiedy już sobie przypomnę, kim jestem naprawdę, ludzie będą rozczarowani!
Ojciec zaśmiał się, a potem powiedział poważnie:
– Niczego nie pamiętasz do chwili, aż dam ci znak, pamiętaj! – A po krótkiej przerwie dodał: – Albo sam przyjadę po ciebie, albo wyślę ci wiadomość, że wszystko jest w porządku i nikt nie depcze mi już po piętach.
– Och, tatku, tylko uważaj na siebie! – zawołała. – Bądź ostrożny, nie mogę cię stracić!
– Obiecuję ci, że zrobię wszystko, by uniknąć stryczka – rzekł – lecz nie możemy tu być długo, bo to bardzo niebezpieczne.
– Pójdę teraz na górę – powiedziała. – Kiedy będę szukała sukni mamy i biżuterii, porozmawiaj tymczasem z Czangiem.
– Ja sam znajdę te rzeczy – powiedział – spakuj tylko to, co ci będzie potrzebne w drodze do Pinangu.
Mówiąc to skierował się w stronę kuchni.
Anona patrzyła za nim. Potem przypomniała sobie, że przecież mówił, iż jest w niebezpieczeństwie.
Wyjrzała przez okno na morze spokojne i wyzłocone promieniami słońca.
Słyszała głosy dzieci baraszkujących na plaży.
Na drzewach świergotały ptaki, a motyle krążyły wokół orchidei. Czy to możliwe? Czy to możliwe, że te straszne rzeczy wydarzyły się naprawdę, i że musi opuścić ojca i ukochany dom? Potem pomyślała, że nie może zachowywać się samolubnie. Jedyne, co się liczy obecnie, to bezpieczeństwo ojca. Wbiegła po schodach na górę. Gdy weszła do sypialni matki i otworzyła szafę, zaczęła prosić zmarłą:
„Pomóż mi, mamo. Pomóż mi i… uratuj tatkę. Tak bardzo się o niego boję!”
Kiedy wyjmowała z szafy matczyną wieczorową suknię, łzy płynęły jej po policzkach.
Wytarła je, słysząc na schodach kroki ojca.
Musiała być dzielna. Musiała mu pomagać.
Lecz kiedy ojciec ją porzuci na morskim brzegu, zacznie się dla niej trudne życie, w którym nie będzie miała nawet imienia.
ROZDZIAŁ 4
Podróż przez Morze Śródziemne i przez nowo otwarty przed miesiącem Kanał Sueski stanowiła dla lorda Selwyna dużą atrakcję. Był ciekaw, jak też wygląda dzieło inżynierskiego geniuszu Lessepsa, a jednocześnie bardzo poważne przedsięwzięcie organizacyjne. Budowa kanału skróciła drogę do Indii do siedemnastu, a w najgorszym razie do dwudziestu dni.
Zabrał ze sobą w podróż wiele książek.
Niestety, w jego własnej bibliotece nie było żadnej o Pinangu. Zastanawiał się, jak też wyspa może wyglądać.
Podczas podróży starał się usilnie, żeby nie myśleć o Maisie, i kiedy pewnego razu nocą wyszedł na pokład i przyglądał się gwiazdom, przyszło mu do głowy, że miłość, jakiej szuka i do której tęskni, jest nieosiągalna.
Czy wszystkie kobiety zdradzają? Czy wszystkie kłamią? Może to on nie miał szczęścia, a już szczególnie nie powiodło mu się w przypadku Maisie. Ponieważ była taka młodziutka, i ponieważ sądził, że jest niewinna, obudziła w jego sercu subtelne uczucia, jakie drzemały w nim jeszcze od chłopięcych lat. Była ucieleśnieniem młodzieńczego ideału kobiety – tak mu się przynajmniej wydawało – i dlatego tak bardzo go rozczarowała.
– Wymagałem zbyt wiele! – mówił do siebie z goryczą.
A jednocześnie zastanawiał się, czy inni mężczyźni też przeżywali podobne rozczarowania.
Pomyślał o malarzach takich jak Botticelli, którzy tak wspaniale odtwarzali piękno miłości. Wspomniał o kompozytorach takich jak Chopin, których muzyka zdawała się tryskać miłością. Wielu poetów tak opisywało miłość, że dla czytających ich wiersze stawała się ona czymś wspaniałym i upragnionym.
Czyżby to wszystko było tylko złudzeniem?
Czyżby miłość była jak miraż na pustyni?
Lord Selwyn był bardzo rad, kiedy dopłynęli do Kalkuty, ponieważ przerwa w podróży pozwalała mu uciec od własnych myśli i uczuć.