Выбрать главу

– Mam nadzieję, mój drogi gościu, że dobrze się panu spało w moim skromnym domu – powiedział.

Lord Selwyn z trudem powstrzymał się od uśmiechu słysząc, jak nazywa pałac skromnym domem.

– Spałem wyśmienicie – odpowiedział. – Jestem panu bardzo wdzięczny za pańską uprzejmość i gościnność.

Lin Kuan Teng znów się ukłonił. Szli ku morzu bardzo piękną drogą. Ptaki ćwierkały na drzewach, czasami spod ich stóp śmignęła mała jaszczurka. Przed nimi w niewielkiej odległości rozciągała się zatoka otoczona złocistą plażą. Morze miało barwę nefrytu, z którego były wykonane posążki Buddy z kolekcji Lin Kuan Tenga. Gdy zbliżyli się do zatoczki, Chińczyk wydał okrzyk zdumienia na widok kołyszącej się przy brzegu łodzi.

Dla lorda Selwyna nie był to wcale niezwykły widok. Lin Kuan Teng przyśpieszył kroku, a lord Selwyn podążył za nim. Wkrótce ujrzeli, że w łodzi ktoś jest. Chińczyk nic nie mówił, jego twarz była nieprzenikniona, lecz lord Selwyn domyślił się, że jest zaskoczony tym, co zobaczył. Jako właściciel plaży nie lubił intruzów.

Na dnie łodzi oparta na jedwabnej poduszce leżała bardzo piękna dziewczyna. Była tak urodziwa i tak bogato odziana, iż lord Selwyn pomyślał, że to tylko przywidzenie. Lecz dziewczyna była istotą z krwi i kości. Miała jasne włosy i mlecznobiałą cerę. Ubrana była w bardzo strojną wieczorową suknię. Na jej szyi połyskiwał brylantowy naszyjnik. W łodzi, w której leżała na atłasowych poduszkach, usunięto ławki dla wioślarzy.

– Kim ona jest? Skąd się tu wzięła? – zapytał lord Selwyn.

Nie zdziwiłby się, gdyby Lin Kuan Teng odpowiedział, że przybyła z innej planety.

Nigdy jeszcze nie widział kobiety niemal nieziemskiej urody. Upłynęło sporo czasu, zanim Lin Kuan Teng odpowiedział.

– Nie mam pojęcia, kim jest ta dama ani skąd przybywa. To wszystko jest bardzo dziwne.

Może to jakiś dar z nieba!

Anona, wsiadłszy na ojcowski statek, który śpiesznie wypłynął w morze, czuła że ogarnia ją coraz większy niepokój. Przerażała ją myśl, że ściga ich być może Marynarka Królewska i że w każdej chwili ojciec może zostać aresztowany.

Gdy tylko spakowała swoje rzeczy, opuścili oboje mały domek stojący w pobliżu plaży.

Ojciec niósł jej walizeczkę, wieczorową suknię matki oraz biżuterię, a także przedmioty niezbędne podczas noclegu na statku.

Pakując się Anona słyszała, jak ojciec wydaje Czangowi polecenia dotyczące opieki nad domem podczas ich nieobecności. Domyśliła się, że ojciec pozostawił mu także sporą sumę pieniędzy.

– Opiekuj się domem, Czang, dopóki nie wrócę i nie pozwól, żeby cokolwiek zginęło.

– Tak, panie – odrzekł Czang. – Pilnować przed złodziej!

Z jego miny wnosiła, że również otrzymał niemałą kwotę na potrzeby swojej rodziny.

Na plaży ujrzała łódź, ojciec podał jej rękę, gdy wsiadała, i usiadł przy wiosłach. Zastanawiała się, dokąd płyną. Nie mogli przecież płynąć daleko w niewielkiej łodzi. Kierowali się na północ, mijając pobudowane na brzegu domy na palach. Kobiety i dzieci machały do niej z daleka, pozdrawiała je także. Opanował ją smutek i chciało jej się płakać. Opuszczała przecież rodzinny dom, znajome miejsca, z którymi wiązała się pamięć o matce.

Co ją teraz czeka? Jak da sobie radę sama?

Po przepłynięciu pół mili znaleźli się w małej zatoczce, której brzegi porośnięte były gęsto drzewami. Ujrzała wkrótce statek ojca i oczekujących na nich dwóch jego przyjaciół. Wypatrywali pilnie ich przyjazdu i byli w pełni gotowi do dalszej drogi.

Ojciec pomógł jej wsiąść na statek i przedstawił ją Anglikom. Jeden z nich był w jej wieku, a drugi nieco młodszy. Statek ruszył wkrótce, rozwijając dużą prędkość. Dopiero kiedy zapadły ciemności, zwolnili nieco.

Anona zauważyła, że nie zapalono świateł.

Załogę stanowiło czterech Chińczyków. Statek był wyposażony w trzy wygodne kabiny i po lekkim posiłku weszła do ojcowskiej. Ojciec wskazał jej koję i polecił, żeby się rozebrała i położyła. Kiedy już leżała, wrócił do kabiny, żeby jej powiedzieć dobranoc. Usiadł na brzegu koi i ujął ją za rękę.

– Byłaś bardzo dzielna, kochanie, jestem z ciebie dumny! – powiedział szybko.

– Ach, tatku, bardzo się boję! – odrzekła.

– Ale myślę tylko o chwili, kiedy znów będziemy razem!

– Obiecałem ci już, że gdy tylko to będzie możliwe, zaraz się z tobą skomunikuję, lecz teraz muszę wyjechać daleko stąd.

– Dokąd? – zapytała Anona.

– Najpierw na Tajwan, a potem być może do Chin.

– Ale tatku, czy to będzie bezpieczne miejsce?

– Mam taką nadzieję – odpowiedział ojciec.

– Nie mogę robić planów na dalszą przyszłość. Na razie muszę żyć z dnia na dzień.

– Będę się za ciebie modliła – szepnęła.

– Dzięki ci za to – rzekł. – Niech Bóg ma cię w swojej opiece.

– Tatku – prosiła, ściskając go za rękę – zabierz mnie ze sobą. Gdybym była z tobą, niczego bym się nie bała!

– Bardzo bym tego pragnął – zapewnił ją gorąco – lecz gdybym cię zabrał, postąpiłbym samolubnie. Jestem odpowiedzialny za twoją przyszłość. Musisz obracać się wśród ludzi ogólnie szanowanych, a nie wśród przestępców takich jak ja!

– Nie mów takich rzeczy, tatku! – zawołała.

– Nie jesteś kryminalistą! Dla mnie jesteś wspaniałym i dobrym ojcem, i takim cię zawsze będę pamiętać!

Ojciec nachylił się i pocałował ją – w jego oczach dostrzegła łzy.

– Śpij dobrze, mój skarbie. Obudzę cię, kiedy dopłyniemy na miejsce – powiedział, wychodząc z kabiny.

Anona czuła, że jej sen nie trwał długo, kiedy ojciec pojawił się znów w kajucie.

– Już czas wstawać, kochanie – powiedział.

Wyskoczyła z łóżka, a ojciec pomógł jej włożyć suknię wieczorową wraz z kompletem biżuterii. Przypiął jej do stanika brylantową gwiazdę, którą niegdyś ofiarował żonie.

– Niech to będzie moja gwiazda przewodnia! – wyszeptał.

Anona nic nie mówiła, choć pragnęła zadać mu wiele pytań, lecz głos odmówił jej posłuszeństwa.

Ojciec wyprowadził ją z kabiny na pokład, gdzie już czekali jego towarzysze.

– Czy wszystko gotowe?

– Tak jak sobie tego życzyłeś.

– Przygotowaliśmy dla ciebie kawę – zwrócił się do Anony. – Napij się, to cię wzmocni. Nie wiadomo, kiedy cię odnajdą.

Anona chciała go błagać, żeby jej nie zostawiał, lecz pomyślała, że nie wypada robić sceny wobec obcych ludzi. Jeden z przyjaciół ojca podał jej filiżankę, wzięła ją i spojrzała na swego tatę. Był bardzo urodziwy i bardzo go kochała. Nie zastanawiając się długo, wypiła kawę. Wręczając z powrotem filiżankę, poczuła zawrót głowy. Próbowała zawołać, lecz było już za późno. Ogarnęły ją ciemności i straciła przytomność.

ROZDZIAŁ 5

Anona ocknęła się i otworzyła oczy. Ujrzawszy obcy pokój przypomniała sobie wszystko, co się wydarzyło. Znów zamknęła oczy, usiłując zebrać myśli. Wciąż przed oczami stała jej kochana twarz ojca. Przypomniała sobie swój strach, gdy przyszła chwila rozstania. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że kawa zawierała jakiś środek nasenny. Gdy usnęła, ojciec zaniósł ją do łodzi. Zanim to nastąpiło, spytała go jaką ma pewność, że łódka wyląduje na prywatnej plaży jego przyjaciela.

– Możesz mi zaufać, kochanie – powiedział ojciec ze śmiechem. – Z pewnością odpływ nie zaniesie twojej łódki na pełne morze.

– Skąd ta pewność? – zapytała Anona.

Obawiała się, że mając na sobie bogatą suknię i biżuterię matki, może zostać napadnięta, a nawet zamordowana przez piratów.