– Dziękuję panu za uznanie – rzekł lord Selwyn. – Jestem panu bardzo zobowiązany, że się pan fatygował i jechał za mną aż tak daleko.
Ujrzał obawę na twarzy Mereditha i pomyślał, że sądzi on, iż spotka się z natychmiastową odmową.
– Muszę się jeszcze zastanowić nad pańską propozycją – powiedział. – Zapewne jest pan zmęczony po tak długiej podróży. Proszę przyjść do mnie jutro rano. Mój gospodarz na pewno będzie chciał pana poznać. – Przerwał na chwilę, a potem dodał: – Mam nadzieję, że do jutra podejmę decyzję, którą będzie pan mógł zawieźć do Anglii.
Adrian Meredith dopił wino i odstawił kieliszek.
– Rozumiem – powiedział – że moja propozycja zaskoczyła pana. Błagam, żeby pan ją rozważył i odniósł się do niej pozytywnie.
Liczymy na pana.
Lorda Selwyna bardzo ujęły jego słowa, jednak z ust mu nie schodził zagadkowy uśmiech. Opuścił werandę i udał się w stronę domu, a Adrian Meredith podążył za nim.
Przed domem na Mereditha czekał powóz.
– Czy ma pan gdzie się zatrzymać? – zapytał lord Selwyn.
– Tak, dziękuję – odrzekł Adrian Meredith.
Lord Selwyn wyciągnął rękę na pożegnanie.
– A zatem do zobaczenia do jutra, Meredith – rzekł. – Jeszcze raz panu dziękuję, że się pan fatygował.
– Och, byłbym o czymś zapomniał – zawołał Adrian Meredith. – Zatrzymując się w Kalkucie u wicekróla, który jak się dowiedziałem, jest pańskim przyjacielem, wyjawiłem mu cel mojej podróży. – W oczach lorda Selwyna zapaliły się ogniki, przypomniał sobie rozmowę z hrabią Mayo i domyślił się, jaką opinię wystawił mu przyjaciel.
– Hrabia Mayo polecił mi, żebym panu przekazał – powiedział Adrian Meredith – że bezcelową rzeczą jest sprzeciwianie się przeznaczeniu.
Twierdził, że pan zrozumie, co miał na myśli.
– Zrozumiałem! – roześmiał się lord Selwyn.
Adrian Meredith zbliżył się w stronę powozu, a kiedy już miał wejść do środka, wziął do ręki gazetę, leżącą na siedzeniu.
– Kupiłem ją w ostatnim porcie – powiedział.
– Myślę, że zainteresuje pana, bo jest tam mowa o jeszcze jednym Angliku, który zasłynął jako bohater w tej części świata.
Wręczył gazetę lordowi Selwynowi i zniknął w głębi powozu. Gdy konie ruszyły, wyciągnął jeszcze rękę w geście pożegnania. Trzymając gazetę lord Selwyn wszedł do domu. Anona nadal siedziała na werandzie, jak ją zostawił.
Ponieważ zachowywała się cicho, Adrian Meredith nawet nie zauważył jej obecności. Lord Selwyn zbliżył się do dziewczyny, odłożył na bok gazetę i czule ją objął.
– Cieszę się – powiedziała po chwili Anona – że zaproponowano ci odpowiedzialne stanowisko. Ostatni gubernator nie sprawdził się na tym urzędzie. Prawdę mówiąc, rzadko bywał w Singapurze.
– Więc twoim zdaniem powinienem przyjąć tę propozycję? – zapytał.
– Oczywiście – odrzekła. – Będziesz świetnym gubernatorem… Wszyscy będą cię kochać i podziwiać. Ojciec zawsze mówił, że to, co dzieje się w Singapurze, ma duży wpływ na rozwój handlu w Imperium.
Lord Selwyn zauważył, że po raz pierwszy wspomniała o ojcu.
– Naprawdę chcesz, żebym zajął to stanowisko? – zapytał.
– Jestem przekonana, że poradzisz sobie znakomicie, pełniąc tę funkcję. Staniesz się drugim Stanfordem Rafflesem, a tego nam właśnie potrzeba.
– Zatem przyjmuję tę ofertę – rzekł. – Powiadomię Mereditha, że obejmę urząd, gdy tylko się ożenię i gdy minie mój miodowy miesiąc.
W jego słowach było zdecydowanie, które nie uszło uwagi Anony.
– Ależ nie! – zawołała. – Nie mogę wyjść za ciebie, zwłaszcza kiedy masz zostać gubernatorem Singapuru.
– A to z jakiej przyczyny? – zapytał i nie słysząc odpowiedzi, dodał: – Dobrze więc, ponieważ nie zamierzam mieszkać na Wschodzie w bezżennym stanie, powiem Meredithowi i ministrowi spraw zagranicznych, że nie przyjmuję tego zaszczytu.
– Nie możesz tego robić! – zawołała Anona.
– Nie powinieneś odmawiać! Co mam zrobić, żebyś zrozumiał, że wyjść za ciebie nie mogę?
– Możesz mi po prostu wyjawić swoją tajemnicę – powiedział.
Zapanowało milczenie. Anona wyswobodziła się z jego objęć i stanęła pomiędzy filarami, wpatrując się w ogród. Choć lord Selwyn już jej nie obejmował, wciąż czuła jego obecność obok siebie, tak bardzo byli ze sobą związani niewidzialnymi więzami.
Czuła, że w żadnym razie nie może zrujnować mu życia, nie może zepsuć mu kariery z powodu przestępstw popełnionych przez jej ojca.
Zacisnęła ręce, jakby to miało dodać jej siły.
– Dobrze, powiem ci prawdę – rzekła ledwo dosłyszalnym głosem.
Lord Selwyn zbliżył się do niej.
– Nie chcę sprawiać ci przykrości, kochali nie – powiedział – lecz to dotyczy nas obojga i w końcu musisz mi powiedzieć, co się dręczy.
– Wiem o tym – odrzekła Anona – lecz kiedy się o tym dowiesz, sam zrozumiesz, że nie możemy być razem.
– Rzeczywiście tak myślisz? – zapytał.
– Wiem, że tak będzie – powiedziała.
Odwróciła się ku niemu i dostrzegł wielką rozpacz w jej twarzy.
– Moja ukochana – powiedział.
– Pocałuj mnie – wyszeptała. – Pocałuj mnie ostatni raz i pamiętaj, że kiedy mnie porzucisz, będę się za ciebie modliła i nie przestanę cię kochać do końca życia.
Podeszła ku niemu i rzuciła się w jego ramiona. Jego pocałunki były gorące i namiętne, a ona poddała się im całkowicie.
Oddawała mu w nich swoje ciało, serce i duszę. Kiedy już dla obojga napięcie stało się nie do zniesienia, lord Selwyn wypuścił ją z objęć. Oparła się o kamienną balustradę jakby w obawie, że może upaść.
– Moim ojcem jest kapitan Guy Ranson – zaczęła zmienionym, przestraszonym głosem.
– Ojciec służył wcześniej w Królewskiej Marynarce. Ponieważ brakowało mu pieniędzy na utrzymanie matki i moje został… piratem!
Mówiła szeptem, lecz wydało jej się, że ostatnie słowo zabrzmiało jak wystrzał, a ponieważ lord Selwyn milczał, kontynuowała opowieść: – Ojciec zdobył sporo pieniędzy, wymuszając okup od statków handlowych.
Domagał się od dowódców statków pieniędzy w zamian za to, że nie będzie napastował pasażerów ani nie tknie ładunku. – Odetchnęła głęboko, zanim zaczęła mówić dalej:
– Ojciec wraz z dwoma przyjaciółmi, którzy pracowali z nim razem, dostał się pewnej nocy na statek, na którego pokładzie spotkał Anglika – znajomego z Marynarki – i był przekonany, że ten go rozpoznał. – Z jej piersi wyrwało się westchnienie: – Żeby mnie ratować przed hańbą, jaka by padła na córkę pirata zasługującego na powieszenie… ojciec postanowił posłać mnie do swego przyjaciela Lin Kuan Tenga… który nadal nie ma pojęcia, kim jestem naprawdę. – Wykonała ręką bezradny gest: – I to wszystko… resztę już znasz!
Gdy skończyła, przymknęła oczy oczekując, że lord Selwyn odwróci się od niej i odejdzie z obrzydzeniem. Lecz niespodzianie jego ramiona objęły ją, a jego usta dotknęły jej oczu, policzków i warg. Wydało jej się, jakby z wrót piekła wróciła z powrotem do raju.
– Moja ukochana! Moja słodka! – powiedział.
– Czy ty rzeczywiście wyobrażałaś sobie, że to, co zrobił twój ojciec, ma dla mnie jakiekolwiek znaczenie? Kocham cię i kochałbym cię nadal, nawet gdybyś to ty sama była piratem!
– Rzeczywiście tak myślisz? – zapytała Anona, patrząc na niego w oszołomieniu.
– Ależ tak! Z całą pewnością! – wypalił.
– Teraz dopiero rozumiem, czemu byłaś taka przerażona i czemu udawałaś, że straciłaś pamięć.